34 Wrażliwość

Weekend przeminął szybko i jeśli mam być szczera, to trochę dziwnie. Wspólna kolacja była cudowna. W trójkę śmialiśmy się, gadaliśmy, jedliśmy i wszystko wydawało się idealne. Czułam się trochę jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi, albo nawet jak byśmy byli rodziną. Jednak im było później, tym ja się bardziej denerwowałam. Co będzie kiedy Hania pójdzie spać. Mój strach był zbędny. 

Wyszłam z Hani pokoju po wspólnym czytaniu, po krótkiej rozmowie i obowiązkowo po naszej wspólnej modlitwie. Naszej, gdyż jest ona inna niż wszystkie. Nie modlimy się do żadnego boga, po prostu dziękujemy za to co nam się przytrafiło tego dnia. Hania zarządziła te modlitwy, po przeczytaniu jakiejś książki. Stwierdziła, że jej się to podoba i dobrze się z tym czuje. Nie miałam nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Mnie też te modlitwy pomagały. Kiedy wynurzyłam się, Damian spał już na kanapie. Był padnięty, wiedziałam to. Naście godzin na lotnisku i w samolocie. Nie miał kiedy odpocząć. Nie miałam serca go budzić. Noc spędziłam więc w łóżku, samotnie. 

Rano zjedliśmy wspólnie śniadanie, poszliśmy na spacer a potem zaczęły się telefony. Damian od rana był nerwowy, a po paru rozmowach stał się podminowany i zniechęcony. Po południu uściskaliśmy się przyjacielsko na peronie, po czym wsiadł do pociągu i odjechał. Czułam się strasznie dziwnie. Wieczorem, tuż przed północą, zadzwonił do mnie i rozmawialiśmy do drugiej w nocy. Był zupełnie inny niż kiedy był tu, na miejscu. Zasugerował, że powinnam wziąć wolne i pojechać gdzieś z Hanią. Czułam, że za tą sugestią coś się kryje ale nie dowiedziałam się tego z naszej rozmowy. 

Nowy tydzień zaczęłam z bardzo pozytywnym nastawieniem. Do pracy szłam teraz z chęcią. Wiedziałam, że niedługo będę musiała odejść, Pan Rzeczkowski, dyrektor po zawale, czuł się już dużo lepiej, i od marca, może kwietnia będzie w stanie wrócić do pracy. Idąc korytarzem ze swojego biura do sali restauracyjnej na lunch prawie sama miałam zawał. Nie kto inny jak żona Damiana, Kinga, w pięknej czarnej sukience i złotych szpilkach właśnie szła w moim kierunku z szerokim uśmiechem na ustach. - Gosia! - powiedziała z szczerym uśmiechem na ustach, pochylając się do przodu i całując mnie w policzek. 
- Hej Kinga. Ty tutaj? - zapytałam zdziwiona. 
- Szczerze powiedziawszy szukałam cię właśnie. Miałam spotkanie obok w restauracji i pomyślałam, że cię zobaczę. - No i ci się udało. Co za miła niespodzianka - powiedziałam trochę niepewnie, będą dalej w szoku. 
- Wiem, wiem. Nie spodziewałaś się mnie. Ale już od jakiegoś czasu chciałam z tobą porozmawiać. Możesz się wyrwać na lunch? 
- Właśnie taki miałam zamiar. 
- To i super. Tu za rogiem jest świetna naleśnikarnia. Lubisz naleśniki? - Uwielbiam. 
- To weź płaszcz a ja czekam przy wyjściu. 

I poszła. A ja miałam dygotanie przedsionków, albo cokolwiek innego. Czułam jakby serce miało mi wyskoczyć z piersi. Zaczęłam się pocić, dygotać, nie mogłam uspokoić swojego oddechu. Ale jakie miałam wyjście. Wróciłam do biura po moją kurtkę i poszłam na spotkanie z żoną mojego ... no właśnie. Nawet nie wiedziałam mojego czego. Do dupy z tym wszystkim. Kiedy siedziałyśmy w ślicznej, małej restauracyjce z białymi ścianami ozdobionymi cieniutkimi, miętowymi paskami i cudnymi, drewnianymi stolikami, trochę zdążyłam już uspokoić swój oddech i nie miałam już drgawek, ale serce dalej waliło mi w piersiach.

- Gosia, nie denerwuj się. Nie przyjechałam cię tu ochrzaniać, oskarżać ani krytykować - uśmiech z jej twarzy już zniknął, jej wyraz twarzy był niecodziennie poważny jednak jej ton głosy był ciepły i przyjacielski jak zawsze. 
- Nie? - pytam jak idiotka, którą chwilowo się czuję. 
- Nie, wręcz przeciwnie. Przyjechałam cię prosić o przysługę. Ale najpierw muszę cię o coś zapytać. 
- Pytaj. - Czy Damian ci powiedział, dlaczego się rozstaliśmy? - Pokrótce. Powiedział, że nie miał dla ciebie czasu. 
- To faktycznie pokrótce. Damian jest świetnym facetem, którego trudno nie lubić. Jest cholernie bystry. Dla niego wszystko jest oczywiste jak dwa plus dwa. Ale ma duże braki emocjonalne, które wyniósł z domu. 
- Wspominał o swoim ciężkim dzieciństwie. I o ojcu. 
- Widzisz, Damian odniósł sukces, i wiele się nauczył o życiu. Ale od bardzo wielu lat ucieka od swoich uczuć. On boi się pokazać, że jest człowiekiem. 
- Nie do koca rozumiem. 
- Bardzo go kocham. I zawsze będę go kochać. Ale nie jestem dla niego dobrą kobietą. Nie potrafię być dla niego tym, czego potrzebuje. Ani też on nie jest tym, kogo ja potrzebuje. 
- A kogo on potrzebuje? 
- Kogoś kto mu pokaże, że wrażliwość to nie wada. Że łzy, to nie powód do wstydu. Kogoś, kto mu udowodni, że potrafi kochać. 
- On uważa, że nie potrafi kochać? 
- Całe życie uciekał od miłości. Nie dostał jej w domu i wydaje mi się, że próbuje się przekonać, iż jej nie potrzebuje. Pomimo tego, co jego ojciec zrobił im wszystkim, on dalej go kochał. I to go niemiłosiernie wkurzało.
- Dlatego nie poszedł na pogrzeb. Bał się, że się rozsypie.
- Dokładnie. Jemu się wydaje, że jest szczęśliwy, albo że szczęście nie jest dla niego i o nie nie zabiega. Do dziś nie wiem, które z tych. On jest naprawdę bardzo świetnym facetem, biznesmenem, ale gdyby pozwolił sobie na przyznanie się do tego, że on też jest człowiekiem, że też jest niedoskonały, że też może płakać, byłby na szczycie świata. 
- Kinga, ale ja nie wiem czy jestem odpowiednią osobą, która ma mu cokolwiek pokazywać. Ja jestem chodzącą niedoskonałością. Nie płaczę często, ale nie boję się łez. Choć czasem ich się wstydzę. Cały czas walczę ze sobą, próbuję dojść do miejsca, w którym zrozumiem, że jestem warta tego co najlepsze, że jestem dość dobra by być kochaną. Ale jeszcze tam nie dotarłam. Mam więcej wątpliwości niż potrafię przyznać. 
- Właśnie dlatego. Łzy to jeden z najlepszych wynalazków natury, nie powstają bezcelowo. Oboje musicie dojść razem do miejsca, w którym zrozumiecie, że otwarcie się na siebie nawzajem, to nie skok w przepaść a wspięcie się na górę. On się boi, że jak zacznie płakać, zacznie czuć, to nie poradzi sobie z tym. Boi się, że go to zmieni na gorsze. A tak naprawdę wrażliwość, empatia, otwartość to cechy które mają najszczęśliwsi na świecie ludzie, najbardziej spełnieni. 
- Ale przecież on jest do wszystkich dobry, jak możesz mówić, że nie czuje empatii.
- On jest hojny, bo wie, że powinien. Wie, że trzeba doceniać swoich pracowników, bo to się opłaca i warto to robić. Ale do empatii mu daleko. Chyba, że jest z tobą. Przy tobie jest zupełnie inny. A na co dzień, wrażliwość zagłusza krzykiem. A nie da się zagłuszyć jednej emocji. Zagłuszasz jedną, zagłuszasz wszystkie, te złe ale i te dobre. 
- Chyba ci się wydaje. 
- Nie, nie wydaje mi się. Znam go zbyt dobrze. 
- Chcesz mi powiedzieć, że to że jestem wrażliwa, uczuciowa, i niedoskonała i że zdaję sobie z tego sprawę robi ze mnie idealną kobietę dla bogatego biznesmena, który jest pewny siebie, przystojny, i ma w życiu wszystko? 
- Coś w tym stylu. Przede wszystkim, pomimo tego że się boisz, że masz wątpliwości, że brak ci pewności siebie, pomimo tego wszystkiego działasz. Jesteś najodważniejszą kobietą jaką znam. 

Nie wiem co mam powiedzieć. Ja? Najodważniejsza? Zaczęłam się nad tym zastanawiać. I przez głowę przepływały mi moje wspomnienia z ostatnich paru lat. Ryzyko zdaje się jest częste w moim życiu. Samo to, że jestem tu dziś. Podjęłam pracę z dnia na dzień, bez przyszłości, bez gwarancji, w nowym miejscu, w którym nikogo nie znam. To samo było kiedy założyłam swoją firmę, kiedy zmierzam się z wychowaniem Hani. Nie boję się z nią rozmawiać. Nie boję się pokazać, że nie umiem. Moje uczucia mam zawsze na wierzchu. Ja faktycznie jestem odważna. Wszystko co robię w życiu, robię pomimo strachu, który czuje. Kiedyś strach był obezwładniający dziś nie pozwalam mu sobą kierować.

- Ja całe nasze wspólne życie próbowałam Damianowi dorównać, próbowałam być samowystarczalna, silna, doskonała. Tak jak on. Ale on nie jest doskonały, nie jest samowystarczalny. Wiem, że mnie kocha. Ale dla nas jest za późno. A w tobie się zakochał już dawno temu. Ale nie potrafi tego zaakceptować sam przed sobą. Dlatego ucieka. Uciekł do Stanów na całe pięć tygodni. Ucieka teraz też. 
 - Zakochał się we mnie? - czuje jakby właśnie zdzieliła mnie młotkiem w czaszkę. I w serce. 
- Wiesz, że to prawda, ale nie potrafisz tego sama przed sobą przyznać. Wydaje ci się, że jesteś dla niego niewystarczająco piękna, mądra, bla, bla, bla i tak dalej. Masz swoje demony, z którymi musisz się zmierzyć. Prawda jest taka, że jesteś więcej niż wystarczająca. I Damian to widzi. Wiesz jak o tobie mówi? 
- Mistrzyni? 
- Tak. Mistrzyni. Kiedy o tobie mówi, uśmiecha się. Nie masz pojęcia jak on rzadko się uśmiecha. 
- A jaka jest twoja prośba? 
- Moja prośba. Jeśli go kochasz, jeśli ci na nim zależy, przestań się tego bać i daj mu szansę. 
- To nie takie proste.
- W życiu wszystko jest proste. My po postu wszystko komplikujemy ze strachu przed zmierzeniem się z rzeczywistością, z prawdą o nas samych. Prawda cie zawsze wyzwoli, ale droga do niej może dać nieźle w dupę. Muszę już iść. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego najścia. Wiedz, że masz moje błogosławieństwo. Wy macie moje błogosławieństwo. 

Kiedy Kinga wyszła, długo patrzyłam za nią, za jej idealna sylwetką, idealnie dobranym ubraniem i cudnie ułożonymi włosami. Po raz kolejny życie udowodniło mi, że pozory mylą. Kinga nie czuła się idealna. Sama czuła, że nie jest dość dobra. W tonie jej głosu, w jej postawie czułam szczerość. Sama bała się swojej wrażliwości. Bała się do niej przyznać. I była nieszczęśliwa. Dalej szuka siebie i swojego szczęścia. Czy ja będę dość odważna by zmierzyć się ze swoimi obawami, demonami i pomimo strachu, że coś sobie uroiłam, pozwolę na tę miłość? 

Zdjęcie : źródło google.pl


Brene Brown, o której przeczytacie więcej w serii Wielkie Kobiety, która jest już dostępna na blogu, twierdzi, że wrażliwość jest najważniejszą cechą w życiu. Kiedy się jej nie boimy, kiedy żyjemy pełnią życia, z otwartym sercem ignorując zasadę, że ten kto ma miękkie serce musi mieć twardą dupę, to ci ludzie są szczęśliwi, spełnieni, radośni. 

Żyjemy z dnia na dzień bojąc się, że jesteśmy nie dość... nie dość mądrzy, bogaci, piękni, sprytni, zaradni, zadbani, ...... lista jest długa. Czujemy się niewystarczający. Nie radzimy sobie ze zmianami. 

Z jednej strony chcemy czuć, że mamy swoje miejsce na świecie, że jesteśmy kochani, akceptowani. Z drugiej strony boimy się łez, boimy się pokazać jacy jesteśmy tak na prawdę. Udajemy, chowamy się za maskami. 

Dążymy do perfekcji, która nie istnieje. Problem jest w tym, że tłumiąc jedne uczucia, chowając strach, niepewność za maską, za tarczą, chowając nasze podatne na złamanie serducha, chowamy się nie tylko przed tym co boli ale i przed tym co dobre, co wartościowe. 
Zamykamy się na radość, na szczęście, ma beztroskę. Jesteśmy tacy dorośli, tacy poważni. Wydaje nam się, że łzy, że empatia, wrażliwość są oznaką słabości. A jest dokładnie odwrotnie. Wstyd przed wrażliwością jest źródłem zła na świecie. 
Kiedy boimy się przyznać, do tego że nie mamy racji. Kiedy boimy, się przyznać, że jest nam cholernie smutno, kiedy ukrywamy łzy, budujemy gniew. Gniew, strach, wstyd to mieszanka wybuchowa przez którą każdego dnia wyrządzamy krzywdę. Sobie i innym. Nie chodzi mi tylko o "wielkie" krzywdy. Hejt w internecie, jest też skutkiem skrywania własnej wrażliwości. Własne deficyty, strach, wstyd, zamieniamy w okrucieństwo, wyżywając się na innych. 

Brené mówi, że od własnych dzieci oczekujemy perfekcji. Chcemy je przygotować na życie. Karzemy się uczyć. Często zmuszając do realizacji własnych, niespełnionych marzeń. A powinniśmy całe życie uczyć dzieci przede wszystkim tego że są warte miłości, dobroci. Że są wystarczające, by od życia dostać to co najlepsze. Co drugie dziecko czuje się jak porażka. 

Ile razy kiedy znajdujemy się w sytuacji trudnej, bolesnej, (niewygodnej) reagujemy z wstydem w sercu. Zamiast przyznać się do tego, zamiast zmierzyć się z własnymi odczuciami, zmierzyć się z przeciwnościami, a czasem po prostu przyznać, że dałaś dupy, swoje emocje chowasz za gniewem. Krzyczysz na swoich bliskich, na swoje dzieci. Lub wyciszasz się, zamykasz w sobie. Bo ci wstyd przyznać się, że jesteś kim jesteś. Dlatego, że cały czas czujesz się niewystarczająca. Nie dość dobra. Nie dość piękna. Nie dość. 

PORÓWNYWANIE się jest jedną z chorób naszego społeczeństwa. Nie podejmujemy wyzwań, bo przecież są lepsi, zdolniejsi, którym się nie udało. Więc czemu my miałybyśmy odnieść sukces? Wrażliwość to dla nas ciemne uczucie, źródło wstydu, strachu. Jeśli jesteś wrażliwa znaczy, że jesteś gorsza. Więc nakładasz zbroje, żeby czasem ktoś nie poznał cię takiej jaka jesteś. A jesteś piękna. W każdym tego słowa znaczeniu. Tyle, że sama w to nie wierzysz. A powinnaś. 
Niepotrzebnie chowasz wszystko w sobie. Nie ty jedna, zostałaś wyśmiana. Powód nie ma znaczenia. 
Zdążyło mi się to kiedy byłam w podstawówce. 
Kiedy dzieciaki wyśmiały mój ubiór czy mój odmienny styl bycia. Zdarzyło mi się to w liceum, kiedy przyznałam się do swojej odmienności. I kiedy byłam dorosła, kiedy w intymnej sytuacji z mężczyzną usłyszałam, że jestem przeciętna. 
Ale największe porażki poniosłam w walce ze sobą. Kiedy bałam się odezwać, nawet kiedy miałam coś ciekawego i ważnego do powiedzenia. Kiedy bałam się poderwać chłopaka, do którego wzdychałam w sekrecie. Kiedy idąc w mieście deptakiem mijałam elegancką kobietę, i spuszczałam głowę w dół. Albo kiedy chciałam powiedzieć komuś, wiem co czujesz. Też tak się czasem czuje, ale zamiast tego mówię, że to nic takiego, że świat się nie kończy. Kiedy sama przed sobą wstydzisz tego jaka jesteś, kiedy porównywając się z innymi, stwierdzasz że jesteś po prostu chodzącą porażką, kiedy umniejszasz się, niszczysz życie sobie, swoim dzieciom i ludziom, których kochasz najbardziej. Odbierasz im szansę na spełnione życie. Nie możesz dać tego czego nie masz. Kiedy ty się wstydzisz, twoje dzieci też będą się wstydzić. Kiedy ty krytykujesz, siebie i innych, twoje dzieci, twój mąż, partner, też będą to robić. 
To siebie musisz najlepiej traktować ze wszystkich. Musisz do siebie mówić z uczuciem, wrażliwością. Musisz się szanować, akceptować. I musisz dawać przykład swoją odwagą. Kiedy ty jesteś odważna, twoje otoczenie też staje się odważniejsze. 

Podsumowując. Wrażliwość to twoja moc. Akceptacja tego co w tobie, nie jest łatwa, bo od lat dążysz do perfekcji, która nie istnieje. Ale kiedy ci się to uda, kiedy dasz radę i pokochasz siebie samą taką jaka jesteś teraz, ludzie zaczną cię inaczej postrzegać i twoje życie zmieni się diametralnie. Nie porównuj się z innymi, po prostu bądź najlepszą wersją siebie. Nie wstydź się emocji. Jeśli chcesz ryczeć, rycz. Jeśli chcesz się śmiać, śmiej się. Nie ukrywaj się. Nie wstydź się. Kropka. Empatia, to nie żałowanie innych. To współprzeżywanie ciężkich chwil razem. 
 Nie jesteśmy sami. Ty nie jesteś sama w tym co czujesz. Nie jesteś przeciętna tylko dlatego, że nie błyszczysz na okładce ostatniej VIVY czy dlatego, że pod twoim zdjęciem na fejsie nie ma tysiąca lajków. Twoja praca nie opisuje twojej osobowości, nie definiuje cię i nie powinna sprawiać, że czujesz się gorsza bo nie zarabiasz kokosów. 
Otwórz się, pozwól sobie na wrażliwość, na szczerość, na otwartość. Pozwól sobie być niedoskonałą. Bo jesteś piękna taka jaka jesteś. Dlatego mówię na was Mistrzynie, bo dla mnie nimi jesteście. Mistrzyniami. 

Kocham być sobą, być kobietą i kocham to co robię. Jestem ogromnie wdzięczna każdej jednej z was. Za to, że jesteście. Że czytacie. Że doceniacie. Żyjmy całą sobą, z otwartym serduchem. Nie bójmy się wrażliwości, bądźmy z niej dumne i w chwilach, kiedy dostajemy po dupie, bądźmy dla siebie wsparciem. 

Do następnego Mistrzynie! Obowiązkowo do obejrzenia: 

Potęga wrażliwości.  -polskie napisy.


Komentarze