214 UCZENNICA Lekcja 18


Spalony słońcem krajobraz mijał szybko za oknami. Przez uchylone, brudne okno, wlatywało gorące, parne powietrze. Pomimo ostatniego dnia sierpnia, było dalej niesamowicie ciepło. Świszczący wiatr, śpiew ptaków i kujący w uszy dźwięk klaksonów i tym podobnych dolatywał do moich uszu i tylko wzmagał moje poddenerwowanie. Obawiałam się powrotu. Ale obecność Bastiana dodawała mi otuchy. 
- To opowiesz mi co się z tobą działo? - zapytał Bastian, jakiś czas po tym jak wreszcie usadowiliśmy się w pociągu. Całkowicie wyluzowany, przeżuwał jakiś dziwny batonik. Nie miałam dużo bagażu, w przeciwieństwie do niego. Okazało się, że był w Sopocie od miesiąca. Kelnerował w jakiejś knajpce, grał ze swoją ekipą na plaży. Ale nigdy na siebie nie wpadliśmy. - Wszystko i nic. Nie mogłam dłużej patrzeć na Warszawę. Dusiłam się. Pomyślałam, że zacznę gdzieś indziej. Od nowa. Kolejny raz od początku. 
- Dalej wydajesz się taka smutna - stwierdził patrząc na mnie poważnie. - Nie, chyba nie jest aż tak źle. Ale ciężko mi jakoś to wszystko pozbierać. Początek był... był skomplikowany. Naprawdę nisko upadłam, ale chyba jestem już w połowie drogi. 
- Każdy z nas upada, tysiące razy, ale zawsze się podnosimy - mówi, chyba trochę bez przekonania.
- Wiesz, ja mam wrażenie, że całe życie leżałam. Ale miałam szczęście trafić na cudowną kobietę, która postawiła mnie na nogi. Wtedy miałam tak wiele. Ją. Pracę. Perspektywy. Kochającą rodzinę. Tym razem jestem sama. Sama muszę się z tym mierzyć. I czasem jest mi tak cholernie źle. 
- Wierz mi bądź nie, ale każdy z nas tak ma. Każdy z nas czuje się czasem tak cholernie źle, jak to ujęłaś. Ty, ja, każdy wokół nas. Jedni częściej niż drudzy, ale niestety zapominamy na co dzień, że jesteśmy wszyscy do siebie bardzo podobni. Zapominamy, że wszyscy jesteśmy z tego samego zbudowani, jeden gatunek. Lubimy demonizować siebie i swoją sytuację, a innych idealizujemy, a zwłaszcza ich życia. Robimy to nie mając pojęcia o nich. Ale swoje przekonania, swoje myśli mamy za pewniaka. Zbyt często wierzymy, że to co myślimy, to prawda, że to rzeczywistość. 
- I lubimy się nad sobą poużalać. Tak, wspominałeś już to kiedyś. 
- Ja? Mądry ze mnie facet - uśmiecha się, i patrzy na mnie bokiem. 
- Skąd ta blizna? - pytam bezmyślnie. Od dawna chciałam o to zapytać, ale obawiałam się. Tym razem jakoś się wymsknęło. 
- Mój ojciec dużo pił... 
- On ci to zrobił?! - przerywam mu, przerażona. 
- Nie. Daj mi skończyć niecierpliwa kobieto. Dużo pił. Wychodził często, późno wracał. Czasami zasypiał gdzieś po drodze do domu, na jakiejś ławce w parku. Kiedy miałem 10 lat, zacząłem po niego wychodzić, szukać, pomagałem mu wrócić do domu. Martwiłem się o niego. Moja mama zmarła kiedy byłem mały. Miała raka piersi. Całkowicie zignorowała guzy, nie chodziła do lekarza. Pracowała wokoło zegara, a ojciec nie miał pojęcia. Mama odziedziczyła jakieś długi, wiecznie z ojcem pracowali, żeby to pospłacać, żeby utrzymać dom. Kiedy się dowiedzieliśmy, było już za późno. Lekarze nawet już w chemii nie widzieli nadziei. Kiedy zmarła, ojciec się pogubił. Zaczął pić codziennie, aż stało się to pierwszą rzecz jaką robił po powrocie z pracy. Sam się sobą zajmowałem. Sąsiadka trochę pomagała. Miała masy komiksów, a ja kochałem czytać. W każdym razie, kiedyś poszedłem po niego, akurat jacyś kolesie chcieli go okraść. Przeszukiwali mu kieszenie. A ja chciałem go ratować. Zamachnęli się na mnie zbitą butelką. 
- Mrożąca krew w żyłach historia. Ogromnie mi przykro. Z powodu mamy i wszystkiego co cię spotkało - mówię szczerze, patrząc na niego. 
- Bywało ciężko. Dalej bywa. Ale to mnie ukształtowało. Najtrudniej było poradzić siebie z gniewem. Tyle lat ją obwiniałem.
-Ją?
-Moją matkę. Za to, że się poddała, że nie chciała się leczyć, że nas zostawiła. Byłem na nią tak wściekły, że śniłem o jej śmierci, mimo iż już nie żyła. To przez nią śmierć zaczęła mnie tak fascynować, że zacząłem chcieć ją oglądać. Odkąd skoczyłem szesnaście lat, byłem wolontariuszem na oddziale onkologicznym. 
- Musiałeś wiele okropnych rzeczy zobaczyć... - stwierdzam, nie wyobrażając sobie jak ktoś może to znosić z własnej woli. 
- Tak. To prawda. Ale ten czas mnie nauczył dwóch najważniejszych lekcji. Obcowanie ze śmiercią, sprawiło, że doceniłem życie. I zrozumiałem, że w obliczu śmierci, wszyscy jesteśmy tacy sami. Bogaci, dobrze sytuowani, czasem nawet sławni, leżeli w "jedynkach" a reszta w salach po trzech albo nawet po sześciu. Ale to nie miało znaczenia. Wszyscy umierali, niezależnie od stanu konta. 
- Tak. W obliczu śmierci wiele rzeczy nie ma już znaczenia. Ja najbardziej się cieszę, że zdążyłam się z mamą pogodzić, dogadać. Nie było między nami niedopowiedzeń. Umierając wiedziała, że ją bardzo kochamy. A twój tata? Żyje jeszcze? 
- Nie. Zmarł na odwyku pięć lat temu - opowiada bez emocji.
- Chciał się podnieść? Zmienić? - pytam z nadzieją. 
- Nie, chyba nie. Nie miał już na to siły. Raczej zmusiło go życie. Nie miał z czego żyć, nie miał gdzie mieszkać. A ja odmówiłem mu pomocy. Więc zapisał się na odwyk, ale nie dał rady. Umarł po paru dniach.
- Chyba się nie obwiniasz? - spytałam, lekko przerażona za niego jak i za siebie. Taka sytuacja chyba nie dałaby mi spać przez lata. 
- Tak, na początku tak. Ale nie byłem odpowiedzialny za jego szczęście. Wiele razy podawałem mu pomocną dłoń. Nie raz oddawałem ostatnie pieniądze. A on zawsze wszystko wydawał na wódkę. Więc się postawiłem. Wtedy miałem już koło siebie cudownych ludzi, którzy pomogli mi to przetrwać. Moim przyjaciele są moją rodziną a może i więcej. Mieliśmy szczęście, że się znaleźliśmy. Każdy z nas jest zupełnie inny ale razem jakby tworzymy całość. 
- Kiedyś słyszałam jak taki finansista, Ray Dalio, opowiadał, że życie to dżungla, przez którą musisz przejść, jeśli chcesz mieć wartościowe życie. Możesz stać przy wejściu, i oszczędzić sobie wielu niechcianych kłopotów, nieprzewidzianych zdarzeń czy problemów. Jeśli jednak zdecydujesz się wejść, musisz mieć koło siebie ludzi, którzy patrzą na życie inaczej niż ty, którzy widzą wszystko z innej perspektywy. To jedna z najwspanialszych rzeczy jaka może ci się przytrafić w życiu - mieć wokół siebie tych właściwych ludzi. 
- Dodałbym ... i być tego świadom. To bym definitywnie dodał. Bo ludzie potrzebują wokół siebie wspaniałych ludzi. Ale też nie zawsze są świadomi wartości jaką ludzie wokół nich mają. 
- Tak. Masz definitywnie rację. Ja bardzo długo nie doceniałam swoich rodziców. Nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół, nie miałam ludzi o których mówisz, ale też ludzi którzy byli w moim życiu, trzymałam na dystans. Zawsze czułam się nie dość dobra by mieć fajne relacje z rówieśnikami. 
- Dlaczego? - Nie wiem. Nie łatwo mi o tym mówić. A już na pewno nie z tobą. 
- Czemu? - pyta wybuchając śmiechem. 
- Nie wiem. Może dlatego, że ledwo się znamy, że jesteś facetem. To nie jest łatwe, przyznać się do swoich emocji i tego co się za nimi kryje. 
- Rozbudziłaś moją ciekawość. Nie każ mi błagać - śmieje się - ja powiedziałem ci swoją historię. 
- Ja nie mam definitywnie takiej historii. Moja jest raczej nudna, trochę ordynarna. Szczerze powiedziawszy do dziś wstydzę się jej bo byłam leniwa. Byłam niewdzięczna i moim głównym zajęciem było użalanie się nad sobą, narzekanie i wyliczanie jaki to świat jest niesprawiedliwy. Czułam się niewartościowa, głupia. Byłam całe swoje życie brzydka, ze sporą nadwagą. Z tym, całe szczęście, wiem już jak się uporać i jestem na dobrej drodze, ale walczę ze starymi nawykami. 
 - Walczę, ty tak często to powtarzasz, jakby życie było polem walki. I z tego co mówisz, łączysz swój wygląd ze szczęściem. Jakby szczupła sylwetka gwarantowała szczęście. 
- Może nie gwarantuje, ale chociaż ludzie cię nie oceniają, nie wyzywają od grubasów. 
- To wymyślą coś innego. Zawsze mogą się chwycić małych cycków czy krzywego nosa. 
- Mam krzywy nos? 
- Ja pierniczę, Letycja, jesteś zbyt zapatrzona w to, co widzisz w lustrze, że już sama nie wiesz co tam jest. Poważnie nos cię bardziej przejmuje niż małe cycki? - wybucha śmiechem po raz kolejny i ja też się śmieje choć czuję się tak niekomfortowo rozmawiając o tym wszystkim. 
- Powiem ci tak. Nie jestem specjalistą od szczęścia, nie jestem tak naprawdę specjalistą od niczego, ale wiem, że okładkowy wygląd nie da ci szczęścia. Świat chce cię taką jaka jesteś i taka musisz być. To jest ważne. To każdy z nas powinien nad tym najbardziej pracować, nad poznaniem samego siebie. A nie nad sześciopakiem, czy przerwą miedzy udami. Musisz być sobą i kochać osobę jaką jesteś dziś, jaką się stajesz. Obsesja na punkcie jakiejkolwiek diety, ćwiczeń czy konkretnego wyglądu, tak naprawdę odciąga cię od życia. Odkładasz wtedy swoje życie i swoje szczęście na później. Aż schudniesz. Aż będziesz lepiej wyglądać. I wmawiasz sobie, że to wiele problemów rozwiąże. Że wtedy będziesz w stanie odnieść sukces. Nie wcześniej. A to nie tak. Musisz nauczyć się być szczęśliwa z tym co masz, dziś. Tu i teraz. 
- Kiedy to mówisz, naprawdę ma to sens. Ale... 
- Wiem, masz tonę ale. Ale ciężko. Ale innym, tym szczupłym, łatwiej. Ale to nie prawda. Wiele szczupłych kobiet czuje się brzydkie i dalej grube. Nigdy nie zakładaj jaki ktoś jest i co czuje na podstawie jego wyglądu. Ludzie opanowali do perfekcji ukrywanie uczuć. Wierz mi, sam jestem w tym całkiem dobry. Sam też wymyślam setki "ale" i "bo", i choć o tym wiem, dalej to robię. To takie ludzkie.
- Może i tak. Ale ja chyba tak trochę postrzegam życie, jak pole walki. 
- Życie bywa walką, zdecydowanie jest wyzwaniem. Ale ty chyba bardziej walczysz ze światem niż ze sobą, co? A świata nie zmienisz. Nie możesz całe życie starać się sprostać czyimś oczekiwaniom. To jaka jesteś, jak wyglądasz, to twoja decyzja. Nie ważne co myślą czy uważają inni. Ciebie to nie powinno interesować. Ty musisz wiedzieć jaka chcesz być. Owszem. Ważne jest to, co jesz. Ważne jest to co robisz każdego dnia. Każda, nawet najmniejsza decyzja nas kształtuje. To jak siebie traktujemy, jakie pokarmy wkładamy do naszego wnętrza, to wszystko ma ogromne znaczenie. Ale najważniejsze jest to, w co wierzysz, co sama o sobie myślisz. Czy ty wiesz kim jest Letycja Adamska? 
- Nie, nie mam pojęcia kim ona jest. Zawsze wydawało mi się, że mój wygląd jest problemem, że mój brak wykształcenia czy umiejętności jest problemem. Wierzyłam, że nie nadaję się do niczego. Wierzyłam, że jestem porażką, że nigdy nikogo nie zadowolę. Wierzyłam, że moi rodzice nie są ze mnie dumni, że nie dam rady sobie w życiu. Walczyłam z innymi, by inaczej o mnie myśleli. Ale chyba największym problemem jest to, co sama o sobie myślałam całe życie. Przez chwilę było inaczej, przez chwilę myślałam, że dostałam drugie życie. Ale mamy jedno życie, i jeśli chcemy iść do przodu, tak naprawdę do przodu, musimy uporać się z tym co było. 
- Wybaczyłaś sobie tę całą sytuację z mamą? Czy dalej się obwiniasz? - zapytał zupełnie poważnie już Bastian. 
- Nie wiem. Może. 
- Oboje mamy chyba jeszcze sporo do odkrycia, sporo do przepracowania, co? -
 Ty? Wydajesz się szczęśliwy i pogodzony ze wszystkim - powiedziałam patrząc na niego z podziwem. Nie był tradycyjnie przystojny, ale miał w sobie to coś, coś mega pociągającego. 
- Ja? Leti, nie masz pojęcia ile ja walk jeszcze prowadzę. Ze sobą, z moim stosunkiem do świata. Już chyba nie ze światem, już nie żyję niczyimi oczekiwaniami. Ale choć wiem, czego chce od życia, nic nie robię. Trwam w tym błędnym przekonaniu, że nic mnie nie czeka. Dalej mam zły stosunek do świata. Do pieniędzy. Do pieniędzy zwłaszcza. Chyba przejąłem to po rodzicach. Oni nigdy ich nie mieli i ja chyba też nigdy nie będę miał. Chciałem być weterynarzem, chciałem mieć szczęśliwy dom. Ale nie potrafię dłużej utrzymać żadnej pracy, mając dwadzieścia parę lat mam więcej długów niż można by przypuszczać i żadnych perspektyw by zacząć studia weterynaryjne. Pracuje to tu to tam, mieszkam dosłownie w powietrzu i nie wiem co ze mną będzie za chwilę. Ludzie w moim życiu to jedyne co trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. 

Patrząc przez okno, stwierdziłam, że znów to zrobiłam. Znów oceniłam kogoś zbyt pochopnie. Znów założyłam, że coś wiem nie pytając, nie dociekając. Założyłam, że wiem kim jest Bastian. Wydawał się tak pewny siebie a jednak kiedy mówił o sobie, czułam ten gorzki smak życia w jego słowach. Ten sam, który można było wyczuć w moich. 

Choć wydawało mi się iż idę do przodu, to stałam w miejscu. Cały czas próbowałam zmienić swoje życie, by inni widzieli, że potrafię, że mogę być inna. Usłyszałam w swoim krótkim życiu wiele gorzkich, bolesnych słów. I to one wyznaczał mi kierunek. Bo robiłam wszystko, by innym udowodnić, że się mylili. Że nie jestem bezwartościowym grubasem. Tak bardzo skupiłam się na tym, że zapomniałam o słowach, których się uczyłam, które słyszałam od swoich mentorów. Wsłuchaj się w siebie i poznaj siebie i swoje pragnienia. Wycisz świat wokół i zacznij słuchać siebie. Jak powiedział Bastian, świat chce bym była sobą, inaczej czemu by mnie taką stworzył?

Kiedy staliśmy z Bastianem na peronie, te wszystkie myśli kotłowały mi się w głowie. Stał przede mną młody, cudowny facet, który też w siebie nie do końca wierzył. Problemy jego rodziców wsiąknęły w niego i dziś stawał się bardziej do nich podobny niż by chciał. Ja to widziałam, ale on nie. Widziałam go naprawdę i byłam pewna, że Bastian mógłby zawojować świat, gdyby tylko w to uwierzył. A ja? Co bym sobie powiedziała? Co bym zobaczyła patrząc na siebie z perspektywy?

W Sopocie zaczęłam czegoś pragnąć, ale widziałam tysiące przeszkód na swojej drodze. Tak bardzo skupiłam się na utracie zbędnych kilogramów i na pracy, że dalej szłam w kierunku czyiś oczekiwań a nie swoich. Medytacje lekko mnie rozbudziły, byłam bardziej świadoma, ale bardzo daleka wsłuchania się w siebie. 

Kim jestem? Chyba muszę wreszcie zacząć odpowiadać na to pytanie. Kim ja jestem? Kim jestem JA, Letycja i czego JA chce od życia. Kim JA chcę się stać? Czy naprawdę muszę być szczupła by czuć, że mogę być szczęśliwa? Starałam się patrzeć codziennie w lustro, starałam się pokochać tę osobę, którą w nim widzę, ale gdzieś w środku czułam, że nie mogę. Zawsze było jakieś ale...

Potrzebny był mi nowy plan. Ale zanim go ułożę, musiałam zmierzyć się z Warszawą i swoimi demonami.

Każda z nas jest tak naprawdę Uczennicą, uczennicą życia. I każda z nas powinna zdawać sobie z tego sprawę, że musimy być otwarte, uważne i zakochane w sobie.

Jednak my tak często traktujemy się jak wroga. A jeszcze częściej same siebie ograniczamy. Poprzez realizowanie cudzych oczekiwań i poprzez samokrytykę. 

Za kogo my się mamy? Ja siebie same określamy?
Czas najwyższy zdać sobie sprawę, że musimy pokochać siebie, take jakie jesteśmy i uczuć się, uczyć życia i uczyć siebie. Czas wyciszyć wszystko na zewnątrz i wsłuchać się w siebie.

A ty? Jak ty skończyłabyś zdanie:
Jestem...
Potrafię...
Mogę...
Pragnę...



Komentarze