164 Mistrzyni - 7 kolorów duszy


Mistrzyni Seria specjalna

Siedem kolorów duszy

 Odcinek 1 Czerwony 


Pisanie okazało się trudniejsze niż myślałam. Myśli ciągle uciekały. Wszystko zaczynało do mnie wracać. Wiedziałam co chcę powiedzieć, jak chcę to powiedzieć, ale słowa gdzieś mi się po drodze gubiły. Robiłam się coraz bardziej niespokojna. Czułam, że idę w dobrym kierunku. Miałam cele wyraźnie przed sobą. Ale nosiło mnie. Nie mogłam usiedzieć przy ekranie dłużej niż godzinę. Więc zaczęłam biegać. Nie pomogło. Myśli zalewały mi głowę. Wróciły bóle pleców, które odzywały się co jakiś czas, problemy z trawieniem. Myślałam, że to ta włoska dieta. Szukałam wskazówki, jakiegoś znaku. Co robię nie tak? Gdzie muszę skręcić, czego doświadczyć by zrealizować projekt, który chodził mi po głowie. 

Emmanuel, moja sąsiadka, zaprosiła mnie tego wieczoru na wino i film. Chciałyśmy oglądać Ostatnie Tango w Paryżu. Nigdy wcześniej go nie widziałam. A ona była wyraźnie pod jego wrażeniem. Opowiedziałam jej, co mi doskwiera. 

- Masz jakieś niezaleczone rany - powiedziała z przekonaniem, kiedy siedziałyśmy na kanapie wcinając suszone jabłka i gruszki. 
- Nie, skądże. Nie skaleczyłam się już od dłuższego czasu - odpowiedziałam bezmyślnie.
- Nie mówię o ranach fizycznych. Masz jakieś niezaleczone rany z przeszłości. 
- Miałam już tyle wzlotów i upadków, ale zawsze się podnosiłam. Dużo pracy włożyłam w to, żeby pogodzić się ze sobą, z tym co jest i co było - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy. Byłam pewna, że przepracowałam już wszytko co było do przepracowania.
- Nie wątpię w to. Ale z tego co mówisz, pisanie na nowo otwarło w tobie rany, które zignorowałaś. Nie wyleczyłaś, tylko nakleiłaś plastry. A one zostały, i będą o sobie przypominać. Jak bolący ząb. Czasem na jakiś czas przestanie. A potem wraca ze zdwojona siłą. Powinnaś zapisać się na zajęcia z Leną. 
- Kim jest Lena? - zapytałam zaintrygowana. 
- Prowadzi zajęcia z jogi i medytacji. Rozmawia z kobietami takimi jak ty. 
- Jak ja? Czyli jakimi? 
- Takimi, którym się wydaje, że mają już wszystko w życiu rozgryzione. Którym się wydaje, że dadzą sobie radę ze wszystkim w pojedynkę. 

Po chwili przyznałam rację Emanuele. Ale byłam pełna wątpliwości. Wszelakich. Do tego bałam się. Nie wiedziałam czego się mogę spodziewać, ani co odkryć. Zawsze bałam się bólu. Bałam się strachu samego w sobie. I robiłam wszystko by się nie bać. A teraz? Obiecałam sobie uczyć się. A to oznacza wyjście z mojej wygodnej strefy komfortu. Jeżeli się tego obawiam, to znaczy, że prawdopodobnie powinnam spróbować. 

Pierwsze zajęcia były w piątek wieczorem. Było nas siedem plus nauczycielka. Śliczna, młoda bardzo kobieta o smukłej sylwetce, blond włosach i czeskim pochodzeniu. Zapach kadzidła unosił się w powietrzu. Pomieszczenie było białe, ciepłe i przyjemne. Poczułam, że jestem tam gdzie trzeba. 

Popołudnie było bardzo wietrzne. Gdy rozkładałam przed sobą mate, zaczynało padać jak z cebra. 

Byłam spięta, chciałam zrobić wszystko i chciałam zrobić to sama i to szybko. Nigdy nie praktykowałam jogi. Próbowałam medytować, ale moje myśli zawsze były trudne do opanowania. Kiedy zaczynałam, wszystko mnie swędziało, irytowało, drażniło do tego stopnia, że zaczynało mi być niedobrze i bolał mnie brzuch. Więc stwierdziłam, że to nie dla mnie. W swoim rozwoju pominęłam duchowość. 

Kiedy byłam w podstawówce, na jednym ze spotkań do bierzmowania, obraziłam się na kościół. Obraziłam się na Boga. Trzasnęłam drzwiami i uważałam się za ateistkę. Duchowość nie była dla mnie. Budowałam siebie. Byłam dobrym człowiekiem, który kieruje się dobrymi zasadami. Tak było dobrze. 

Więc przestrzeń, w której się znalazłam stała się niekomfortowa i trochę śmieszna. Ćwiczenia sprawiały mi trudność, nie mogłam utrzymać równowagi. Byłam zawiedziona. Chciałam mieć już to za sobą. Pomyślałam, że potrzeba mi czegoś intensywniejszego. Kiedy zajęcia się skończyły i leżałyśmy na matach, na tak zwanej relaksacji, Lena zaczęła do nas mówić. 

Miała cichy, spokojny głos. Kobiecy, ale silny zarazem. 

- Praktykowanie jogi jest niesamowitą okazją by wsłuchać się w siebie, i wyciszyć głosy dobiegające z zewnątrz. Na co dzień skupiamy się na hałasie wokół nas, na tym co mówią inni, i nie słyszymy co szepce w nas samych. Nasze wewnętrzne ja mówi do nas, ale my nie słuchamy. Zdanie innych jest głośniejsze, wyraźniejsze i dlatego wydaje się prawdziwe. Jednak umysł nie zawsze jest przyjacielem, dlatego regularna praktyka pozwala wyostrzyć zmysły, nauczyć się świadomości i życia chwilą obecną. Usiądźcie proszę. 

Każda z nas usiadła na swojej macie i jak zahipnotyzowane słuchałyśmy naszej nauczycielki. Jej słowa były tak szczere i ciepłe. Przestałam się wiercić, przestałam myśleć o tym, że chce już wyjść. Chciałam jej słuchać. Chciałam dowiedzieć się co ma do powiedzenia. 

- Na ostatnich zajęciach mówiłyśmy o mantrach. Dziś, z racji tego, że mamy mową adeptkę, chciałabym powiedzieć wam o czakrach. Miejscach w naszym ciele, które są źródłem energii. Kiedy są zablokowane, jak u was, u każdej z was, energia jest zablokowana. Może to być skutkiem wielu, wielu problemów w naszym życiu. Problemów ze zdrowiem. Problemów w pracy. W związkach. Problemów finansowych. Czy któraś z was, chciałaby dziś powiedzieć o czymś, co ją dręczy? 

Minęła chwila i jedna z dziewczyn podniosła rękę. Miała cienkie, brązowe włosy. Była piękna, bardzo zaokrąglona ale miała bardzo smutne oczy. Jej twarzy pokrywał trądzik, pomimo tego, że nie miała już 20 lat. Była blada i siedziała zgarbiona. 
- Katja. Jesteś tu po raz trzeci, tak? 
- Tak. Dostałam te zajęcia w prezencie od przyjaciółki - mówiła z sztywnym akcentem, może niemieckim. W jej słowa słychać było ból. 
- Czemu dała ci taki prezent? 
- Bo było jej mnie żal. Wie, że się męczę. 
- Co cie dręczy? 
- Nie mogę spać. Mam ciągłe problemy z żołądkiem, pomimo tego, że lekarz twierdzi, że wszystko jest w porządku. Czuję się wyssana z energii. I ciągle jestem poddenerwowana - mówiła szybko, jak przy odpowiedzi. 

Słuchałam jej i ciarki mnie przeszły. Gdzieś w jej słowach słyszałam siebie. Z wielkimi oczami wpatrywałam się to w Lenę, to w dziewczynę, która z łzami cieknącymi po policzki opowiadała o tym, jak bardzo boi się życia.

- Czym się denerwujesz? Co spędza ci sen z oczu -pytała dalej Lena.  
- Mam trudny okres w pracy, nie dostałam obiecanej podwyżki. Do tego wiecznie się boję, że tę pracę stracę i nie będę miała z czego spłacić kredytu. Boje się, że nie będę miała z czego utrzymać siebie i synka. 
- Boisz się o swoje przetrwanie. To twoja czakra podstawy, Muladhara, jest zablokowana. 
- Tak, boje się o przetrwanie... 
- Proszę, przypomnij sobie swoje myśli z dzisiejszego poranka. Opowiedz mi o nich. Wiem, że to bardzo osobiste. Ale robisz to dla siebie. Robisz to po to, by chciało ci się bardziej żyć. 
 - Moje myśli z dzisiejszego ranka? Dobrze, spróbuje. Pewnie te myśli przewijają się w mojej głowie częściej niż tylko rano, ale zastanawiałam się na tym, jaki jest mój stan konta. Czy mi na wszystko wystarczy. Myślę co muszę jeszcze kupić, co zapłacić. Ostatnio był trudny okres. Nie skończyłam spłacać jeszcze poprzedniego kredytu, a musiałam już zaciągnąć kolejny. Boję się, że nie starczy mi w pewnym momencie na życie. W pracy cały czas jestem na najniższym szczeblu. Inni awansują, a ja nie potrafię. Nie potrafię się niczym cieszyć. Każdy dzień jest taki sam. To ciągła walka o przetrwanie. Tylko czasem mi się już nie chce tej walki ciągnąć. Jestem zmęczona. Tym uganianiem się, proszeniem. Dlatego często rano myślę o tym, jak mi się nie chce. Chętnie bym została w łóżku, w ciepłej pościeli i obudziła się w innym miejscu, o innym czasie. 
- Czego się najbardziej boisz? 
- Tego, że mi zabraknie pieniędzy? 
- Ale czemu się tego boisz? 
- Bo nie będę miała na życie? Bo mój syn zaczął dopiero przedszkole i mnie potrzebuje. A ja nie będę w stanie spełnić jego oczekiwań. Nie będę w stanie dać mu tego, co potrzebuje. 
- A ty dostałaś to, czego potrzebowałaś od rodziców? 
- Nie. Mój tato wcześnie zmarł. Z mamą nie miałam dobrego kontaktu. Wiecznie była w pracy. Nie mieliśmy luksusów. Zimą było ciężko. Nie raz brakło nam kasy na węgiel, na opłaty, na wszelkie przyjemności. 
- Brakowało wam czasem na jedzenie? 
- Tak, ale wtedy szłyśmy na obiad do dziadków. Ale nie lubiłam tego. Oni zawsze oczekiwali tysiąca podziękowań. To było trochę upokarzające. 
- Boisz się, że twojego syna spotka to samo? 
- Tak. Boję się. Bardzo się boje. Chciałabym mu cały świat dać. Ale mnie nie stać. Po prostu mnie nie stać. W moje ręce nigdy nie wpadają dodatkowe pieniądze, za to zawsze są niezapowiedziane opłaty i rachunki. Zawsze. 
- Poczucie bezpieczeństwa jest jedną z najważniejszych potrzeb -Lena podeszła bliżej, usiadła przed dziewczyną, która mówiła i patrząc jej w oczy ciągnęła dalej - Czujesz zagrożenie na każdym kroku. Świat wydaje ci się wrogi. Ludzie nieżyczliwi. Sama nie do końca wierzysz w to, że możesz być własnym przyjacielem.  Musisz odnaleźć swoje miejsce, wypuścić korzenie i inaczej spojrzeć na świat. To najtrudniejsze zadanie, jakie możesz sobie narzucić. Bo my kochamy powielać schematy. Po rodzicach, dziadkach, po innych ludziach obecnych w naszym życiu. Najczęściej nie są to dobre schematy. I dusimy się, dusimy z braku powietrza, które nie może swobodnie przez nas płynąć.

Lena zrobiła krótką przerwę, cały czas patrząc na Katję.

- Zamknij oczy. Wszystkie zamknijcie. Weźcie głęboki oddech i wyobraźcie sobie, że powietrze przez was przepływa do samego dołu, do koniuszków palców stóp. Usiądźcie tak, by poczuć się stabilnie, przyklejając pupę do podłogi. Jeszcze jeden oddech. I oczami wyobraźni, zobaczcie to, czego najbardziej się boicie. Co nie pozwala wam się uśmiechnąć. Co sprawia, że chcecie uciekać, szukać pocieszenia w lekach, alkoholu, używkach. Czego tak naprawdę się boicie...

Zobaczyłam pod powiekami wszystko to, czego obawiałam się najbardziej- zmarnowane życie, samotność, Hanie jak mówi do mnie, że jestem tylko podróbką... zobaczyłam siebie w ramionach chłopaka, którego znałam jak miałam siedemnaście lat. Zobaczyłam mamę, która patrzała na mnie swoim niezadowolonym wzrokiem. Czułam, jak łzy płyną mi po policzkach. Słyszałam w głowie jak pan w garniturze mówi mi, że zbankrutowała, że jestem porażką... i poczułam ból ogromy ból w sercu, jakby to wszystko było rzeczywistością. A potem usłyszałam jej głos...

-Weźcie teraz bardzo głęboki wdech, przyciągając ramiona do uszu, i wydychając, uwolnijcie strach. Niech spłynie z was, jak woda. Pozwólcie mu odejść,  a jego miejsce zastąpcie wiarą. Wiarą w to, że świat jest dobry i bezpieczny, że wy jesteście dobre i bezpieczne. Powtórzmy to sześć razy. Wdech, i wydech. Strach i wiara. Uwolnijcie strach. Wypełnijcie jego miejsce wiarą...

Chyba każda z nas miała łzy na twarzy. Każda poczuła w sobie coś magicznego. Jakby ktoś wziął nam ciężar z serca. 

-Za chwilę wyjdziecie stąd i wejdziecie w świat, który na pozór może wydawać się wrogi. Wiatr, deszcz, inni, smutni i zabiegani ludzie. Wiele jest czynników. Ale pamiętajcie, że  jesteście częścią tego świata, a w nim wszystko jest połączone. Poczujcie to magiczne łączenie w sobie. Wyjdźcie na dwór, zanurzcie dłonie w ziemi, poczujcie się częścią czegoś większego. Na skrzynkach mailowych macie nagrania do medytacji i mantrę Lam, która pomoże wam poczuć to połączenie z ziemią. Dziękuje wam za dzisiaj, byłyście cudowne. Do zobaczenia po weekendzie.

Kiedy stałam już na dworze, i czułam jak spływa po mnie deszcz, poczułam ulgę. Sama całe życie walczyłam o przetrwanie w dżungli życia, w dżungli własnej podświadomości i wspomnień z przeszłości. Pobiegłam na plaże i zrobiłam to, co mówiła Lena. Zanurzyłam dłonie w piasku i zaczęłam płakać. I było mi tak dobrze. Czułam jak wszystko ze mnie spływa. Strach zawsze był moim przyjacielem. Na co dzień po prostu go ignorowałam, ale zawsze tam był, czaił się, i wsiąkał do mojej podświadomości. A teraz poczułam się wolna. Wyciągnęłam ręce w górę głęboko wdychając powietrze i uśmiechnęłam się. Czułam, że weszłam na niesamowitą ścieżkę i nie mogłam doczekać się tego, co mnie na niej czeka. 

Strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie mówił Paulo Coelho, mój pierwszy mistrz i mentor. Ja długo bałam się cierpienia. Bałam się go, wyolbrzymiałam je. Teraz wiem, że strach ma wielkie oczy. Tak wiele razy bałam się na zapas, kompletnie zapominając o życiu wokół mnie. Chyba największym wyzwaniem było dla mnie znalezienie w sobie wiary, wiary pomimo niepewności i tysięcy pytań. Wiary w świat, w ludzi, w siebie i swoje moźliwości. Wiary w magię tego życia. Walczyłam o przetrwanie i w swojej walce opadałam z sił. Moje myśli zatruwało zwątpienie i strach.
Jednak zrozumiałam, że nie warto marnować życia na strach i obawy. 
Warto odpuścić. Zaufać. 






Komentarze

  1. Ten blog jest dla mnie wielką inspiracją. Cieszę się że na niego trafiłam ��.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis, bardzo przyjemnie i lekko się czytało. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Cała przyjemność po mojej stronie. Wielkie serducho!

      Usuń
  4. Po przeczytaniu nowych odcinków/lekcji zawsze czuje się lżej...niczym po jodze:-). Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz