54 Odwaga

 -Jestem ogromnie szczęśliwy i wdzięczny za to, że pierwszy raz w swoim życiu mam wszystkich najdroższych mi ludzi przy sobie. Wszyscy trąbią, że Święta to taki rodzinny czas, że taki wyjątkowy. Ale patrząc na nich mam zazwyczaj wrażenie, że to przekłamanie. W kolejkach w sklepie wszyscy są niezadowoleni, wszyscy narzekają, że za mało czasu, za mało kasy, że śniegu nie ma. Wszystko robimy w pędzie jakby wciskając te Święta na siłę. Z jednej strony mają być idealne, z pięknie nakrytym stołem, bajeczną choinką i najlepszymi prezentami. A z drugiej czujemy niesmak, zawód i po wszystkim mamy kredyt do spłacenia. Ale nie w naszym przypadku. Przy was naprawdę poczułem magię tych świąt i tych przygotowań. I wam muszę za to podziękować. Bo mam trzech najwspanialszych synów, którzy pomimo, że są już starymi baranami to razem z mną upaćkali sobie ręce lukrem przy dekorowaniu pierników. Mam rodzeństwo, których nie widziałem razem odkąd byłem jeszcze smarkaczem, a którzy cierpliwie i wytrwale przeczesywali sklepy i stragany za prezentami takimi od serca, które pokazują, że się kocha i myśli. I nauczyli mnie tej jakże trudnej sztuki. Dziękuje za to, że mam najcudowniejszą matkę, która gotuje z uśmiechem na ustach najsmaczniejsze potrawy i za przecudowną kobietę, która może nie jest już moją żoną per se, ale za to najlepszą przyjaciółką. Dziękuje wszystkim którzy razem ze mną pracowali nad moimi szalonymi pomysłami i za to że wierzyli w ich powodzenie. A przede wszystkim dziękuje wam wszystkim za to, że mogę być przy was sobą. Że nie muszę udawać a wy mnie takiego akceptujecie. Dziękuje i życzę wszystkim smacznego! Zapraszam do jedzenia!


Przemowa Damiana jak zwykle była trafiona, elokwentna i chwytająca za serce. Bardzo go cenię za to, że potrafi tak umiejętnie dobierać słowa i trafiać prosto w sedno. On uparcie twierdzi, że to zasługa tylu przeczytanych książek. Mówił nawet, że ma czasem wrażenia jakby żadne wypowiedziane przez niego słowa nie były tak na prawdę jego. Ale dla mnie był wzorem jeśli chodzi o publiczne przemówienia.

Kiedy w wigilijny poranek dotarłam do rezydencji Czajkowskich, serce waliło mi jak młotem.

Ubrałam się elegancko, ale raczej klasycznie. Krótka granatowa sukienka do kolan z szerokimi falbanami i malutką kokardą na piersiach. Do tego czarne szpilki i srebrny łańcuszek z połową serduszka, który dała mi Hania przed wyjazdem. Strasznie za nią tęskniłam ale wiedziałam, że bajecznie spędza czas z Karolem. Starałam się nie być zła ani zazdrosna. Hania nie była moją własnością. Nie była przedmiotem, którym muszę się dzielić. Ale tak bardzo się ze sobą zżyłyśmy, że ciężko było mi opanować ten chaos, który
panował w moim sercu i głowie.

W progu przywitał mnie Damian z szerokim uśmiechem na ustach. Objął mnie ramieniem i mocno przytulił. Choć był to przelotny gest i bardzo starałam się nie interpretować go w żaden sposób, to poczułam się naprawdę mile widziana. Poznałam bliżej całą jego rodzinę. Matkę, rodzeństwo. Ale najgorsze było dla mnie spotkanie z Kingą. Przytłoczona tuzinami eleganckich, pięknych ludzi w tym cudownym domu wiedziałam, że ciężko będzie mi się tu wpasować. Czułam się gorsza, w niewłaściwym ubraniu, z niewłaściwą fryzurą, a każda moja rozmowa wydawała mi się wpadką. Jakby wszyscy wiedzieli, że jestem tam z przypadku. To nie było miejsce, w którym czułabym się swobodnie. A Kinga? Wystarczyło na nią spojrzeć, a czuło się jej wewnętrzną siłę i opanowanie. Była Panią tego domu i to było widać. To jak wyglądała i jak się poruszała. Całkowite moje przeciwieństwo.

To wszystko sprawiało, że pomimo iż wszyscy bez wyjątku byli dla mnie mili i przyjacielscy to ja czułam się bardzo nieswojo. Zaczynałam zastanawiać się czy aby na pewno podjęłam dobrą decyzję przyjeżdżając tu. Może święta z tatą i jego partnerką nie byłyby taką złą alternatywą. Potrzebowałam przerwy. Potrzebowałam świeżego powietrza i papierosa. Wkrótce nadarzyła się okazja kiedy wszyscy zebrali się przy ogromnej choince by ją udekorować. Wymknęłam się przez jakieś boczne drzwi do ogrodu. Wyciągnęłam papierosa, podpaliłam go i mocno się zaciągnęłam. Wiedziałam, że przyjdzie dzień kiedy będę musiała wbić sobie do głowy, że to ogromnie głupi nawyk, i kompletnie irracjonalny, ale to jeszcze nie był ten dzień. Momentalnie poczułam się lepiej. Mroźne powietrze łączyło się w moich nozdrzach z dymem i przez chwilę poczułam jak włącza mi się w głowie helikopter.

- Za dużo? - uslyszałam męski głos gdzieś z boku.
- Słucham? - zapytałam zdezorientowana.
- Za dużo?
- Czego za dużo?
- Wszystkiego generalnie, od wielkości domu, po choinkę, ilość gości, te uśmiechy na ustach wszystkich, zamęt i poczucie, że wszystko jest idealne.

Przede mną stał Kamil, brak Damiana, z fajką w prawej dłoni i piwem w lewej.

- Strzał w dziesiątkę - przyznałam -Czajkowski z papierosem w ręce? I zwykłym piwem? Niecodzienny widok.
- Pamiętaj, że ja nie jestem na co dzień częścią tego życia. Inaczej dorastałem. Inaczej ułożyłem sobie życie.
- Fakt. Zapomniałam.
- Nie lubię takiego przepychu. Nie czuję się w tym swobodnie. I cały czas mam wrażenie, że ...
- ... że co? Że tu nie pasujesz?
- Nie. Chciałem powiedzieć, że mam wrażenie jakby tu każdy udawał. Jakby to wszystko było na pokaz. Takie ładne wdzianko które kryje nieatrakcyjne ciało. A ty? Czujesz, że tu nie pasujesz?
- Tak się faktycznie czuje.
- Czemu? Czujesz się lepsza od nich? - pyta patrząc mi prosto w oczy.
- Lepsza? O nie. Nie ten kierunek.
- Gośka, jesteś taka polska.
- Co to znaczy?
- To chyba nasza narodowa cecha. Nie wiem, ja jej nie mam pewnie przez to, że mieszkam w Stanach od ponad dwudziestu lat. Ale większości Polaków wydaje się, że jak ktoś ma kasę, pozycję, jest sławny to jest od nich lepszy. Polacy czują się jak gówno w porównaniu z innym, zwłaszcza tymi, którzy odnieśli sukces. Nie mówiąc już o innych narodowościach. Mamy ogromnie niskie poczucie własnej wartości i stąd bierze się ta narodowa nienawiść. Polacy są strasznie zawistni, niewrażliwi. Brak tu empatii, wdzięczności i zrozumienia. U ciebie widzę to samo. No może nie wszystko.
- Już wiem dlaczego Damian tak cię podziwia. Widzę to co on widzi w tobie. Widzisz świat tak jak ja bym chciała go widzieć. I staram się, każdego dnia. Ale czasami jest cholernie ciężko. Te cholerne wątpliwości.
- A wiesz co jest najgorsze?
- Co?
- Że to wszystko wychodzi od ciebie. Wszystkie wątpliwości siejesz sama. Twoje postrzeganie świata budujesz sama. To co ci się wydaje, że myślą czy uważają inni, w większości przypadków jest bardzo mylne a rządzi to twoim światem.
- Tak. Wiem, że masz rację. Wiele razy rozmawiałam z Damianem na ten temat. Czuje się gorsza, może już nie tak często jak kiedyś. Ale mimo wszystko dalej tak się czuje.
- Lata wprawy. Narodowa naleciałość. Mówię ci.
- Pewnie masz rację.
- Gośka, za dużo patrzysz na innych. Za mało patrzysz na siebie. Bo wszyscy ci zawsze powtarzali, że trzeba być skromnym, że pokornym. Wiele rzeczy ci nie wypada, prawda?
- Prawda. Tak się wychowałam. Tak myśleli ludzie wokół mnie.
- Wiem, wiem.
- Jakaś rada?
- Jasne. Ale tylko jedna.
- Tak?
- Musisz mieć większą dupę.
- Co? - pytam lekko zszokowana jego odpowiedzią. Jest bezpośredni, owszem, ale i wulgarny?
- No dokładnie. Większą dupę, żeby więcej rzeczy się tam zmieściło. A zacznij od tego, żeby mieć opinie innych na swój temat właśnie w dupie. Te, które ci się wydaje że mają i te które faktycznie mają. Musisz po prostu mieć to w dupie.

Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Był niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju. I potrafił powiedzieć coś tak żebyś zrozumiała. I zrozumiałam. Zaczęłam się więc śmiać, szczerze, do rozpuku. A on podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

- Gosia, głęboki wdech i będzie dobrze. Just calm down.
- Dzięki Kamil.
- No problem. Wiesz co, inaczej sobie ciebie wyobrażałem. Damian tyle o tobie mówił. 
- Tak? I co? Zawiodłeś się?
- Nie, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się że jesteś równą babką. Normalną, stąpającą tardo po ziemi, może trochę za twardo. Ale jesteś dokładnie tym, kogo mój brat potrzebuje. Niby czujesz się inna, gorsza od tej całej zgrai ale jedno trzeba ci przyznać, masz jaja. Jesteś chyba najodważniejszą babką jaką spotkałem. Samo to, że jesteś z Damianem, że nie boisz się mówić o swoich uczuciach. I nie udajesz. Wolisz się ośmieszyć, narazić na krytykę ale pozostajesz autentyczna.
- Jesteś zupełne inny niż Czajkowscy, teraz to widzę. Ale mimo wszystko nie wiem czy jestem odpowiednią kobietą dla Damiana. Albo czy on jest odpowiednim, facetem dla mnie.
- Tylko ty to wiesz. Wiem, że jest trudny, wbrew pozorom zamknięty, ale kocha cię. Nigdy go takiego nie widziałem. Brak mu jednak twojej odwagi.
- Chyba trochę przesadzasz.
- Bynajmniej. Co innego wydać milion baksów a co innego powiedzieć komuś, że ci zależy.
- Jesteśmy tak od siebie różni.
- Wiem. Ale jeśli nie zaryzykujesz, to się nie przekonasz.
- Dzięki Kamil. Szkoda że jesteś tu tylko przejazdem.
- Może. Ale ja nie dałbym rady. Nie moja bajka.

Uspokoiłam się trochę i za wszelką cenę odganiałam wszystkie głupie myśli. Spędziłam cudowny czas pomimo wszystko. Jednak po kolacji, kiedy zostaliśmy sami pierwszy raz tego dnia, rozpętała się wojna.

Damian podszedł do mnie powoli. Uśmiechnęłam się, wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Ale on jej nie chwycił. Podszedł do mnie bardzo blisko, i stojąc przede mną, patrząc na mnie swoimi przenikliwymi, mroźnymi oczami zapytał:
- Czemu przyjęłaś moje zaproszenie? Żeby mnie wkurzyć czy żeby poderwać mi brata?
- Co? Damian, o co ci chodzi?
- Mi o co chodzi? Nie udawaj. Cały czas się uśmiechasz, flirtujesz, ale nie ze mną. Jakbyś mnie unikała. Za każdym razem kiedy próbowałem się do ciebie zbliżyć, ty się odsuwasz. To powiedz mi, po co przyjechałaś? W co ty grasz? - Damian mówi przez zaciśnięte zęby, za wszelką cenę starając się nie krzyczeć.
- W nic nie gram. Ja taka nie jestem. Przyjechałam bo mnie zaprosiłeś. Bo chciałam być z tobą...- zaczynam się tłumaczyć, a serce wali mi jak dzwon.
- I dlatego mnie unikasz całe popołudnie? - krzyczy, wypełniając pokój swoim głosem.
- Nie unikam cię, po prostu nie czuje się komfortowo kiedy ty próbujesz mnie przytulić a twoja żona stoi parę metrów dalej koło całej twojej rodziny!
- Nie zasłaniaj się tym. Wiesz, że nie jestem z Kingą już od dawna.
- Damian, zrozum, ja nie jestem z tej bajki, potrzebuje czasu żeby to ogarnąć. Obiecywałeś mi, że to nie będzie skomplikowane, że bycie z tobą będzie proste. Ale dla ciebie wszystko jest proste.
- I tu się mylisz. Może po prostu nie znamy się tak dobrze jak nam się wydawało.
- Może. A teraz wybacz, idę spać. Nie chcę się kłócić, nie tu i nie teraz.

Nie czekając na jego reakcję, wyszłam. Byłam zła, załamana i zdezorientowana. Nie miałam pomysłu jak to wszystko mogłoby się dobrze skończyć. Naglę zatęskniłam znów do swojego starego życia. To stabilizacji, codziennej rutyny, do pewności tego co przyniesie jutro. Nawet jeśli przyszłość oznaczałaby szarą rzeczywistość. Za dwa miesiące miałam zacząć nową pracę, w nowym miejscu i zacząć wszystko od nowa. Znowu. Czy miałam w sobie dość tej odwagi o którą wszyscy mnie podejrzewali? Czy może jednak wrócę do tego co było z podkulonym ogonem?


Odwaga nie jest wtedy, kiedy się nie boisz, nie czujesz strachu. Odwaga jest wtedy, kiedy pomimo strachu i obaw, działasz. Pomimo strachu szukasz. Każdego dnia podejmiesz wyzwania, każdego dnia robisz krok do przodu, albo ze strachu, krok do tyłu. 

Znalezienie własnego miejsca na ziemi, nie jest tak prostym zadaniem jak mogłoby się wydawać.

W każdym miejscu w jakim się znajdujemy, w każdym otoczeniu, analizujemy i siebie i to co nas otacza. Porównujemy, i na podstawie budowanych przez lata przekonań, oceniamy. I siebie, i innych.

Co nam to daje? Kolejną porażkę. Bo nie istotne tu jest to, czy w tym naszym teście porównawczym wypadamy lepiej czy gorzej. Porażką jest już to, że wszystkiemu i wszystkim dajemy ocenę. Może nieświadomie. Może nie jest to nasze świadome działanie, które czynimy zdeterminowani i pewni tego co robimy. Ale robimy to, każdego dnia.

Kiedy ostatnio czułaś się naprawdę dobrze w towarzystwie innych? Kiedy czułaś się piękna? Kiedy czujesz się naprawdę swobodnie, tak że nie musisz udawać, kontrolować swoich słów czy ruchów? Kiedy byłaś ostatnio sobą?

Kiedy ostatnio czułaś się dobrze we własnym ciele? I jeśli wydaje ci się, że to nie możliwe bo nie masz idealnej wagi, to wyprowadzę cię z błędu. Bycie szczupłym nie jest równoznaczne z samoakceptacją.

Nasze niskie poczucie własnej wartości, nasze błędne przekonania co do innych i do siebie, ciągłe porównywanie , ciągłe dążenie do nieosiągalnej perfekcji unieszczęśliwia nas i sprawia, że cierpimy.

Nigdzie tak naprawdę nie czujemy się dobrze. Nawet w domu, kiedy czujemy na sobie wzrok naszego partnera, dziecka czy kogoś innego, zastanawiamy się jak widzą nas nasi bliscy.

Komplementy, słowa uznania, pochwały, nic z tego do nas nie trafia i nie będzie trafiało, jeśli same nie zaakceptujemy siebie takie jakie jesteśmy.

Musimy w końcu zrozumieć, że życie to nie wyścig. Życie to nie test. Musimy wreszcie przestać patrzeć na innych, na to co robią, jak wyglądają.

Musimy zrewidować swoje standardy. Musimy zastanowić się czy to w co wierzymy, co sobie powtarzamy każdego dnia, ma cokolwiek wspólnego z prawdą.

Musimy przestać patrzeć na innych a zacząć patrzeć na siebie. I tylko na siebie. 

Przestańmy się krytykować, przestańmy się oceniać a zacznijmy uczyć się siebie, rozwijać siebie. Stańmy się Mistrzyniami Własnego Życia.

Ps. To był , póki co, ostatni odcinek "Mistrzyni". Nie wiem, czy kiedyś do tego wrócę, czy nie. Czas pokaże.

Będą oczywiście pojawiać się inne teksty, inne historie. Na pewno będę dalej aktywna. Czacha dyni, pomysły się rodzą.

Od piątku zaczynamy coś nowego, coś mam nadzieje bardziej przydatnego i przystępnego.

Moim celem i marzeniem jest byśmy razem, ty i ja, rozwijały się, spełniały nasze marzenia i wykorzystywały własny potencjał. Świat nas potrzebuje. Nasz kraj nas potrzebuje. Nasze rodziny nas potrzebują.

Ale nie dasz innym tego czego sama nie masz, nie nauczysz tego czego nie umiesz.

Więc uczmy się, rozwijajmy, szukajmy naszych pasji. Żyjmy pełną piersią. Bądźmy najlepszą wersją siebie. Bądźmy wdzięczne, mądre i doceniajmy to co mamy w życiu. Bądźmy szczęśliwe i starajmy się wpłynąć pozytywnie przede wszystkim na własne otoczenie. Zmiany najlepiej zaczynać i kończyć na sobie. Ale jedna mała zmiana może mieć olbrzymie rezultaty.

Wam i sobie życzę odwagi, determinacji i wiary w siebie! Powodzenia! 

Gosia.

Komentarze