212 Kobietą być



Ciężko być kobietą, mawiała Doktor Maya Angelou. Ciężko. To prawda. Mówi się, że musimy zachowywać się jak damy, wyglądać jak dziewczęta, myśleć jak mężczyźni i pracować jak konie. Dużo tych jak. Czy aby nie za dużo?
Ciężko być kobietą. Ale i cudownie. Żyjemy w męskim świecie, w którym próbujemy się odnaleźć. Ostatnie sto lat to kobieca rewolucja. Zmieniamy nasze postrzeganie, budujemy na nowo swoją kobiecość i od początku definiujemy co to znaczy być kobietą. Mamy więcej praw i możliwości niż kiedykolwiek. Nic jednak za darmo. Stawia się nam coraz więcej oczekiwań, więcej obowiązków. A może to my same sobie narzucamy?

Kłamstwa towarzyszyły naszemu istnieniu od zawsze, okrywały nasze ciała i dusze jak szczelny kombinezon. Kłamstwa powtarzane przez społeczeństwo, przez władze i nauczycieli. Kłamstwa powtarzane przez bliskich, przez obcych i przez same siebie. Kłamstwa, w które uwierzyłyśmy, choć dziś, próbujemy przestać je powielać. Bycie silną kobietą w naszych czasach już nie jest wyborem ale koniecznością. Dla nas samych i dla naszych dzieci. Dla córek, by brały z nas przykład, i dla synów, by wiedzieli czego szukać przy wyborze towarzyszki życia.

Dla mnie bycie kobietą, to wieczne podejmowanie wyzwań i dokonywanie wyborów, a  te,  tworzą nas i kreują nasze życie. To jakie jesteśmy i gdzie jesteśmy. W każdej chwili definiujemy same siebie i określamy co to znaczy być kobietą w dwudziestym pierwszym wieku. 

Błędnie wierzymy, że nie możemy same siebie określać czy definiować. Cierpimy, wierząc, że to nasz partner ( bądź jego brak ) nas określa. Nasza praca, nasze oddanie rodzinie, dzieciom. Nasze poświęcenie dla wyższego dobra. Wierzymy, że to zdanie innych bardziej się liczy. Wierzymy, że nasza wartość to nasze poświęcenie, sukcesy, zadowolenie innych, stan konta czy świetna praca. Największe kłamstwo to takie, że naszą wartość określa nasza uroda.
Tyle kłamstw, tyle obłudy w tym wszystkim. A prawda jest prosta, niewyszukana i oczywista. Ty określasz jaka jesteś. Ty definiujesz kim jesteś. Właśnie przez swoje wybory.

Życie rzuca nam wyzwania, zmusza do dokonywania wyborów, na które niejednokrotnie jesteśmy całkowicie nieprzygotowane. Zdarza nam się latami rozpamiętywać nasze decyzje, żałować, wypominać, oskarżać. Zdarza nam się brać odpowiedzialność nie tylko za swoje decyzje, ale i za innych. Zdarza nam się cierpieć w ciszy, w samotności, zazdrościć i wyzwać świat od niesprawiedliwych. Zdarza nam się płakać. I wstydzić. Tego jakie jesteśmy i co robimy. 

Od najmłodszych lat stajemy przed trudnymi wyzwaniami i wyborami.
Zaczynamy od niby nieskomplikowanych, w dzieciństwie. Na poziomie szkolnym. Choć i tu jest cholernie ciężko. Dojrzewamy, zmieniamy się, zmienia się wszystko wokół nas. Relacje z rówieśnikami, rodzicami, nasze podejście do szkoły. Pierwsze pocałunki. Kłótnie. Tragedie. Decydujemy o tym kiedy i komu na co pozwolić. Kogo słuchać a kogo nie. Buntować się czy od małego ciężko pracować. Z kim przespać się po raz pierwszy. I jak ułożyć swoją przyszłość. Studia, kariera, czy może mąż i dzieci. Może jedno i drugie? Właście, jak dzieci to kiedy, no i ile. Tradycyjnie, dwójkę, czy wbrew koleżankom, zdecydujesz się na jedynaka. A co jak los podrzuci ci dziecko bez planowania, bez twojej decyzji. Jak z tym sobie poradzisz? Wychodzisz za mąż, żyjesz w konkubinacie, jesteś szczęśliwą singielką czy może rozpaczasz po nocach, że nikt cię nie chce.
Może się zakochasz, może on się zakocha w tobie i samo się wszystko ułoży. Może nie. A może wyjdziesz za mąż z rozsądku, z braku laku czy innego powodu. 
Jaki ślub, jaka ceremonia, smak tortu, kolor papeterii na zaproszeniach i lista gości.
Potem mieszkanie. Z rodzicami, na swoje, z kredytem czy najem. 
Kolor ścian, kafelek i ulubionego sklepu spożywczego.
Jak się zabezpieczać, kiedy i jak kochać się ze swoim partnerem. Ile razy. Raz w tygodniu wystarczy?
Będziesz używać podpasek, tamponów czy kubeczków menstruacyjnych.
Jako matka dalej będziesz surowa, wymagająca czy dobra, ciepła i wyrozumiała.
Zostać w domu z dzieckiem, iść do pracy, czy połączyć jedno z drugim. Wybaczyć zdradę i spróbować od nowa, czy rozwieść się i wściekać do końca życia. Ulegać pokusom czy wiecznie sobie odmawiać. Dbać o siebie czy tylko o innych. Pamiętać o sobie, o chwili wytchnienia czy gonić jak osioł za marchewką.
Malować się, stroić, nosić sukienki, szpilki czy czółenka i dresy. Być bio, wege, chodzić do kościoła czy zadeklarować ateizm. 
Kawa z mlekiem, cukrem czy czarna, mocna tylko raz dziennie. 
Chodzić z głową do góry, nie wstydzić się siebie czy chować głowę w piasek, nosić szerokie swetry i ukrywać się przed światem.
Odezwać się czy milczeć.
Powiedzieć prawdę czy skłamać.
Wybaczać sobie każdego dnia. Czy obwiniać. Krytykować. Siebie i innych. Bo przecież świat jest taki niesprawiedliwy.

Najgorsze nie jest to, że wiecznie musisz decydować, ale to, że na te wszystkie pytania zawsze masz tysiące chętnych do odpowiedzi. Świat próbuje cię przymusić, ukierunkować, przekonać do swojej racji. Świat codziennie cię sprawdza, ocenia i niejednokrotnie krytykuje. Wszyscy patrzą ci na ręce. A tobie brak sił by to wszystko ogarnąć.

Mamy być silne, niezależne, piękne i samodzielne. Mamy nosić pewność siebie jak najlepszą sukienkę, chodzić boso po trawie nocą a w dzień zgrabnie pomykać w wysokich szpilkach, ze świeżą fryzurą, umalowanymi paznokciami i tak dalej.

Otacza nas zewsząd wizja perfekcji i ideałów. Że niby my mamy być idealne. Nasze ciała, wygolone, szczupłe, wysokie, z odpowiednimi cyckami, centymetrami w pasie, sztucznymi rzęsami i w ładnych ciuchach. Masz być niezależna, wyzwolona, ale jednocześnie kobieca, ciepła i wiecznie pozytywna. Lodówka ma być pełna. Dom czysty, dzieci grzeczne, nakarmione, zadbane, elokwentne, oczytane. Ty po kosmetyczce, fryzjerze jeszcze masz zakupy, przegląd auta, akcje charytatywne, pomoc sąsiedzką, usługi taxi by dowieź dzieci gdzie trzeba. I nie możesz być zmęczona, znudzona czy chora, co to to nie. Masz być idealna. Czytać, być na bieżąco z plotkami, faktami ale i praniem i prasowaniem. A kiedy przychodzi wieczór, masz dalej być kwitnąca, uśmiechnięta, i chętna na kolejne wyzwania.
Pomiędzy tym wszystkim bądź skromna, ale świadoma swojej wartości, wyzwolona ale uległa, silna ale jednak słaba. I zawsze, ale to zawsze pamiętaj, że to innych masz zadowalać nie siebie.

A jak nie jesteś idealna, i do ideału nie dążysz, to przecież jesteś nikim. 

A ja się pytam jak kurna? Jak tak żyć? Jak można samej od siebie wymagać tego wszystkiego? I po co?

Pamiętam moją mamę siedzącą w nocy w fotelu z papierosem w dłoni. Już wtedy po rozwodzie, sama, tylko ze mną. Dwadzieścia lat była tylko żoną i matką. Zostawiła siebie, swoje pasje. Swoje wszystko. Po dwudziestu latach musiała zacząć od nowa. To była wieczna walka. Ze sobą, swoimi słabościami i ze światem, który jej nie chciał. Mało sypiała. Wieczorami rozpamiętywała, rozdrapywała rany. Tak wiele w niej było żalu. Pracowała od świtu do nocy nie mając nic dla siebie. Każdy dzień to była walka o przetrwanie. Czy starczy na wszystko? Skąd wziąć pieniądze jeśli nie? I ten wstyd. Dziś więcej rozumiem, wiem, że starała się jak mogła. Ale czuła, że mnie zawiodła. Zwiodła siebie i wszystkich wokół. Tak przynajmniej się czuła. A ja jej nigdy nie powiedziałam, jak bardzo ją doceniam. Nigdy nie była idealną matką, tak wiele jej zarzucałam, za tak wiele miałam do niej żal. Byłam pewna, że to między innymi jej wina, że tyle wycierpiałam. Byłam pewna, że niczego mnie nie nauczyła. Ale to nieprawda. Nauczyła mnie tej siły. Ona tak długo walczyła. Tak długo stała na ringu. Jej historia nie skoczyła się dobrze. Skończyła się tragicznie. Ale nie tylko jej. Miliony kobiet na całym świecie przeżywają to samo. A jak się skończy nasza historia?

Coraz więcej z nas cierpi na najgroźniejszą chyba chorobę naszych czasów, na samotność. A jak jeszcze nie chorujemy, to boimy się, że to załapiemy. Samotność dziś to nie bycie samym, na pustyni, bez nikogo wokół. Samotność dziś, to poczucie, że nikogo nie ma w twoim życiu, bo na to nie zasługujesz. Samotność dziś, to bycie w tłumie, i nieustanne czucie się, jakby nikt cię nie widział, nikt nie rozumiał, nikt cię nie znał.

Jako gatunek, jesteśmy stworzeni do tego, by tworzyć relacje między sobą. To sens naszego istnienia. Relacje międzyludzkie. Ale i relacja z samą sobą. Jednak my się wyobcowałyśmy. Nie jesteśmy już swoimi przyjaciółkami, ale  sędzią własnych potyczek. Nie rozmawiamy ze sobą otwarcie, bo wstyd nam za to, co czujemy. Oddalamy się, choć tak bardzo pragniemy bliskości. Udajemy, choć tak bardzo pragniemy szczerości i autentyczności.

Latami gromadzimy w sobie strach, ból, wstyd, samotność, gniew. Pielęgnujemy we własnym ogródku. I nie potrafimy się uwolnić.

Zawsze byłam obserwatorem. Coraz częściej widzę jak kobiety unikają swojego własnego spojrzenia, bo nie są w stanie spojrzeć sobie w oczy. Dlaczego?
Bo czujemy się brzydkie, odbiegamy od kanonu piękna jaki prezentują media, i same tworzymy sobie piekło. Po co nam akcja #bodypositive, skoro patrzysz w lustro i widzisz okropną, brzydką istotę, która nic więcej z życia nie wyciśnie?

Nie czujemy się dość dobre.
Bo mamy fałdę na brzuchu. Bo nakrzyczałyśmy na swoje dziecko. Bo wyładowujemy własne frustracje na innych. Bo czujemy się słabe. Bo się boimy. Bo nie podejmujemy ryzyka. Bo w kolejce do nas nie ustawiają się dziesiątki chętnych. Bo nie czujemy się kobietą sukcesu. Bo nie potrafimy nikomu niczym zaimponować. Bo nie jesteśmy boginiami seksu, ba nawet nam się nie chce tego seksu. Bo nie jesteśmy najlepszymi dziećmi swoich rodziców. Tych bo jest tysiące. A najważniejsze z nich jest to - bo nie czujemy się dość dobre czy wartościowe.  

Kobietą być nie jest łatwo.
Jaką ja bym kobietą być chciała?

Chciałabym patrzeć w lustro, i uśmiechać się. Bo choć nie jestem idealna, a wręcz bardzo niesymetryczna, daleka od ideału czy jakiegokolwiek kanonu, to jestem piękna. Taka jaka jestem. To nic, że moje dziecko się różni od innych, mój partner, mój dom, moje wszystko. Jestem inna. Nie grosza, inna. I jestem piękna. Taka jaka jestem.

Chciałabym przestać się porównywać. Swój wygląd, zachowanie, swoje osiągnięcia i doświadczenia. Swoje dziecko. Swojego partnera.

Chciałabym nie wstydzić się rozmawiać otwarcie, o wszystkim, bo nic co ludzkie nie jest mi obce. Chciałabym zwyczajnie powiedzieć, że wstyd mi, za to, co zrobiłam. Że boję się tak wielu rzeczy. Porażki. Samotności. Braku sił. Braku zrozumienia. Krytyki. 

Chciałabym nie oceniać ani nie krytykować innych, patrząc na pozory, na wyrwane z kontekstu sytuacje. Chciałabym wierzyć w siebie i w ludzi, w to, że z natury jesteśmy dobrzy, tylko ostatnio o tym zapomnieliśmy.

Chciałabym być wsparciem i mieć wsparcie. Oparcie w innych kobietach, które nie będą mnie oceniać ani ja ich. Które będą za mną współpracować, a nie na siłę polepszać humor.

Chciałabym relacji bez wstydu, pełnych wrażliwości, miłości i wsparcia.
Dla siebie i dla was.

Chwiałabym tego wszystkiego dla nas wszystkich.
Byśmy pamiętały, że jesteśmy Mistrzyniami Własnego życia.
Nie określa ani nie definiuje nas to co robimy, jak wyglądamy czy kogo mamy wokół siebie. Nie ma znaczenia ile masz na koncie. W jakim domu mieszkasz.

TY OKREŚLASZ I DEFINIUJESZ SIEBIE.
Ty i tylko ty.

Ja wiem, że jest chwilami jest cholernie ciężko. Że wstajesz rano pełna nadziei, ale dzień cię tak miażdży, że kładziesz się spać zdewastowana.
Albo wstajesz rano i już ci się nie chce. Masz dość walki. Walki ze sobą, z innymi i ze światem. Wydaje ci się, że walczysz z wiatrakami i nigdy nie wygrasz.
Ja wiem. Jestem też kobietą. Jak i ty.
Wszystkie jesteśmy. I dlatego powinnyśmy stać się dla siebie wsparciem. Nie poniżać się ani nie wywyższać. Podać sobie rękę wsparcia.
Być i kochać siebie nawzajem. Pomagać i wspierać.
Musimy współdziałać, współprzeżywać i razem iść do przodu. 

Pamiętaj, że póki żyjesz, walka trwa i zawsze możesz jeszcze wygrać. Najważniejsze to nie poddawać się, nie schodzić ze sceny, nie schodzić z areny jaką jest życie.

Wiem, że jest ciężko. Ale warto. Naprawdę warto otworzyć szeroko oczy, wziąć głęboki oddech i zacząć żyć! Tak naprawdę. Bez porównywania, bez samokrytyki. Bez poczucia, że jesteś nie dość dobra.

Jesteś wartościowa, taka jaka jesteś. Przestań wymyślać wszelkie ale, może, a czy na pewno.
Skup się na tym kim naprawdę jesteś. 
To jak się określasz, to ma znaczenie. NAJWIĘKSZE.

Jak dokończysz zdanie? 

Jestem....
Jestem kobietą.
Jestem silna.
Jestem wartościowa.
Jestem przebojowa.
Jestem nieugięta.
Jestem piękna.
Jestem przedsiębiorcza.
Jestem pomocna.
Jestem godna zaufania.
Jestem godna miłości.
Jestem godna szacunku.
Jestem pracowita.

Zrób swoją listę tych pozytywnych rzeczy, które cię określają. I bądź wdzięczna. Odrzuć ten cały syf negatywnego myślenia, i wymień to na wdzięczność. Za wszystko. Za cokolwiek.

I bądź kobietą. Z dumą, z uśmiechem. 
Bądź Mistrzynią!
Mistrzynią Własnego Życia.

PS. Działam już dwa lata, mam nadzieję, że moje słowa są dla ciebie inspiracją. Jeżeli tak, zostaw od siebie dwa słowa, będzie mi miło. A jak widzisz mój post na FB czy Insta, kliknij lubię to. Nie dla mojego ego. Dla zasięgu posta, by jak najwięcej z was mogło przeczytać słowa inspiracji.

By nie zapomnieć nigdy o tym, że jesteś Mistrzynią, zaopatrz się w symbole Mistrzyni - przypinkę na torebkę, kubek, magnes na lodówkę (nowość) i oczywiście moja powieść inspiracyjną MISTRZYNI
WSZYSTKO TO DOSTANIESZ NA ALLEGRO ALBO BEZPOŚREDNIO ODE MNIE. PISZ DZIENNIKKOBIETY@GMAIL.COM



Komentarze

  1. Wspaniały tekst, zresztą jak wszystkie tu zamieszczane- pokrzepiające serce☺❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosiu jesteś Wielka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tam :) aż taka wielka nie jestem :) mam tylko lekką nadwagę :D ps. dziekuje!

      Usuń
  3. Twoja wierna czytelniczka jak zawsze przeczytała, to co MIAŁAŚ do przekazania światu. Wow, myślę, że gdybym usłyszała takie słowa w wieku 16 lat zaoszczędziłyby mi wielu łez. Niestety kobiety dalej walczą na to, która piękniejsza. Zdarza się to nawet w takich środowiskach, gdzie wygląd powinien być omawiany na ostatnim miejscu. Przykład: studentki trzeciego roku psychologii potrafią obgadywać dziewczynę, która jest po prostu zazwyczaj cichutka jak myszka w sposób: ,,gdybym miała taką mordę jak ona i tak małe cycki w życiu bym z domu nie wyszła,,. Serio dziewczyny studiujące kierunki społeczne: PEWNYCH RZECZY NIE WYPADA. No cóż, ale jak w głowie tylko tipsy i z iloma chłopakami się spało, to przynajmniej będziemy mieć super psychoterapeutów, którzy będą chcieli uzdrawiać słowem kobiety piękne, na pewno nie z tą ,,brzydką,, mordą. WSTYD!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie możemy zmienić innych, ale możemy inspirować własnym zachowaniem, dziękuje za komentarz, cudnego, Gosia.

      Usuń
  4. Wspaniałe słowa, wpadają do serducha. Ja też uwazam, ze nie da sie zmienic innych, ale my mozemy byc inspiracją dla kogoś.
    Pamiętam jak bedąc w szkole średniej byłam prześladowana przez koleżanke z klasy, robiła mi różne psikusy, dokuczała i wyśmiewała. A ja nie potrafiłam byc mściwa, zawsze byłam dla nie miła i zawsze coś ode mnie dostała od tak poprostu. Kiedy kończyłyśmy szkołe ona któregoś dnia powiedziała do mnie, że nie rozumie czemu ja nigdy nic nie zrobiłam a ona była dla mnie taka straszna. Powiedziała, że chce zostać moją koleżanka i za wszystko mnie przeprasza. To było bardzo budujące. Nie sądziłam, że ktoś dostrzeże to jaka jestem i doceni to. Chciałabym jeszcze raz przeżyc to w swoim dorosłym życiu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje, piękna historia, mam nadzieję, że nam wszystkim będą się takie pozytywy przydarzać częściej, wielkie serducho dla ciebie!

      Usuń
  5. Wiele kobiet ucieka do dziś z domów po to tylko aby być niezależną od innych. Ja już też w pewnym momencie czułam przytłoczenie sprawami związanymi wyłącznie z domem i z rodziną. Chciałam odetchnąć i pomyśleć o sobie. Zaczęłam to robić z wielkim zapałem po przeczytaniu paru artykułów na portalu kobiecym My-V. Super poradnik dla kobiet.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz