166 Czy jestem dość dobra?

Czy jestem dość dobra?

Każdego dnia szukamy odpowiedzi na pytanie, czy jestem dość dobra? Niestety coraz częściej odpowiedź jakiej sobie udzielamy jest negatywna. Z czego to wynika? Czy naprawdę jesteśmy tak niedoskonałe? Tak nieporadne, niezdarne i nieciekawe? 

Każda z nas się porównuje do innych, ale bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę, że kobieta do której się porównujemy, też to robi. Tak jak powiedziała mi Hania, w ostatnim wywiadzie z serii Kocham to co robię, nawet celebrytki, które wydają się pewne siebie, po za kamerą, takie nie są. Mają swoje wątpliwości, czują swoje niedoskonałości, walczą z demonami. Jak każda z nas. 

Chyba najważniejszym czynnikiem jest to jak nas wychowywano, co nam powtarzano, jakie było nasze środkowisko. Przecież jako dzieci byłyśmy szczęśliwe, takie jakie byłyśmy. Co się stało, że nagle mamy wątpliwości czy jesteśmy dość dobre?

Niektórzy twierdzą, że chorobą naszych czasów jest wieczne przeświadczenie, że nie jesteśmy dość dobre i wystarczające. Ciągle czujemy się wybrakowane...nie dość piękne, szczupłe, mądre, elokwentne, bystre, spostrzegawcze, zamożne, dobre, czujne, zdrowe... zawsze nie wystarczająco jakieś tam. Nie akceptujemy się, nie kochamy, ba, nawet nie lubimy. Mamy problem by spojrzeć na siebie w lustro, by się do siebie uśmiechnąć. A to wszystko ma okropne konsekwencje. 

Są takie dni, kiedy mój wewnętrzny krytyk od samego rana, miażdży mnie na papkę. Nic mi się nie podoba i wszystko jest nie takie. Od mojego wyglądu, tego co mam na sobie, co mówię, jak mówię, co robię i jak robię. I tak długo się męczę, aż jestem kłębkiem negatywnych emocji, i jedyne na co mam ochotę, to pączek polany lukrem albo paczka ciasteczek maślanych w czekoladzie... wtedy, z pełnym brzuchem i wyrzutami sumienia, siadam przed telewizorem i oglądam bzdury, które pozwalają mi wyłączyć myślenie. I odpływam na własnym haju nieszczęścia. Potem jedyne co mogę jeszcze zrobić, to pożalić się nad sobą i ponarzekać.

Tylko co to da? Co daje nam wieczne narzekanie? Co daje samokrytyka? Co daje stawianie siebie na ostatnim miejscu? Nic. Nic dobrego.
Kogo w życiu najbardziej szanujesz? Pomyśl chwilę... swoją mamę? Przyjaciółkę? Jakąś znaną postać, za jej osiągnięcia? Dlaczego ją najbardziej szanujesz? Jakie uczucia w tobie wzbudza? Odpowiem na to pytanie własnym przykładem. Jedną z kobiet, które ja najbardziej szanuje i których praca jest mi bliska to Brené Brown. W swoim słynnym już wystąpieniu na TEDzie, ma na sobie zwyczajne, niespecjalnie ciekawe ubranie, które wcale nie sprawia, że wydaje się ładna, czy też atrakcyjna. I co z tego? Zauważyłam to dopiero czytając komentarze pod jej wystąpieniem. Dla mnie ważne było co mówi, co sobą reprezentuje. I kobiety, które ty szanujesz czy podziwiasz, też niekoniecznie są fotomodelkami... prawda? Więc co sprawia, że ty nie możesz szanować siebie? Po prostu... taka jaka jesteś? 

Każda rzecz, projekt, cokolwiek to nie było, której się podjęłaś i nie dałaś rady wyszczerbiło twoje poczucie własnej wartości. Nie ważne czy to zakalec w cieście, pała z testu, na których bardzo się przygotowywałaś, czy facet, który cię zostawił z dnia na dzień - każda porażka, każde potknięcie, i każdy, nawet najmniejszy nie osiągnięty cel, to kolejna ujma na naszym poczuciu własnej wartości. 
To kolejny pretekst, by się nie lubić, by narzekać na siebie i wylewać na siebie cały ten negatywny bełkot. Błędy i potknięcie traktujemy jak porażki, zamiast jak lekcję życia, która ma nas czegoś nauczyć.

Za bardzo też bierzemy do siebie to, co robią i mówią inni ludzie, często dając im nazbyt duże znaczenie, niż w rzeczywistości mają. Kiedy ktoś krzywo spojrzy albo odpowie ci półgębkiem. Może akurat ma zły dzień, brzuch go boli albo coś. Kiedy ktoś nam powie coś negatywnego na temat naszego wyglądu czy zachowania, potrafimy przeżywać to tygodniami. A to przecież nie musi być koniec świata. Twoja opinia liczy się najbardziej, nie innych.

Jak odwrócić myślenie? Jak przestać patrzeć na siebie jak na porażkę? Jak zobaczyć wszystkie te pozytywne strony i pokochać samą siebie?

Dla każdego ścieżka jest inna. Pisałam już o tym, ale powiem wam jeszcze raz. Bo ten temat nigdy nie będzie sprany czy przeterminowany. Powiem ci jakich ja metod użyłam, jakie poznałam.

  1. Afirmacje. Wstań i powtarzaj sobie. Jestem dość dobra, by kochać siebie. Zasługuje na wszystko to, co w życiu dobre. Zasługuje na szacunek. Zasługuje na miłość. Jestem piękna w środku i na zewnątrz. Możesz to napisać na karteczce, na lustrze - i tu uwaga, może wydawać się to głupie ale ta technika jest przez wielu polecana. Między innymi przez niesamowitą kobietę, Marisę Peer. I daje super wyniki. Musisz sama siebie przekonać, a to nie jest łatwe.
  2. Skupiaj się na własnych sukcesach, osiągnięciach, pozytywnych stronach. Nie musisz dostać Nobla, by być z siebie dumna. W zeszłym tygodniu dałam radę codziennie zaliczyć choć 15 minut na macie. I to sprawia, że jestem z siebie dumna. Kiedy dotrzymam sobie terminu, w którym zobowiązuje się napisać kolejny post czy kolejny odcinek, też jestem z siebie dumna. A dzień bez cukru? Wieczorem puszczam sobie funfary! Spróbuj!
  3. Doceniaj swoje otoczenie. Nawet w brzydkim, przemysłowym mieście, znajdziesz skwer czy kawałek zieleni, który możesz podziwiać. Ja mam to szczęście, że z okna mojego biura widzę zielone pola, teraz pożółkłe już drzewa i światła miasta w oddali. Kiedy wychodzę, zawsze czuje świeże powietrze. I jestem za to wdzięczna. Choć są dni, kiedy widzę tylko cztery szare ściany wokół siebie, i to uczucie, że chcę wyjść ale nie mogę. Na wszystko dla mnie lekarstwem stała się wdzięczność. Wdzięczność, której sama długo się uczyłam, którą pielęgnowałam.
  4. Oddychaj. Kiedy mój poziom stresu osiąga niebezpieczny poziom, oddycham. Głośno, głęboko, czasem pozwalam sobie na dwie, trzy minut zamknąć oczy. Nie przejmuje się tym, co pomyślą ludzie wokół mnie. Wracam powili do siebie. Najlepiej wdech buzią licząc do 6 i wydech ustami licząc do 8. Pomiędzy wdechem i wydechem krótka przerwa licząc do dwóch. Mnie naprawdę pomaga.
  5. Wizualizacje. To nigdy nie było dla mnie łatwe. Ale daje z siebie wszystko. Widzę siebie taką jaką jestem i jaką mogę być, a nie jaką mi się czasem wydaje, że jestem. I w ciężkich chwilach zwątpienia w siebie, przypominam sobie o tym. Mam parę takich wspomnień i momentów, które przywołuje kiedy potrzebuje kotwicy. Znajdź takie i spróbuj!
  6. Dbam o siebie. Czasem sprawię sobie mały prezent, docenię się, pochwalę, pójdę na spacer. Staram się jeść to co zdrowe, jak słodkie to tylko z mojego piekarnika. Coraz bardziej zwracam uwagę na swoją postawę, nie garbię się, głowę trzymam wysoko. Od środka chcę czuć się jak Mistrzyni. Nie znaczy to, że zawszę jem przykładnie. Za duży ze mnie łasuch. Ale zawsze staram się pamiętać, że mam tylko jedno ciało a moje ciało to mój skarb, moja świątynia.

Sposobów pewnie jest wiele. Ale świadomość przede wszystkim. Staraj się łapać te złe myśli, kiedy tylko sobie uświadomisz, że je masz. I zmieniaj je, odwracaj bieg rzeki. Jesteś człowiekiem. Jak ja i wszyscy inni ludzie na świecie. Tak na prawdę jesteśmy takie same, mamy te same pragnienia i obawy, tak samo jesteśmy w środku zbudowane. Ten sam projekt. 

A, że każda z nas wygląda inaczej? To chyba dobrze, bo jakbyśmy były takie same to byłoby niesamowicie nudno. Urozmaicenie przede wszystkim. We wszystkim - w kształtach, kolorach, zdolnościach i charakterach.

Dlaczego to tak ważne, by zwalczyć tę chorobę i żyć ze sobą w zgodzie?
Kiedy żyjemy dla innych, i ich stawiamy ponad siebie. Kiedy nie uważamy się za wartościowe i dość dobre, robimy krzywdę nie tylko sobie. Przede wszystko naszym dzieciom. Nie nauczysz ich tego, czego sama nie umiesz, nie dasz tego czego sama nie masz. A one pewnie powielą twój schemat. 

Czując się nie dość dobrą i wartościową, podejmujemy złe i pochopne decyzje. W wielu dziedzinach naszego życia. W pracy - nie podejmujemy wyzwań, nie ryzykujemy, nie żądamy większych stawek za nasz wysiłek. W domu - tkwimy w toksycznych związkach, bo boimy się być same. Czasem bycie samą ze sobą, oko w oko, jest za trudne, zbyt przerażające. Wolimy być z kimś, od kogo będziemy mogły oczekiwać tego, że nas doceni.

Poczucie, źe jesteś nie dość dobra, niewartościowa, to jedna z oznak, że jesteś w środku martwa. Czas się wskrzesić, wrócić do życia.

A pokochać siebie to jedna z najważniejszych rzeczy, zaakceptować siebie, pomimo wszystko! Jesteśmy ludźmi, kobietami. I takie jakie jesteśmy, zasługujemy na miłość, szacunek, dobro... zasługujemy. Kropka.

Tak naprawdę nasze powody są śmieszne, patrzymy na "idealnych" ludzi w internetach i nam się za dużo wydaje, ale często życie tych ludzi jest totalnie inne niż na ekranie to wygląda. Ale zapominamy o tym, toniemy we własnych deficytach, które same tworzymy.

Recepta? Przestać patrzeć na innych a zacząć na siebie. Znaleźć każdego dnia rzeczy, za które będziemy wdzięczne. Czytać, bo im więcej czytasz, tym więcej znasz perspektyw, a tego nam właśnie brakuje, innych perspektyw. 
Czasem tak niewiele trzeba by naprawić siebie.
I pamiętajcie, nie możecie zmienić innych, świata, możecie tylko zmienić siebie. Ale dzięki temu, że ty jesteś inna, świat też się zmienia. Efekt motyla. 


Podziel się ze mną swoimi myślami! Daj znać jak jest u ciebie... 
w jakim miejscu stoisz... zgadzasz się ze mną?
Napisz : 
dziennikkobiety@gmail.com

Moje książki pełne inspiracji i kobiecości kupisz tutaj!

Komentarze

  1. cudowny tekst dodający skrzydel :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och ale inspirujący blog. Nie wierzę, że dopiero dziś tu trafiłam. Post mi się podoba choć niekoniecznie ta forma ćwiczeń do mnie przemawia. Ale spaniale czytać o tym, że dążenie do nierealnych oczekiwań wobec siebie jest błędem. Całkwicie się z Tobą zgadzam autorko. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam ciepło! Wielkie serducho dla ciebie i zapraszam częściej!

      Usuń
  3. Ja czytam codziennie, karmie się i dzięki tym tekstom żyje i się trzymam w kupie i rosnę- moze niedługo zakwitnę ��
    To daje wielka siłę, nie chce się przestawać czytać.
    Jestem w trakcie kolejnego rozstania gdzie ciężko zobaczyć co dalej. Dzięki za tą siłe ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny inspirujacy tekst...mozna jeszcze wysylac zdjecia z napisem na lustrze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Kampanie bede prowadzic do konca roku 2019. Bedzie o niej w ksiazce, ktora wychodzi 26.04.
      Dziekuje za dobre slowo. Serducho dla ciebie!

      Usuń
  5. Gosiu..
    No wiesz co..
    To ja się tutaj katuje zadreczam
    Myślę sobie nie ma nikt tak jak ja..
    A tu Ty piszesz coś co moje jest jakby.
    W sensie
    Jak mam być pokochana przez kogoś jak mam być darzona wielka wdzięcznościa za to ze jestem sklep sama wdziecznosci nie czułam.
    Jenyy jak ja żyłam do tej pory ???
    Wiesz co
    Kochana przeraziłam się
    Dokładnie
    Tym
    Bezduszna Bezduszna jsstem
    Wobec samej siebie
    O jakiej ja empatii mówię gdy mówię że ja mam.
    A dla siebie coś mam?
    Dziękuję Ci za odkrywanie prawdy.

    Ktoś kiedy mówił
    Prawda
    prawda
    I g..o prawda

    Miał rację (?)
    Gosia niedzieli dobrej wielu wielu odmrywanych dobrych miejsc ludzi
    Uśmiechów od innych dla Ciebie
    Przesyłam także swój
    Ściskam Cię
    💚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że za dużo innych słuchamy i tego naszego wewnętrznego krytyka! Jesteś Mistrzynią, a prawda jest to w co wierzysz, więc wierz w siebie i w to, że życie jest dobre!

      Usuń
  6. Jakie to wszystko prawdziwe.. Żyjemy, tracąc energię na podziwianie innych. Uciekają nam cenne chwile,a trzeba tak niewiele,by w nas samych dostrzec to ,co tak fascynuje nas u innych.Wystarczy zacząć. Małymi kroczkami. Może właśnie znajdując się tu,na Twoim blogu. Skorzystać z porady,zainspirować się postem ,książką, słowem. Wystarczy iskierka ,która gdzieś zablyśnie w środku i jest szansa ,żeby odkryć siebie na nowo. Na pewno warto jej szukać. Pozdrawiam wszystkie Mistrzynie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest szansa, mam nadzieję, że znajdziesz te iskierkę właśnie tu. Pozdrawiam, ściskam mocno, Gosia.

      Usuń

Prześlij komentarz