271 Wojowniczka, odcinek 2, OCZEKIWANIA


Wojowniczka

część trzecia Mistrzyni

Rozdział 2 

Hania

Oczekiwania


Miałam w podstawówce koleżankę, która była wieczna zestresowana. Każdą czwórkę czy uwagę od nauczyciela przypłacała i tak już kiepskim zdrowiem. To jej rodzice tak na nią naciskali. Jeżeli nie miała conajmniej piątki znaczy, że się nie przykładała, znaczy, że olała sprawę. Może chcieli dla niej dobrze. Pewnie tak. Ale Patrycja była najnieszczęśliwszą dziewczyną w naszej szkole. 

Parę lat później przyjaźniłam się z Krzyśkiem na jednym z letnich obozów. Był nieziemsko przystojny a do tego bardzo miły i naprawdę bystry facet z niego był. Każdego dnia podrywał inną dziewczynę. Całował się nawet z opiekunką naszej grupy. Trenował piłkę i biegał na długie dystanse. Każdego dnia spotykaliśmy się przy gasnącym ognisku, kiedy inni już spali. Krzysiek przyznał mi, że on nawet nie wie czy lubi dziewczyny. Po prostu robił to, czego, jak mu się wydawało, oczekiwali od niego inni. Bał się być sobą. Bał się, że nie jest wystarczająco dobry taki, jaki był. Ze mną było inaczej. Miałam przecież moją mamę.

Od małego powtarzała mi, że jeśli będę szukać akceptacji i potwierdzenia w oczach innych, nigdy ich nie znajdę we własnych. Sama nigdy na mnie nie naciskała. Nie miała żadnych oczekiwań. I zawsze przy mnie była. Nigdy nie mówiła …A nie mówiłam... po prostu była przy mnie, kiedy jej potrzebowałam. Bolało mnie, jak widziałam dziewczyny w moim otoczeniu, które stawały na rzęsach by spełnić oczekiwania facetów, którzy na nie wcale nie zasługiwali. Wydawało mi się, że Przemek jest inny. Że kocha mnie taką, jaka jestem. Że nie ma oczekiwań, które ja chcę podświadomie spełniać. Ale czy tak naprawdę było?

Ciało miałam całkiem sztywne i obolałe. Moja głowa wydawała się ciężka jak z ołowiu a myśli kłębiły się w głowie bez ładu i składu. Było mi duszno pomimo klimatyzacji i marzyłam o tym, by wyjść już z wykładu. Te dzień ciągnął się w nieskończoność. Odkąd zaczęłam mieć wątpliwości co do studiów i do tego miasta, odkąd zaczęłam naprawdę tęsknić za domem, wszystko traciło z wolna swój urok. Madryt był piękny, kiedy wiedziałam, że wkrótce wakacje się skończą i wrócę do domu. A teraz tu miał być mój dom.

Z mojego zamroczenia rozbudził mnie podniesiony głos wykładowcy. Koniec zajęć. Z wolna zaczęłam zbierać swoje rzeczy, kiedy usłyszałam dziewczyny za moimi plecami. Szepczące dziewczyny. Jakoś podświadomie wiedziałam, że mówią o mnie. 

  • To jest jego dziewczyna? Naprawdę? Wyjątkowo przeciętna- usłyszałam słowa typowej hiszpanki. Wysoka, o kobiecych kształtach, oliwkowa cera i te sprawy. Była piękna, przyznaję. Ale i wredna. 

Miałam z nią parę wykładów, raz poprosiłam ją o notatki z Teorii Projektowania Miast, na których mnie nie było. Ale ona tylko prychnęła, naprawdę prychnęła i przeszła koło mnie bez słowa. Nie lubiła mnie bez powodu. Przecież wcale mnie nie znała a oceniała bezwstydnie. Nie byłam pomidorówką, wiedziałam, że nie wszyscy muszą mnie lubić. I faktycznie, Salma mnie nie lubiła a ten fakt sprawiał, że czułam się dotkliwie niekomfortowo. Nie chciałam na to pozwolić, zazwyczaj nie pozwalałam się zranić żadnej krytyce czy dokazywaniu, zwłaszcza od ludzi, którzy nic dla mnie nie znaczyli. Tym razem zwyczajnie nie potrafiłam. Przeciętna, to był dla mnie słowo klucz. Od dziecka czułam się byle jaka, zwłaszcza z wyglądu i faktycznie żadna była ze mnie pięknąść. Ale od lat nie miałam z tym większego problemu. Przerobiłam wiele lekcji, przetrwałam wiele burz. Jednak to słowo zawsze rozpalało coś we mnie. Wiedziałam, że Przemek jest bardzo przystojny i na początku nawet zastanawiałam się co on we mnie widzi. Ale przestałam, bo to wielce nieatrakcyjna cecha. Przemek mnie kochał, wiedziałam to. Czułam to. Moja mama codziennie powtarzała mi przed snem, że jestem warta miłości. Nie była zwyczajną mamą. Zamiast kołysanek śpiewała mi mantry. Ciągle się coś u nas zmieniało, nie stroniła od tego jak większość mam moich koleżanek. Nauczyłam mnie akceptowania zmian i pokazała jak silna i odważna mogę być. Im byłam starsza, bym bardziej doceniałam jej nauki. 

Z mrożoną kawą w dłoni, szłam ulicami Madrytu w kierunku mojej ulubionej księgarni La Central de Callao. Kiedy miałam mętlik w głowie lub szukałam odpowiedzi, na pytanie, którego sama jeszcze nie zadałam, byłam jak Hermiona Granger, która zawsze w zwątpieniu ruszała do biblioteki, do książek.

Wróciłam późno. Zmęczona psychicznie studiami. Wycieńczona wielogodzinnymi wędrówkami. Wyciszony telefon chwyciłam w dłoń dosłownie pod domem, by sprawdzić godzinę. Piętnaście nieodebranych połączeń i dziesiątki esemesów od Przemka. Przestraszona, przyśpieszyłam kroku. Przemek nie cierpiał spóźnialstwa czy późnego wracania do domu. Miałam się meldować, bo przecież się martwił, choć ja czasem czułam się trochę jak na smyczy. Przyśpieszyłam i po chwili otwierałam już drzwi do naszego mieszkania. Przemek krzątał się w kuchni, sprzątał ze stołu.

  • Miałeś gości? - pytam cicho, przekraczając próg domu. Przemek staje zdziwiony. Widzę ulgę na jego twarzy a zaraz potem złość.
  • Nie. Nie miałem. Miałem mieć randkę z moją dziewczyną w naszą rocznicę, ale mnie olała - mówi, nie z żalem czy smutkiem, ale ze złością. Zaraz, a który dzisiaj jest? O kurde! Nasza trzecia rocznica.
  • Zapomniałam. Miałam ciężki dzień na uczelni i musiałam ochłonąć - tłumaczę się, bo jest mi ogromnie głupio, choć z drugiej strony źle mi z tym. Nie czuję, że powinnam to robić. Mam przecież prawo do chwili samotności.
  • Ciężki dzień, co? Ty ostatnio masz ciągle ciężkie dni i ciągle jesteś zmęczona lub niezadowolona. Co się z tobą dzieję? Oczekiwałem czegoś innego. Jesteśmy tutaj, spełniamy swoje marzenia a ty jesteś nieszczęśliwa. 
  • To nieprawda. Mam po prostu wątpliwości - palnęłam bezmyślnie, wcale nie zamierzałam się do tego głośno przyznawać. Serce waliło mi jak młotem a dłonie miałam mokre od potu.
  • Wątpliwości? Hanka, co ty gadasz. JAKIE wątpliwości?! - krzyczy, patrząc mi prosto w oczy. Jego ciemne oczy są wściekłe.
  • Nie wiem, czy dobrze zrobiliśmy wyjeżdżając z Polski. Nie wiem, czy architektura to moja przyszłość. Nie widzę siebie jako architekta. Chyba, wybrałam te studia ze względu na tatę, na jego aspiracje, nie moje. Wiem, że miałabym łatwiejszy start. Ale ja tego nie czuję. I cholernie tęsknie za Warszawą, tam jest nasz dom. Ale ty zawsze o tym marzyłeś i chyba - spuszczam wzrok, bo jest mi ciężko to przyznać przed samą sobą, ale czuje w sercu prawdę słów, które zaraz wypowiem - chyba na chwilę przestałam myśleć o tym, czego ja pragnę i pozwoliłam wam zadecydować za siebie.
  • Więc to nasza wina, co? Teraz słyszę, że na siłę wyciągnąłem cię z domu żebyś robiła coś, czego nie chcesz? Naprawdę zawiodłem się na tobie. Oczekiwałem od ciebie czegoś więcej - mówi, z wyrazem zawodu w głosie.
  • Ja tonę w twoich oczekiwaniach! - pękam, łzy spłynęły mi po policzkach - Kocham cię całym sercem, ale czuję, że coraz bardziej opadam na dno. Nie jedna kobieta utonęła w morzu męskich oczekiwań, ja tak nie chcę! - krzyczę, choć gardło mam ściśnięte i robi mi się słabo, jakby grunt usuwał mi się pod nogami.
  • Ja mam jakieś oczekiwania, co ty za głupoty gadasz!?- odpowiada, stając przede mną, wściekły i poirytowany.
  • Oczekujesz, że będę wszystko co robisz przyjmować z uśmiechem. Ciągle mam się uśmiechać, potakiwać i doceniać każdy twój gest. Ale nie wszystko mi się podoba, nie zawsze mam ochotę się śmiać. Jesteśmy razem nie tylko, żeby świętować ale by razem cierpieć, by razem przechodzić przez piekło. 
  • Haniu, za dużo książek się naczytałaś. I teraz niby ja nie jestem dla ciebie dość dobry, co? Nie sięgam już twoich wysokich standardów?
  • O czym ty mówisz? - pytam, całkowicie skonsternowana.
  • O czym? O tych wszystkich głupotach, które ci matka naopowiadała. Jesteś warta przecież najlepszego, co? Nie ważne jak przeciętna jesteś, zasługujesz na najlepsze, prawda? Wiesz, nigdy nie lubiłem twojej matki - czuje jego słowa niczym jad, który rozlewa mi się w sercu. Nie rozumiem jak do tego doszło? Jakim cudem stoimy tu i mówimy to wszystko?
  • Przemek, proszę. Czemu nie możemy po prostu porozmawiać otwarcie o tym, co czujemy bez wyrzucania na siebie takich okropności?
  • Rozmawiać o uczuciach? Wszystko ciągle chcesz analizować, ciągle pytasz co czuje, a może ja nie chcę o tym rozmawiać? Może ja po prostu chce usiąść z dziewczyną przy kolacji, pogadać o wszystkim i o niczym, kochać się przy świecach i śnić o spełnionych marzeniach. Czy tak dużo oczekuje?
  • Nie wiem, ale chyba ja nie jestem tą dziewczyną.

Noc spędziłam u przyjaciółki. Wypłakałam wszystkie łzy przy kliku butelkach wina. Słowa Przemka bolały mnie niczym cierń zaciśnięty na sercu, uderzyły we mnie mocno, niespodziewanie. Angela była starsza, po rozwodzie, wiedziała dokładnie co czuję.

  • Mój mąż rzadko mi coś mówił, ale wystarczyło, że na niego spojrzałam i już wiedziałam po tym grymasie na twarzy, że nie tak się ubrałam, nie tak uczesałam a może nie to ugotowałam co by chciał. Oczekiwał, że będę mu czytać w myślach, że będziemy się porozumiewać bez słów. Kiedy ja miałam ochotę na film, on wolał poczytać książkę. Kiedy ja byłam zmęczona, on miał ochotę na seks. Zawsze na przekór i zawsze koniec końców było tak, jak on chciał. Kiedy urodziła się Ksenia, byłam wycieńczona. Płakała całymi dniami, w nocy nie chciała spać. A Mateo miał do mnie pretensje, że się zaniedbuje, że przestałam się malować i chodzę w rozciągniętych dresach. Inaczej sobie wyobrażał rodzicielstwo. Małżeństwo zresztą też. Zaczął mnie regularnie zdradzać a wiesz co ja zrobiłam? Nic! Bo sama przed sobą go tłumaczyłam, że to moja wina, bo nie spełniam jego potrzeb, bo jestem z dzieckiem 99% czasu. Przejrzałam na oczy, kiedy sobie uświadomiłam, że zabiłabym się, gdyby moja córka znalazła takiego męża jakim jest jej ojciec. Chciałam dla niej czegoś lepszego. Ale żeby ją nauczyć, że musi walczyć o własne szczęście i że ma do niego prawo, najpierw sama musiałam to zrobić. A wierz mi, to chyba była dla mnie najbardziej przerażająca rzecz na świecie.
  • Kochana, jesteś lwicą. A twoja córka na pewno wyrośnie na równie waleczną kobietę. Mężczyźni mają okropne i raniące oczekiwania. Z czego to się bierze?
  • Nie wiem słonko, może to wychowanie i fakt, że powielają tak znane i popularne schematy. Pamiętaj, że raptem trochę ponad sześćdziesiąt lat mamy prawo do własnej kariery, do własnych marzeń. Wcześniej naszą powinnością było zajmować się domem, dziećmi i czekać na męża z obiadem na stole. Musimy walczyć o siebie, uczuć się i rozwijać, wspierać nawzajem i budować lepszą przyszłość dla naszych córek. By wiedziały, że nie zostały powołane do życia tylko po to, by spełniać czyjeś oczekiwania. 
  • A wiesz, że mi się wydawało, że z nami jest inaczej, ze mną i z Przemkiem. Byłam jeszcze jakiś czas temu pewna, że nie żyję zgodnie z czyimiś oczekiwaniami. Ale ja po prostu żyłam nieświadomie. 
  • Wydaje mi się, że każdy z nas czasem się pogubi, zapomni. Nasze ostatnie rodzinne wakacje, jeszcze z Mateo, spędziliśmy na wybrzeżu. Cały tydzień wypełniony był kłótniami. Więc kiedy pojechałam z Ksenią do Malagi, byłam przekonana, że to będą cudowne wakacje. Piękny hotel, pyszne jedzenie i tysiące nowych, cudownych wspomnień. Ale było zupełnie inaczej. Hotel swoje lata świetności miał już za sobą, i choć jedzenie było dobre, niewiele było tam roboty z małym dzieckiem. A Ksenia, zamiast być wdzięcznym i kochanym brzdącem, miała same humory, nic nie chciała jeść, nie chciała siedzieć w wózku tylko wszędzie musiała chodzić po nogach więc nie odeszłyśmy praktycznie od hotelu i nie zobaczyłam Malagi. Moje oczekiwania mnie przygniotły, bo gdybym skupiła się na tym co jest, ile dobra mnie spotkało i jakie mam cudowne dziecko, to może zamiast niespełnionych oczekiwań miałabym te cudowne wspomnienia. Zamiast tego mam lekcję na przyszłość.
  • Tak, lekcję na przyszłość. Przyszłość... kompletnie nie wiem co mam teraz robić. Jesteśmy z Przemknie parą od trzech lat. Mamy się po prostu rozstać? - pytam jakby sama siebie, łzy znów ciekną mi po policzkach. Ciepłe spojrzenie Angeli było pełne zrozumienia.
  • Nie wiem kochanie. To musi być twoja decyzja.
  • Moja mama zawsze powtarza, że jeśli nie wiesz co wybrać, wybierz siebie. To zawsze wyjdzie ci na zdrowie.
  • Myślę, że twoja mama to mądra babka. 
  • Tak, to prawda. Tylko wiesz, ja się trochę boję, że jeśli wybiorę siebie i to, czego ja pragnę, unieszczęśliwię innych, bliskich mi ludzi. Zranię Przemka. Zawiodę ojca, który tak się cieszył, że będziemy bliżej siebie.
  • Lepiej, żebyś to ty była nieszczęśliwa? Przecież chodzi o twoje całe życie!
  • Wiem, ale chyba wszystko sprowadza się do tego, czy wierzę, że na to zasługuje, czy jestem dość dobra i dość silna, by temu podołać. 
  • Każdy zasługuje na szczęście. Każdy bez wyjątku. Ty sama to powtarzasz setki razy.

Nic nie odpowiadam, tylko wtulam się w ramiona Angeli i pozwalam sobie zasnąć. Mam 20 lat i muszę już zacząć od nowa. Wydawało mi się, że wszystko już sobie ułożyłam. Miałam chłopaka, którego inne dziewczyny mi zazdrościły. Mieszkałam i studiowałam w Hiszpanii, co było marzeniem niejednego Polaka. A ja byłam nieszczęśliwa i zagubiona. Tata powtarzał mi latami, że już nie może się doczekać jak przeprowadzę się do niego. Madryt jest idealnym miejscem na studiowanie architektury. Ale ja, choć bardzo ciekawił mnie ten temat i byłam nawet w tym dość dobra, nie czułam tego. Przyjechanie tutaj było marzeniem Przemka, nie moim. Zbyt często pozwoliłam sobie pójść tą łatwiejszą drogą i robić to, czego inni ode mnie oczekiwali. Teraz musiałam zdobyć się na odwagę i zrobić to, co było najtrudniejsze. Musiałam zawalczyć o własne szczęście i zacząć od nowa.




Kto idzie przez życie analizując jakie ma oczekiwania czy jakie mają inni? Wręcz nam się wydaje, że my nie mamy żadnych oczekiwań. Ale to bzdury. Mamy je wszyscy. Kiedy nam dziecko zaczyna rosną, robić zamieszanie i szkody w domu, czujemy irytację. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. A ile matek czuje zawód, kiedy po dwudziestu latach poświęcenia, ich dzieci nawet nie okazują im wdzięczności za wszystko to, co dostali? Ile kobiet idąc na randkę z chłopakiem czy spędzając wieczór z mężem czuje, że mogłoby to wyglądać trochę inaczej?

Kiedy coś planujemy, zawsze mamy w głowie obraz jak to ma wyglądać. Widzimy oczami wyobraźni zbliżający się urlop, który okazuje się niewypałem. Widzimy udane, dogadujące się małżeństwo, które staje się więzieniem. Widzimy dobrą pracę, duże zarobki, super atmosferę, która w rzeczywistości staje się koszmarem na jawie. Widzimy rzeczy, które nie stają się prawdą i doprowadzają nas do frustracji i niezadowolenia z własnego życia. Kiedy porównamy nasz pierwszy raz, odjazdową imprezę czy rodzinny wyjazd z naszym wyobrażeniem, wszystko staje się porażką i niewypałem. W wyobraźni widzimy wszystko w tęczowych barwach, które nie dorównują szarości naszej rzeczywistości. A może to nie szara rzeczywistość na nasz brak umiejętności adaptowania się do sytuacji? Akceptacja jest kluczem do wszystkiego. Ale czasem tak cholernie trudno jest zaakceptować to, co boli, co rozdziera serce. Wiem to sama po sobie. Kiedy jest źle, marzysz o czymś lepszym. Kiedy jest cholernie źle, zamiast akceptacji tego, co jest, chcesz już po prostu żeby to się skończyło. Przecież unikamy bólu jak ognia. Wolimy żyć tak, jak dotychczas, choćby i nas życie uwierało, bo nieznane jest pełne bólu, niepewności i wyzwań, na które nie czujemy się gotowe. 

Carl Jung pisał, że nic nie możemy zmienić, chyba że zaakceptujemy to, co jest. Wtedy zmiana przychodzi sama. A George Orwell, mój ukochany pisarz, autor ”Roku 1984”, był przekonany, że szczęście możemy znaleźć dopiero w akceptacji. Więc musimy się uczyć akceptować tego, co jest. Musimy porzucić nasze oczekiwania, oczekiwania innych i zaadoptować się do danej sytuacji akceptując ją. Niby tak niewiele a jednak tak dużo. Bo akceptacja, przynajmniej dla mnie, była chyba najtrudniejszą lekcją. Akceptacja mnie samej, mojego życia i tego, co jest.


Poprzednie części Mistrzyni i Alfabet kobiecości znajdziesz tutaj.

Komentarze