288 Kocham to, co robię! Katarzyna Zbroińska

Katarzyna woli wyolbrzymiać szczęście a nie problemy. Marzenia są dla niej niczym innym jak celami do zrealizowania a ma ich jeszcze całą masę. Ta przebojowa kobieta jest bohaterką dzisiejszego wywiadu w serii Kocham to, co robię! Jej pasja, choć wiele z nas mogłoby nazwać to "zwykłym malowaniem paznokci", to prawdziwa sztuka na wysokim poziomie. Życzyłabym każdej kobiecie takiej determinacji i ukierunkowania. Zapraszam was na opowieść o pasji, życiu i walce o niezależność  Katarzyny Zbroińskiej.


Dlaczego tak ważna w twoim życiu jest pasja? Kto cię zainspirował? Jak to się wszystko zaczęło? Jakie byłoby twoje życie bez pasji?


Zaczęło się bardzo prozaicznie. Jako nastolatka lubiłam malować paznokcie, grzebać w zdobieniach, które wtedy robiłam patyczkiem wyrwanym ze szczotki do włosów. Takie czasy. Na malowanie paznokci przychodziły do mnie koleżanki i wtedy pomyślałam „dlaczego by na tym nie zarabiać?”. Byłam nastolatką, której przydałoby się dodatkowe kieszonkowe. Wtedy zrobiłam pierwsze szkolenie i ćwiczyłam na koleżankach. W którymś momencie zabrakło mi czasu, by móc przyjąć wszystkie chętne i tak już poszło samo. Od razu po szkole otworzyłam mały salon. Potem większy, i większy… Wszystko powoli, wszystko miało swoje miejsce i czas.


Nie sądziłam, że tak to się rozwinie. Albo inaczej- marzyłam o tym, ale nie sądziłam, że się spełni… przecież to „tylko” marzenia. Parę lat temu uświadomiłam sobie, że moje marzenia należy nazywać po prostu planami. Z każdym rokiem mam nowe i z każdym rokiem regularnie je spełniam :) .


Cały czas pojawiają się nowe cele, do których dążę. Gdybym ich sobie nie stawiała, już dawno bym się wypaliła.


Z jakimi zmagasz się problemami? Jakie miewasz wątpliwości? Chwilę zwątpienia w siebie? W to co robisz? Jak sobie z nimi radzisz?


Problemów jest dużo, każdy je ma, ale ja wolę wyolbrzymiać szczęście, nie problem. Nie skupiam się na problemach, bo wszystkie są do rozwiązania. Jeśli nie są, to trzeba je zwyczajnie przyjąć na klatę, bo skoro nie mamy na nie wpływu, musimy je zaakceptować. Mam świetny zespół, który maksymalnie mnie w firmowych problemach odciąża, a ja mogę skupić się na samorealizacji. Chwile zwątpienia bywają, ale mijają jak się porządnie wyśpię :)




Skąd bierzesz inspirację w pracy?


Inspiracją jest każdy dzień. Poważnie. 

Zazwyczaj to wygląda tak, że zaczynam gasnąć, nic mi się nie chce, jestem zła, smutna, zmęczona… A potem w ciągu 10 minut wymyślam kilka nowych projektów i wszystko zaczyna się kręcić już po mojemu. Moja prawa ręka czasem się wścieka „bo za mną nie nadąża”, ale tak naprawdę to chwilowy problem, bo finalnie ogarnia wszystko i to jeszcze nadto. Często wyprzedza moje myślenie, dzięki czemu wszystkie projekty zdążymy dopiąć przed terminem. 



Ulubione doświadczenie? Najbardziej znaczące przeżycie?


Nie potrafię przytoczyć jednego, a nawet kilku najbardziej ulubionych doświadczeń, bo co chwilę wydaje mi się, że któreś jest najlepsze, a potem jest następne i następne.  Mam świadomość, że w tej kwestii jestem bardzo infantylna, ale potrafię się tak samo mocno cieszyć z wygranej na mistrzostwach, jak i z tego, że ktoś przyniesie mi ciastko. To, że ktoś pomyśli o Tobie i chce zrobić Ci przyjemność. Takie małe przyjemności codziennego dnia mówią więcej niż słowa. 


To, co przyniosło mi najwięcej emocji, niemal wybuchłam ze szczęścia, to nominacja do mistrzostw w Las Vegas gdzie trafiają tylko najlepsi z najlepszych. Słyszeli mnie chyba wtedy w promieniu 3 km. Pandemia pokrzyżowała plany, ale jak się to szaleństwo uspokoi, wrócę do tematu. 


Za co jesteś w życiu najbardziej wdzięczna?


Za wspaniałą rodzinę i cudownych przyjaciół. I to mówię z pełną świadomością, nie dlatego, żeby dodać wypowiedzi patosu. Parę razy próbowali mnie ściągnąć na ziemię, ale jak zobaczyli, że to nie wymysły, że ja naprawdę zrobię to, co postanowię, to odpuścili i teraz dopingują i wspierają w każdej kwestii. W moim domu jest tak, że przyjaciele są członkami rodziny, a rodzina przyjaciółmi. Uwielbiam spędzać z nimi czas. Nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że chcę, a wiemy, że w rodzinach bywa przewrotnie. Dlatego właśnie za to jestem wdzięczna najbardziej.


Czytasz? Co?


Czytam. Rzadko, ale jak już zacznę to jestem pochłonięta do cna. Na urlop 1/4 walizki to książki. Wolę nie przeczytać wszystkich, niż gdyby miało mi zabraknąć. Często są to książki o biznesie, relacjach z ludźmi, dermatologii i inne branżowe, ale jednak jestem kobietą i uwielbiam romanse, tylko takie „z jajem” i najlepiej z wątkiem kryminalnym. Totalnie odmóżdżające, a przy takich właśnie odpoczywam najlepiej. 


Twoje motto życiowe?


Zdecydowanie „Nigdy nie mów nigdy” „Wszystko jest po coś” i „Karma wraca” .



Jak wygląda twoja poranna rutyna? Co robisz chwilę przed snem? Na co brak ci czasu?


To jest dosłownie rutyna. Nic specjalnego. Zęby, makijaż, śniadanie. Chwila na przejrzenie wiadomości ze świata i MLH :) Wieczorem przed snem koniecznie kabarety czy stand-up. 

A czasu mi brakuje… na sprzątanie. A jak mi go nie brakuje, to znajdę sposób, żeby zabrakło. Mimo, że lubię porządek jestem totalną bałaganiarą. 



Jak odpoczywasz? Jak ładujesz baterię?


Odpoczywam z książką, najchętniej Pauliny Świst, niestety pisze zdecydowanie za mało. Z polskimi komediami, które nigdy mi się nie znudzą. Baterie ładuję słońcem, robieniem czegoś pierwszy raz i moją muzyką. 


Co lubisz w ludziach najbardziej? Czego najbardziej nie znosisz? 


Lubię ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Mądrych. Tolerancyjnych i szanujących drugiego człowieka. Wesołych i takich, którzy mają dystans do siebie i rzeczywistości. Nie znoszę arogancji, narzucania swoich wartości, uważając, że tylko one są słuszne, wyrażania opinii, kiedy ktoś nie prosi, hejtu, ludzi konfliktowych, zaglądających innym do „ogródka”, leniwych i uważających, że wszystko im się należy. 


Plany? Marzenia? Cele?

Tajemnica.


Pytanie dodatkowe.

Prowadzę kampanię społeczną JESTEM WYSTARCZAJĄCO DOBRA, która ma pokazać kobietom, że są wartościowe, takie jakie są. Co dla ciebie znaczy czuć się dość dobą? Czy miałaś kiedyś problemy z poczuciem własnej wartości? Jak sobie z nimi poradziłaś?



Można pomyśleć, że jako osoba kiedyś otyła, „tylko stylistka paznokci” i z masą blizn po ciężkich operacjach powinnam doskonale wiedzieć coś, o deptaniu poczucia własnej wartości.

Tymczasem wiem o niej tylko z opowiadań, gdyż zawsze odbijałam od siebie takie komentarze. Nie miałam nigdy poczucia, że jestem od kogoś gorsza. Choć komentarze słyszałam, to nie wpływały one na myślenie o sobie. Kreowanie idealnych ciał w Internecie może demotywować, ale przecież świat jest tu. Teraz. Nie w Internecie. Świat Instagrama i innych social mediów jest fajny, ale często nieprawdziwy. Trzeba umieć to rozdzielić. Prawdziwe kobiety są obok nas, też mają blizny i nadwagę. I te co jej nie mają, to zapewne ciężko na to pracują, albo mają takie geny. Nieważne, bo to są ich ciała, nie nasze. Moje jest moje i jest jakie jest. Jak mi coś przeszkadza, to pracuję nad tym, aby to zmienić. Jak nie przeszkadza, to w pełni akceptuję. Gorzej jak mi przeszkadza, a nic z tym nie robię, wtedy ciężko o samoakceptację. 

Czy moje ciało jest idealne, że siebie akceptuję? Tu trzeba zadać sobie pytanie „co to znaczy idealne?” Idealne dla kogo? Dla mojego faceta jest idealne. To mało? Dla mnie pewnie nigdy nie będzie „idealne”, bo zawsze sobie wyszukam coś, żeby pomarudzić, ale nie oznacza to, że nie akceptuję siebie. A jeżeli jest coś, co możemy zrobić, aby poczuć się lepiej, to należy to zrobić. 

W pracy natomiast często słyszałam komentarze w stylu „Stylistka paznokci? Pfff”. Tymczasem okazuje się, że stylistki to nie te, które nie miały pomysłu na życie (ja planowałam być protetykiem), tylko często te, które chciały coś zmienić. Nie lubiły swojej pracy, miały szefa tyrana, nie rozwijały się, chciały stać się niezależne, usamodzielnić od męża. Często są to osoby po trudnych kierunkach studiów: chemiczki, tłumaczki, nauczycielki, inżynierzy, dziennikarki, graficzki, księgowe… długo by wymieniać. Wielokrotnie to miało być dodatkowe zajęcie na chwilę, a przerodziło się w pasję i pracę na pełen etat. Czy jest to zawód potrzebny? Skoro jest popyt, to najwyraźniej tak. Może nie jest to fizyka kwantowa ani wolontariat w Afryce, ale skoro może nam poprawić nastrój, to tak, jest potrzebny. Próżny? Z pewnością. Kto z nas nie jest choć odrobinę próżny? Najważniejsze, że daje satysfakcję, możliwość spełnienia, samorealizacji i bycia niezależnym. A odrobina próżności nikomu jeszcze nie zaszkodziła. 




Katarzyna Zbroińska


Kasi za wywiad ogromnie dziękuje i życzę powodzenia w dalszej realizacji panów i obranych celów.

Wam, moje czytelniczki zapraszam do innych wywiadów z serii do Spisu Treści i na Allegro po moje książki, gdzie znajdziesz masę inspiracji jak być Mistrzynią własnego losu Moje książki to powieści dla każdej kobiety!


Komentarze

  1. Świetny artykuł! Teraz mam ochotę wypróbować nowe wzory na paznokciach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz