44 Szacunek

Zapraszam na kolejny odcinek historii Gosi i Damiana. Przeczytacie o tym jak każdy z nas inaczej wszystko postrzega, jak śpieszymy się zawsze z osądem sytuacji, zawsze na własną niekorzyść i o tym jak ważne jest nasze własne zdanie o sobie samej. Miłego czytania. Pamiętaj, doczytaj do końca, bo naprawdę warto. A potem daj znać co myślisz, co czujesz. Zostaw słowo inspiracji dla nie :)


- Jak to chcesz odejść? Czyżby chwila zwątpienia? 
- Nie Damian. Nie tym razem - mówię spokojnie, choć trochę się obawiałam podejmowania tego tematu. Pewnie niepotrzebnie. Damian jest spokojny, słyszę uśmiech na jego ustach. Jest tak inny kiedy rozmawiamy przez telefon niż kiedy widzę go w rzeczywistości. 
- No to o co chodzi? Wszystko się układa, pracownicy cię uwielbiają, obroty wzrosły... - kontynuuje nie odpuszczając tak łatwo. Będzie drążył, aż powiem to co chce usłyszeć, czyli prawdę. 
- Obroty wzrosły nie dzięki mnie ale dzięki polityce hotelu, którą wdrożył pan Janusz. Ja po prostu tego nie spieprzyłam. Damian, ja nie uciekam. Po prostu muszę pomyśleć o sobie, o Hani, o tym co będzie.
- Dlatego wyjeżdżasz na drugi koniec Polski? 
- Chyba trochę przesadzasz. Warszawa to nie Suwałki.
- Nic a nic. Czego mi nie mówisz?
- A co planowałeś w takim razie zrobić, kiedy po nowym roku Janusz wróci do pracy? Nie ma tu miejsca dla nas obojga, a ja jestem tu tylko na zastępstwo. Chce zacząć od nowa, tak solidnie, sama. Dam sobie radę, nie martw się o mnie. 
- Nie martwię się o ciebie. Martwię się o siebie... 
- Oj co ty pleciesz. Dajmy już temu spokój, lepiej powiedz mi jak idzie promocja? Jak Apartamenty? Maja wzięcie? 
- Bark wolnych terminów do końca przyszłego rok - mówi spokojnie 
- Żartujesz?! - nie mogę powstrzymać radości. 
- Poważnie. To między innymi twoja zasługa - mówi ze słyszalną dumą w głosie. 
- Ja tylko pomogłam. Włożyłeś w to serce i to widać. 
- Ta. Możliwe. A ty kiedy właściwie wyjeżdżasz? 
- Do Warszawy? 
- Nie, do Madrytu głuptasie! - żartuje swoim zadziornym głosem. Uwielbiam kiedy taki jest, jakby miał naście lat i beztroskie podejście do życia. 
- Nie jadę do Madrytu. Skąd ci to przyszło do głowy? 
- Mówiłaś, że Hania leci do ojca, założyłem, że ty też. 
Ja zostaje. Karol po Hanie przyjedzie za parę dni. 
- Czemu mi nic nie powiedziałaś? - Damian krzyczy niespodziewanie do słuchawki. 
- Nie pytałeś. Ale czemu to takie istotne? 
- Wiesz, co? Dajmy już spokój. Muszę kończyć. Jesteś jutro? - Damian pyta zniecierpliwiony. 
- Gdzie, w pracy? - pytam kompletnie wytrącona. 
- Tak, w pracy - potwierdza nieobecnym głosem. Praktycznie widzę jego poważną twarz przed oczami. 
- Jestem. 

I cisza w słuchawce. 

Na całe szczęście, zaraz po tym jak Damian się rozłączył, do mojego biura wpadła nasza menadżerka z jakimś palącym problemem i do końca dnia byłam tak pochłonięta, że nie myślałam o tym co się właściwie stało. Damian często się ostatnio dziwnie zachowywał. Zastanawiałam się, czy to dlatego, że jak Kinga twierdziła, zakochał się we mnie i boi się do tego przyznać. Czy może jest inny powód. 

Robiłam wszystko co w mojej mocy by nie dorabiać sobie do tego żadnej historii, nie wymyślać powodów. Ale nie było to łatwe. Złe nawyki ciężko wykorzenić. Kiedy Karol się ode mnie odsuwał, kiedy był wyciszony i nie zasypywał mnie pocałunkami, zawsze zastanawiałam się co siedzi wtedy w jego głowie. Najczęściej dochodziłam do wniosku, że na pewno przytyłam i coraz mniej już mu się podobam, albo za mało dbam o siebie czy nie takie ciuchy noszę. Dziś, kiedy o tym myślę, nie mogę uwierzyć że byłam tak niepewna własnej wartości. Kilka złych dni Karola potrafiło mnie wpędzić w małą depresję, którą oczywiście zajadałam czekoladą lub ciasteczkami. 

Kiedy wyszłam z hotelu z Hanią przy boku i poczułam w nozdrzach mroźne powietrze, uśmiechnęłam się szeroko. Czułam się świetnie pomimo dziwnego telefonu, pomimo kompletnego braku stabilizacji w moim życiu. 
Jeszcze parę miesięcy temu byłabym tak przerażona, że strach paraliżowałby mnie i uniemożliwiał cieszenie się takimi dniami jak ten. Ale nie dziś, już nie. 

Parę godzin później siedziałyśmy z Hanią nad partyjką 5 sekund i śmiałyśmy się do rozpuku z naszych odpowiedzi. Hania nagle spoważniała, spojrzała na mnie swoimi wielkimi, migdałowymi oczami, identycznymi jak oczy Karola. 
- Mamo, czy mogę cię o coś zapytać? - powiedziała cichutko, a na jej policzkach pojawiły się różowiutkie wypieki. 
- Oczywiście, o co chcesz. 
- Czy ty się z tatą rozwiedziesz? 
- Oj, kochanie. Przepraszam, to wszystko nie jest dla ciebie łatwe. 
- Mamo, nie przepraszaj. Szczerze to wole was osobno. Ostatnio, jeszcze w domu, przed taty wyjazdem, kłóciliście się tak często, że było mi strasznie przykro. 
- Oh Haniu.... Bardzo chciałam żebyś miała szczęśliwą, pełną rodzinę ... - zaczynam spokojnie, a łzy pieką mnie pod powiekami. Zawsze bałam się tego, że będzie pamiętać nasze kłótnie. 
- Mamusiu, ja mam szczęśliwą rodzinę. Tata zawsze dużo wyjeżdżał, ale kiedy byliśmy razem czasem było fajnie a czasem nie. Wolę żebyście byli szczęśliwi, nawet jeśli osobno. - Kiedy ty taka mądra wyrosłaś? Dopiero co ci pieluchy zmieniałam. 
- Oj mamo, ja już mam prawie osiem lat. 
- Wiem, wiem. A wracając do twojego pytania, to szczerze ci powiem, że nie wiem. Ale wiem jedno na pewno. Oboje cię z tatą bardzo kochamy, i zawsze będziemy twoimi rodzicami. To, że nie jesteśmy razem to nie twoja wina. 
- Ale nie będziemy świąt spędzać razem, a to znaczy, że już nie jesteście parą? 
- Nie kochanie, nie jesteśmy. I już raczej nie będziemy. Kocham twojego tatę. I zawsze będę go kochać. Ale oboje bardzo się zmieniliśmy i nie jesteśmy już tacy jak wtedy kiedy się w sobie zakochaliśmy. 
- A Damian? Zakochałaś się w Damianie? 
- Potrafisz zadawać bezpośrednie pytania, wiesz? 
- To nie dobrze? 
- Wręcz przeciwnie. Tak, kochanie. Zakochałam się. 
- I będziecie parą? 
- Nie wiem słoneczko. 
- Czemu nie wiesz mamo? 
- Kochanie bo po mimo tego, że miłość jest prosta to my sobie bardzo to wszystko utrudniamy. 
- Damian bardzo cię lubi. 
- Wiem aniołku. Ale cokolwiek by się nie działo, zawsze będę przede wszystkim twoją mamą. 
- Kocham cię mamusiu. 
- Kocham cię. 

Zasypiając zastanawiałam się nad tym wszystkim co powiedziała Hania. To zadziwiające jak poprzez dorastanie wyzbywamy się tej bezpośredniości, tego braku zażenowania, kiedy rozmawiamy o uczuciach. Z czasem zaczynamy się za dużo zastanawiać, za dużo gdybać i pozwalamy by to strach dyktował nam zasady. Kiedyś bałam się swojej wrażliwości, bałam się przyznać wprost do tego co czuje. Przed sobą i przed innymi. Ale dziś staram się nie ukrywać za maską tego, że jestem człowiekiem i tego że czuje. Nie będę się wstydzić własnych uczuć tylko dlatego, że ktoś mi może je wytknąć, zdeptać. 

Następnego dnia, pogrążona pracą, nie potrafiłam zapomnieć o Hani, naszej rozmowie i o Damianie. Zastanawiałam się, czego tak na prawdę pragnęłam. Gdzieś w mojej podświadomości, słyszałam złośliwe podszepty "Kim ty niby jesteś? Kim jesteś, co? Czym sobie chcesz na to zasłużyć? Czy na pewno jesteś dość dobra?" Ale walczyłam z każdym negatywnym słowem, z każdą negatywną myślą. Kiedy usiadłam na parapecie w swoim gabinecie z ulubioną Latte i bajglem, usłyszałam donośnie pukanie. 
- Proszę! - krzyknęłam, nie przerywając sobie obserwowania zatłoczonej ulicy. Widok z tego miejsca był niesamowity.
- Hej - usłyszałam za sobą znajomy głos. 
- Damian? - odwróciłam błyskawicznie głowę i patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Ale tego widoku nie dało się pomylić z niczym innym. Przydługawe blond włosy opadające mu na oczy, mroźno-błękitne oczy i ten zabójczy uśmiech. Ubrany w kremowy sweter, dżinsy i czarne, wysokie tenisówki wyglądał jak z okładki GQ. 
- Hej Mistrzyni - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha, idąc powoli w moją stronę. 
- Co cie do mnie sprowadza? 
- Bardzo ważna, niecierpiąca zwłoki sprawa - powiedział na chwilę przybierając poważny wyraz twarzy. 
- Tak? No to słucham - odpowiedziałam, czując się trochę nieswojo. Z każdą chwilą był coraz bliżej mnie. Gdzieś w środku mnie strach mieszał się z podnieceniem. 
- Przyjechałem, bo musiałem cię zobaczyć. 
- Coś się stało? 
- Tak, coś się stało. Rozmawiamy o stekach rzeczy, o pracy, o filozofii, o tysiącu innych pierdołów ale nie rozmawiamy o nas. Kiedy skończyliśmy prace nad kampanią byłem przekonany, że wrócisz do męża. I szczerze powiedziawszy, myślałem, że tak będzie lepiej. Przez cały ten czas nic nie powiedziałaś, ani słowem nie wspomniałaś, że się rozstajecie. A zakładam, że tak jest jeśli spędzacie święta osobno. Więc czemu mi tego nie powiedziałaś. Nie chcesz mnie? 
- Damian... - zaczynam ale nie wiem co mam powiedzieć. Czuje się osaczona a moje hormony buzują tak, że nie mogę skupić myśli. Jedyne co widzę to jego oczy i jego lekko rozchylone usta. Do tego czuje na sobie jego ciepło. Stoi tak blisko mnie. 
Damian, biorąc moje milczenie za potwierdzenie swoich obaw, wycofuje się, odwraca i rusza w stronę drzwi. Moje ciało działa odruchowo. Jak po oderwaniu plastra, czuje mrowienie na całym ciele. Ruszam za nim prawie biegnąc a kiedy go doganiam, on odwraca się, wlepia we mnie swoje zranione i wściekłe, błękitne oczy po czym przykleja do mnie swoje usta. Oddaje mu pocałunek mając nadzieje, że jestem w stanie przekazać mu, jeśli nie słowem, to dotykiem jak bardzo go pragnę, jak bardzo za nim tęskniłam. 
Nie mija minuta a siedzę na biurku oplatając go przed sobą całym swoim ciałem. Kiedy zaczyna mnie rozbierać, stare nawyki wydzierają się na powierzchnię. Pomieszczenie jest bardzo jasne, zimowe słońce wdziera się przez ogromne okno i oświetla mnie całą. A ja zaczynam myśleć, zastanawiać się nad tym co widzi. Czy widzi moje piersi, które może nie są sflaczałe, ale pokryte srebrnymi rozstępami nie przypominają tych z filmów dla dorosłych. A może widzi moją fałdę na brzuchu, również pokrytą rozstępami, albo moje uda, za szerokie i chropowate. Wszystkie moje niedociągnięcie i niedoskonałości miał jak na talerzu. Ja byłam ich bardzo świadoma, świetnie wiedziałam co jest gdzie nie tak. 
Zdarzało mi się zakrywać swoje ciało kiedy kochałam się z Karolem, próbując ukryć to czy owo. Zdarzało się, że unikałam rozbierania się przy nim. Czasem, w te gorsze dni, pilnowałam nawet tego z jakiej perspektywy mnie widzi. Bo przecież jak się nachylałam to wszystko mi wisiało a jak siedziałam to miałam dookoła oponę. Byłam zawsze bardzo świadoma każdej, nawet najmniejszej wady mojego ciała. 

Ale przecież byłam lwicą, byłam Mistrzynią, która każdego dnia walczy ze strachem, która uczy się na błędach i nie powtarza tego samego w kółko i w kółko. Byłam piękna. Byłam kobietą, która działa pomimo strachu, która brnie do celu i nigdy się nie poddaje. I wtedy poczułam jak moje ciało się rozluźnia, otwiera. 
"Zasługuje na miłość- pomyślałam sama do siebie - zasługuje na to, na niego. Zasługuje na to by być szczęśliwa." 

I uwierzyłam w to całą sobą w tamtym momencie i dałam się Damianowi kochać, tak jakby nie miało być jutra. 
Z determinacją, z przekonaniem i całkowicie bez wstydu. 

- Spędź z nami Święta, ze mną i z dzieciakami - mówi Damian kiedy siedzimy razem w tym samym oknie pól godziny później. 
- Chyba żartujesz! Razem? Z całą twoją rodziną? 
- Oprócz Kingi i chłopaków... 
- I twojego rodzeństwa z rodzinami i mamy... 
- No właśnie oprócz nich będą też ludzie z którymi pracuje prawie od początku. Będzie w sumie 40 osób. Nie będziesz czuła się nieswojo. Możesz przyjść z ojcem. Bardzo chętnie go poznam. 
- Nie wiem czy to dobry pomysł. 
- Ja uważam, że świetny.
- Zobaczymy, ok? 
- Nie ma nad czym myśleć - mówi zwracając wzrok w moją stronę, całując mnie delikatnie. 
- Ok. Niech będzie - mówię pod wpływem impulsu, jego przenikliwych oczu i dotyku jego ust. 

Nie odzywamy się już do siebie. Ale wiem, czuje że jest spokojny i zadowolony. Ja też. 

Wygrałam dziś wiele walk, ale walka ze wstydem była dla mnie tą najtrudniejszą. Pokonałam wstyd i strach przed własną wrażliwością. Opłaciło się. 

Zdjęcie :Freepik.com


Nigdy nie wiesz i nie będziesz wiedzieć jak widzą cie inni, ale tak na prawdę to nie jest istotne. Tak naprawdę to kompletnie nie istotne. Ważne jest co ty myślisz o sobie i jak sama siebie postrzegasz. 
Zapytasz dlaczego? 
Z wielu powodów. 

Czując się niewystarczającą, pełną wad i brzydkich fragmentów. 
Czując się niedoskonałą, nie atrakcyjną wpływasz na swoje ciało, na swoją podświadomość i na swoje życie. 

Twoje własne postrzeganie samej siebie tworzy reakcję łańcuchową. Negatywne odczucia wytwarzają hormony adekwatne do twoich uczuć, a te znowu wpływają na to jak funkcjonuje twoje ciało. Do tego stopnia, że jeżeli czujesz się brzydka, gruba i nieatrakcyjna, twoje ciało marnieje, metabolizm zwalnia, i twoje ciało dopasowuje się do tego co czujesz.

Musisz pamiętać jak ważne jest to co myślisz w naszych relacjach z innymi. A zwłaszcza z płcią przeciwną.

Niby jedna rasa, a jednak bardzo jesteśmy od siebie odmienni. Z drugiej strony jesteśmy też bardzo do siebie podobni, bo i kobiety i mężczyźni, koniec końców, pragną tego samego - pragniemy być kochani i czuć, że mamy swoje miejsce na ziemi. 

Pragniemy czuć, że coś znaczymy, że nasz odcisk na tym świecie jest wystarczająco znaczący i odczuwalny. 
Między nami dalej jednak stoi ściana, do której każdego dnia dokładamy kolejnych cegieł i którą każdego dnia bardziej scalamy dodatkową dawką cementu. 

W swojej książce "Rosną w siłę", Brené Brown wyciąga dla nas wnioski z własnego życia i życia tysięcy ludzi, z którymi rozmawiała w trakcie swoich badań. Mówi ona, że kiedy przydarza nam się coś negatywnego, znajdujemy się w przykrej i niekomfortowej sytuacji, nasz mózg odruchowo wymyśla całą bajeczkę, żeby wypełnić wszystkie luki ze znakami zapytania danymi. I nieważne, że te informacje są bez pokrycia. Nie ważne, że są fałszywe. Ale tak robimy.

Kiedy ktoś spojrzy na ciebie z ukosa, kiedy spogląda na ciebie co chwilę, kiedy nie reaguje tak jak tego oczekiwałaś, kiedy nie mówi ani nie robi tego czego oczekiwałaś - wymyślamy wtedy historyjki, które najczęściej nie mają nic wspólnego z prawdą, ale mają dużo wspólnego z naszym niskim poziomem poczucia własnej wartości i z naszym wstydem. 

Kiedy twój partner nie przytula cię tak mocno i tak czule jak wczoraj, myślisz sobie, że na pewno już cię tak nie kocha. Kiedy nie całuje cię tak często jak tydzień temu, znaczy że mu się już nie podobasz. Nie próbował cię zaciągnąć do łóżka więc na bank ma romans, a to że od paru dni się prawie nie odzywa znaczy, że pewnie już pisze pozew o rozwód. 

Takie myśli same przychodzą nam do głowy w różnych sytuacjach. A prawda jest często dużo dalej. Ale brak nam wystarczająco ciekawości by być dociekliwą. Czemu się nie odzywa? Może ma problem w pracy? Czemu mnie nie całuje? Może miał fatalny dzień w pracy, może nie dostał tej premii i teraz czuje się nie wart twojego uczucia. Czemu nie zaciąga cię do łóżka? Może źle się czuje w swoimi ciele, tak jak ty? Ale dociekliwość wymaga zaangażowania. To nie jest łatwe wyjście z sytuacji, nie ważne że lepsze, ale nie łatwiejsze. A twoja podświadomość zawsze będzie dążyć do łatwego rozwiązania. 
Nasze ciała są dla nas obrazem wstydu i niedoskonałości. Patrząc na siebie robimy miny jak z "Krzyku" Edward Muncha i załamujemy ręce. Kim ty niby jesteś? Przecież nikt cię takiej nie pokocha? Nie zasługujesz na miłość! Nie jesteś warta tego uczucia! Ile razy w ciągu ostatniego tygodnia pomyślałaś tak? 

Czujesz się tak czasem? 

Prawda jest taka, że zasługujesz na miłość, na pożądanie, na czułość, taka jaka jesteś. A jedyną blokadą jesteś ty sama. Kiedy czujesz się kiepska. Kiedy czujesz się nieatrakcyjna. Inni postrzegają cię tak samo. 
Nie ceniąc się, nie szanując się ustanawiasz standard traktowania dla siebie. I inni będą cię traktować tak jak ty siebie. 
Stawiasz się na przegranej pozycji. Nie ma nic bardziej nieatrakcyjnego niż kobieta, która uważa się za brzydką i niepociągającą. 
 Nie ma nic bardziej irytującego niż kobieta ciągle pytająca, czy na pewno nie wygląda grubo w tym czy tamtym. 
Nie ma nic bardziej odstraszającego niż kobieta, która chowa się za własnym ubraniem, za własną tarczą. 

A co gorsze, im większą tarczę mamy, im bardziej się chowamy w sobie, garbiąc się, chowając się w za dużych ubraniach, unikając miejsc gdzie ktoś może nas zobaczyć i ocenić, tym bardziej mamy nadzieje na cud. 

Na to, że zjawi się nasz "książę na białym koniu" i zobaczy w nas to, czego my nie widzimy, i obdarzy miłością, której nie czujemy się warte. 

Nasze ciągłe poczucie niskiej wartości, nasze przekonanie o własnej niedoskonałości, o własnej niewystarczalności, sprawia, że jasno i wyraźnie dajemy znać innym kim jesteśmy i na co zasługujemy. Wysyłając te sygnały pokazujemy gdzie jest nasze miejsce i blokujemy sobie drogę do szczęścia. 
Mężczyźni są inni, ale jednak nie tak bardzo. Ale nie możemy żądać od nich tego co niemożliwe. Nie zmuszajmy swoich partnerów, by byli naszymi przyjaciółkami jeśli tego nie chcą. Na zakupy zawsze możesz wsiąść kogoś innego. Nie żądajmy od innych zmiany. Ile razy dziennie marzysz o tym, by ludzie koło ciebie byli inni. 
A może problem jest w tobie. Może to ty jesteś źródłem swoich własnych problemów. Każdą zmianę zaczynaj i kończ na sobie. Zmień siebie a zmieni się twój świat.

Pamiętaj, że nie ma nic bardziej pociągającego niż pewna siebie, zaradna, zadbana kobieta, która zna swoją wartość i wie na co ją stać. 
I nie ważne tu jest ile ważysz, czy masz rozstępy, równo osadzone oczy czy śliczny uśmiech. 

Nie ważne ile kosztowały twoje ciuchy. Ważne jest co sama o sobie myślisz, jak sama siebie postrzegasz, jak sama się traktujesz. 

Dbaj o siebie. To jeden ze sposobów na zwiększenie szacunku do siebie samej. Ładnie ułożone włosy, dobrze dopasowanie ubranie, choćby i z lumpu, uśmiech na twarzy. Do tego nie obżarty brzuszek i wysoko uniesiona głowa. 

Nie musisz rezygnować z jedzenia tego co lubisz. Ale traktuj swoje ciało dobrze. Dawaj mu to co jest dla niego najlepsze. A dobrym smakołykiem nagradzaj się, za na przykład dotrzymane obietnice wobec samej siebie. 
Spróbuj słodkości sama upiec. Nie ma nic lepszego jak stworzenie czegoś magicznego własnymi siłami. ( polecam przepisy Kazi Guzik, zwłaszcza moje ulubione rogaliki drożdżowe ). Zaangażuj się, bądź aktywna, działaj. 

Jeden kawałek czekolady jest ok. Cała czekolada zjedzona pod wpływem smutku, nie jest ok. 

Stawiaj sobie małe, skromne obietnice i dotrzymuj ich. 

Nabywaj szacunku sama do siebie i ucz innych tego samego. Pokaż innym jak należy cię traktować, dając siebie za wzór. 

Szanuj się, kochaj się, taką jaka jesteś. Nie porównuj tego co widzisz w lustrze z tym co widzisz ja okładkach. 

Jesteś wyjątkowa, nieprzeciętna ale musisz się zobaczyć. Musisz sama siebie odkryć na nowo.

A jesteś piękna Ja to widzie, a kiedy ty się obudzisz i też to zobaczysz? 

Kochaj się pomimo miłości innych. 

Kochaj się pomimo nienawiści innych. 

Miłość do siebie jest lekarstwem na nienawiść do siebie, na nienawiść do innych - a ta niszczy nas jako ludzi. 

Bądź swoją własną bohaterką i ocal sama siebie. 

Czasem musisz być swoim własnym bohaterem i siebie sama uratować.

Do następnego.

G.

Komentarze

  1. Uwielbiam czytać Pani teksty a przy tym po raz pierwszy się popłakałam bo czułam jakby był o mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem jedną z was, więc ta Pani jest zbędna. :) mam nadzieje że po za łzami, udało mi się wywołać inne emocje, może zainspirować do zmian :). Powodzenia Mistrzyni! Gosia.

      Usuń
  2. To co robisz w mojej glowie to cud. Moja dwuletnia terapia dla wspoluzaleznionych i ofiar przemocy nie dala mi tego. W koncu zaczynam lubiec siebie i wierzyc ze zasluguje na wiecej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie radują te słowa!!! Powodzenia, z całego serca!

      Usuń
    2. Piękny wpis :) sama mam.blokady zwlaszcza w lozku z partnerem niby nie mam.kompleksow ale nie umiem sie przez wlasne mysli otworzyc bardzo mi ten wpis pomogl dziekuje :)

      Usuń
    3. Kłaniam się nisko, i dziękuje. Chyba każda blokada jaką mamy wynika z jakiegoś braku akceptacji siebie samej. Pokochaj siebie niedoskonałą, i kochaj innych tacy jacy są. Powodzenia Mistrzyni!

      Usuń

Prześlij komentarz