282 Wielkie Kobiety - Lisa Bilyeu


Zdjęcie: https://jennakutcherblog.com/lisabilyeu/
Urodzona 17 października 1977

"To, w co wierzysz i twoja perspektywa mogą wcale nie być twoje. A nawet jeśli są, zawsze możesz je zmienić."

Pomyślałaś kiedyś o sobie - Jestem tylko kobietą? Tylko żoną? Tylko matką? Tylko kasjerką? Tylko asystentką? Tylko sobą?

Bo ja tak i bohaterka dzisiejszego odcinka WIELKIE KOBIETY też. 


Wychowana w tradycyjnej, greckiej rodzinie znała swoją rolę. Kobiety były matkami i żonami. Zajmowały się domem. Tego oczekiwano od córek, tego oczekiwano od Lisy.


"To tak właściwie nie ma znaczenia, bo przecież i tak będziesz żoną, która zajmuje się domem." Te słowa usłyszała Lisa, kiedy zastanawiała się nad pójściem na studia filmowe. Jej losy tak się potoczyły, że przez osiem lat faktycznie była "Kurą domową" przez wielkie K. 

Wraz z mężem, Tomem Bilyeu, chcieli robić własne filmy, opowiadać historie, które będą bogate w przekaz. Musieli mieć do tego fundusze. Wspólnie analizowali decyzje jakie podejmowali ludzie sukcesu, podchwytywali ich nawyki. Steve Jobs nie wybierał sobie nawet koloru koszuli, bo każdy z nas może danego dnia podjąć tylko jakąś ilość decyzji. Więc Lisa zajmowała się wszystkim, łącznie z szykowaniem ubrań swojemu mężowi, Tomowi, który budował biznes i zarabiał pieniądze. Praktycznie od zera. To miało trwać rok. Skończyło się na ośmiu.

Lisa nie była szczęśliwa, ale tłumiła swoje uczucia, spychała je na dalszy plan. W codzienności szukała radości w małych rzeczach i w czynnościach, które wykonywała dla nich, z miłości, jak sprzątanie czy gotowanie. Ale jak sama mówi to były jej najmroczniejsze lata.


Lisa zastanawia się czemu pozwoliła, by to trwało tak długo? Czuła, że jeśli przyzna, że jest nieszczęśliwa, to będzie oznaczało, iż jest słaba. Bała się, że jeśli przyzna się do swoich uczuć, zawiedzie swojego męża, którego przecież kochała. 


Szczera rozmowa zakończyła okres kurowania. Tom Bilyue opuścił poprzedni biznes i zaczął nowy z dwoma partnerami i jak się później okazało, własną żoną - Quest Nutrition, którego cel był mu bardzo bliski. Jako nastolatek był otyły i pochodzi z domu, gdzie cała rodzina była właśnie otyła. Quest miała produkować batony wysokobiałkowe zrobione z dobrych składników. Miały być odżywcze i nietuczące, zdrowszy odpowiednik Marsa czy Snikersa.


Z działalności prowadzonej we własnej kuchni i we własnym salonie w ciągu pięciu lat ich firma przeskoczyła z zera do miliarda dolarów. Druga co do prędkości rozwoju wtedy firma na rynku amerykańskim. To był rok 2014.

Nikt jej nie uczył tego, co robiła przez kolejne lata. Jak sama wspomina, wszystkiego uczyła się na bieżąco, wyszukując w internetowej wyszukiwarce to, co akurat ją interesowało: od wynajmu hali, magazynów, sprzętu, zamawiania palet, transportu międzynarodowego do skuteczności sprzedaży i pozytywnej atmosfery w pracy. Zakładając te firmę, ryzykowali wszystkim, co mieli - swoim domem. Lisa więc uczyła się wszystkiego sama, dla siebie ale nie tylko. Nie chciała nikogo zawieźć. Ani swojego męża ani pracowników, za których odpowiadała.


Nie wyobrażam sobie ogromu jej determinacji i zaangażowania. To nie są łatwe tematy do ogarnięcia. Pamiętam jak sama uczyłam się skutecznego wysyłania swoich książek, wcześniej nawet nie miałam okazji nadać paczki na poczcie a tutaj nagle musiałam się nauczyć funkcjonowania paczkomatów, zamawiania kurierów i tak dalej. Nie wspominając o samy procesie sprzedaży. To naprawdę ogrom wiedzy, który pod presją czasu wcale nie łatwo się przyswaja. Ale Lisa dała radę. Jej perspektywa zaczynała się zmienić. Praca ją wciągała, dawała satysfakcję, dawała kopa. Jej priorytety też zaczęły się zmieniać. Usiadła po raz kolejny do poważnej rozmowy z mężem i wyjaśniła, że ona nie chce być już nigdy kurą domową. Mieli mieć tradycyjną rodzine, dzieci, dom, którym miała się zajmować. Ale ona nie widziała się już w tej roli. Zaczynała nawet wątpić, czy kiedykolwiek chce mieć dzieci.


Presja jaką czuła, była ogromna. Stres dla niejednej z nas nie do udźwignięcia. A może? Może każda z nas jest w stanie coś takiego udźwignąć?

Patrząc na nią, ktoś może zobaczyć chudziutką, drobną kobietę, która wygląda trochę jak mała dziewczynka udająca dorosłą kobietę. Ja widzę wojowniczkę, zdeterminowaną kobietę, pełną pasji, siły i odwagi. Zaczęła napędzana strachem przed utratą domu. Dziś napędza ją chęć rozwijania się i skupia myśli na tym, co jej służy. A napewno nie jest to stres czy strach.


Zmierzając się ze strachem i palpitacjami serca przed pierwszym ważnym publicznym wystąpieniem ( TedTalk- niedostępny po polsku) zastanawiała się, co najgorszego może się jej przytrafić? Stanie jak wryta i nic nie powie? Ludzi wyjdą i stwierdzą, że to było kiepskie? Stwierdziła, że da radę z tym żyć. Ale nie da rady żyć z myślą, że nawet nie spróbowała, że poddała się strachowi. Dziś wie, że strachu nie da się zatrzymać czy wyeliminować. Ale w każdej sytuacji da się go przezwyciężyć i zrobić swoje.

Patrząc na nią dziś ktoś może powiedzieć, że jej się "udało" lub "poszczęściło." Nic z tych rzeczy. Kłody pod nogi spadały im niejednokrotnie. 


Lisa wspomina, że ludziom często się wydaje, iż wraz z pieniędzmi przychodzi satysfakcja, duma, zadowolenie z siebie. Ale podziw pieniędzy i tego co daje nie przekłada się na podziw do człowieka, którego widzisz w lustrze. Dlatego jej celem przestały być pieniądze a stało się dążenie do celu, który ma odkąd była małą dziewczynką - zdobyciu Oskara za film, który zrobiła. I to marzenie nam się pokrywa. Może dlatego tak bardzo odnajduję się w jej słowach. O Oskarze marzę odkąd skończyłam 10 lat i choć może się to wydawać głupie czy nieosiągalne, naprawdę o tym marzę i na mojej prawej ręce, w wytatuowanej bransolecie, Oskar stoi dumnie czekając aż chwycę go w swoje dłonie.


Lisa od zawsze kochała rysować. Ciężko jej skupić myśli na oddechu w medytacji, jej umysł zawsze wtedy się rozpędza ale właśnie rysowanie jest dla niej jak wzięcie głębokiego oddechu. Tworzy komiks dla kobiet "Wish Academy" ale nie rysuje go sama, gdyż rysować woli dla siebie, w swoim tempie, tylko to, na co ma ochotę. Nie każdą pasję warto zamieniać w biznes. Czasem warto zostawić coś dla siebie.


Jej mąż, Tom, od wielu lat inspiruje miliony ludzi wywiadami, które publikuje w studiu Impact Theory. To Lisa zbudowała to studio. Ten niesamowity wystrój ma ogromy wpływ na to, jak przyjemnie się ogląda te wywiady. W 2019 rok założyła swój kanał, Women of Impact ( Kobiety, które mają wpływ), i prowadzi rozmowy na temat tego, z czym sama się zmaga, z jakim problemami się boryka jako kobieta, żona czy jako prezes firmy. Jej ego i jej wątpliwości, strach przed otwarciem się, to wszystko mogło powstrzymać ją przed publikacją tej serii. Ale nie pozwoliła na to. Zaprasza coraz to nowe osoby z którym dyskutuje o roli kobiet i emocjach jakie nami targają w XXI wieku. Jej super mocą zdecydowanie jest opowiadanie historii. Robi to z pasją i zaangażowaniem. A przekazywane przez nią treści powalają na kolana.


Przez wiele lat zmagała się z problemami jelit, i mimo, że jak sama zaznacza miała ten przywilej korzystania z opieki najlepszych lekarzy, strasznie cierpiała i nie wiedziała jak ma sobie z tym poradzić. Leżąc w łożku przez prawie rok, czuła, że jej kobiecość znika. Jej walka o zdrowie trwa do dzisiaj ale wiele ją też nauczyła. Nauczyła się odrzucać od siebie negatywne myśli skupiając się na tym, by jej się poprawiło.


W każdej sytuacji, w której się znajduje dzięki swojemu sukcesowi, pozwala sobie cieszyć się nią w pełni ale zawsze pamięta, że jutro może wszystko się zmienić. Nic nie jest wieczne. Budowali wszystko od początku już tyle razy, że wiedzą, że będąc razem, dadzą sobie radę.  Bo są dla siebie najważniejsi, Lisa i jej mąż, Tom. Ich związek i zdolność otwartej rozmowy jest godny podziwu. W swoich wywiadach przekazują wiele wiedzy i doświadczenia, które zainspirowało już niejednego do bycia lepszym.

Jej relacja z mężem jest dla mnie inspiracją. Jak ciągle powtarzają, nie potrafią sobie czytać w myślach, więc nieustannie prowadzą ze sobą rozmowy na temat tego, co czują, czego oczekują i gdzie chcąc dojść.



Więc! Perspektywa jest wszystkim jak mówi Lisa w swoim Ted Talku. Zastanów się co tobie wpajano od urodzenia? Jakie role i cele przypisano zanim jeszcze dorosłaś i mogłaś sama je wybrać? Spójrz na historię Lisy Bilyue i zastanów się. Jakie ty emocje tłumisz? Kogo ty boisz się zawieść? Jakie są twoje prawdziwe cele i marzenia, które chciałabyś zrealizować? Nieważne co to jest! Może chcesz być najlepszą mamą na świecie a może najlepszą kwiaciarką. To twój wybór,

Wszystko jest możliwe i wszystko zależy od naszej perspektywy, determinacji i woli. Jeżeli Greczynka z tradycyjnej, greckiej rodziny może być prezesem bilionowej firmy, prowadzącą swój kanał na YouTube, mamą dwóch piesków i zdeterminowaną do działania kobietą, która nie chce dzieci i wcale się tego nie wstydzi, to ty też możesz być kim chcesz. 


Do usłyszenia, i jak mówi Lisa, idź i bądź bohaterką własnego życia.



Zapytaj mnie o moje książki!

Komentarze