277 Kocham to, co robię! Małgorzata Gabryś


Chyba każdej z nas marzy się trochę swobody w życiu, jednak nie każda ma dość determinacji, by sięgnąć po to marzenie. Własny biznes, robienie tego, co się naprawdę lubi, bez spiny, tak po prostu. Czy będąc wrażliwą kobietą można działać w świecie i robić swoje? Otóż tak, jeśli będzie się wystarczająco upartą i odważną jak bohaterka dzisiejszego wywiadu. Małgosia Gabryś to kobieta poszukiwaczka, która uwierzyła, że da radę i dała. Pełna energii i wewnętrznej siły opowiada nam o swojej drodze. O biznesie, macierzyństwie i wyzwaniach.
Dlaczego tak ważna w twoim życiu jest pasja? Kto cię zainspirował? Jak to się wszystko zaczęło? Jakie byłoby twoje życie bez pasji?

Pasja jest dla mnie czymś, co karmi moją duszę i sprawia, że ładuję swoje akumulatory. To dla mnie też pewnego rodzaju uzależnienie, namiętność i ponadprzeciętne zaangażowanie. I pewnie zaskoczę Cię ale nie przypisuję jej tylko mojej pracy. Pasja ma dla mnie szersze znaczenie i jest czymś w rodzaju “melodii mojego życia”. Nie napiszę tutaj, że np. “nagrywam podcast z pasją” albo “pomagam ludziom z pasją” albo “prowadzę biznes z pasją”. Napiszę za to: żyję z pasją, bo moją pasją jest ODKRYWANIE. Odkrywanie nowych miejsc, nowych rzeczy o sobie i innych ludziach, świecie. Odkrywanie jako czerpanie z życia garściami, doświadczanie, nauka, czyli coś, co łączy moje życiowe obszary a nie jest domeną tylko jednego z nich (np. hobby z którego żyję, bo zamieniłam je na biznes).


Inspirowały mnie od zawsze książki i inni ludzie. Książki poszerzały moje horyzonty, dawały wiedzę, pokazywały inny świat i to, jak wiele można się nauczyć. Inni ludzie - szczególnie Ci, którzy w swoim życiu realizowali swoje marzenia - byli dla mnie namacalnym dowodem na to, że się da, że można i nawet taka osoba jak ja jest w stanie skutecznie podążać za tym, co dyktuje jej serce.


Nie wiem czy jestem w stanie wskazać kiedy i jak to się wszystko zaczęło. Pamiętam, że już jako małe dziecko miałam specyficzne myślenie. Ciekawiło mnie zawsze to, co jest poza obszarem, którego doświadczam. Będąc w podstawówce nie mogłam się doczekać tego, aż pójdę do liceum i odkryję nową przestrzeń. To samo było ze studiami czy miejscami, w których pracowałam. Ciągle wszędzie pchała mnie ciekawość i chęć odkrywania. Znałam coraz więcej ludzi, miejsc i informacji na interesujące mnie tematy. Jako 6letnia dziewczynka zazwyczaj wracałam do domu różnymi drogami. Nie miało to znaczenia, że dokładam sobie kilometrów. Znałam każde drzewo w lesie, obok którego mieszkałam. Średnio raz na miesiąc zmieniałam układ mebli w pokoju, aby sprawdzić jak się będę czuć i bardzo, naprawdę bardzo ceniłam sobie już wtedy SWOBODĘ.


To podejście do życia, ta namiętność spowodowały, że prowadzę własny biznes “po swojemu” i bez spiny. Nie czułam się dobrze pracując dla kogoś innego (ani na etacie ani na kontraktach) bo zawsze było to związane z dostosowywaniem się (brakiem swobody) i rutyną (brakiem możliwości odkrywania). Dzięki temu mam wpływ na to, jak wygląda mój dzień, ile czasu poświęcam na pracę i czym się zajmuję. Od roku odkrywam też nową pasję jaką jest TWORZENIE. Nigdy na siebie nie patrzyłam jak na twórcę. Nawet kiedy opracowałam i wydałam moje autorskie Karty do pracy z osobistymi graniami wydawało mi się, że to jakiś “wypadek przy pracy” i jednorazowa przygoda. Na szczęście dzięki książce “Droga Artysty” Julii Cameron zrozumiałam, że każdy z nas jest twórcą i odkryłam jak bardzo mnie to karmi.


Nie wyobrażam sobie życia bez pasji. To tak, jakby oglądać film bez muzyki. Wyobrażacie sobie Gwiezdne Wojny bez ich muzycznego motywu, który zna każdy na świecie? 


Z jakimi zmagasz się problemami? Jakie miewasz wątpliwości? Chwilę zwątpienia w siebie? W to co robisz? Jak sobie z nimi radzisz?


Mam zwyczajne ludzkie problemy takie jak np. gorszy dzień, marudzące dzieci, czasem brak czasu lub energii. Zdarzają się też napięcia w relacjach, czasem jakiś nieprzychylny komentarz od kogoś w Internecie, próby przekraczania moich granic przez inne osoby, ograniczenia związane z obecnym stanem pandemicznym. Zdarzają się również wątpliwości, które głównie dotyczą mojej sfery zawodowej. Mam czasem dni, kiedy zastanawiam się czy w dobrą stronę idę, czy to, co robię ma sens, czy komukolwiek to pomaga, czy nie “rzucić tym wszystkim i wyjechać na Alaskę albo przynajmniej w Bieszczady…”. Czasem odzywają się stare demony i mówią: “Za kogo Ty się masz?”, “Co Ty sobie wyobrażasz?”, “To nie dla Ciebie” itp.


Taką ogólną strategią, którą przyjęłam jakiś czas temu jest - przeczekanie. Jeśli to jest gorszy dzień, brak energii czy poczucie zwątpienia to po prostu mówię sobie: “Ok, dzisiaj tak się czuję. Mam do tego prawo. Jutro na pewno będzie lepszy dzień” i robię coś dla siebie np. idę na spacer, biorą długi prysznic lub gorącą kąpiel, otulam się miękkim kocem i włączam Netflix albo czytam, medytuję. 

Jeśli problem dotyczy naruszania moich granic przez innych ludzi to staram się asertywnie tych granic bronić. Dzisiaj przychodzi mi to łatwiej niż kilka lat temu ale to kwestia ćwiczeń, coraz większej świadomości i pracy nad sobą.


Wyzwaniem jest też dla mnie moja wrażliwość. Jestem WWO i bardzo muszę pilnować tego, aby się nie przebodźcować. Na szczęście fakt, że sama sobie jestem szefem daje mi bufor bezpieczeństwa bo w każdej chwili mogę sobie zrobić przerwę dłuższą niż 10 minut lub po prostu skończyć pracę wcześniej. To dla mnie bardzo ważne.


Skąd bierzesz inspirację w pracy?


Od ludzi. Uczę się ich coraz lepiej słuchać i rozumieć. Zadaję dużo pytań, robię często ankiety, analizuję komentarze w social mediach, przeprowadzam wywiady pogłębione, konsultacje. Jestem blisko ludzi dla których tworzę i to oni są moją największą inspiracją. Czasem zdarza się też tak, że wpadam na jakieś pomysły spacerując albo biorąc kąpiel, susząc włosy lub myjąc naczynia. To takie momenty, w których mój umysł jest zrelaksowany i dopuszcza do mnie coś w rodzaju natchnienia.

Inspiruję się też tym, co znajdę w książkach lub Internecie. Cały czas odkrywam różne metody pracy, nauki. 


Ulubione doświadczenie? Najbardziej znaczące przeżycie?


Na chwilę przed tym, zanim zaczęłam odpowiadać na Twoje pytania włączyłam sobie film, który został nagrany kilka miesięcy temu. Jest to relacja z mojego skoku na paralotni z Góry Żar (Beskid Mały). Mam z tym skokiem bardzo ciekawe wspomnienia i lubię wracać do tego wspomnienia. 


Ponieważ jestem Poszukiwaczką (lubię odkrywać) to moje życie jest obfite w nietypowe i piękne doświadczenia, które były znaczącymi przeżyciami. W sferze prywatnej na pewno jest to dzień ślubu, narodziny moich córek, przeprowadzka do własnego domu, rodzinne wyjazdy i takie momenty jak pierwsze ząbki, pierwsze kroki, pierwsze słowa dzieci. W sferze zawodowej to momenty kiedy dostawałam wymarzoną pracę, kończyłam wymarzony kurs lub szkolenie, otwarcie własnej działalności, organizacja wielkich eventów i konferencji z takimi nazwiskami jak np. Agata Młynarska, Paweł Tkaczyk, Michał Sadowski. Bardzo mocno też przeżyłam premierę kart, o których pisałam wcześniej czy każdego kolejnego produktu. 

Jednym z piękniejszych przeżyć było też dla mnie grupowe zanurzenie się w Morzu Bałtyckim o wschodzie słońca w sierpniu 2020 roku. Była to akcja zorganizowana przez “Morze Aniołów” po szkoleniu u Klaudii Pingot. Utworzyliśmy wtedy żywy napis UBUNTU, który został sfotografowany dronem a potem weszliśmy wspólnie do morza i puszczaliśmy intencje. Tak też zaczęła się moja przygoda z morsowaniem.


Dużo emocji też przeżyłam w związku z zaproszeniem mnie jako prelegentkę na Konferencję Slow Business Online w marcu 2021 r. Opowiadałam na niej o tym, jak zacząć nagrywać podcast.


Poza tymi pięknymi chwilami jest też wiele takich, które były ciężkie, czarne i do których wracam, aby przypomnieć sobie lekcje jakie mi dały. Na pewno były to trudne współprace biznesowe, które nie miały nic wspólnego z partnerstwem i uczciwością, przepracowanie, wypalenie zawodowe i depresja, upadek wcześniejszych biznesów, trud łączenia macierzyństwa i małżeństwa ze studiami, pracą. Momenty, w których kompletnie nie wiedziałam co dalej.


Wspomniałaś, iż niełatwo było przetrwać okres studiów, godzić je z rodzicielstwem i małżeństwem. Czy możesz coś więcej na ten temat napisać? Jak przetrwałaś, co pomagało? Jakie myśli błąkały się po twojej głowie?


Tak, było to dla mnie nie lada wyzwanie. Wyszłam za mąż będąc na studiach licencjackich. Po obronie mój Promotor zapytał mnie co dalej, a ja wtedy powiedziałam, że mam ochotę odpocząć i za jakiś czas wrócę na magisterkę. Ostatni rok licencjatu robiłam równolegle z podyplomówką z zarządzania funduszami unijnymi i pracowałam. Mój Promotor widział we mnie ogromny potencjał i można powiedzieć, że “chwycił mnie za fraki”, zaprowadził do działu rekrutacji i powiedział, że nie ma opcji, abym nie poszła od razu na magisterkę. Bał się, że nie wrócę, że potem będzie mi ciężej i pewnie miał rację. Tydzień po tym, jak zapisałam się na studia magisterskie okazało się, że jestem w ciąży. Oczywiście najpierw spanikowałam, ale jednocześnie miałam w sobie mocne przekonanie, że “zawsze sobie poradzę” i tak też się stało. Chodziłam na zajęcia dotąd dopóki mogłam. Na czas porodu, połogu i pierwszych miesięcy byłam zwolniona z zajęć i musiałam przyjść tylko na egzaminy. Po jakimś czasie wróciłam na zajęcia. Bardzo dużo pomagał mi mąż. Przed samym porodem przeprowadziliśmy się już do swojego domu. Rodzicielstwem podzieliliśmy się pół na pół i świetnie przygotowała nas do tego szkoła rodzenia. Mój mąż od samego początku był mocno zaangażowany we wszystkie czynności przy naszej córce. Od nocnego wstawania, przewijania i karmienia po spacery, kąpiele, szczepienia i zabawę. W weekendy kiedy miałam zajęcia to on zostawał z Cecylią. Do dzisiaj pamiętam śmieszne zdjęcia, które dostawałam od nich MMSem (wtedy nie było jeszcze messengera czy whatsapp).

Z perspektywy czasu uważam, że duże znaczenie ma też moment, w którym decydujemy się na intensywne i pełne wyzwań życie. Młodość jest do tego idealna, bo to wtedy mamy najwięcej siły, aby przetrwać zarwane noce, łączyć wiele rzeczy na raz. Ja robiłam to świadomie, bo czułam, że dam radę. Mogłam zrezygnować z tej magisterki ale w środku, w sercu wiedziałam, że to ogarnę. I chociaż były takie noce, kiedy mąż znajdował mnie śpiącą w łazience na podłodze, w ubraniach i obłożoną notatkami z makroekonomii albo dni kiedy zasypiałam na stojąco przy automacie z kawą, to nie żałuję ani jednej chwili i ani jednej decyzji.  Szybko też musiałam wrócić do pracy. Wtedy urlop macierzyński trwał tylko 3 miesiące, a mój wydział był zawalony wnioskami o dotacje. Korzystaliśmy więc z pomocy rodziców, którzy na przemian pełnili opiekę nad naszą córką do momentu, aż nie poszła do przedszkola. Wierzę w to, że to ja kreuję swoją rzeczywistość i wszystko co się działo wtedy i teraz było i jest moim wyborem, który konsultowałam z mężem. Mam przekonanie, że jeśli człowiekowi na czymś naprawdę bardzo zależy, to jest w stanie to osiągnąć. Ja swoją sytuację z łączeniem studiów, macierzyństwa i pracy potraktowałam jako wyzwanie. Nigdy nie podchodziłam do tego z poziomu ofiary i jestem przekonana, że to jest klucz do wewnętrznej siły. Plus oczywiście wspierające otoczenie.


Za co jesteś w życiu najbardziej wdzięczna?


Za mojego męża i córki. Za to, że mamy swoje własne miejsce na ziemi, które ma cudowną energię i za to, że mam swobodę działania - mogę robić to, do czego woła mnie serce i nikt mnie nie blokuje. Jestem też wdzięczna za swoją osobowość i to, że nigdy się nie poddałam w tym moim eksplorowaniu życia i świata.


Czytasz? Co?


Tak, kocham książki. Potrafię wydać ostatnie  pieniądze na książki. Kiedyś się śmiałam, bo miałam taką sytuację, że potrzebowałam sobie kupić jeansy. Żywcem nie miałam już co na siebie włożyć i wróciłam do domu z książką o zwinnym zarządzaniu projektami zamiast ze spodniami.

Najbardziej lubię książki biznesowe i psychologiczne. Pasjonuje mnie zarówno biznes jak i sposób działania ludzkiego umysłu. Bardzo lubię też książki dotykające tematu duchowości


Twoje motto życiowe?


Wiele lat było nim: “Co dajesz to wraca”. Twoje pytanie spowodowało, że zorientowałam się, że obecnie nie mam jednego, takiego przewodniego. Wierzę w proste rozwiązania i w to, że można działać z lekkością. Mam dowody na to, że warto działać na opak, po swojemu i kierując się intuicją. Ostatnio towarzyszy mi: “Najpierw uwierz aby zobaczyć”.


Jak wygląda twoja poranna rutyna? Co robisz chwilę przed snem?


Bardzo lubię moje obecne poranki. Nie muszę nigdzie się spieszyć. Pierwszą rzeczą, którą rano robię jest założenie szlafroka i zrobienie sobie kawy, do której mam słabość. Lubię siadać przy oknie, popijać kawę i patrzeć w dal. Kiedy jest ciepło - wychodzę z kawą do ogrodu. Lubię też rano pisać w moim dzienniku. Często zapalam sobie świeczkę i kadzidełko. Wietrzę dom, porządkuję przestrzeń i ogarniam siebie. Około 10:00 zasiadam do pracy i pracuję do 12:00/13:00. Moje dziewczynki to już prawie nastolatki, więc rano ogarniają się same. Zazwyczaj kiedy ja wstaję to one już zaczynają lekcje online.


Wieczory są bardzo różne. Zazwyczaj na chwilę przed snem biorę długą kąpiel, szybki prysznic, czytam lub oglądam coś z mężem albo rozmawiamy. Zanim zasnę myślę o moich marzeniach. Wizualizuję je.


Na co brak ci czasu?


Ciągle mam wrażenie, że mam zbyt mało czasu na to, aby przeczytać te wszystkie książki, które mam na swojej liście. 


Jak odpoczywasz? Jak ładujesz baterię?


Najbardziej służmy mi samotność i cisza. Spacery po lesie, medytacje, ulubiona muzyka. Książki, które podnoszą moją energię (te pokrzepiające np. Brene Brown). Uwielbiam spać i korzystać z akupunktury. Kiedy jeszcze były otwarte restauracje korzystałam z nich i spędzałam tam czas z notatnikiem i dobrą kawą. Dobrze na mnie działają góry ale chodzę po nich tylko w sezonie letnio-jesiennym. Lubię też wyjeżdżać z rodziną gdzieś na weekend. Ładował mnie też taniec i uwielbiałam wypady na tańce z przyjaciółmi ale teraz to nie jest możliwe. Od roku robię sobie też dzień wolny w tygodniu. Czasem po prostu zalegam na kanapie i puszczam jakiś film lub serial. Lubię też sprzątać - to mnie odpręża. No i woda. Kocham spędzać czas nad wodą lub w wodzie.


Co lubisz w ludziach najbardziej? Czego najbardziej nie znosisz?


Najbardziej w ludziach lubię to, że są tak różni i mają tak różne historie, spojrzenie na świat, twórczy, inspirujący. Lubię na swojej drodze spotykać tych, którzy mają dobrą energię i wielkie pokłady entuzjazmu oraz otwarty umysł.

Kiedyś napisałabym, że nie znoszę w ludziach skłonności do obłudy, kłamstw i manipulacji jednak od jakiegoś czasu akceptuję to. Każdy ma prawo być taki jaki jest, żyć po swojemu nawet jeśli kłamie. Ja po prostu mogę decydować czy chcę być w takiej relacji - bez oceniania tego.


Plany? Marzenia? Cele?


Na tę chwilę zawodowo - dalsza nauka i rozwijanie firmy. Projektowanie produktów i jednocześnie praca od zaplecza nad firmą. Nagrywanie i rozwijanie podcastu, podejmowanie ciekawych współprac, które są mi proponowane, wspieranie moich klientów najlepiej jak potrafię. W tym roku firma i jej rozwój są moim głównym celem.


Marzenia? Mam ich bardzo dużo. Właściwie całą listę i po kolei je realizuję. Są raczej osobiste i związane z moją rodziną. Na pewno chcielibyśmy wyjechać do Grecji na wakacje bo w ubiegłym roku plany popsuł nam wirus ale póki co - czekamy na bezpieczniejsze czasy.


Pytanie dodatkowe.

Prowadzę kampanię społeczną JESTEM WYSTARCZAJĄCO DOBRA, która ma pokazać kobietom, że są wartościowe, takie jakie są. Co dla ciebie znaczy czuć się dość dobą? Czy miałaś kiedyś problemy z poczuciem własnej wartości? Jak sobie z nimi poradziłaś?


Wiele lat czułam się wybrakowana. Standardowo miało na to wpływ moje dzieciństwo i okres dorastania. Człowiek jest wtedy bardzo zagubiony, wrażliwy, chłonie wszystko jak gąbka i nie do końca potrafi ocenić czy coś jest prawdą czy nie. Słyszałam wiele przykrych słów na swój temat, które głównie dotyczyły tego, że jestem z małej wioski o śmiesznej nazwie. Podważano moje bardzo wysokie wyniki w nauce twierdząc, że skoro to szkoła wiejska to ma zaniżony poziom (chociaż pracowali w niej nauczyciele, którzy dojeżdżali z Krakowa). Ponieważ byłam ogólnie lubianą osobą to musiałam też mierzyć się z etykietkami typu lizus itp. Nigdy za bardzo nie zwracałam uwagi na swój wygląd zewnętrzny więc mój styl, który nazwałabym “wygodnym” i składał się z jeansów i jakiegoś oversizowego swetra (nie były markowe) był obiektem drwin koleżanek, dla których metka i “smak” miały znaczenie.


Całe swoje dotychczasowe życie pracowałam nad poczuciem własnej wartości. Napisałam nawet na ten temat workbook, który dedykowałam moim córkom. Chciałabym w tym miejscu napisać, że każda z nas jest wartościowa tylko musimy sobie o tym PRZYPOMNIEĆ. Nasza wartość od niczego nie zależy i z niczym nie może być porównywana. Ona po prostu jest. Bezsprzecznie. 


W sieci krąży piękna bajka o diamencie, którą opowiada często na swoim kursie Ewelina Stępnicka. Za każdym razem kiedy ją słyszę to płyną mi łzy. Serdecznie polecam Wam ją odnaleźć! To właśnie na kursie Eweliny, która mówi: “Jesteś CUDem do odkrycia a nie problemem do rozwiązania” najwięcej przepracowałam. Bezcenna jest też terapia indywidualna, którą polecam każdemu. Przepracowanie przy pomocy terapeuty swoich blokujących przekonań i schematów myślowych, uzdrowienie trudnych emocji to najlepsza droga do zaakceptowania i pokochania siebie taką, jaką się jest. Jesteśmy doskonałe w swej niedoskonałości.



Małgosie Gabryś znajdziesz tu:

Zapraszam na inne wywiady serii Kocham to, co robię! Znajdziecie je w zakładce Spis Treści!
Moje książki znajdziecie tutaj

Komentarze