105 Kocham to co robię! Ola Przybysz

 Ola Przybysz to kobieta, która uwielbia się angażować w to co robi. Z głową pełną planów, żyje na co dzień w Chinach i prowadzi tam własną firmę. Z rodzinnej miejscowości w Polsce na szczyty i trasy wspinaczkowe Azji. Pełna pasji, zdeterminowana by mieć własne zdanie i je wyrażać, realizuje się nie idąc tą łatwą, komfortową drogą. Bo jak jest za łatwo, to nie ta droga. Nie lubi ludzi pasywnych, którzy niczym się nie interesują, a mnie tych żal, bo życie bez pasji to nie życie. Zapraszam was na jej cudowną historię, która wiele mi przypomniała  i z której sama dla siebie wyciągnęłam wnioski. Wejdźmy na chwilę na jej ścieżkę i poczujmy inspiracje, by zacząć własną. Nie tą łatwą, która jest pod ręką, ale tą, o której skrycie marzymy i która niesie ze sobą, oprócz trudności i wymagań, cudowne niespodzianki.



Ciężko mi powiedzieć jak ważna dla nas wszystkich jest pasja a jeszcze trudniej, czym jest życie bez niej. W moim życiu nie przypominam sobie okresu, kiedy to nie byłabym w coś zaangażowana i nie czuła, że to czym się zajmuje jest wyjątkowe i interesujące. Z wiekiem moje pasje i zajęcia się zmieniały, z niektórych wyrastałam szybko, a niektóre opanowały mnie na tyle mocno, że pozostawiły bardzo trwały
odcisk na moim charakterze i w znaczącym stopniu ukształtowały kim teraz jestem.

Mam szczęście w dużej mierze być otoczona ludźmi z pasją i marzeniami. Spotkania z ludźmi ‘pasywnymi’ zdarzają mi się znacznie rzadziej i zazwyczaj też nie trwają długo.


Pamiętam takie spotkanie, już jakiś czas temu, gdy podczas przejazdu z mojej rodzinnej miejscowości do miasta w którym skończyłam studia. Przez przypadek w pociągu spotkałam koleżankę ze szkoły średniej.
Po krótkiej rozmowie okazało się, że jedzie na studia weekendowe z kierunku, który wydawało się, nie interesował jej ani trochę. Wybrała studia weekendowe, bo wiedziała, że poziom będzie niski, więc tak na prawdę nie będzie musiała studiować. Gdy zapytałam się o hobby, odpowiedzią była cisza.

Wieczorami, a często też całymi dniami, oglądała seriale telewizyjne. Żaden z nich nie wydawał się jej jednak interesujący. Do pracy nie miała zamiaru iść, bo po śmierci jednego z członków rodziny, dopóki nie pracowała, to dostawała zapomogę z której się utrzymywała.

Każda z odpowiedzi, które od niej otrzymywałam, były jak mała eksplozja w mojej głowie. W ogóle nie mogłam jej zrozumieć. Cichy, monotonny dźwięk jej głosu odbił się we mnie silniejszym echem niż jakiekolwiek głośne kazania czy inspirujące przemowy motywujące którymi zasypany jest internet. Jej życie wydawało mi się przerażająco puste, bez znaczenia i bardzo, bardzo smutne. Ja wiedziałam od razu, że nigdy nie chciałabym tak żyć.

W środowisku znana jestem ze szczerych komentarzy i wyrażania dość wielu opinii. Ludzie, których spotykam, czasami mają dziwne zajęcia, czasami ekscytują się rzeczami błahymi i jak dla mnie bardzo nieważnymi. Po spotkaniu z moją koleżanką z liceum, zdecydowałam, że postaram się nigdy nie komentować pasji i zainteresowań moich znajomych. Jeżeli czyjąś pasją są zakupy, zbieranie nakrętek od piwa czy oglądanie programów telewizyjnych, to niech tak będzie. Każdy ma prawo do wyboru. Dla jednych najbardziej pospolite rzeczy mogą dla innych być powodem do dumy i celem do rozwijania. Nie rozumiem jedynie osób, których nic nie interesuje i takich, którzy z wyboru i lenistwa trwają w takim stanie.



We wspinaczce wiele jest chwil zwątpienia. Jeżeli wybieram trudny cel np. trudną drogę wspinaczkową, muszę spodziewać się, że będę doświadczać niepowodzeń o wiele częściej niż sukcesu. Czasami przejście drogi zajmuje tygodnie czy miesiące pracy. Jeżeli coś przychodzi mi lekko, to znaczy, że wybrałam cel, który był dla mnie za łatwy.

Wspinanie uczy nas akceptowania porażek i wyciągania z nich wniosków. Często mówimy ‘everything is progress’ (wszystko jest progresem). Nawet porażki. Ważne, żeby mierzyć wysoko, uczyć się na błędach i mieć odwagę próbować.

Jest kilka magicznych doświadczeń, których możemy doświadczyć podczas wspinania. Jednym z moich ulubionych jest, gdy na nieznanej drodze wspinaczkowej jest ruch, który z naszego punktu widzenia jest poza naszym zasięgiem. Patrzymy na niego i wiemy, że nie mamy szans na sukces, ale mimo wszystko decydujemy się na wykonanie ruchu ze stu procentowym zaangażowaniem. 
Zadziwiająco sytuacje takie kończą się powodzeniem częściej niż się tego spodziewamy. Bardzo lubię te momenty. Innymi znowu są te, gdy wchodzę w drogę i od samego początku, z jakiegoś niezrozumiałego powodu wszystkie ruchy wychodzą mi idealnie. Dzięki temu nagle przestaje skupiać się na technicznym aspekcie wspinania. Zapominam o tym, jak wysoko jestem czy o tym, jak długi będzie lot, jeżeli następny
przechwyt mi się nie uda. Skupiam się stu procentowo na ruchach i ich płynności. Na chwile staje się wirtuozem skały. Uczucie wolności w takich momentach jest niesamowite.

Czytam, choć mniej niż powinnam. Głównie czytam książki lekko naukowe i biografie. Niesamowite jest jak wiele wiedzy można pozyskać z jednej książki.

Motto życiowe? Można by tu ich wypisać kilka, choć pewnie znaczenia wielu z nich by się zaprzeczały :).


Poranna rutyna? W tej chwili mieszkam w Chinach – najbardziej dynamicznie rozwijającym się kraju świata. Policzyłam, że w zeszłym roku, moją średnią było około 6 lotów miesięcznie. Przy takim tempie życia nie jestem w stanie wyrobić żadnej rutyny.

Na co brak mi czasu? Na wszystko. Denerwuje mnie, że człowiek musi spać albo, że doba jest taka krótka. Jak tylko mam kilka dni wolnego, to zawsze do głowy wpadnie mi nowy pomysł – i w ten sposób znowu jestem zajęta.

Od wspinania odpoczywam pracując, od pracy odpoczywam wspinając się. Prowadzę w Szanghaju własną firmę iwentową więc czasami muszę usiąść przed komputerem i przez chwile nie używać mięśni ramion :).

A tak na serio, to staram się nagradzać siebie za osiągnięcia nad którymi ciężko pracowałam. Taka mam zasadę. Zawsze jest to coś innego. Czasami coś szalonego, jak powiedzmy przelot balonem albo kurs ceramiki chińskiej, albo wyjazd ze znajomymi do jakiegoś dziwnego parku rozrywki. Znacznie częściej jest to smaczny obiad w dobrym towarzystwie, kupienie sobie czegoś fajnego jak chociażby nowego sprzętu gospodarstwa domowego :).

Lubię w ludziach to, że są bardzo zróżnicowani, że spotykam ludzi z innych krajów z innym podejściem do życia. Na pewno w gronie moich znajomych jest sporo nietuzinkowych ludzi.

Nie lubię ludzi zazdrosnych i takich którzy większa miarę przykładają do tego, by zweryfikować cudze akcje niż skupić się na tym, by samemu do czegoś dojść. Nie lubię ludzi nieuczciwych i takich co potrafią z premedytacją wykorzystywać innych, do tego by ułatwić sobie życie. Nie cierpię ludzi narcystycznych.

Plany? Marzenia? Cele? Planów mam sporo. Przez ostatnie kilka lat wydaje mi się, że nie bardzo kontrolowałam wydarzenia w moim życiu. Tu w Chinach zawsze coś się dzieje i każdego dnia zaskakują mnie nowe możliwości. Typowe ‘Carpe diem’. Wiele osób pomyślałoby, że to idealny sposób na życie. Ja nie do końca się z tym zgodzę.

Żeby dokonać czegoś dużego, potrzebne jest planowanie, skupienie i działanie z określonym schematem. Wydaje mi się, ze z moim poziomem wspinaczkowym i w miejscu w którym się znajduje, jestem w stanie dokonać więcej niż tylko szybkie wspięcia po trudniejszych drogach sportowych. Mam w planach ponowne odwiedzenie Zhagana, miejsca które znalazłam w zeszłym roku w autonomicznym rejonie tybetańskim w prowincji Gansu. Chciałabym tam otworzyć największą w Chinach drogę wielo-wyciagową.



Planuje też co roku wybierać jeden z rejonów wspinaczkowych w Azji by pomóc lokalnemu środowisku w rozwijaniu wspinania. Będzie się to wiązało z pracą and starymi i niebezpiecznymi drogami jakie w tych rejonach istnieją, z otwieraniem nowych dróg i promowaniem wspinania przez chociażby napisanie i udostępnienie w sieci przewodnika wspinaczkowego po rejonie. W tym roku planuje odwiedzić dolinę Harau na Sumatrze w Indonezji. Na przyszły rok planuje już Halonbei w Wietnamie.

Dodatkowo chciałabym wyjechać na dłuższy wyjazd podczas którego spróbowałabym przejść te najbardziej spektakularne wielo-wyciągowe drogi w Azji. Większość z nich nie ma jeszcze pierwszych przejść...

O planach mogłabym tak jeszcze pisać sporo… to temat na osobny i bardzo długi materiał.

Komentarze

Prześlij komentarz