241 Miłość i życie w czasach korony



Nie oglądam wiadomości, wcale właściwie nie oglądam telewizji. Nie czytam żadnych portali, gazety przeglądam bardzo okazjonalnie. Jestem dzięki temu  spokojniejsza. Od nadmiaru tych treści czuje się jak smażone na ruszcie prosie. Może nie ja pre se, a moje nerwy. Nie znaczy to, że jestem ignorantem. Uwielbiam książki, wywiady, wykłady. Wiem, co w trawie piszczy. I tak mi dobrze. Wiadomości są subiektywne, bardzo polityczne i niestety często bardzo negatywne. Nic nie wnoszą do mojego życia, więc jaki jest tego sens?

Dlatego też nie śledziłam rozwoju pandemii koronawirusa ani tego co działo się w Chinach czy we Włoszech. Nie powtarzałam zasłyszanych tekstów, nie oglądałam zdjęć na instagramach. To przecież mnie nie dotyczy, myślałam. Żyję z zasadą, że działam lokalnie, daję z siebie wszystko, dziele się dobrem, które mnie spotyka, wspieram i nie odmawiam pomocy. A jednak. Dla mnie to totalny nokat.


Myślę, że takiego scenariusza nikt sobie wcześniej nie wyobrażał. Ludzie, pozamykani w domach, zamknięte szkoły, obiekty kulturalne, kościoły i galerie. Jakby mi to ktoś powiedział jeszcze w grudniu, to bym go wyśmiała.


Ale stało się. Jako miłośniczka książek, czytałam sporo takich katastroficzno-apokaliptycznych wizji i chyba najbardziej wstrząsnął mną Black Out. Polecam każdemu, tak na otwarcie oczu. Nas dotknęła koronka, Covid-19, i to na skalę światową. I musimy uświadomić sobie jedno - jesteśmy w tym razem. My wszyscy. Ludzie. Siedzimy w tym bagnie wszyscy razem. 

Chyba dziesiątki razy otwierałam ten dokument i zaczynałam pisać. Bo czuje tak wiele ale ciężko mi to wszystko ubrać w słowa. Tak wiele się dzieje.

Z jednej strony jednoczymy się. Stajemy na balkonach, bijemy w dzwony, udostępniamy wyrazy wdzięczności dla lekarzy, pielęgniarek i pracowników medycznych a w radiu możemy posłuchać podziękowań dla pracowników wielkich sieci spożywczych. Akcja #zostańwdomu jest pięknie popularyzowana, zwłaszcza przez celebrytów, przez osoby znane.

Z drugiej strony jednak patrzymy na siebie nawzajem ze strachem, z podejrzliwością. Siejemy hejt i krytykę wszędzie, gdzie się da. Czepiamy się Rządu, artystów, którzy są załamani, bo z dnia na dzień stracili pracę, hoteli i pensjonatów, bo nie chcą nam zwrócić zadatków za pobyt, kolejek przed apteką czy pocztą i tysiąca innych rzeczy.

Wszyscy martwimy się jak to będzie i tak naprawdę nikt z nas nie wie, jak i kiedy to się skończy. Kiedy nasze życie wróci do normy? 

Boimy się, pieniądze uciekają nam z konta, wszystko stoi pod znakiem zapytania.

To wszystko połączone z troską o zdrowie naszych bliskich, z wyciskającymi łzy i ściskającymi gardło relacjami z Wuhan i z
Włoch, sprawia, że jesteśmy mieszkanką wybuchową, która wybucha każdego dnia po trochu. Wybuch niekontrolowany o dużym zasięgu rażenia.

Zwykły spacer, kawa z przyjaciółką czy kino i kolacja na mieście z mężem stały się nie luksusem, ale czymś nieosiągalnym, niemożliwym. Ograniczono nam wszystko, włącznie z przestrzenią. Wszystko poza telewizją, która na dłuższą metę i w dużej ilości działa bardzo negatywnie, szkodliwie wręcz i podsyca nasz niepokój i nasz stres.

Jedni z nas chodzą do pracy, taka jak ja, i boja się kontaktu z kimkolwiek. Idziemy do pracy, wdzięczni, że jeszcze ją mamy, ale wracamy z niej przerażeni, że przyniesiemy do domu nie tylko siatkę z zakupami. Inni pracują w domu, często otoczeni dziećmi, w towarzystwie partnera, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu i jest im cholernie ciężko zachować zdrowie psychiczne choć w minimalnym procencie.

Obowiązki szkolne naszych dzieci nic nie ułatwiają. Nic nie działa tak, jak trzeba. Więc znów mamy pretensje. O ilość, o jakość, o metody i techniki. 

Powodów do narzekania jest wiele. Ogrom wręcz i korzystamy z nich chętnie, korzystamy całym społeczeństwem. Jak w tym wszystkim się odnaleźć? Jak nie zwariować i przetrwać? 

Podzielę się z wami moim punktem widzenia na parę ważnych spraw.

1. Strach.
Tutaj chodzi o nasze zdrowie. O zdrowie naszych najbliższych. O to, czy i jak zachorujemy, będzie miał kto, gdzie i czym nam pomóc. Bo nikt nie był przygotowany na taki atak. I każdy z nas się boi. Jedni stoją w kolejkach co półtora metra, śmieją się, wspominają czasy PRL-u, inni panikują, robią zapasy i piszą testament. Ja nie śmieję się z niczego. Nie krytykuje niczyjej postawy. Ale widzę, widzę to wyraźnie, że każdy z nas się boi przyszłości. Każdy. I to jest normalne. Ale strach nam tu nic nie da. Tak jak nie da nam nic obsesyjne czytanie najnowszych doniesień, nakręcanie się fejk newsami czy rozmawianie o koronie 24/7. W strachu nasza jakość myślenia pogarsza się. Włączamy pierwotne instynkty i działamy nie do końca racjonalnie.
Odpuśćmy więc trochę. Bo choć scenariusz jest nieciekawy, pisanie we własnej głowie tego najczarniejszego, tylko nam zaszkodzi. Więc wycisz się. Niezależnie od wszystkiego. Jedź zdrowo, medytuj, zajmij się czymś, co cię uspokaja, czymś co lubisz. Nie koniecznie elektroniką. Bo tu nie chodzi o to, by "zabić czas", ale by zachować ostrość umysłu i spokój. Czytaj książki, gotuj, układaj puzzle. Praktykuj jogę. Pisz dziennik. Upiecz chleb. Zrób coś, co odkładałaś już od wieków. Nie powiem Ci - Nie bój się. Ale powiem Ci - wycisz ten strach, zepchnij go do tyłu.
W ostatnim wywiadzie Toma Bilyey, pierwszym zdalnym, z izolacji, jego gość, Judson Brewer mówi, że to nasza decyzja czy wybierzemy strach, niepokój i stres, czy zdecydujemy wybrać tę lepszą ofertę jaką jest dobroć, spokój i wspólne łączenie się w tej tragedii. Jestem za tą drugą opcją.

2. Pieniądze.
Jest ciężko i będzie jeszcze gorzej.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć jak będzie wyglądał świat po opanowaniu tego cholerstwa. Jak będzie wyglądała ekonomia, jaki będzie stan naszych portfeli, jak się po tym podniesiemy.
Podniesiemy, jak zawsze. Ale łatwo nie będzie. Pomoc jaką obiecuje Tarcza Antykryzysowa, jak już wejdzie w życie, to za mało. Wierzę, że niezależnie od sektora, wszyscy dostaniemy po kieszeniach. Bo jesteśmy ze sobą połączeni jak w łańcuchu pokarmowym. I siedzimy w tym razem.
Mówią, że mieliśmy oszczędzać, by teraz skorzystać z dobrodziejstw zaskórniaków. Ubezpieczać się w ten czy inny sposób. Mówią, że nie umiemy zarządzać pieniędzmi i teraz obudzimy się z rękami w nocniku. Ale to nie jest takie proste. 
Nasze oszczędności zainwestowałam w wydawnictwo, które prowadzę od niecałego roku. Miałam odpuścić, żeby te cyferki zostały na koncie?
Wielu Polaków żyje od wypłaty do wypłaty. Wielu brakuje na co dzień. Myślę, że teraz nauczymy się wydawać na to, co naprawdę ważne i odkryjemy, że wiele rzeczy jest nam zbędnych.
Ja powtarzam w moim domu, a jest nas tu pięcioro, bo mieszkamy z najlepszymi teściami na świecie, że cokolwiek się zdarzy, damy sobie radę. Przetrwamy. Na Fidżi zacznę odkładać kiedy indziej. Na czynsz i chleb nam starczy. Mamy siebie. Ale wiem, że nie wszyscy mogą tak powiedzieć...
To czas kiedy musimy trzymać się razem i myśleć o sobie nawzajem zamiast liczyć cyferki na koncie. Musimy być dla siebie wsparciem, w jakikolwiek sposób możemy. Czasem też musimy poprosić o pomoc.
Róbmy przemyślane zakupu. Towaru w sklepach nie zabraknie, nawet we Włoszech sklepy dalej są czynne. Więc te nadmierne zapasy nie mają sensu. Szanujmy jedzenie, nie marnujmy go. A  większe decyzje finansowe odłóżmy na później. Jak widzimy, że ktoś potrzebuje pomocy, wyciągnijmy pierwsi rękę, zróbmy komuś zakupy, zatroszczmy się o tych, którzy mają mniej szczęścia niż my.

3. Relacje
To według mnie będzie ogromny test dla człowieczeństwa, sprawdzian naszej empatii i naszego współprzeżywania. Bo tak naprawdę to nie czas na krytykę, na wytykanie palcami, ale jednoczenie się, niezależnie od poglądów politycznych, statusu finansowego, wieku czy innych czynników. To czas, kiedy uświadamiamy sobie, jak kruche jest życie i że nie warto obrażać się na siebie, bo ktoś na nas krzywo spojrzał, zrobił jakieś głupstwo czy nie wyniósł śmieci. Musimy żyć z myślą, że tylko ta chwila, którą mamy jest pewna. I musimy ją docenić. Nie odkładajmy nic na jutro. Rozmawiajmy ze sobą, poznajmy się jeszcze lepiej. Bądźmy obecni. 
Nie wytykajmy też palcami, odpuśćmy krytykę, bo ona szkodzi, też nam, a może nam przede wszystkim. Tylko jeśli zachowamy choć trochę pozytywnego myślenia w tej bardzo negatywnej sytuacji, damy radę wygrać! Więc nie komentujmy co, kto i kiedy, że czemu tak a nie inaczej. A spróbujmy dać coś sami z siebie, by pokazać najlepszą stronę człowieczeństwa jaka istnieje. Każdy z nas może wspierać. Każdy. Czy to nauczyciela z podstawówki naszych dzieci, czy artystę bądź przedsiębiorcę, który swoje działania przeniósł online. Płacąc za usługi teraz, z odroczeniem wykonania. Podziel się tym co masz, a każdy coś ma. Choćby to był czas czy dobre słowo.


4. Zdrowie.
Przetworzone jedzenie. Gotowe, przygotowane na tackach mrożonki. Zabójcze słodycze, które w swoim składzie mają całą tablicę Mendelejewa. Nasze niezdrowe nawyki. Sami siebie doprowadzamy do grobu. Bolą nas plecy od wiecznego siedzenia, ale zamiast porozciągać mięśnie, zamiast iść na spacer czy zrobić praktykę jogi, smarujemy plecy maścią i siedzimy dalej. Wizja świata przyszłości pokazana w fantastycznym filmie animowanym Wall-E, zaczyna nabierać realnych kształtów. Przestaje nam się niestety wiele chcieć, choć pracujemy już nie tak ciężko jak jeszcze kiedyś, w czasach bez pralki, lodówki, bieżącej wody czy supermarketów na każdym kroku.
Nie chce nam się gotować ( tak naprawdę wielu rzeczy nam się nie chce), traktujemy to jak codzienną zmorę. A jedzenie jest ogromnie ważną częścią naszego życia i dobra relacja z jedzeniem wpływa bardzo korzystnie na nasz układ odpornościowy.
Więc nie zapominajmy o dobrym jedzeniu, takim jak najmniej przetworzonym. O roślinach, które mają w sobie magiczną moc. Nie zapominajmy o dobrym śnie, o ruchu, jakimkolwiek tak naprawdę i piciu wody. Mamy jedno ciało, warto o nim pomyśleć. Bo tak naprawdę nasze ciało to super maszyna, której możliwości jeszcze do końca nie znamy. Ale wiemy na pewno, że mamy ogromny wpływ na naszą odporność. Więc skorzystajmy z niego zamiast wiecznie szukać wymówek. Przesuń stres na drugi plan dzięki medytacji (o medytacji poczytasz tutaj), zwolnij, i dbaj o siebie i o tych, wokół ciebie.

5. Być czy mieć.
Kiedy byłam młodsza, wiele rzeczy mi brakowało. A do tych, co miałam, byłam bardzo przywiązana. Kiedy coś się pojawiało w moich pragnieniach i marzeniach, zazwyczaj to była jakaś materialna rzecz, dziś jest to zawsze doświadczenie, chwila, którą chce przeżyć. Zbyt dużą uwagę przywiązujemy do rzeczy. I za dużo kupujemy. Zdecydowanie za dużo. Nasze zakupy są nieprzemyślane i często pochopne. Zwłaszcza jeśli coś niewiele kosztuje. Tworzymy popyt, który zabija nas, naszą przestrzeń i nasze środowisko. W takich chwilach jak ta, mam nadzieję, że jeszcze bardziej zwrócimy uwagę na to, co tak naprawdę nam daje szczęście. Bo to na pewno nie jest nowy samochód, nowa kuchnia, czy piękne kolczyki. Daje nam szczęście wypad z najbliższymi nad morze tym nowym autem, obiad zjedzony wspólnie przy kuchennym stole, czy komplement męża, zauważający nasz nadzwyczajny wygląd. I prawda jest taka, choć wielu się jej opiera, że ten obiad będzie cudowny, nawet w starej kuchni, grunt żebyśmy byli razem. Bo w pędzie ostatnich dziesięcioleci zapomnieliśmy, że sensem życia są relacje, które zaniedbujemy. A ta chwila rozmowy przy obiedzie, wspólna partyjka Dobbla czy oglądanie zachodu słońca z bliską osobą, to najcudowniejsze chwile dnia. Każdego dnia. Bo w życiu nie są piękne chwile, życie jest piękne w całości, ale my tylko chwilami potrafimy się nim cieszyć. Codzienność bierzemy za pewniaka i zwyczajnie już nas nie cieszy. A codzienność jest naszym życiem i powinna cieszyć. Kawa przy śpiewie ptaków, dotyk dziecka o poranku, uśmiech kogoś obcego. Także ja wybieram być, nie mieć. Kolekcjonuje książki i lubię ich widok, ale nie muszę ich mieć. Mogę jutro wyjechać w Bieszczady i zacząć od nowa budować swoje życie. Bo dom mam zawsze ze sobą. W sobie i w moich najbliższych.

5. Cierpliwość.
To niestety nie jest nasza mocna strona. Chcemy wszystkiego na już, na zaraz, teraz w tym momencie. Ale musimy trochę zwolnić i uzbroić się w cierpliwość. Nikt nie jest w stanie znaleźć dobrych rozwiązań w mgnieniu oka. Wszystko teraz będzie wymagało czasu. Nasza izolacja trwa. Ładna pogoda ciągnie nas na zewnątrz. Nasze plany, cele, nasze wszystko stanęło na pauzie. I tylko spokój może nas uratować. Spokój i cierpliwość. A cierpliwość to nie tylko umiejętność czekania, a umiejętność zachowania pozytywnego nastawienia czekając. 

6. Jedność.
Bądźmy razem. Wiadomo, ludzie popełniają błędy, ale darujmy sobie ich wytykanie. Zamiast tego bądźmy dla siebie wszyscy wsparciem. Jak tylko możemy, pomagajmy tym, wokół nas. Nie bądźmy głusi na trud i cierpienie drugiego człowieka. Nie piszmy strasznych komentarzy, nie krytykujmy Rządu. Co nam to dziś da?
Zamiast tego dajmy coś od siebie, wesprzyjmy innych tak, jak potrafimy. Dzieląc się jedzeniem, funduszami czy zwyczajnie dobrym słowem. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Papugujmy po innych właśnie te akty dobroci, a nie wykupywanie papieru toaletowego, bo samo klaskanie na balkonach nic nam nie da. Dzielmy się naszym dobrem w jakikolwiek sposób możemy. Przeżyjmy to razem i wyjdźmy z tego razem silniejsi, a nie skłóceni. Bo jak mówił Profesor Dumbledore, na tyle jesteśmy silni na ile zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile podzieleni.

7. Wdzięczność.
-Praktykuję wdzięczność, pisałam jednego dnia mojej czytelniczce. Z lekka mnie wyśmiała. Tak bywa. Ale wdzięczność powinna być codzienną praktyką. Bierzemy zbyt wiele za pewniaka i ta chwila w naszej historii powinna nam przypomnieć, że nic w życiu nie jest pewne. Nic. W jednym z moich ukochanych filmów, Joe Black, główny bohater mówi, że pewna jest tylko śmierć i podatki. Coś w tym jest. Więc zatrzymajmy się na chwilę, i zastanówmy się, za co powinniśmy być wdzięczni. Nawet jeśli mamy niewiele, zawsze mamy coś. Żyjemy w Polsce, a to już stawia nas w dużo lepszej sytuacji iż miliony ludzi w innych krajach na świecie. Nie umniejszam niczyich problemów, to logiczne i normalne, że nasze osobiste zmagania zawsze są dla nas najważniejsze, najtrudniejsze, ale doceńmy świeże powietrze, ciepłą kawę, uśmiech ukochanej osoby, naszą wolność, nasze ciało. Z wielu udogodnień w naszym życiu nie zdajemy sobie sprawy i warto pomyśleć, znaleźć w sobie te pozytywne myśli i zobaczyć świat na nowo. O wdzięczności pisałam już wcześniej, przeczytasz o tym tutaj.

Chciałabym więc byśmy przede wszystkim pamiętali o tym, że jesteśmy wszyscy ludźmi. 
Jeśli możemy, zostańmy w domu, jeśli nie, zachowajmy wszelkie środki ostrożności. Pomagajmy innym. Nie krytykujmy, wspierajmy. Dzielmy się tym, co mamy, a czego brakuje innym. Uzbrójmy się w trochę cierpliwości. Zamiast narzekać, pomóżmy. Weźmy wspólnie głęboki wdech, zatrzymajmy się na chwilę i doceńmy życie, jakie mamy. 

Życzę nam tego wszystkim, byśmy wstali po tej tragedii jak feniks , może jednak nie z popiołu ani zgliszczy, ale z tego cierpienia i trudności, jakie nas wszystkich dotykają.


Komentarze