264 Kobiece troski czyli felietony Małgorzaty Szafrańskiej - Największa tajemnica szczęścia?

 


Każdy z nas coś ostatnio stracił. Spokój ducha, okazje, które nigdy się nie nadarzyły, spotkania, które nie mogły się odbyć, pieniądze, zdrowie czy pracę. Straciliśmy wiele jako społeczeństwo i tracimy wiele jako indywidualne jednostki. Straciliśmy nasze szczęście i chęć do radowania się. A w tak trudnych czasach tego najbardziej nam potrzeba. 

Boimy się. Martwimy. Zastanawiamy.

Kolejny dzień mija i kolejny raz kładę się z ciężkim sercem. Nie potrafię zatrzymać czasu, na chwilę zwolnić, by przypomnieć sobie, jak się śmiać. Zawsze miałam z tym problem, znaczy ze śmiechem, byłam zbyt poważna i nie umiałam śmiać się tak po prostu. Tego nauczyła mnie dopiero moja córka, która w jednej chwil płacze a za chwilę już się śmieje. Wielkie porażki przeżywa krótko, a zacięte walki kończy szybko. Szkoda jej czasu na inne podejście. Lepiej cieszyć się tą chwilą, która jest.

Ja jestem szczęściarą i naprawdę szczęśliwym człowiekiem, staram się nie narzekać i doceniać każdą chwilę. Długo szłam do tego miejsca. Ale są takie momenty, że wszystko przyprawia mnie o łzy i czuje dosłownie jak boli mnie serce. Co jest tego powodem? Zazwyczaj zbyt dużo myślę i analizuje... co zrobiłam, co powiedziałam, co mogłam zrobić lepiej. Zadowalanie innych było kiedyś moim nałogiem. Uszczęśliwić wszystkich wokół, choćby na siłę. To zaprowadziło mnie do ogromnego bólu i smutku, którego ciężko było się pozbyć. Uwierzyłam, że wielkie rzeczy, jak szczęście i sukces nie są dla mnie.

 Myliłam się. Bo ani sukces, ani szczęście to nie są wielkie rzeczy. Wiele się nauczyłam. I zasługuje na wszystko, co dobre. Ty też.

Dziś, robiąc tak wiele rzeczy naraz, gubię się. I gubię swoje szczęście.

Wstaję rano, w biegu piję kawę, w niedoczasie robię moje cardio, medytacje, śniadanie i do pracy. W między czasie próbuję ogarnąć dziecko i niczego nie zapomnieć.

A zapominam o najważniejszym, że każda chwila jest darem i przyśpieszenie tempa "byle do weekendu" przyniesie mi tylko rozczarowanie. Zgubiłam gdzieś moją uważność i wiecznie jeszcze na coś czekam, zamiast spojrzeć na to, co życie mi już przyniosło, co ja sama stworzyłam i kim się otoczyłam. Uczę się więc znów od początku.

Szczęście to nie czekanie na wielkie chwile i wielkie okazje. To wykorzystywanie tej chwili, która trwa i wyciskanie z niej tyle, ile się da.

A ja tylko delikatnie sunę po powierzchni, wcale nie zagłębiając się w to, co się faktycznie dzieje. Pomijam moje zmysły, jadę do przodu na wyczucie wierząc, że nie skończy się to upadkiem. Czekam na wielkie efekty i sukcesy, czekam na przyszłość, która nie chce nadejść.

Skąd do cholery wziąć to szczęście!? Jak przestać szukać?

Córce często powtarzam, żeby robiła jedną rzecz na raz, a sama rzadko słucham własnej rady. Nie ma znaczenia czy to jedzenie, pracowanie czy czytanie książki. Mam wrażenie, że wiecznie jestem w niedoczasie i nie mogę sobie pozwolić na to, żeby zwyczajnie usiąść i wypić gorącą kawę, założyć słuchawki na uszy i posłuchać muzyki. Kiedy mam wolną chwilę sięgam po telefon i gubię się w sieci. Robię wszystko to, co mnie unieszczęśliwia.

Czas to odbudować. Ale jak? Jak znaleźć własne szczęście? Jak obrać cel i dążyć do niego?

Konsekwencja w działaniu i kumulacja małych, malutkich czynów to klucz do sukcesu praktycznie we wszystkim. Powtarza to autor "Liderzy jedzą ostatni" oraz "Zacznij od dlaczego", Simon Sinek.

Czy jedno, naprawdę pozytywne wydarzenie, może zapewnić nam szczęście i dobry humor na cały rok? Na przykład dzień ślubu? Najpiękniejszy ślub jaki widziałaś. A potem kłótnie i nieporozumienia przez kolejne 12 miesięcy. Będziesz wtedy szczęśliwa?

Czy zakochujesz się naprawdę od pierwszego spojrzenia? Czy może od kumulacji małych gestów, słów, spojrzeń i dotyku?

Czy jeden cały dzień spędzony na siłowni czy innych ćwiczeniach, zapewni ci piękną sylwetkę i zdrowe ciało?

Czy jeden dobry dzień w pracy da ci podwyżkę lub wieczną satysfakcję?

Nie. Bo życie to małe elementy złożone w jedną całość.

To nie tylko wzniosłe chwile i wysokie emocje. Codzienność jest niedoceniana. Wielu z nas żyje

 ”na później", do wakacji, czy do innego momentu, który, gdy już nadchodzi, często daje tylko rozczarowanie.

Życie to małe, malutkie gesty, słowa, czyny, myśli. Małe, najmniejsze, którym często niestety nie poświęcasz uwagi. Małe rzeczy i codzienność to największy test charakteru dla każdej z nas i nie zdajemy sobie sprawy z jej znaczenia. Każdy wielki budynek, nawet ten najpiękniejszy, składa się z zaprawy, z cegieł, z pracy setki ludzi, z tysięcy godzin pracy. Z milionów elementów połączonych w całość.

Sukces każdego pisarza, aktora, naukowca czy matki, która wychowała odważną, zdolną, silną i świadomą swej wartości dziewczynkę, to setki, tysiące godzin pracy, wytrwałości i oddania. To małe rzeczy, które robili każdego dnia, a które doprowadziły do cudownego efektu.

Kiedy wymarzymy sobie coś wielkiego, często chciałybyśmy gotowe rozwiązanie, by to osiągnąć. Nie ma takich. Nie ma też prostych czy bezbolesnych, gdzie omijając etap porażki, spełniasz swoje marzenie. Każdy uśmiech, każda smutna mina, każdy gest, myśl czy wypowiedziane słowo. Wszystko składa się na ogólny efekt tego, jak wygląda twoje życie.

Z czego składa się nasze życie? Trochę snu, trochę jedzenie, trochę słów, trochę min i gestów. I od następnego dnia to samo. Trochę snu, trochę ćwiczeń dla ciała i umysłu, trochę jedzenia, trochę słów, min i gestów. I od następnego dnia to samo.

Jeżeli jeden dzień masz chandrę, żywisz się tylko ciastkami czekoladowymi, nie ruszasz się z kanapy i nie odzywasz do nikogo, to nic się nie dzieje. Ale powtórz ten dzień przez tydzień, dwa a afekty będą widoczne. Nadwaga, depresja, itd.

W drugą stronę działa tak samo. Zacznij dzień chwilą medytacji, zjedź zdrowe śniadanie, uśmiechnij się do bliskiej osoby, przytul swoje dziecko zamiast je od rana popędzać. Drobiazgi, najmniejsze, najdrobniejsze rzeczy mają największe znaczenie i dają najwyraźniejsze efekty. Zignoruj to, a życie zignoruje ciebie.

Ja postanawiam przestać ignorować i uczyć się każdego dnia rozwijać własne zmysły. Korzystam ze wszystkich i każdą chwilę przeżywam w pełni.

Zwalniam i słucham. Siadam i czuje. Czytam nieśpiesznie, pieszcząc palcami kartki książki. Piję uważnie, ze smakiem, rozpływam się i budzę do życia. Słucham dźwięków, których wcześniej nie dostrzegałam. Dotykam wszystko, chwytam w ręce i czuje świat we własnych dłoniach. Wącham zapach świeżego prania, skoszonej trawy czy świeżo upieczonych ciastek czekoladowych. No i patrzę. Uważnie, starając się dostrzec wszystko.

Kiedy obieram sobie cel, robię każdego dnia malutkie kroki do przodu. Nie szukam szybkiego rozwiązania na wczoraj, ale staram się własnymi silami, może ślamazarnie i niezdarnie czasami, dojść do wszystkiego co uroi mi się w głowie. Taka podróż cieszy najbardziej.

Owszem jest trudno. Czasami wszystko cholernie boli i brak ci już cierpliwości. Czasami marzysz, żeby coś się już ruszyło. Ale cierpliwość się opłaca.

Małe kroki, malutkie, Ty też jesteś je w stanie poczynić. Nieważne jaki cel sobie obierzesz. Ale nie przyśpieszaj życia. Doceń każdą chwilę. Poczuj ją wszystkimi zmysłami.

A kiedy zlepisz te małe elementy, te maciupeńkie czyny, słowa, nadzieje i marzenia, wszystko to razem, zbudujesz górę nie do zburzenia. Ta góra to będzie twój sukces, twoje spełnienie i twoje szczęście.

Więc ruszaj do boju. Zbieraj ziarnka by usypać najpiękniejszą plażę. A wtedy znajdziesz własne szczęście.

Zapraszam za tydzień, będzie o dietach i jedzeniu!

Zapraszam do Sklepiku Mistrzyni po więcej inspiracji!


Komentarze