235 Niedoskonała




Czy kochałabyś swoją matkę, gdyby była piękniejsza?  Czy pokochałabyś kogoś tylko dlatego, że ślicznie by się prezentował? Czy naprawdę czujesz, że byłabyś szczęśliwsza, gdybyś była mniej niedoskonała?


Od paru dni mam okazję być z moją córką od rana do wieczora. To przywilej, który doceniam całym sercem jako ktoś, kto pracuje i dzieli siebie i swój czas pomiędzy wszystkie swoje zobowiązania i wszystko to, co kocha.


Nadia jest bardzo uczuciowym dzieckiem, tak wiele w niej emocji. I często potrzebuje bliskości. Dziś rano siedziałyśmy bardzo blisko siebie, ona wtulona w moją szyję, kolankami blisko mego łona, jakby próbowała wejść z powrotem. Lubi kłaść mi na brzuchu dłonie, ogrzewać swoje wiecznie zmarznięte ręce ciepłem mojego ciała. To cudowne uczucie. Zazwyczaj dobrze mi z tym,  jednak kiedy mam słabszy moment, dopada mnie strach i czasem się zastanawiam, czy kiedyś mi powie- Mamusiu, ale ty masz brzydki brzuszek...


Kiedy byłam mała, jednocześnie miałam i nie miałam uwagę moich rodziców. Byli przy mnie fizycznie, dbali o mnie, jak potrafili najlepiej. Ale ja potrzebowałam ich uwagi, akceptacji, obecności. Takiej niepodzielnej, takiej szczerej i prawdziwej. A tego nie czułam. Z wielu względów. I tak zaczęła się moja walka i moje wątpliwości. 

Jakbym ja była inna, to czy moi rodzice daliby mi to, czego potrzebowałam najbardziej? Czy czułabym się odrzucona, gdybym była ładniejsza, szczuplejsza, mądrzejsza?

Pewnie nie, ale miałam raptem 10 lat gdy to się zaczęło. Skąd mogłam wiedzieć. 

Nie miałam mamy, z którą potrafiłabym rozmawiać. Która sama chciała ze mną rozmawiać. Mój ojciec mnie kochał, ale czułam, że wszystko dla niego jest ważniejsze ode mnie. Czy byli złymi ludźmi? Złymi rodzicami? Nie. Starali się jak mogli. Ale nie zdawali sobie sprawy z tego, jak ogromne konsekwencje mają ich słowa, czyny, a nawet same myśli, na mnie i moją przyszłość.


Jak często zastanawiamy się, czy są jeszcze na tym świecie naprawdę dobrzy ludzie? Jak często zawodzą nas ci, wokół nas? Jak często czujemy się samotne, nawet kiedy tak naprawdę nie jesteśmy same?


Często. Naprawdę często czujemy się niezrozumiane, skrzywdzone przez najbliższych a przez to wszystko, bardzo samotne.

I choć trudno w to uwierzyć, nasza samotność i ten zawód jaki czujemy do całego społeczeństwa, zaczyna się od nas samych.


Jesteśmy ludźmi. Każdy z nas należy do tego samego gatunku. I choć różnimy się między sobą, to tak naprawdę jesteśmy do siebie bardzo podobni. Bardzo podobni. Mamy te same pragnienia i obawy. Najbardziej boimy się odrzucenia. Boimy się tego, że tacy jacy jesteśmy - jesteśmy niewystarczająco dobrzy.


Dlaczego? Bo jesteśmy bardzo, bardzo niedoskonali i każdego dnia przez to cierpimy.

A ideałów nie ma. Nie ma idealnych ludzi tak jak i nie ma idealnych dni, wakacji, randek. 

Nie ma perfekcji a jednak co dzień do niej dążymy i ją oglądamy. Na ekranach naszych telefonów, telewizorów, na okładkach gazet, w treści reklam i w opisach książek.

Od małego jesteśmy nagradzani wtedy, kiedy zrobimy coś bezbłędnie. Kiedy zdobędziemy pierwsze miejsce czy dostaniemy szóstkę, jesteśmy chwaleni.  Kiedy jesteśmy "grzeczni" to rodzice są zadowoleni. A jak nie...? Nie ma nagród, pochwał, nie na tego elementu zauważenia nas, którego potrzebujemy. I tak więc wydaje nam się, że jeśli tylko będziemy najlepsi, rodzice będą nas kochać.

I tak już zostaje. Jak chłopak nas zostawia, to nie dlatego, że jest idiotą, który wstydzi się tego, kim sam jest. Ale dlatego, że mamy boczki, źle gotujemy, nie umiemy robić bezbłędnego makijażu albo nie chodzimy na szpilkach. 


To wszystko doprowadza nas niejednokrotnie na skraj załamania, a na co dzień, przysłania nam cały realny świat.


Nieperfekcyjna. To słowo przez wiele lat trzymało się mnie i nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Czułam się jak jedyny karp w stawie ze złotymi rybkami.

Bo w moim życiu nic nie było takie, jak trzeba, nie mówiąc już o perfekcyjnym. 

Czemu wydawało mi się, że jestem jedyną niedoskonałą osobą świecie? No może nie jedyną, ale jedną z tych najniedoskonalszych?


Bo tak już jest. Tak naprawdę wielu z nas tak się czuje, ale sami siebie przekonujemy, że to tylko my. Żyjemy z przeświadczeniem, że tacy jacy jesteśmy, nie jesteśmy dość dobrzy, nie jesteśmy dość wartościowi i dość warci uwagi, miłości czy szacunku. Wydaje nam się, że jeśli będziemy perfekcyjni, jeśli schudniemy, bardziej o siebie zadbamy, będziemy więcej sobą reprezentować, to wtedy inni nas bardziej będą kochać i nas nie odtrącą. A my przecież tego najbardziej się boimy- odtrącenia.


Mam 12 lat. Wprowadzamy się do nowego mieszkania. Wszystko ma być lepsze, ładniejsze. Mam wreszcie być szczęśliwsza. Ale jest odwrotnie. Niewykończone i bardzo nieidealne mieszkanie i coraz mniej idealna rodzina sprawiają, że czuje swoje niedoskonałości po trzykroć mocniej. Moja sąsiadka, piękna, wysoka blondynka o imieniu Zosia, mieszkała dwa piętra pode mną i miała, z pozoru oczywiście, wszystko to, czego można by pragnąć. Jej rodzie byli "idealni", jej mieszkanie no i ona sama oczywiście też. Na pierwszy rzut oka- bajka.

Tak bardzo mi doskwierała moja niedoskonałość, że jak tylko mogłam, próbowałam podkolorować własną rzeczywistość kłamstwami. Świetnie kłamałam, a jak coś wymykało się spod kontroli, kłamałam dalej.

A potem poznałam Zosie, zaprzyjaźniłam się z nią i dowiedzianam się, jak niedoskonałe było jej życie.


Czy ty naprawdę wierzysz, że przyjaciele będą cię bardziej szanować jeśli schudniesz? Albo bliscy będą cię bardziej kochać, jak będziesz medalistką albo sławną osobą? Czy naprawdę musisz coś robić? Coś zmieniać? By twoi najbliżsi cię kochali?


Dlatego tak boli nas każde zerwanie, każde odejście bliskiej osoby, zwłaszcza kogoś, na kogo przelaliśmy całą naszą miłość. Bo jeśli oddajemy wszystko, a to dalej nie wystarcza i zostajemy odtrącone, to przecież nasza wina, to z nami coś jest nie tak. Prawda? No właśnie GÓWNO PRAWDA. Nigdy nie znamy prawdziwych pobudek drugiej osoby, nigdy nie wiemy co tak naprawdę siedzi w ich głowach i sercach. Nigdy. Ale my za wszelką cenę musimy wiedzieć, a braki w wiedzy tłumaczymy sobie własnymi niedoskonałościami.


Prawda jest taka, że jak ktoś cię nie kocha dziś, takiej jaka jesteś, to już cię nie pokocha. Ale to nie znaczy, że nikt cię nie pokocha. Jak ktoś cię nie szanuje dziś, to nie będzie cię szanował nawet w idealnie wysprzątanym mieszkaniu, w szpilkach, bez paru kilogramów wokół brzucha. 


Nie kochamy za to, jak ktoś jest doskonały. Kochamy, bo doceniamy, że ktoś jest, tak po prostu. I to jest prawdziwa miłość. Na taką samą zasługujemy my, ale by dostać ją z zewnątrz musimy pokochać same siebie.


Ale jak? Jak pokochać tę osobę w lustrze? Zwyczajnie. Skupiamy się na własnych niedoskonałościach, całkowicie zapominając jaką cudowną osobą jesteśmy.


Iskra w swoim TedTalk mówi tak: „ Mamy zwyczaj wierzyć, że nasz sukces i nasze szczęcie zależy od tego, jak wyglądamy. Obwiniamy nasze ciała za nasze porażki. Media społecznościowe to iluzja, która nie istnieje. A jednak żyjemy porównując nasze życie, nas samych z tym, co widzimy na ekranach i czujemy się po prostu okropnie."


Dziś wiem, że jestem niedoskonała i wiem, że nic co piękne, nie jest idealne a perfekcja to iluzja. Wiem też, że jak mówił Winston Churchill, dążenie do perfekcji to wróg rozwoju, a ja tak bardzo chcę się rozwijać.


Wiem, że nie jest łatwo to wszystko sobie poukładać w głowie, wiem że nie jest łatwo pogodzić nasze myśli z tym, że nie jesteśmy i nigdy nie będziemy idealne, i nie ma znaczenia jak wyglądamy - zasługujemy na miłość. Przede wszystkim na swoją. Kształt pozostaje tylko kształtem. Moje życie, mój wygląd, moje teksty - to wszystko dalekie jest od idealnego. Ale jakbym czekała, aż będzie, aż ja będę idealna i gotowa, żeby się tym dzielić, czasem mogłabym się nie doczekać.


Więc dziś celebruje swoją niedoskonałość. Jestem jaka jestem. Owszem, pracuje nad sobą, rozwijam się, ale jednocześnie wstaje każdego ranka i mówię sobie, że tak, zdecydowanie jestem wystarczająco dobra.


Nic tak nie działa na wyobraźnię, jak przykłady. Oto parę z mojego życia.


1. Poprzedniego dnia, tuż przed zaśnięciem, opracowałam cały plan. Moja dobra, poranna rutyna. Będę ją kultywować. Dziesiątki przeczytanych książek, setki przesłuchanych wywiadów. Każdy mówi to samo. Poranki są najważniejsze. To jak go zaczniesz ma wpływ na cały twój dzień. Więc nastawiam budzik, zamykam oczy i odpływam w noc.

Następnego dnia budzi mnie córka już o piątej rano. Idę po nią do jej pokoju, kładę obok siebie, przytulam i liczę, że szybko ponownie uśnie. Wtedy wstanę i zacznę mój dzień najlepiej jak potrafię. Ale Nadia wierci się w te i we wte i nie może usnąć. Czas leci i moje plany biorą w łeb. Kiedy usypia, jest prawie 6. Już nie zdążę zrobić porannej jogi. Zaraz usiądę do medytacji i jakoś to będzie. Ale sama usypiam i budzę się godzinę później. Mój chaotyczny poranek miał 30 minut. Dosłownie w biegu, jak tajfun, działałam na wysokich obrotach, zniesmaczona i lekko sfrustrowana.


2. Tym razem zaczęło się według planu. Wstałam, wypiłam szklankę wody z cytryną i rozwinęłam matę. Włączyłam mój ostatnio ulubiony kanał z jogą - Five Parks Yoga i zaczęłam poranna praktykę. Już po 10 minutach siadł Internet i ni cholery nie chciał ruszyć. Kiedy wreszcie się z tym uprałam i siadłam do medytacji, tak mi się chciało siusiu, że musiałam przerwać. Kiedy siadłam ponownie, pan pod balkonem zaczął kosić trawnik. I mój idealny poranek łeb wziął.


3. To była trudna jesień. Nadia często chorowała. Było wiele trudnych tematów do przerobienia. Ale wreszcie wszystko zaczęło się uspokajać. Był początek grudnia, a ja już dostałam świąteczny prezent od przyjaciółki z Londynu. Samej jakoś zawsze szkoda mi wydawać kasy na dobrą bieliznę, a ta była. Dobra, śliczna i bardzo seksowna. Więc zaplanowałam romantyczny wieczór z mężem. Uśpiłam córkę, wyszykowałam się, weszłam do naszej sypialni i usłyszałam Nadię. Resztę nocy spędziłam w tej bieliźnie w jej łóżku, trzymając jej miskę nad buzią, przebierając i tym podobne, bo przyniosła z przedszkola jelitówkę.


4. Dawno nie byłam na zakupach i moja szafa kiepsko się prezentowała. Ale jak stanęłam w przymierzalni z naręczem ciuchów, okazało się, że nie tylko moja szafa ale też i ja. Nowe, zbędne kilogramy, miesiące nadgodzin i kiepskiej diety dały mi się we znaki. Zaczęłam płakać. Bo zamiast poszukać czegoś innego, dałam paru kawałkom materiału przewagę nad sobą. Dałam im się stłamsić i poczułam się jak porażka a przecież nią nie byłam. Tego samego dnia, moja znajoma kupiła najpiękniejszą sukienkę, w której do dziś chodzi. Uwielbia ją i siebie. Choć jest podobnej postury, potrafi spojrzeć na siebie trochę bardziej przychylnym wzrokiem i zamiast ryczeć w przymierzali, nauczyła się znajdować ubrania w których świetnie wygląda. Bo to wcale nie jest prawda, że szczupli we wszystkim wyglądają dobrze i wszystko mogą nosić.


Budzimy się każdego dnia z tysiącem oczekiwań. Wobec pogody, wobec innych, wobec nas samych. 

Każda z nas ma wiele wyobrażeń i oczekiwań wobec tego, jak ma wszystko w naszym życiu wyglądać, albo raczej jak powinno wyglądać.

Nasze ciało, dom, nasza rodzina, praca. Wszystko wokół. Karmimy nasze oczy obrazami, które są fałszywe i nawet nie zdając sobie z tego sprawy, tego samego chcemy w naszym życiu. Ma być idealne i perfekcyjne.

Nawet jeśli wiemy, że nie ma ideałów, że nic nie może być idealne, to dalej czujemy zawód częściej, niż byśmy chciały. Nasze oczekiwania są zbyt wygórowane. Nie ma znaczenia czy masz dzieci czy nie. To dotyczy każdego z nas. Zawsze coś może być nie tak, pójść nie tak. 

Bo tacy już jesteśmy - nieidealni. I to nie tylko my sami, ale my wszyscy. Wszyscy jesteśmy nieidealni. I musimy o tym pamiętać każdego dnia. Musimy przestać żyć oczekiwaniami. Wobec innych i wobec nas samych i musimy zacząć żyć tym, co jest. Tylko dzisiaj jest pewne. Tylko ta niedoskonała chwila i ta niedoskonała wersja ciebie.

Masz wybór. Zaakceptujesz ją i postarasz się nią cieszyć jak potrafisz? Czy będziesz wiecznie czekać? Wiecznie szukać i dążyć do perfekcji?

Wybór jest twój i od niego wszystko zależy.


Moje książki, i inne, inspirujące rzeczy, znajdziesz tutaj. Link - kliknij.


Komentarze

  1. Tak bardzo dziękuję Ci Gosiu za ten tekst ❤️
    Nie wiem, jak to się dzieje ale już niejednokrotnie zauważyłam, że kiedy tak bardzo potrzebuję wsparcia i otuchy, kiedy mnie dręczy jakiś temat - zaglądam tu, na Twojego bloga i dostaję odpowiedź akurat na to, co mnie męczy, boli czy mi doskwiera. Z całego serca Ci dziękuję.
    Akurat nie dalej, jak przedwczoraj, kolejny raz usłyszałam od bliskiej mi bardzo osoby (kobiety) przykre słowa na temat mojego wyglądu i tuszy...
    Ponad rok temu rzuciłam palenie, skończyłam 40 lat, zwolniła przemiana materii, mam chorobę żołądka i jelit, utyłam od tamtego czasu ok.8-10 kg.
    Tak - widzę to, mam lustro, kupuję ubrania w większym rozmiarze niż jeszcze 2 lata temu. Widzę i czuję to i nie trzeba mi przy każdym spotkaniu tego wytykać i przypominać. Było mi bardzo przykro, zwłaszcza, że tej osobie samej daleko do doskonałych kształtów (zresztą, któż jest doskonały?!)

    I wtedy jak zawsze z pomocą przyszedł mój mały synek. Przyszedł do łóżka rano do mnie, jak zwykle się potulić. Położył mi rękę na brzuchu i stwierdził, że jestem cudownie mięciutka, najbardziej na świecie. 😊 Powtórzył też kilkakrotnie, że jestem piękna.

    Zaczęłam sie zastanawiać, co chcę w sobie zatrzymać? Czy bolesne słowa mamy, które mnie tylko dołują, sprawiają przykrość i ból? Czy słowa synka, dla którego moich kilka nadprogramowych kilogramów oznacza cudowną miękkość, kojarzy sie z błogością, przytulnością, poczuciem bezpieczeństwa i miłością? Przecież to ja wybieram, w co chcę wierzyć! Przecież to ja decyduję, co chcę, by we mnie zostało! Co chcę słyszeć w mojej głowie, które z tych słów będę w myślach odtwarzać?
    I jeszcze słowa męża, kiedy mu o wszystkim powiedziałam - "dla mnie jesteś piękna, mi się właśnie takie wszystko podoba, jakie masz".

    Ja już zdecydowałam w co chcę wierzyć, co chcę, by we mnie zostało na zawsze.
    W dniu swoich 40 urodzin obiecałam sobie przed lustrem, że jeśli przez minione 40 lat nienawidziłam siebie, ciągle za coś krytykowałam, źle o sobie mówiłam, sama sobie ciągle z czymś "dowalałam", potrafiłam wyśmiewać sama siebie nawet w towarzystwie (mój mechanizm obronny), to teraz przez kolejne 40 (daj Boże) dam sobie tyle miłości, co nie dał mi dotąd nikt, otoczę się opieką, czułością i wsparciem, będę swoją najbliższą przyjaciółką i będę patrzeć na siebie oczami miłości.
    I tak, przyznaję, wciąż płyną mi łzy, kiedy to piszę, bo nie przychodzi mi łatwo ta zmiana... ale próbuję każdego dnia, staram się, jak mogę. I dziś żałuję, że przez tyle lat byłam dla siebie taka niedobra.

    Znalazłam ostatnio swoje stare zdjęcie, na
    którym jestem 5-letnia ja... Kiedy spojrzałam na tę małą, mieciutką dziewczynkę rozpłakałam się rzewnymi łzami, bo pamiętam kiedy robiono to zdjęcie, pamiętam, jak bardzo wtedy chciałam być ważna i kochana dla rodziców... Tak bardzo zapragnęłam przytulić tę dziewczynkę i powiedzieć jej, że już od teraz będę ja tylko kochać...
    To zdarzenie uświadomiło mi, że niezależnie w jakim wieku jesteśmy - przez całe życie pragniemy tego samego. By ktoś nas pokochał takimi, jakimi jesteśmy. Zdarzenie sprzed dwóch dni z kolei - że jacy byśmy nie byli - zawsze znajdzie się ktoś, komu nie będzie w nas coś odpowiadało, ktoś, kto znajdzie w nas coś, co chętnie skrytykuje... Dlatego tylko jeden wniosek nasuwa się, kiedy zestawiam te dwa wydarzenia - musimy same siebie pokochać i zaakceptować takimi, jakie jesteśmy. Bo to my jesteśmy sobą, nikt inny za nas nie spojrzy nam w lustrze w oczy. Możesz wybrać, co chcesz w tych oczach zobaczyć. Ja już wybrałam - miłość i akceptuję.
    Na Nowy Rok i... resztę życia życzę wszystkim zdrowej miłości do siebie samych. ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuje za Twój komentarz i twoja historię. Tak, jesteś piękna taka jaka jesteś! Bądź dla siebie dobra, szanuj się, i nie patrz na innych i nie czekaj na ich aprobatę, sama sobie możesz to dać. Gratuluje cudownego dziecka, i trzymaj się , dasz radę, wierze w ciebie!!!! zawsze , niezależnie od tego jakie jesteśmy, zasługujemy na miłość, ale musimy zacząć od tego, by dać ja same sobie. dziękuje ze tu jesteś, że czytasz, dziękuje że razem ze mną chcesz da siebie i dla kobiet lepszego jutra. ściskam cie mocno, Gosia..

      Usuń
  2. Witam Cię Gosiu ,czytając ten tekst to widziałam siebie ,łzy naplywaly do oczu , i będąc tu z Tobą tak już od miesiąca ,zaczęłam myśleć o sobie ,akceptować się taka jaka jestem ,i będę się akceptować Taka Jaka Jestem ,A JESTEM SILNIEJSZA ,NIŻ MI SIĘ WYDAJE. Czas na zmiany ,zeby być dobra dla siebie . I nadal będę z Tobą ,chce więcej takiej motywacji . Zrozumiałam juz wiele i czas na odsunięcie się od ludzi krytykujacych ,a czas na otoczenie się ludźmi takimi ,którzy akceptują mnie taka jaka jestem. A to już się dzieje i jestem z siebie zadowolona . Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, jesteś bardzo silna, życzę ci powodzenia i pomyślność trzymaj się tych postanowień, wierze w ciebie, bądź z siebie dumna, jesteś niesamowita kobietą! ściskam mocno!

      Usuń

Prześlij komentarz