183 Alfabet kobiecości - Lena


Lena widziała siebie zawsze jako bohaterkę drugiego planu. Nigdy nie była w niczym najlepsza. Kiedy dorastała, niby niewiele jej brakowało. Jednak rodzice, nawet jak jeszcze byli małżeństwem, zawsze mieli tysiąc ważnych rzeczy do zrobienia. Nie miała dobrych relacji z matką, nie potrafiły ze sobą rozmawiać. I choć Lena bardzo potrzebowała kobiecego wsparcia, wszystkiego uczyła się sama. 

Wiele rzeczy jej na dobre wyszło. Stała się bardzo zaradna i samo wystarczająca. Godziła studia z pracą, i wszystko całkiem nieźle jej wychodziło. Ale wewnątrz zawsze była rozdarta. Choć inni patrząc na nią widzieli wiecznie uśmiechniętą dziewczynę, ona nigdy nie czuła się radosna. Wręcz przeciwnie. Udawała, żeby nie ranić niczyich uczuć bądź nie prowokować żadnych pytań. Lubiła cierpieć w samotności. Potrafiła do późna w nocy pisać w swoim pamiętniku, gubiąc przy tym tysiące łez. Albo zanurzała się w świecie iluzji, w filmie lub książce, żeby pożyć chwilę cudzym życiem, a swoje odstawić na chwile do poczekalni. 

Nie była pewna co tak naprawdę przesądziło o jej postrzeganiu samej siebie, ale tak naprawdę zawsze uważała się za niegodną niczyjej miłości. Nie czuła jej nigdy ze strony rodziców czy bliskich. Nie miała im za złe. Obwiniała zawsze siebie. Była inna niż wszyscy, nie potrafiła się dopasować. Wszyscy wokół byli zawsze zajęci. Najczęściej zajmowała się sama sobą, choć samotność nie raz była zbyt dużym ciężarem do udźwignięcia. Czasem miała siebie po prostu dość i marzyła o towarzystwie.

Chłopacy, których spotkała na swojej drodze nie pomogli jej w budowaniu poczucia własnej wartości. Żaden nigdy nie zobaczył w niej pięknej czy zdolnej dziewczyny, która coś może znaczyć. Bo przecież nie każdy ma znaczenie. Nie każdy się liczy. Większość z nas jest szarą masą. Nikim. Prawda? I właśnie siebie widziała Lena w tej grupie. 

Łzy i użalanie się nad sobą trwały latami. Tak i latami zakładała na siebie maski, by nikt nigdy nie zobaczył tego co w środku. Tego jak brudna i zła jest. Tak przynajmniej się czuła. Czuła się ohydna. I najbardziej bała się tego, że kiedyś ludzie wreszcie to zobaczą. Zobaczą jaka jest w środku, i odwrócą się od niej. 

Kiedy poznała Mateusza, nic dla niej nie znaczył. Przelotna znajomość, kolega kolegi. Ale ich drogi tak często się ze sobą splatały, że zaczęła patrzeć na niego inaczej. Dużo ze sobą rozmawiali, coraz częściej zdradzając sobie więcej niż komukolwiek innemu. Otwarli się przed sobą, budowali swoja relację latami a przyjaźń przerodziła się w miłość. 

Niewiele mieli ze sobą wspólnego. Różne zainteresowania, różne poglądy. Po za jednym. On też nie czuł się w środku wartościowy. Też nie wierzył ani w siebie, ani swoje możliwości. 

Czekali, tak długo czekali, aż wreszcie się stało. Pierwszy pocałunek, pierwszy sex. Oświadczyny, ślub, dziecko. Wszystko potoczyło się potem bardzo szybko. Zamieszkali ze sobą i założyli rodzine, i całkiem nieźle wszystko sobie poukładali. Mateusz był pracowity, a Lena bardzo zaradna i pomysłowa, i nie było im razem źle. Ale kiedy ich córka Marysia trochę podrosła, emocje Leny nabrały rozpędu, zaczęły rosnąć w siłę. Mateusz zbudował siebie od nowa. Był bardzo wytrwały i zdeterminowany. Podziwiała jego silną wolę. A Lena zmiatała wszystko pod dywan, tworząc tysiące wymówek. Nigdy nie czuła się dość silna by uporać się z czymkolwiek.

Wracały wspomnienia, złe chwile, złe uczucia. Wstydziła się siebie, swoich myśli i tego co w życiu przeszła. Wstydziła się tego jak wygląda i kim jest. Tego jak wiele narzeka i jak żałosna jest, gdy beczy po nocach w poduszkę. Mateusz tak często mówił, że ją kocha. Ludzie wokół widzieli jej starania i zauważali jak świetnie sobie radzi. Ale ona czuła się jak porażka. 

Czy to była wina jej ojca, który po rozwodzie założył nową rodzinę, i zupełnie o niej zapomniał? Czy wina jej matki, która zamknęła się w sobie i swoim bólu straconych okazji i możliwości, i nigdy nie dopuściła jej do siebie bliżej? Czy to była wina jej rówieśników, jej partnerów, którzy tak często zwracali uwagę na jej ułomności i błędy, jej niedoskonałości, a tak rzadko zadawali sobie trud by ją naprawdę poznać? Czy może była to jej wina? Jej słabej psychiki, słabej woli? 

Od dawna obwiniała siebie, choć ostatnio coraz częściej czuła złość kiedy myślała o innych i czuła nienawiść i to okropne poczucie niesprawiedliwości. Zaczęła obwiniać cały świat o błędy, które sama popełniła. Do tego tak bardzo się bała. Bała się coraz bardziej, że świat przejrzy na oczy i zobaczy jak wielką, chodzącą porażką jest Lena. Nic tak naprawdę nie potrafiła, nic sobą niereprezenitowala. Patrząc w lustro widziała tylko otyłe uda, krzywe cycki i nierówno osadzone oczy. Nie widziała nic, po za tym jak złą i okropna osobą jest.
Jak ktoś taki jak ona może zasługiwać na miłość? Na dobro? 

A Mateusz zawsze powtarzał jej jak bardzo ją kocha, jak piękna jest i jak niesamowita. Czemu to mówił? Bał się, że odejdzie? Czy był z nią dlatego, że nie poznał nikogo lepszego? Bo na pewno nie dla niej samej. Na pewno jej nie kochał. Jej nie dało się kochać.

Lena pracowała jako audytor w dużej korporacji. Zawsze miała oko do liczb, i dość szybko dostała awans na to stanowisko. W niej wszystko się sypało, ale na zewnątrz jej życie zaczynało wyglądać jak obiecująca droga kariery. 

Tamtego dnia zaczęła kontrolę w większej firmie transportowej. Zazwyczaj miała do czynienia tylko z księgowymi czy pełnomocnikami. Ale tym razem firmę reprezentował sam szef. Czarujący cham, który cieszył się dużym szacunkiem swoich pracowników. Po tygodniu kontroli zaczął z nią flirtować. Bardzo dwuznacznie i nie otwarcie, ale jednak. Co jej w nim imponowało? Wydawał się być taki pogodzony ze sobą, pan swojego świata. Czy to była fasada? 

Zwierzyła się przyjaciółce, a ona wyznała, że podświadomie sabotuje swoje życie. Powinna iść do psychologa, bo wszystko zaczyna jej się wymykać z pod kontroli. Choć w głębi serca czuła, że to prawda, nie chciała przyznać jej racji.

W biurze, w którym przesiadywała nad papierami, krążyły plotki. Ale słyszała je już w wcześniej. Że szef lubi na ostro. I Lena zaczęła sobie wyobrażać siebie i tego przystojnego, wysokiego faceta razem, w jego biurze. Myślała , że może to przyniesie jej ulgę, bo ostatnio wszystko stawało się zbyt trudne. 

Zbyt wiele decyzji do podjęcia, zbyt wiele od niej zależało. Nie chciała tej całej odpowiedzialności.  Mateusz budował swoją firmę i wzięli ogromny kredyt pod zastaw mieszkania. Dużo pracował, a ona wychowywała ich córkę. Tak bardzo bała się, że będzie jak swoja własna matka. Nie czuła się dość silna by temu wszystkiemu podołać. 

Niewinne esemesy, przerodziły się w bardziej wyuzdane jak tylko zamknęła kontrolę. Nie mogła się powstrzymać. Widziała tylko jego i siebie, i wyobrażała sobie jaką ulgę poczułaby choć na chwilę, gdyby mogła odpuścić i po prostu oddać komuś kontrolę. Gdyby choć na chwile zapomniała kim jest i od czego ucieka.

Mateusz przeczytał parę niewygodnych sms'ów, i choć do niczego nie doszło, zaczął pytać. Czemu? Skąd to się wzięło? Przecież im tak razem dobrze!
Niczego nie rozumiał. Pytał,  jak  często go okłamywała, od jak dawna to trwa? Czy ten był pierwszy?

I Lena pękła. 

Najpierw wybuchła płaczem. I płakała długo a on patrzał na nią ze współczuciem. Myślał, że go zdradziła. Był o tym przekonany. A jej łzy uznał za potwierdzenie. 
Wtedy zaczęła go przepraszać. Prosiła by da jej szansę, by pozwolił jej opowiedzieć wszystko od początku. I dał. Ich rozmowy trwały tygodniami. Między pracą a domem, znajdowali czas i rozmawiali. O emocjach, doświadczeniach, o tym co naprawdę myślą. A Lena potrafiła myśleć tylko o jednym -jak wdzięczna jest Mateuszowi, że jest, że jej słucha. Mógł odwrócić się tyłem, uwierzyć w spekulacje i ją zostawić. Ale tego nie zrobił. Kochał ją, dalej, i wierzył, że razem przez to przejdą. 

To dało jej do myślenia. Musi mu naprawdę zależeć, skoro został. Czy ona naprawdę zasługuje, by ktoś ją tak mocno kochał? Żeby szanował i cenił wystarczająco, by dać drugą szansę. By ją wysłuchał, dał nadzieję, i postarał się zrozumieć?

Skoro jedna osoba może ją kochać, to może i więcej. Mogło się okazać, że wcale nie jest ohydna i odrażająca. 

Postanowiła pojechać do mamy. Porozmawiać z nią, choć raz od serca. 
Siedziały razem przy czarnej, sypanej kawie bez cukru i ciasteczkach. Mama z papierosem w ręce, opowiadała jej o swojej nowej pracy. Nic ambitnego. Składała jakieś urządzenia na hali, ale dobrze płacili i nie było tak cieżko. Ich rozmowa była jak zawsze, rzeczowa i raczej chłodna, kiedy wreszcie Lena zdobyła się na odwagę i zapytała.

-Mamo, czy ty i tata chcieliście mnie? Czy byłam wpadką?
-Jezu Lena, co to za pytanie?
-Proszę, odpowiedz. To dla mnie ważne.
-Wiesz, to były inne czasy. Inna mentalność. Twój ojciec i ja znaliśmy się od dawna i moi rodzice nalegali na ślub. Ja nie chciałam, marzyłam o studiach. Zawsze byłam dobra z biologi, interesowałam się ludzkim ciałem. Do tego byłam twarda. Wychowawca sugerowała, że powinnam iść na medycynę. Ale moi rodzice nie chcieli o tym słyszeć. Czekali już na wnuki choć miałam zaledwie dziewiętnaście lat. Kiedy twój ojciec się oświadczył, zaraz po maturze, zgodziłam się. Pobraliśmy się ale ja i tak złożyłam papiery na studia. Chcieliśmy mieć dzieci. Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Byłam jedynaczką, twój ojciec też. A wszyscy nasi znajomi mieli masę rodzeństwa. 
-Dostałaś się na te studia?
-Tak. Nawet zaczęłam studiować.
-Ale dlaczego nigdy mi nikt o tym nie powiedział?
-Trudno mi było do tego wracać. Studiowałam tylko parę miesięcy. Około walentynek było jasne, że jestem w ciąży. Skutek jednej, upojnej, sylwestrowej nocy. Urodziłam ciebie w strasznych męczarniach. Byłam bardzo młoda, niedoświadczona. Były komplikacje. Cesarka. Powiedzieli mi, że nie będę mogła mieć więcej dzieci. Ale ty byłaś taką pociechą, ciągle się śmiałaś i byłaś taka silna pomimo trudów porodu, nic ci się nie stało. 
-Ale ty zawsze byłaś taka smutna, wycofana. Żałowałaś, że przeze mnie nie ukończyłaś studiów? - zapytała Lena ze łzami w oczach. 
-Nie. Z jednej strony nigdy nie byłam stworzona do roli kury domowej. Ale nie mogłam się pozbierać. Dochodziłam do siebie zbyt długo. Załamałam się psychicznie. I zrezygnowałam. Jedyną osobą, którą obwiniam, jestem ja sama. Że byłam taka słaba, że się poddałam. Czułam się ohydna, nie dość dobra. W niczym nie byłam dobra, nawet gotować specjalnie nie umiałam. Twój ojciec często mnie zdradzał, ale nie mam mu za złe. Wreszcie znalazł kogoś lepszego niż ja i odszedł. 

Lena słuchała swojej matki i była przerażona. Nie miała pojęcia, że tak naprawdę były do siebie tak podobne. Obie czuły wobec siebie odrazę.

-Chciałam, żebyś nie przejmowała się mną, byś realizowała siebie jak tylko zechcesz.  Nie chciałam, byś powielała moje błędy. Byś pozwoliła komukolwiek decydować za siebie. Dlatego się trochę wycofałam, byłaś zawsze taka samodzielna a ja czułam, że mam na ciebie zły wpływ.

Lena nie mogła uwierzyć w słowa, które do niej docierały. Rozpłakała się. Po raz drugi w ciągu miesiąca płakała otwarcie przy osobie, którą kochała najbardziej w swoim życiu. Zawsze pragnęła jej bliskości, jej czasu i jej miłości. Nigdy nie miała jednak odwagi z nią porozmawiać. To samo tyczyło się jej mamy. Zbyt często myślały o tym, co czuje druga osoba, zamiast po prostu ze sobą porozmawiać. Nie było to łatwe. Mówić o strach ranach. Wiedziała, że sprawia mamie swoimi słowami ból. Ale nie chciała już kłamać.

Zajęło im parę miesięcy zbudowanie nowej, silnej więzi. Aż w końcu pewnego letniego dnia, kiedy siedzieli razem w ogrodzie patrząc jak psy bawią się w ogrodzie, stwierdziła, że po raz pierwszy w życiu jest naprawdę szczęśliwa i otoczona miłością, na którą faktycznie zasługuje.

Praca nad sobą zajęła Lenie wiele lat. I nie było jej wcale łatwo. Nie potrafiła przemóc się by pójść do psychologa, ale zamiast tego pochłaniała książki jak Tic-Taki. Uczyła się siebie, uczyła się wybaczać i uczyła się kochać. Kochać siebie. A kiedy jej się to wreszcie udało, wtedy po raz pierwszy dostrzegła miłość, która ją otacza, otula jak ciepłym kocem. Miłość jej rodziców. Jej córki, jej męża. Miłość bliskich i przyjaciół. Poczuła szacunek jaki mają do niej współpracownicy i ludzie, z którymi ma na co dzień do czynienia. Bo dopiero kiedy sam widzisz swoją wartość, czujesz swoją miłość, zobaczyć i poczuć możesz tę drugiej osoby.

W życiu nie pomyślałaby, że jedynym wrogiem w jej życiu była ona sama. Bała się osądu i krytyki, a sama sobie dawała go aż nadto. To nie życie ją upokarzało, to nie ludzie wokół umniejszali jej wartość, odrzucali, wmawiali że jest za słaba. To ona sama była swoim największym przeciwnikiem.

Przeszła przez piekło ucząc się siebie. Nauczyła się zbierać złe myśli, wyrywać z korzeniami, jeszcze zanim zakwitły. Szła i nie zatrzymała się. Pokochała siebie i była wdzięczna sobie za to, że dala radę, że przeszła przez własne piekło i nie spłonęła w nim.

Jej życie nie stało się nagle idealne. Problemy wcale nie znikły. Ale mając po swojej stronie miłość, wiedziała, że zwycięży wszystko.

Mistrzynie!
Tak często zakładamy co myślą inni, a tak rzadko ze sobą rozmawiamy. Tak szczerze, od serca. O tym co trudne i niewygodne. Bo się boimy. Bo się wstydzimy. Bo nigdy nie ma dobrego momentu. I nigdy nie będzie. I pewnie, że możemy udawać, szukać wymówek, tłumaczyć się przed samą sobą.
Ale po co? Jaki to ma sens?

Najcenniejszą rzeczą jaką mamy, my ludzie, na tym świecie są nasze relacje z ludźmi. 
A nasze czyny często pokazują coś zupełnie odwrotnego. Strach przed ryzykiem, strach przed odrzuceniem, przed samotnością czy krytyką czyni nas tak słabymi, że nie mamy już siły na odwagę.

Więc wam i sobie, życzę dziś tej odwagi by przerwać milczenie. By zacząć rozmawiać, od serca, o tym co naprawdę czujemy pamiętając o jednym - wszyscy jesteśmy ludźmi. Nie ma ludzi lepszych czy gorszych. Każdy z nas się liczy. Każdy ma znaczenie. Każdy czuje. Każdy marzy o miłości. Więc każdą zmianę, jaką chcesz w prowadzić w swoim życiu, zacznij od siebie. Daj przykład. Kochaj. A kochać zacznij od siebie.

Ps. Kochane czytelniczki.
Bez was, nie mam po co pisać. Wiem, że odnajdujecie siebie w emocjach i doświadczeniach, które opisuje. I cieszy mnie to ogromnie. Wiec proszę was. Dzielcie się tym co tu przeczytacie. Udostępniajcie moje teksty. Puszczajcie je w obieg. Udzielajcie się na FB. Dla was to jedno klikniecie LUBIĘ to, dla mnie to szansa na dotarcie do was. Do każdej z was. Post, który nie dostaje lajkow, jest przez algorytmy facebooka ucinany, i pomimo ponad 20 000 kobiet, które polubiły moją stronę, czasem moje słowa czyta zaledwie garstka. A że nie udostępniam słodkich kotków, śmiesznych filmików ani wygładzonych zdjęć, popularność moich postów wiecznie jest wystawiana na próbę. Ale o ważnych rzeczach trzeba mówić, więc pomóżcie mi będąc czynnym użytkownikiem. Z góry bardzo dziękuje. 
Wasza Gosia



Komentarze

  1. Gosiu! ������

    OdpowiedzUsuń
  2. W każdym Twoim opowiadaniu odnajduję kawałek siebie. I jak czytam pozytywne zakończenia, to nadzieja że i mi się uda, jest coraz większa. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super pięknie szkoda tylko że ciężko to wcielić w życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wszystko zaczyna się od decyzji.Podejmij ja, zdecyduj, że chcesz zmian, a potem zacznij małymi krokami. Wiem sama po sobie. To nie jest proste, ile razy ja cofałam się o tysiąc kroków do tyłu, gdy miałam zły dzień. Widziałam swoje odbicie i czułam się fatalnie. Musimy przestac idealizować wszystkich naokoło i dostrzec własne piękno. By to zrobić
      , musimy się uczyć, uczyć każdego dnia. Powodzenia!

      Usuń
    2. Dziekuje za te słowa czytam cały twój blog jest super

      Usuń
  4. Kiedyś opowiem Ci moją historię🙂

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz