216 Chciałabym, chciała...


Uwielbiam obserwować ludzi i to jak żyją. W tak autentycznych chwilach, kiedy nie widzą, że ktoś patrzy. Lubię analizować i patrzeć, słuchać i wnikać. Może ktoś stwierdzi, że jestem trochę dziwna, ale to nic. Jesteśmy wszyscy tak do siebie podobni.

Żyjemy w fascynujących czasach, które stwarzają nam ogrom możliwości. Mamy możliwość doświadczać niesamowitych rzeczy, poznawać nasz świat i obcować z nim. Jednak nasze czasy idą też w parze z wieloma utrudnieniami i problemami. Każdego dnia na naszej drodze pojawiają się wyzwania. Pojawia się ból, cierpienie, ciężar podejmowania decyzji i emocje, z którymi nie potrafimy sobie dobrze radzić, których często nie rozumiemy.

Kiedy spadają na mnie takie trudności, nie raz błagam świat, by to stało się łatwiejsze, bo brakuje mi sił. Nie raz zdarza się, że w wirze obowiązków, zobowiązań, oczekiwań, ginę, gubię siebie i radość do życia. Patrzę wtedy na innych i wydaje mi się, że mają łatwiej, lepiej, inaczej... ale wystarczy, że przyglądnę się dłużej, to dostrzegam, że tak naprawdę każdy z nas boryka się z tymi samymi wyzwaniami, z tymi samymi trudnościami.
Nikomu nie jest łatwiej. Nie ma idealnych rodzin. Nie ma idealnych dzieci. Nie ma ideałów.
Kropka. Każdy ma swoje problemy. Każdy bez wyjątków. To, że ktoś nie ma naszych problemów, nie zna naszych trudności, nie znaczy, że jest mu łatwiej.

Pamiętaj. Cokolwiek robisz, myślisz, każdy z nas jest człowiekiem. Jedna rasa. Jeden gatunek. I naprawdę bardzo podobnie działamy i chcemy podobnych rzeczy. Czujemy te
same emocje.

Jednak różnimy się w podejmowaniu decyzji. Powodem tego jest nasze ukształtowanie, nasze doświadczenia. Dziś chciałabym z wam porozmawiać właśnie na temat naszych pragnień i dążenia do nich. Co sprawia, że czasami działamy i nie poddajemy się, a czasami brniemy jak przez bagno i stajemy?
Czego pragniemy a strach nam po to sięgnąć? Czego byśmy chciały, a brak nam motywacji?

Ostatnio zadałam wam to pytanie na grupie. I dziś śpieszę z moim punktem widzenia, inspiracją i mam nadzieję wsparciem.

Chciałabym by ten tekst nie był tylko punktami, które przeczytasz i zignorujesz. Przeczytaj, przemyśl, zrób notatki. I zacznij działać. Od już. Od zaraz. Wystrzel jak rakieta. Policz jak Mel Robbins 5..4..3..2..1 i działaj!

1. Chciałabym schudnąć. 
Miliony kobiet każdego dnia wpisuje do wyszukiwarki internetowej słowa - Jak schudnąć? Tak wiele z nas ma obsesje na punkcie bycia szczupłym. By odpowiadać wymogom otoczenia, dorównać do kanonów piękna. By kupować fajne ciuchy. By czuć się piękną i pożądaną. By znaleźć fajnego partnera. Dla nas często szczupły = szczęśliwy. Ja też tkwiłam w tym okropnym, krzywdzącym przekonaniu. Odkąd tylko zaczęłam dojrzewać, miałam problem z wagą. Nie miałam wsparcia ze strony rodziców. Nie było jeszcze wtedy Internetu. Czułam się bezradna. Czułam się niewartościowa i brzydka. Problemy z wagą zostały ze mną na długo. Problemy z poczuciem własnej wartości na jeszcze dłużej. Zrozumiałam w swojej walce dwie rzeczy. Pierwsza. Nie kształt się liczy. Każdy z nas jest inny. Nie na idealnego kształtu. Nikt nie ocenia chmury czy drzewa po kształcie. Nikt nie mówi, że to drzewo trzeba ściąć, bo ma krzywe gałęzie. Kształt jest tylko kształtem. I każda z nas ma prawo czuć się piękna, niezależnie od kształtu. Druga. Mój wygląd jest ściśle połączony z tym, co sama do siebie czuje i jak siebie traktuje. Bardzo często gardzimy sobą, i tak naprawdę karamy się, źle się traktujemy, bo nie czujemy się warte niczego lepszego. A jedzenie, to co wkładamy do ust, do naszego żołądka, to nic innego jak pokarm dla ciała, duszy, podświadomości i mózgu. Jeśli karmimy się śmieciami, to jak możemy czuć się dobrze? Ten sekundowy haj po zjedzeniu czekolady, to nic innego jak cukier, delikatny, na krótką metę, narkotyk, który wprowadza nas w dobry nastrój. Jednak to krótko trwa. Prawdziwie czujemy się dobrze wtedy, kiedy wkładamy w siebie dobre jedzenie, przygotowane z miłością i starannością. I tym się kieruje. Kocham swoje kształty, a swoje ciało traktuje jak świątynie. Nikt mi drugiego nie da. Chce dużo jeszcze doświadczyć, więc nie mam wyjścia, muszę o nie dbać. Także kwestia diet, chudnięcia, to już nie jest mój temat. Żyje w zgodzie ze sobą. Paczkowane rzeczy brzydzą mi się. Kocham jedzenie i staram się jeść to co dla mnie dobre. A jak mam ochotę na coś słodkiego, sama to robię z chęcią i przekonaniem. Jak do tego dojść? Musisz zrozumieć, że jedzenie to nie kara czy nagroda. To pokarm dla całej ciebie. Szanuj się, bo na to zasługujesz. A ruch? Nie cierpię ćwiczy! Wszelkie cardio i inne takie, to dla mnie męczarnia. Ćwiczyłam czasami miesiącami, ale zawsze było to zmuszanie się do czegoś. Z takim podejściem, efekty i samozadowolenie są dość niskie. Wierzę, że powinniśmy robić to, co naprawdę sprawia nam przyjemność. Warto szukać, próbować, sprawdzać, co będzie dobre dla ciebie. Mamy tysiące możliwości. Nie zawsze musi to być najbardziej popularne wyjście, najbardziej oczywiste i wygodne. Ja polubiłam bieganie, zwłaszcza o wschodzie słońca, choć budzę się z trudem. I uwielbiam jogę. Chyba żadna inna forma ruchu nie jest tak duchowa, relaksująca i pozwala na połączenie się z samą sobą. Próbuj, sprawdzaj, testuj. Aż znajdziesz coś dla siebie. Znajdź grupę wsparcia, zaangażuj kogoś, kto będzie próbował razem z tobą. Prowadź dziennik. Określ swoje cele. Zapisuj swoje myśli, emocje, postępy. I wierz w to, że wszystko jest możliwe. To ważne, by wierzyć w swoje powodzenie. A nawet więcej. Spróbuj poczuć się tak, jakby to już się stało rzeczywistością.

2. Zmienić złe nawyki. Oczywiście podjadanie lodów w środku nocy, czy zamawianie frytek zamiast sałatki to też złe nawyki. Ale dodajmy do tego alkohol, palenie czy inne używki. Każdy z nas ma nawyki i to nasze nawyki bardzo często decydują o naszym dniu. Tylko ktoś bardzo świadomy i uważny nie daje się ponieść podświadomości i nie idzie za tym, co mu ona podpowie. Nasze poranki mają ogromną moc. Jednym z moich najgorszych nawyków zawsze było przestawianie budzika, wmawianie sobie, że jeśli jeszcze 10 minut pośpię to wszystko będzie ok. Byłam w życiu uzależniona od wielu rzeczy. Od papierosów też, i wiem, że wszystko siedzi w naszej głowie i wszystko jesteśmy w stanie przestawić. 
Pierwszym krokiem jest określenie złego nawyku. Drugim deklaracja zmian a trzecim powinno być zamienienie złego nawyku dobrym. 
Ja tak zrobiłam z swoimi porankami. Dziś, budzik stoi
daleko od łóżka, kiedy dzwoni, wstaję i zaraz siadam wygodnie do medytacji. To mój nowy poranny nawyk. Dobrze też jest prowadzić ze sobą dialog. Jednak trzeba uważać, gdyż nasza podświadomość zawsze będzie prowadzić nas do tego co znane, czyli do powtórzenia nawyków, które już zna tak dobrze. Nie ważne czy są one dla nas dobre. Podświadomość zawsze będzie ci utrudniać wszelkie zmiany. Tych większość z nas nie lubi, bądź się ich obawia. Ale bardzo często robienie tego, co sprawia, że czujemy się niekomfortowo, daje najlepsze rezultaty. Trzeba też zdać sobie sprawę z tego, iż metoda wszystko albo nic, na niewielu działa. Mówimy sobie - rzucam to, już nie palę!
Wyrzucamy paczkę, i gotowe. To samo z jedzeniem. Często wydaje nam się, że musimy od razu przejść na najtrudniejszą dietę i schudnąć tonę w tydzień. Nie chcemy półśrodków. Po podjęciu decyzji, chcielibyśmy od razu widocznych efektów. Ale czy to tak działa? Bardzo często nie. Dobrze jest zwalniać powili niż niespodziewanie hamować awaryjnie. Zwolnij, spokojnie, nie zatrzymuj się od razu. To nie jest najbezpieczniejsze wyjście. Daj sobie czas. Presja czasu, tego co ludzie pomyślą i fakt, że sami w siebie nie wierzymy, to najczęstsze powody naszych porażek. Więc znajdź swój złoty środek. Jeśli palisz a chcesz przestać, zacznij dialog ze sobą. Poczytaj czym jest palenie. Mi pomogło. Palenie na chwilę daje nam kopa dopaminy, takiego fajnego hormonu, który sprawia że lepiej się czujemy. Ale za tę ulotną chwilę drogo musimy płacić. Tak naprawdę spalanie jakiegoś papierka trzymając go w ustach jest tak irracjonalne, że aż niemożliwym wydaje się, iż taka ogromna ilość ludzi to robi.
Szukamy przyjemności, chwili haju, zapomnienia. I wybieramy najprostszy sposób by to dostać. 
Decydujesz, że chcesz przestać, zapisz to na papierze. Opracuj plan. Policz ile dziś spaliłaś. Jutro spal jednego mniej, i tak codziennie. Aż dojdziesz do zera. Nastaw się na sukces.
Koniecznie znajdź zamiennik tego nawyku! Szklanka wody, serduszko w notatniku, cokolwiek. Za każdy, razem, kiedy pomyślisz - zapaliłabym sobie, krzyknij do siebie - STOP. Ja nie palę. Nie chce tego. Nie potrzebuje. 
Bardzo ważne by kontrolować własne myśli i w porę je ucinać. Ważnym jest też, wizualizowanie swoich sukcesów i wiara w to, że dasz radę, że jesteś w stanie, i że jesteś tego warta.

3. Zaprzestać prokrastynację. Mamy tak wiele planów! Tak wiele możliwości. Chcemy więcej wycisnąć z życia, z siebie, z własnych chęci. Ale nasz zapał jest tak często słomiany. Tak łatwo poddajemy się chwili, odsuwamy swoje plany na jutro, siadamy, włączamy telewizor i wszystko odpływa. Odkładanie różnych rzeczy na jutro, na później, nie ważne pod jakim pretekstem, to część tak zwanej prokrastynacji. Mało z nas zdaje sobie sprawę z faktu, iż włączając telewizor, czy odpalając Facebooka, wyłączamy siebie. Nasze myślenie robi pauzę i wszystko znika. Co najczęściej odkładamy? Prawko, naukę języków, zapisanie się na jakiś kurs, zmianę pracy. Tu znowu dobrze zacząć od kartki papieru i długopisu. Zapisz czego chcesz, czego
pragniesz, i dlaczego. Zawsze znaj swoje DLACZEGO! Zastanów się też, co da ci ten krok, jakie drzwi otworzy. Opracuj plan. Nie szukaj wymówek. To za łatwe! Szukaj sposobów na zrealizowanie celu! Weźmy na przykład naukę języka. Nie wiem czy wiesz, ale z wykształcenia jestem nauczycielką angielskiego. Do dziś uczę, ale tylko prywatnie, uczenie w szkole to była męczarnia. Nie przez dzieciaki bynajmniej.  Moje studia w koledżu to były cudowne trzy lata. Wtedy pierwszy raz doceniłam wiedzę i jej znaczenie. To były też trzy lata ogromnej pracy nad sobą. Nie byłam wcale dobra z angielskiego w liceum. Pracowałam ciężko przez rok by mnie przyjęli. Bo za pierwszym razem dostałam kosza. Rok się doszkalałam. Ale dopiero na studiach zrozumiałam co robię źle. Żeby uczyć się z świetnymi efektami, musimy robić to z przyjemnością, a nie z przymusu. Z chęci a nie za karę. Szukałam sposobu jak polubić naukę. Nie miałam za dużo wolnego czasu. Sytuacja życiowa zmusiłam mnie do tego, że po za studiami musiałam też pracować. Studiowałam rano, pracowałam po południu. Do domu wracałam dopiero koło
dwudziestej, czasem później. I wtedy siadałam do nauki. I tak każdego dnia. A były to ciężkie studia. Wiele miałam do nadrobienia. Kochałam czytać. Zwłaszcza fantastykę i powieści dla młodzieży i tak zwane new adult czyli młodzi dorośli. Połączyłam więc literaturę z nauką. Zaczęłam słuchać Harrego Pottera po angielsku w każdej wolnej chwili. Kiedy szłam czy dojeżdżałam gdzieś, kiedy gotowałam, myłam się. Znałam go na pamięć. Więc łatwo było zrozumieć. A do tego przeczytany przez Stephena Fray'a słuchał się praktycznie sam. Ściągnięty niestety nielegalnie z neta, na tamte czasy nie było mnie stać na żaden oryginał ale dziś szanuje i popieram legalną kulturę. W między czasie wypisywałam nowe słówka, dzieliłam na kategorie, przepisywałam na listy i tak dalej. Bawiłam się słowami, ćwiczyłam akcent i robiłam postępy. Potem zaczęłam słuchać programów dokumentalnych i Ted Taków. Dziś to wszystko jest dużo bardziej dostępne. Ale to jest klucz do sukcesów. Robić coś, co sprawia ci przyjemność.
Kochasz gotować, ucz się angielskiego na programach kulinarnych. Netflix umożliwia słuchania z napisami, nawet angielskimi. Więc masz pole do popisu. Polecam też Arlenę Witt i jej kanał Po cudzemu i jej książkę do gramatyki Grama to nie drama.
Liczy się też systematyczność, jak ze wszystkim. 15 minut każdego dnia daje lepsze rezultaty niż godzina tygodniowo. Powtarzam to moim uczniom, jednak różnie to wychodzi. Musisz sobie każdego dnia powtarzać, dlaczego tego chcesz? Jak bardzo ci zależy? Chcesz spocząć na laurach czy chcesz się rozwijać? Czy możesz się samemu nauczyć? W domu? Tak, ale to zależy od twojej determinacji. Dobrze choć raz czy dwa razy w tygodniu udać się na jakieś zajęcia. Ale jako dodatek. Nie jako główny element twojej edukacji. A prawko? Uzbieraj kasę. Znajdź dobrego nauczyciela i zapisz się. Wykonaj ten krok a pójdzie z górki. Ja też miałam wyboistą drogę do prawka. Ale głównie dlatego, że czułam, że to za trudne. Więc przestawiłam myślenie, zebrałam w sobie siłę woli i zrobiłam to. I wiesz co? Bardziej ciążyło mi to, że odwlekam zdanie na prawko, że nie potrafię się zmobilizować niż trudności przysporzył mi sam kurs. Dziś jeżdżę swobodnie i mam się za dobrego kierowcę. Także zastanów się, co ty chcesz zacząć? Co może poprawić jakość twojego życia? Jaki kurs? Jakie nowe hobby? Pasja? Próbuj!!! Szukaj!!! Aż znajdziesz. 
Kurs fotografii? Planowanie wydarzeń, ślubów? Pisanie? Blog? 
Pamiętaj, że jeśli chcesz robić coś dobrze, otocz się ludźmi, którzy już to robią. Jeśli nie w rzeczywistości, to w Internecie. Czytaj ich biografię, słuchaj ich wywiadów. Ucz się od najlepszych i stań się jedną z nich. Nie myśl, że twoje pochodzenie, status czy wiek mają znaczenie- nie mają! Świat jest pełen przykładów. Nie szukaj wymówek, nie idź na łatwiznę. Znasz Martę Wojtal albo Dominikę Cuda (Kocham to co robie - post 142) ?
Obie to znane polskie fotografki. Marta była księgową, dziś robi okładki dla VIVY czy PANI. Poczytaj o nich, przyjrzyj się ich pracy i ucz się. Życie to ciągła nauka, i wszystko czego się nauczysz, rozwija cię!

4. Nie bać się. Wszelkie zmiany kojarzysz z bólem. Może nie bezpośrednio. Ale jednak. Boisz się, że będzie bolało. Ból, wstyd, strach. To za dużo. Strach, że nie dasz rady. Nie uda ci się rzucić palenia, nie uda ci się zdać na to prawko. Będziesz fatalną matką, albo nigdy nie odniesiesz sukcesu. Nigdy nie zrobisz czegoś dobrze. 
Te wszystkie emocje przeszkadzają ci, trują ci myśli. I jednocześnie wstyd ci za nie. Wstyd, że się boisz.
Wstyd, za brak odwagi. Wstyd za porażkę, której jeszcze nie poniosłaś. Ale ból, strach, to wszystko emocje, które musisz czuć. One też mogą być twoim motywatorem. Jednak póki emocje nie są dość silne, tylko przeszkadzają. Zapanuj więc nad nimi, odsuń je na bok. I działaj, pomimo nich. Ból jest po to by go czuć, by go doświadczać. On nas kształtuje. Strach przed porażką nie ma sensu. Boisz się, tracisz energię, na coś, czego nie ma i nie będzie jeśli nie zaryzykujesz. Masz prawo się bać, ale działaj pomimo strachu i bądź z siebie dumna. Nie bój się jednak bólu. Obawianie się go boli bardziej niż samo cierpienie i niejednokrotnie trwa dużo dłużej. W tej kwestii bardzo polecam ci mój kurs 30 dni emocji, dostępny na grupie na Facebooku.

5. Pokochać siebie. Dla mnie koncepcja pokochania siebie stała się możliwa i dostępna całkiem niedawno. Wcześniej, przez całe moje życie, nie lubiłam siebie. Uważałam się za złą osobę. Tak głęboko to we mnie siedziało, tak niewartościowa się czułam, że dziś wydaje mi się to aż nierealne. Ale pamiętam to poczucie beznadziei, bezradności i strachu. Zawsze widziałam tylko defekty i deficyty. To czego nie mam, czego nie potrafię. Wszystko to sprawiało, że wiele straciłam. Dałam się wykorzystywać. Niszczyłam też swoje relacje. W pewnym momencie nawet czułam, że straciłam wszystko. Odbiłam się od dna i zaczęłam świadomie budować siebie od podstaw. Zrozumiałam, że nie ma perfekcji. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Jeżeli będziemy wiecznie czekać, aż coś będzie na 100%, możemy się wcale nie doczekać. Jay Shetty, niesamowity mówca, były mnich i twórca materiałów wideo na You Tube, mówi, że publikuje swoje filmy kiedy jest z nich zadowolony w 75%. Wtedy jest w stanie wypuścić jeden, dwa materiały tygodniowo, z który na dzień dzisiejszy, miliony osób czerpie inspirację i wiedzę. Gdyby czekał na 100%, nigdy by niczego nie opublikował. I to jest nasz ogromny problem. Dążenie do perfekcji, zamiast dążenie do rozwoju i cieszenie się samym procesem. Wielu z nas mówi sobie, że będę szczęśliwy kiedy... a to tak nie działa. O nie. Kiedy porzucimy dążenie do perfekcji, kiedy przestaniemy wiecznie szukać oczekiwań innych i starać się je zrealizować, wtedy możemy zacząć pracować nad relacją z samym sobą, z tak naprawdę najważniejszą osobą w naszym życiu. Tylko ty sam jesteś w swoim życiu cały czas. Od początku do końca. I zaniedbując te relację, niszczymy sobie życie. A mamy tylko jedno. Mówi się, że nie można dać drugiemu tego, czego nie mamy. Tu ta zasada też ma odzwierciedlenie. Jak możesz naprawdę kochać innych, kiedy nie kochasz siebie? Jak możesz nauczyć swoje dzieci akceptacji samego siebie, kiedy ty sama siebie nie akceptujesz. To był jeden z moich motywatorów. Bardzo nie chciałam by moja córka przechodziła przez piekło podstawówki tak jak ja. Chciałam, żeby znała swoją wartość. Żeby znała siebie, akceptowała siebie taką, jaka jest. I by szanowała siebie. Wtedy inni też będą. A jeśli nie, będzie wiedziała, że nie muszą mieć miejsca w jej życiu. Nie każdy nas musi lubić. Nie każdy. Ale wielu z nas tak bardzo to przeszkadza. Musimy* skupić się na relacji z samym sobą. Poznać się, zaakceptować siebie, swoją historię. Musimy wybaczyć to, co sobie ciągle zarzucamy. Wybaczyć potknięcia i błędy. Każdego dnia musimy wybaczać i być wdzięcznym za siebie. Jak wygląda ten proces, proces, w którym możemy pokochać osobę, którą jesteśmy, którą się stajemy? Polecam mój kurs, 30 dni miłości, dostępny na grupie w Albumie 30 dni miłości.

6. Zmian. Zmiana pracy, domu czy męża. To najczęstsze zmiany, z którymi mamy ogromny problem. Ne lubimy zmian. Boimy się ich. Ale to już mówiłam. O tym już pisałam Tu. Boimy się tego, co ludzie powiedzą. O tym przeczytasz Tu. Kiedy uporasz się już ze strachem, kiedy przestaniesz już myśleć o tym, co powiedzą inni, musisz się jeszcze uporać ze sobą. Przy każdej zmianie potrzeba determinacji. I dobry plan. Spójrz na mój plan, który wykorzystała moja czytelniczka kiedy chciała zmienić pracę. To było ponad rok temu. Była mobbingowana, miała nerwicę, czuła się zdołowana. Źródłem jej problemów była praca. Bała się jednak ją zmienić. Bała się braku stabilizacji. Ale ta nasza nieustanna chęć stabilizacji niestety jest często naszym wrogiem, wrogiem zmian na lepsze. A tak naprawdę wszelka stabilizacja jest złudnym stanem. Nie chciej stabilizacji, nie tędy droga. Wierz w siebie i w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny!

Plan zmiany pracy:
pierwsze- odpowiedz na pytania.
1. Co robię teraz, dlaczego i jak się z tym czyje?
2. Co chciałabym robić, w czym jestem dobra, jakie mam doświadczenie?
3. Jakie kursy, szkolenia mogę/chciałabym przejść?
drugie- poszukiwanie w Internecie. Szukamy kursów, czytamy strony urzędu pracy, miasta, szukamy wydarzeń i eventów, które mogą nam pomóc. Szukamy wskazówek jak dopasować pracę do siebie, gdzie jej szukać. Może rozważenie założenia własnej działalności. Możesz zacząć jeszcze będąc na etacie. Rozwinąć firmę i zrezygnować z pracy?
trzecie- przygotowanie CV. wzory i najlepsze CV też znajdziesz w Internecie. 
czwarte- plan działania. WSZYSTKO ZAPISUJEMY NA PAPIERZE! Oszacowanie możliwości. czy masz jakieś oszczędności? Ile miesięcy dasz radę przeżyć bez dodatkowych wpływów. Ile czasu potrzebujesz na dotarcie do potencjalnych pracodawców. 
piąte- wizualizacja, postawa mocy - wonder woman i pozytywne myślenie. 
szóste- działanie

Pisałam wam kiedyś taką przypowieść, ale myślę, że warto przytoczyć ją tu ponownie:
Przechodził kiedyś mężczyzna koło psa i jego pana, którzy siedzieli pod zniszczonym domem. Pies co chwilę popiskiwał, wiercił się, ale leżał dalej. 
-Dlaczego ten pies tak piszczy?- Zapytał mężczyzna właściciela psa. 
-Bo siedzi na gwoździu - usłyszał odpowiedź.
-to dlaczego nie zejdzie ? - dopytywał dalej. 
-Bo nie jest mu wystarczająco źle, by ruszyć tyłek. 

I niestety tak to jest. Czasem dopiero jakieś traumatyczne wydarzenia są motywatorem do zmian.
Nie czekaj na nie! Działaj już dziś. Opracuj plan i działaj.

* Parę razy dostawałam wiadomości od was na temat częstego używania przeze mnie słowa musieć. Przecież my nic nie musimy, jesteśmy wolne i w rozwoju chcemy a nie musimy- pisałyście.
Jednak ja przez słowo musieć, rozumiem coś głębszego. Moje musieć to musieć mojego mentora, Tony'ego Robbinsa, który powtarza, że w życiu mamy to, co musimy mieć, nie to co chcemy. Co on i ja tym samym, przez to rozumiemy? Chce, nie znaczy, że będę działać. Chcę, to często czcze życzenia i marzenia. Muszę, to działanie, to determinacja, to czyny i kolejne kroki do przodu. Mówiąc muszę, nie chcę, dajesz siłę temu przesłaniu, tej myśli i zaczynasz zamieniać ją w realność, w rzeczywistość. Musze to moje wewnętrzne bardzo chce i będę do tego dożyć. Także pamiętaj, w życiu masz to co musisz mieć, nie to co chcesz mieć.


Pamiętaj, że cokolwiek być chciała, najpierw musisz zamienić to w muszę. Zawsze zaczynaj od zapisania tego. Od planu. Gdziekolwiek chcesz dojść, słuchaj, obserwuj i rozmawiaj z ludźmi, którzy już tam są. Nie szukaj wymówek. Szukaj sposobów. I zapisuj je. Krok po kroku idź do celu. Rzymu w dzień nie zbudowano. Więc daj sobie czas. Bądź cierpliwa. Wizualizuj swój cel. Nie odpuszczaj. Krok po kroku, jak po nitce do kłębka. Idź do przodu.

Uświadom sobie jedną rzecz. Nie ważne gdzie jesteś, co robisz czy ile masz lat. Masz wiele możliwości. Ale twój punkt widzenia jest ograniczony. Więc słuchaj, obserwuj i bądź uważna. Czytaj. Działaj. Wyłącz autopilota. Weź dziennik, zapisz czego chcesz od siebie, czego musisz jeszcze w życiu doświadczyć? Opracuj plan. I pisz. Pisz wszystko, bo to, co na papierze ma większą moc niż to co w myślach. Myśli wzlecą w powietrze i odpłyną. Zapisane słowa zostaną.

Cokolwiek robisz, powodzenia. Z całego serca życzę ci powodzenia. Życzmy sobie wszystkie powodzenia. Kibicujmy sobie nawzajem zamiast utrudniać, krytykować i rywalizować.

Ps. Chcesz o czymś/kimś przeczytać na moim blogu? Daj znać w komentarzu. Jeśli to czytasz, zostaw choć serduszko, będzie mi ogromnie miło :)

Komentarze