275 Krótka historia o miłości


Szukasz czegoś, co da ci kopa do działania? Co sprawi, że poczujesz się lepiej z tym, co czujesz? Moje wyjątkowe książki znajdziesz tutaj. Każda z dedykacją!


"Nie wiesz kim jesteś bez niego, a z nim, tracisz siebie całą." Tak zaczyna wywiad Lisy Bilyue z Mathew Hussey. Te słowa są przecież tak znajome. I tak prawdziwe. "Jest ci źle, kiedy cię nie potrzebuje... i już myślisz, że się zmienił, kiedy rzeczywistość pokazuje ci jak bardzo się myliłaś."


Wchodzimy w związki często z desperacji, ze strachu przed samotnością, przed osądem społecznym. A każdy związek z desperacji jest skazany na porażkę.


Pytamy: Co jest ze mną nie tak?! Skoro mnie zostawił, może nawet dla innej, to musi być ze mną coś nie tak. Coś musiałam zrobić źle, gdzieś musiałam nawalić. Prawda, że tak myślisz? Za każdym razem gdy on jest wycofany, gdy stroni od bliskości, od rozmowy, gdy trwa w ciszy, myślisz, że to twoja wina.


A prawda jest taka, że z tobą jest wszystko OK. A kochać i być kochaną możemy dopiero wtedy, gdy zaczniemy od siebie, gdy sobie damy choć część tej miłości, która w nas drzemie. Musimy umieć być same, musimy potrafić być ze sobą i nie wariować. Inaczej w związku, jakikolwiek by on nie był, zawsze będziemy na przegranej pozycji.


Co to znaczy kochać samą siebie?

Czy potrafisz zaakceptować siebie taką, jaka jesteś?

Czy potrafisz zaakceptować swoje ciało, to jak wyglądasz?

Popełniłaś wiele błędów w swoim życiu ale czy potrafisz ich sobie nie wypominać każdego dnia?

Czy potrafisz być swoim przyjacielem a nie wiecznym krytykiem?

Kochać siebie to potrafić te rzeczy. I choć nikt nas tego nie uczył możemy nauczyć się tego same. Nie musimy czekać na to, by ktoś nam powiedział "Kocham cię" czy "Jestem z ciebie dumny"... możesz powiedzieć to sama sobie. 


Każda z nas pragnie prawdziwej miłości, świetnego partnera, pięknej rodziny. Swojego miejsca na Ziemi. Ale... zawsze są jakieś ale. Znasz te historie?


Nikodem zerwał ze swoją dziewczyną po trzech latach związku. 

Zapewniał, że ją kocha, że uwielbia z nią być ale...

To Ale skreśla cały początek. Miłość nie ma żadnych Ale.

Kamila została sama. Bez pomysłu co dalej. Ze złamanym sercem. Z mętlikiem w głowie i sercu. Po tygodniu Nikodem napisał, że tęskni. Po trzech miesiącach, że dalej ją kocha, że nie może bez niej żyć. Po roku obiecywał, że razem zamieszkają. 

A Kamila ciągle wracała. Ciągle odpisywała lub sama wyciągała do niego rękę.

Gdy go nie było, zastanawiała się, co może zrobić lepiej, co może naprawić, jakich błędów więcej nie popełnić. Czuła, że jeśli wróci, to ona znów poczuje się wartościowa. 

Kiedy była z nim, czuła się jeszcze gorzej, bo miłość, której tak pragnęła wyglądała, pachniała i brzmiała zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażała, inaczej niżby potrzebowała.

Ale zawsze wracała, bo jego imię na ekranie telefonu wyglądało cudownie i było obietnicą domu. Domu i szczęścia. Jak mogła to odrzucić?!


Czym jest ten telefon, ta wiadomość partnera, który najpierw powiedział, że odchodzi, a potem, że dalej kochał? Ta wiadomość, ten mail są tylko sadystycznym sposobem na sprawdzenie czy jesteś, czy dalej tęsknisz, czy dalej kochasz. Takie podbudowanie ego. I nie ma nic wspólnego z miłością.

Jak powiedziała Maya Angelou, musimy uwierzyć ludziom, jak nam pokazują jacy są. Uwierzyć za pierwszym razem. 


Sonia była pewna, że złapała byka za rogi. Usidliła najlepszego chłopaka w szkole. Wyszła za mąż i miała dom jak z obrazka. Ale tylko z zewnątrz. Bo od środka wszystko tu gniło. Antek ją poniżał, maltretował psychicznie każdego dnia. A ona trwała, nieszczęśliwa, przez lata. Dla pozoru, dla dzieci, ze strachu, że bez niego może być jeszcze gorzej. Myślała, że kiedyś znów będzie ją kochał jak na początku. Potem jej się wydawało, że znajdzie tyle odwagi, by odejść. Ale nigdy nie odeszła. A jej myślenie przejęła córka, która znalazła sobie męża na podobieństwo ojca.


Asia zawsze, kiedy Jakub zamykał się w sobie lub milczał nienaturalnie długo, zapewniała się, że to jej wina. Że bankowo ją zdradza lub już nie potrafi z nią być, bo jest nudna i nieatrakcyjna. 

Zawsze wybierała najgorszy scenariusz, który zakładał, że jest kompletną porażką i nie zasługuje na nic lepszego. Cokolwiek by się nie działo, zawsze zakładała najgorszy scenariusz i zawsze to była jej wina.



Takich historii jest zbyt wiele. Kobiet, które nie walczą o siebie. Kobiet, które zapomniały o swoim świętym obowiązku. Wiesz jaki jest twój największy i najistotniejszy obowiązek, który notabene zaniedbujesz każdego dnia? To dbanie o samą siebie. O osobę, która jako jedyna będzie z tobą w każdej chwili twojego życia. Będzie się z tobą budzić, będzie się z tobą kłaść. W smutku i szczęściu, w zdrowiu i chorobie. To jesteś ty. A najmniej dbasz właśnie o tę najważniejszą osobę, o siebie.


Mówimy, że nasz partner nas uzupełnia, że dopiero wtedy, gdy kogoś mamy, czujemy się całe, pełne. A my musimy się czuć całe i pełne same ze sobą a nie z pomocą drugiego człowieka. Partner ma być wisienką na Twoim torcie.


Znasz to uczucie, kiedy ktoś cię odtrąci, zostawi, porzuci. To nie pytanie. Ja stwierdzam fakt. Wiem, ze je znasz. Wiesz co to samotność, wiesz jakie to uczucie, kiedy wydaje ci się, że jesteś sama, samotna. Kiedy nie czujesz nadziei.


Wiem jak samotność boli. Ty też znasz to przerażające uczucie. Bo w naszych czasach to nie tylko życie bez partnera ale sytuacja, w której czujesz, że twoja wartość spada, twoje poczucie komfortu i bezpieczeństwa znika i czujesz się gorsza niż inni. Bo jesteś sama. Bo nikt cię nie kocha. Samotność w naszych czasach boli bardziej niż cokolwiek. A my boimy się tego bólu, bolimy się, że nie damy rady. I tkwimy w relacjach, w związkach, które bolą, które ranią i wcale nie dają poczucia bezpieczeństwa.


W strachu, w poczuciu bezradności i beznadziei ranimy same siebie wracając do związków, które nas niszczą lub zostając w nich "dla wyższego dobra", dla dzieci lub ze strachu, co będzie dalej.


Znam to lepiej niż bym chciała. Dawno, dawno temu przelałam całą swoją miłość na chłopca, który nie miał o tym pojęcia. Brał wszystko, co mu oferowałam nie dając nic w zamian. A ja chciałam tylko, żeby ktoś mnie kochał i byłam gotowa zmienić się, byłam gotowa zrobić wszystko byle tylko go przy sobie utrzymać. Nieważne, że więcej nocy spędziłam płacząc niż śpiąc, gdyż potrafił ranić jak nikt inny.  Nieważne, że nigdy nie dostałam tej miłości, o której tak marzyłam. Zawsze wracałam, zawsze oddawałam siebie po kawałeczku gdy tylko mnie chciał. Dużo czasu upłynęło nim odnalazłam siebie na nowo. Gdy zrozumiałam, że zasługuję, by mnie kochano i że jestem wartościowa taka, jaka jestem.


Nikt mnie nie nauczył miłości do samej siebie. Nikt mi nie powiedział, że nie zastąpię miłości do siebie niczym innym. Żadnymi rzeczami, żadnym gestami. 


Tyle razy mnie zraniono i bałam się, że już nigdy nie zaufam, nie uwierzę w szczere intencje, nie przyjmę prawdziwości słów Kocham cie. Ale nauczyłam się wybaczać ( sobie, w pierwszej kolejności, i innym, dla siebie, nie dla nich) i zrozumiałam, że to nie ma znaczenia czy zaufam komuś czy nie. Nauczyłam się ufać samej sobie i wiem, że gdy będzie trzeba, będę silniejsza i odważniejsza. Gdy będzie trzeba, odejdę nie czekając na cud.


Pamiętaj, że cokolwiek czujesz, nie jesteś sama. Cokolwiek czujesz, masz do tego prawo.

I masz prawo do szczęścia i miłości, do tego by cię kochano tak, jak tego pragniesz i byś ty mogła tak kochać. I zasługujesz na to. Nigdy o tym nie zapominaj. Jesteś więcej niż wystarczająco dobra.

Nie ważne czy jesteś sama czy nie. Ważne byś kochała siebie i nie krzywdziła samej siebie tkwiąc w toksycznych relacjach, które nie mają nic wspólnego z miłością. 


Moje nowsze posty przeczytasz tu!


Moje książki jak i inne inspirujące gadżety znajdziesz Tu!

Komentarze