86 Kocham to co robię! - Eryka Sokólska
Uwielbiam rozmawiać z kobietami, które żyją z pasją. Są największą
inspiracją. Dzięki poznawaniu się, rozmowie, szczerości, otwartości możemy
się uczyć od siebie nawzajem, rozwijać i wspinać na wyżyny. Miedzy jednym a
drugim spotkaniem udało mi się porozmawiać z kolejną bohaterką tej serii,
Eryką Sokólską.
Ona też zabiegana, jednak zdecydowana porozmawiać ze mną
i podzielić się swoją pasją.
Eryka Sokólska to makijażystka gwiazd, autorka dwóch książek ( Szczerze
polecam Sekrety Makijażu), mama rocznej dziewczynki, kobieta która nigdy
się nie nudzi.
W moich oczach jest przede wszystkim artystką, której
niesamowite umiejętności wydobywają z kobiet to co najlepsze. Wystarczy
spojrzeć na jej modelki i widać na pierwszy rzut oka, że czują się świetnie. I
pewnie jak Tyra Banks uwielbiają pewność siebie jaką daje makijaż. I Erykę za
jego stworzenie.
Zapraszam was na wywiad z Eryką, w którym opowie wam o swojej pasji, o
tym jak to się wszystko zaczęło i o planach na przyszłość.
Wiem czym się zajmujesz, ale powiedz mi dlaczego to jest twoją pasją?
Od zawsze lubiłam malować. Kiedyś malowałam na kartkach, a później
przeniosłam się na twarze w takim dużym, dużym skrócie. Lubię bawić się
kolorami, ale też lubię patrzeć, jak kobiety pod moim pędzlem się zmieniają,
jak pojawia się na ich twarzach uśmiech. Napędza mnie efekt końcowy. Jeżeli
zrobię jakąś super sesję zdjęciową i jestem zadowolona z efektu to dodaje mi
to skrzydeł i napędza do dalszego działania.
Co malowałaś kiedyś?
Głównie kobiety. Twarze. Sylwetki.
Teraz wracam do malowania. Farbami,
kredkami, akwarelami, mazakami. Na razie osadzam obrazki na ścianach
mojego domu. Wróciłam do tego między innymi z powodu mojej córeczki,
przed jej pierwszymi urodzinami, po to żeby miała fajną pamiątkę i żeby w
swoim pokoju miała coś fajnego, oryginalnego, coś naszego a nie kupione w
Empiku plakaty. Ona uwielbia moje obrazki, prawie codziennie prosi, żeby jej
coś nowego narysować.
Jesteś makijażystką gwiazd. Tak cie nazywają w mediach. Opowiedz mi jak
to się wszystko zaczęło. Od pasji, do zawodu, do kariery.
Tak naprawdę wszystko zaczęło się od Mistrzostw Polski w makijażu. Widzisz,
ja całe młode życie, za sprawą mojej mamy, po której notabene mam
zdolności plastyczne i która pracowała dłuższy czas w domu kultury na
stanowisku plastyka, brałam udział w konkursach plastycznych. Wygrywałam
super nagrody. To nie były czasy kiedy można było wszystko kupić. Więc kiedy
wygrało się walkmana czy rower górski to była nagroda wielkości dzisiejszego
samochodu. Jak poszłam na studia byłam zawiedziona, że już nie ma
konkursów. Nie mogłam się wyżyć artystycznie. Rysowałam oczywiście dalej,
dla siebie. Miałam nawet wystawę w rodzinnym mieście. Wtedy dowiedziałam
się o tych Mistrzostwach. Stwierdziłam, że spróbuję, co mi zależy. To w końcu
też malowanie, może tylko trochę inne. Potem były kolejne. Nawet brałam
udział w Mistrzostwach Świata i mimo, że wylosowałam okropną modelkę z
pryszczami, to zajęłam 6 miejsce. Jak na zaczynającą makijażystkę, która
prawie nic nie wie o malowaniu to całkiem nieźle.
Przez kolejne dwa lata
byłam na wielu konkursach i zajmowałam bardzo dobre miejsca, z reguły 1-sze, czasem drugie. Dzięki konkursom wygrałam też mój pierwszy kompletnie
wyposażony makijażowy kufer, wtedy nagrody były naprawdę fantastyczne.
Potem wszystko poszło jakby pocztą pantoflową. Efekty mojej pracy się komuś
spodobały. Poznałam fotografa, który zaprosił mnie do sesji zdjęciowej do
Claudii czy Tiny, już nie pamiętam dokładnie. Później była Gala i powoli inne
magazyny. Poznawałam różne gwiazdy dużego formatu, a także celebrytki,
którym podobała się moja praca i polecały mnie dalej. Była to długa droga,
wieloletnia. Miałam trochę szczęście, ale odniosłam sukces przede wszystkim
ciężką pracą. Pracowitość i charakter odegrały znaczącą rolę. No i talent. Bez
talentu nie zajdzie się daleko. Można być dobrym rzemieślnikiem ale bez
talentu, zwłaszcza przy sesjach beauty i modowych, nie da rady.
Każda kobieta ma chwilę zwątpienia w siebie, w to co robi, miewasz czasem
takie chwile?
W siebie zwątpiłam przez chwilę, jak byłam ciężko chora w ciąży - 3 miesiące
w szpitalu. Ale trwało to tylko 2 dni, wiedziałam, że jak się poddam, nikt i nic
mnie nie uratuje. Z powrotem weszłam więc na tory pozytywnego myślenia i
jestem tu, żyję i mam się świetnie. Dzięki temu doświadczeniu zmienił się mój
punkt ciężkości i z odpowiedzialnością traktuję każdą chwilę.
Nigdy natomiast nie wątpię w swoja pracę. Jak się nudzę, to wymyślam sobie
jakiś kolejny, indywidualny projekt. Wydałam dwie książki o makijażu, teraz
pracuję nad artystycznym projektem związanym z makijażem, szczegóły
niebawem. Absolutnie nie wątpię w wartość swojej pracy. Bardzo ją lubię i
wiem, że ta praca daje mi duże pole do rozwoju.
Oprócz tego ukończyłam
Akademię Medyczną i jestem też magistrem promocji zdrowia. A makijaż był
zawsze moją pasją, potem zawodem. Myślę, że jak coś jest pasją i kocha się to
co się robi, to człowiek się nigdy nie nudzi.
A jakieś minus twojej pracy? Trudności z jakimi się zmagasz?
Największą wadą jest to, że nigdy nie wiem jak wygląda mój tydzień, klaruje
się wszystko na bieżąco. Zupełnie inaczej niż praca na etacie. Ale plusem jest
to, że mogę nie przyjąć zlecenia i zostać w domu. Nie zarabiam wtedy, ale
mam wolne. Generalnie wolne zawody dają ci dużo wolności. Ja w chwili
obecnej mogę sobie pozwolić na to, żeby wybierać zlecenia. Mam ograniczony
czas przerobowy, i ze względu na to, że piętnaście miesięcy temu zostałam
mamą, to nie przyjmuję raczej wieczornych zleceń i wybieram te, które dają
mi się rozwijać artystycznie albo dają mi zarobić.
Inne plusy to też to, że można się rozwijać, dużo się podróżuje, poznaje
mnóstwo fajnych ludzi. To zdecydowanie świetna praca. Brakuje mi jedynie w
Polsce takich artystycznych sesji.
Takich jak sesja Martyny Wojciechowskiej dla VIVY?
Tak, między innymi, ale bardziej miałam na myśli sesję beauty dla Harpers
Bazaar. To do tej pory moja najlepsza sesja, która została opublikowana.
Artystyczne autorskie makijaże, zaprojektowane przeze mnie, specjalnie na
potrzeby tej sesji. Bardzo mało jest takich sesji. Ja, tak jak wcześniej
powiedziałam, właśnie jestem w trakcie pracy nad swoim własnym projektem
z make'upem artystycznym ale na razie nie zdradzam szczegółów.
Generalnie chciałabym, żeby zawód makijażysty w Polsce był postrzegany jako
artystyczny, tak jak ma to miejsce na świecie.
Mówiłaś o podróżach. Która była najciekawsza?
Jeśli chodzi o podróże związane z pracą to były dwie takie najciekawsze i obie
z Edytą Górniak. Jedna na Zanzibar druga na Mauritius. Egzotyczne kraje.
Edyta jest wymagająca, ale też bardzo hipnotyzująca. Ma taki pierwiastek
tajemniczości w sobie. Mam do niej ogromny sentyment. Pomimo tego, że
rzadko teraz ze sobą pracujemy, to bardzo się lubimy.
Może jeszcze jedna. Z Martą Żmudą-Trzebiatoską do Portugalii. Cała ekipa,
wszystkie, które tam byłyśmy, czułyśmy się jak na wakacjach ze znajomymi a
nie jak w pracy. To był naprawdę niesamowity czas.
Co cię inspiruje?
Inspiruje mnie wszystko. Cały świat. Od opakowania herbaty z ciekawymi
kolorami, przez naturę i sztukę, po zagranicznych makijażystów.
Jak wygląda twoja poranna rutyna?
Teraz wygląda to trochę inaczej niż kiedyś, gdyż zaczynam od przytulania i
czułości z moją córeczką. Dostaję mnóstwo buziaków i uśmiechów - Malina
(tak ma na imię) jest wyczekanym i bardzo pozytywnym dzieckiem i porządną
dawkę energii na cały dzień. Kocham te poranki i ubolewam, jeśli muszę
wcześnie wyjść, a ona jeszcze śpi. Mam wtedy wrażenie, że coś tracę... Potem
prysznic, włosy, make up. Nie maluję się już tak mocno jak kiedyś. Stawiam
na zdrową, ładną i rozświetloną cerę. Poza tym uważam, że z makijażystami
jest trochę tak, że powinniśmy być nie do końca widoczni, na pewno nie
przerysowani, trochę inaczej niż z blogerkami.
Potem śniadanie. Bez śniadania się nigdzie nie ruszam. Zawsze jem śniadanie
a przed wypijam szklankę wrzątku z wyciśniętą cytryną. Na śniadanie
kanapki, kasza jaglana albo owsianka. Chleb piekę sama. Ja albo moja mama.
Nie cierpię chlebów sklepowych. Jestem wybredna i wymagająca jeśli chodzi o
jedzenie. Staram się, aby było wysokiej jakości. Także pieczemy oczywiście na
zakwasie, z mąki żytniej z młyna z okolic mojej babci, więc zawsze świeży,
pyszny chleb u nas jest. Mleko, jeśli piję to też tylko takie prosto od krowy. To
samo z białym serem, który bardzo lubię jeść z prawdziwym miodem lub
własnej roboty dżemem na ksylitolu.
Jak wypoczywasz?
W weekendy nie pracuje. Raczej. Chyba, że to jakaś super okładkowa sesja,
beauty lub modowa albo reklama lub coś naprawdę fajnego choć staram się
trzymać tej zasady, że weekendy mam wolne. Nie umiem odpoczywać w
Warszawie. Mogę iść w Warszawie na spacer, do dobrej knajpy, ale nie czuję
się wtedy w pełni zrelaksowana. Żeby uzyskać 100% potrzebuję koloru
zielonego w dużych ilościach:)
Także weekendy spędzam w moim drugim domu, przy lesie. Przy płocie płynie
rzeka, dom jest na skarpie i nie ma sąsiadów, jest naprawdę malowniczo. I
tam ładuje baterie. W dresach lub szorach, z delikatnym makijażem, bo to
minimum lubię mieć. Słucham szumu rzeki, patrzę na łąkę, zwierzęta - sarny,
żurawie, łabędzie, kaczki, mamy ich dużo podchodzą pod płot i las. No i
oczywiście w tle pyszne, naturalne jedzenie, które zdobywamy tu, na miejscu.
Bardzo lubię gotować, jeść i przyjmować tu gości. Na łonie przyrody i z
bliskimi mi ludźmi odpoczywam najpełniej.
Powiedz mi, zdarza ci się zarywać nocki czy raczej wierzysz w to, że trzeba
się porządnie wyspać?
Od zawsze byłam śpiochem. Dużo sypiam, zwłaszcza odkąd zostałam mamą.
Usypiając moją córeczkę z reguły sama też usypiam, czasem nawet przed nią.
Jestem trochę nudna teraz, można powiedzieć. Kiedyś dużo imprezowałam.
Raczej nie wychodzę jeszcze wieczorami nigdzie bez córeczki, bo szkoda mi
tych wieczorów z nią. Niedługo urośnie i ten okres nie wróci. Staram się więc
chłonąć jak najwięcej tych magicznych momentów. Odkąd się urodziła tylko
raz ostatnio wyjechałam, do Londynu na kilka nocy, na warsztaty makijażu i
globalną sesję dla marki Max Factor - od 5 lat jestem ich oficjalną
makijażystką na Polskę i to było bardzo duże przeżycie. Stresowałam się
bardzo przed wyjazdem, ale już na miejscu nie było czasu na myślenie i
wyjazd był fantastyczny.
Na co brak ci czasu?
Na malowanie, zdecydowanie na malowanie. Ostatnio mam duży przypływ
weny i chciałabym mieć chociaż jeden dzień w tygodniu, bez obowiązków z
kartonem, płótnem żeby przelać to co mam w głowie. Poza tym chciałabym
jeszcze więcej czytać.
Czego chcesz nauczyć swoją córkę? Jakie wartości jej przekazać?
Przede wszystkim chcę, żeby była szczęśliwa. Niczego od niej nie oczekuje.
Mam zamiar bacznie obserwować jakie ma talenty i je w niej rozwijać. Będę ją
wspierać cokolwiek w życiu wybierze i wychowywać ją plastycznie, tak jak to
robiła moja mama, ale będzie mogła sama wybierać, sama szukać i decydować
o sobie. Wierzę, że dzieci powinny mieć duży wybór i na odpowiednie ścieżki
życia wchodzić samodzielnie. Powinny mieć możliwość wyrażania siebie a
rodzice powinni je wspierać. Wtedy będą szczęśliwe a szczęście jest w życiu
najważniejsze.
Czy wychowując swoją córeczkę wspierasz się literaturą dla rodziców?
Wiesz co, przeczytałam dwie książki o wychowaniu i na pewno coś
wyciągnęłam z nich dla siebie ale uważam, że trzeba indywidualnie
podchodzić do wychowania. Każda matka jest inna i każde dziecko jest inne,
więc trzeba słuchać siebie i intuicja jest tu jednak ważniejsza. Książki
pokazują subiektywną ocenę jednej osoby. Może gdybym miała możliwość
porozmawiać z jakimś autorytetem to tak, ale książki można czytać i je źle
interpretować. Więc rozmowa tak ale książki nie do końca.
Po za tą tematyką, czytasz coś na co dzień? Masz na to czas?
Nie mam dużo czasu ale paradoksalnie czytam teraz więcej niż przed
narodzinami mojej córeczki. Wiem już wreszcie co lubię czytać i czego od
książek oczekuje. W tym temacie jestem bardzo wymagająca. Szkoda mi czasu
na czyjeś marne wypociny. Szukam w książkach refleksji, inspiracji na życie i
drugiego dna. Obecnie czytam dwie Wilka stepowego Hermana Hessa. Jestem
w połowie i jestem zachwycona grą słów, książka totalnie w moim klimacie.
Gorąco ją polecam. Druga autorstwa Judyty Fibiger o świecie mody i Barbarze
Hulanicki - niesamowicie inspirująca postać, o której istnieniu na pewno
wiele osób z branży nie wie.
Plany na przyszłość? Marzenia do zrealizowania?
Chciałabym mieć wystawę z artystycznymi makijażami. Więc zdecydowanie
własna wystawa.
Na koniec naszej rozmowy życzyłam Eryce wymarzonych modelek, na których
będzie mogła dawać upust swojej wyobraźni.
Jak widzicie, Eryka żyję pełną gębą i realizuje się nie zważając na przeszkody,
które i jej się zdarzają. Ale nasze podejście do trudności, które napotykamy
zmienia się, jeśli mamy w życiu coś co kochamy robić.
Szczęście jest w życiu ogromnie ważne. Zgadzam się z moją rozmówczynią.
Ale każda z nas raduje się z czegoś innego. Więc szukajcie. Szukajcie aż
znajdziecie to co daje wam wiat w żagle, co was pochłonie i co da wam energię
do stawiania czoła wszystkim wyzwaniom.
Kiedy już znajdziecie, bądźcie wytrwałe i nigdy się nie poddawajcie.
Bo jak
widzicie na przykładzie Eryki, sukces to efekt ciężkiej pracy na przestrzeni
wielu lat. Jej się nie udało, nikt jej nic nie podał na srebrnej tacy. Ona po
prostu dała z siebie wszystko i dopięła swego! Tego życzę i wam.
Komentarze
Prześlij komentarz