23 Cele

W biegu, jak zawsze, wleciałam dziś do sklepu po jakieś niedobitki. W oczy wpadło mi nowe wydanie Wprost a na okładce Chodakowska. I się zaczęło. Dziś generalnie mam dzień oświecenia. Niby taki zwykły dzień, a w głowie buzuje jak szampan po otwarciu. 

Bardzo podziwiam Ewe za to co robi i za jej osiągnięcia. Było parę wpisów, które mi się nie podobały lub z którym się nie zgadzałam, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Zsuwałam ekran niżej i nie zajmowałam tym myśli. Ale ile z was przeglądając internety zostawia za sobą jad? 

Nie rozumiem hejtu. Całkowicie. 

Ale jednak ktoś go uprawia. Pytanie czemu? 

Czemu ja parkując swój zabytek bez wspomagania koło luksusowego auta, spuszczam głowę? 

Czemu ty spędzasz tyle czasu przeglądając wpisy znajomych, sąsiadów i reszty świata ? 

Czemu uprawiamy tak często te niekonstruktywną krytykę? 

Czemu kogoś kto ma pieniądze, wpychamy do worka tych złych?

Lista 50 najbogatszych Polek zaczyna się od Dominiki Kulczyk. Wielu mówi, bo bogaty tatuś. A reszta kobiet, która ma kasę to się w nie wżeniła. 

Taka cicha transakcja. Sex za pieniądze. Ale oficjalnie i z pompą. 

O mężczyznach się tak nie mówi. Czemu? 

Czemu strzelamy do własnej płci ostrymi nabojami zamiast się wspierać, podziwiać, brać z siebie przykład? Czemu przynajmniej raz dziennie dajemy zazdrości przepchnąć się do naszej świadomości? A ona panoszy się i czepia wszystkiego jak rzep psiego ogona. 

Wszystko byś chciała mieć. Ale nie masz. I nie będziesz. A każdy ma lepiej niż ty. Łatwiej. Tak, zdecydowanie łatwiej. Ty masz ciągle pod górkę. I ciągle pod wiatr. 
Za tobą problemy i komplikacje chodzą nie parami a trójkami. I wszystko zrzucasz na innych. Albo na brak czasu. Ale na M jak Miłość albo Top Model XXL masz czas? 

Chcesz niby czegoś ale te twoje marzenia gdzieś się rozmywają. Bo czego ty pragniesz? Kasy? Na dobre zakupy? Podróży? A może właśnie bogatego męża? Albo nie. Wiem! Wygranej w totka. 
Wtedy wszystko sobie kupisz. Męża też. 

Mam dla ciebie złą wiadomość. Cuda się nie zdarzają. 

Pamiętam jak byłam nastolatką i zmagałam się z nadwagą, marzyłam o tym że któregoś dnia obudzę się szczupła. Miałaś tak kiedyś? Marzyłaś o cudzie? O tym że ni stąd, ni zowąd, stanie się cud i twoje życie nabierze sensu. Wszystko się zmieni i zaczniesz w końcu żyć. Tak jak chcesz, na swoich zasadach. Ale póki co musisz pomęczyć się z pracą, której nie cierpisz, ludźmi, którzy cię dobijają, stanem konta, od którego łzy ci napływają do oczu jak od cebuli. Wyglądasz jak wyglądasz. Ale wytrzymasz. Kiedyś będzie inaczej i wtedy będziesz szczęśliwa. 

Własnemu szczęściu stawiasz tyle warunków, że powoli ta wygrana w totka wydaje się być łatwiejsza w realizacji. Więc jesteś sobie. Jakaś tam. 

Fascynujesz się obcymi ludźmi, którym się „UDAŁO” i czekasz na cud. A jak ktoś mówi bo ja robię to czy tamto, ćwiczę, uczę się, podróżuje…. Ty masz zawsze gotową odpowiedź. Znam ją. Też kiedyś z niej korzystałam - „No bo ty masz…. , ty możesz, ty masz możliwości, zasoby a ja nie.” Widzisz tylko dziurę w całym. I nic po za tym. I tyle. Budzisz się za kilkadziesiąt lat i żałujesz. Albo nie budzisz się już wcale a twoje marzenia i twój potencjał zakopują parę metrów pod ziemią. Pomnik, twoje imię i nazwisko, data narodzin, zgonu i masz z głowy. 

Powiedz tak szczerze sama w sobie. Czemu nie jesteś szczęśliwa? Czemu nie żyjesz życiem, o jakim marzysz? Cuda się nie zdarzają. Cuda tworzymy sami. Budujemy je jak domki z klocków. Same, swoją ciężką pracą, determinacją i wiarą w siebie. Zamiast patrzeć innym na ręce możesz spojrzeć na siebie. Zamiast krytykować innych, możesz zacząć oceniać siebie. Co więcej, możesz się zmieniać. Możesz kiedyś trafić na listę najbogatszych. Albo na inną. 
Nie każdy marzy o fortunie. Jednak prawdziwe pieniądze nie biorą się z niczego. Najlepiej zarabia się na swoich pasjach. 

Na każdy cud musisz zapracować - więc czemu tego nie robisz? Chcesz żyć swoim przeciętnym życiem, którego nie lubisz? Czemu nie wstaniesz i nie zaczniesz działać. Boisz się , że ci nie wyjdzie? Nie myśl o tym. Uwierz w siebie. Ostatnio nie wierzę w szczęście. Ani w pecha. Nic się nie dzieje samo. To czemu te nasze cele tak trudno osiągnąć? 

Po pierwsze tracimy cel z oczu. Kiedy idziesz powoli do przodu, do tego o czym marzysz w naszym ciele produkowana jest substancja zwana dopaminą. Hormon szczęścia. Trochę uzależniający ale co tam. Odpowiedni hormon sprawia, że często droga do celu jest przyjemniejsza niż samo jego osiągnięcie. Ale nie każdy ma cierpliwość. Nie każdy ma determinację. Najczęściej chcemy czegoś tu i teraz. Natychmiast. Nie lubimy czekać. Jakaś tam odległa obietnica przyjemności nie starcza by wytrwać na drodze. Więc z niej zbaczamy. Cel zanika. A życie się toczy dalej. 

Po drugie bierzemy czyjąś opinie na temat naszej osoby za pewniaka. Te zazwyczaj nas ograniczają. Wmawiają , że nie damy rady. Pozwalamy by krytyka, czyjeś wypowiedzi, komentarze nas raniły. To przecież nasza decyzja. Jakbyś sobie powiedziała, że nic mi to nie robi, że w dupie masz, że ktoś na ciebie mówi grubas albo idiotka, a może zła matka? Przecież sama znasz siebie najlepiej. Więc czemu pozwalasz innym definiować siebie i kierować swoimi decyzjami, swoim życie? Bo sama nie wierzysz w swoje możliwości ani w siebie. Nie wierzysz w swoje piękno ani w swoje zdolności bo od urodzenia słuchasz słów negacji. I wierzysz w nie jak w pismo święte.

Po trzecie widzimy tylko to czego nie mamy, nie zwracamy uwagi na to, co jest w naszym posiadaniu ale na to co mają inni i co my też musimy mieć. Jesteś jak mała dziewczynka, którą ostatnio widziałam w całkiem fajnej restauracji. Zamiast jeść i rozkoszować się posiłkiem wymieniała wszystko co jej jedzenie i picie utrudnia. Bo nie ma słomki i herbata za ciepła. Bo pomidor za mało czerwony a mięsko na talerzu ma dziwny kształt. Warzywa są polane masełkiem a nie sosem a tak generalnie to talerz jest za duży a jedzenie nie ładnie pachnie. Nie będzie jeść i tyle. Nie widzi, że rodzice ją wzięli do ładnej restauracji by spędzić miło czas. By mama zamiast stać w kuchni całe rano mogła się bawić z córką a tatuś zamiast po obiedzie sprzątać będzie mógł wziąć ją na kolana i porozmawiać o czym będzie chciała. Nie widzi, że jej jedzenie jest świeże, pożywne i ładnie podane. Że kucharz się postarał, kelner sprawnie podał a rodzice zapłacą. Patrzy na talerz i widzi wszystko inaczej niż jej rodzice. Powstaje konflikt. A każdy taki konflikt zatruwa nam życie. 

Po czwarte jesteśmy leniwe. Łatwiej kogoś skrytykować siedząc na kanapie niż iść się trochę spocić.

Po piąte, łatwiej powiedzieć, że ktoś ma lepiej, łatwiej, przyjemniej niż ruszyć dupę i samej spróbować. Masz przecież tysiąc powodów by czegoś nie robić, tysiąc tłumaczeń dlaczego to jest nie możliwe. 
A prawda jest taka, że wszystko jest możliwe.

Ale musisz w to wierzyć.

Jest taka technika - nazywa się siedem poziomów głębiej. 

Pokażę ci ją teraz na swoim przykładzie. Spróbuj sama. I zacznij działać. 
Zapraszam za tydzień, 10 października opublikuje kolejny tekst tym razem wraz z Gosią i Damianem, gdzie skupię się nad tym dlaczego dobrzy przywódcy ( pojęcie szeroko rozumiane) mówią i jedzą jako ostatni. 

Pytanie 1: Dlaczego piszesz tego bloga? 
Odpowiedź: Mam ogromną potrzebę pisania. Lubię to , pozwala mi to uporządkować myśli. Uspokaja. Trochę może wycisza. 

Pytanie 2: Ale dlaczego czujesz akurat potrzebę pisania tego co piszesz na tym blogu. Dlaczego kierujesz go tylko do kobiet? 
Odpowiedź: Chce innym kobietom otworzyć oczy.

Pytanie 3: Dlaczego chcesz im otworzyć oczy? 
Odpowiedź: Bo gdybym wcześniej wiedziała to co wiem teraz, moje życie było by łatwiejsze, lepsze. Dziś byłabym dużo dalej niż jestem teraz. Zmarnowałam wiele lat na rzeczy i osoby, które nie miały znaczenia. 

Pytanie 4: Czemu tak ci zależy żeby się tym dzielić z innymi kobietami? 
Odpowiedź: Bo wiem jak to jest stać przed lustrem, patrzeć w swoje odbicie i czuć się jak kompletne dno. 

Pytanie 5: Czemu nie chcesz by inne kobiety tak się czuły? 
Odpowiedź: Bo nie powinny. Ja też nigdy nie powinnam się czuć jak zero. Nie powinnam się czuć niewartościowa. Nie powinnam kierować się tym uczuciem podejmując życiowe decyzje. Kobiety zbyt często sięgają zbyt nisko. Zamiast wierzyć w siebie i zdobywać świat siedzą w domu przed ekranem i narzekają. Bo myślą i wierzą, że tak musi być. 

Pytanie 6: Czemu tak ci zależy na tym by inne kobiet sięgały wyżej i wyżej? 
Odpowiedź: Moja córka też kiedyś będzie taką młodą kobietą. Chce, żeby żyła w lepszym świecie. A świat budują ludzie. 

Pytanie 7: Dlaczego akurat poprzez pisane chcesz dotrzeć do kobiecej 
Odpowiedź: Bo wierze, że jestem w tym dobra. A pismo, słowa mają ogromną moc. I zostają na wieki. Chce coś po sobie zostawić. Może coś , z czego moja córka kiedyś będzie dumna. Może kiedyś będzie dumna zemnie.


Stawiając sobie pytania, drążąc temat, próbując dojść do najgłębszych zakamarków swojej duszy, dajesz sobie szanse poznać się lepiej i uświadomić samej sobie, co tak naprawdę się dla ciebie liczy.


Do następnego Mistrzynie!

Komentarze

  1. Moim zdaniem krytyka rani nas o tyle, o ile mamy problem z poczuciem własnej wartości. Jeżeli ją posiadamy, możemy krytykę wziąć po uwagę ale bez przejmowania się i brania wszystkiego dosłownie. Z tym, że warto samemu zainwestować energię w zmianę nas czy sytuacji życiowej zgadzam się, bo same nie schudniemy i rzeczywiście wymaga to od nas nakładu pracy. Nooo ale cuda się przecież różne w życiu zdarzają, przynajmniej moim i życzę tego każdemu :) Trzeba się na nie otworzyć :) Jeżeli chodzi o hejt to taki jest po prostu poziom większości społeczeństwa, leczą kompleksy obrażaniem innych. Dobry tekst, pozdrawiam i zapraszam do mnie na herbatę ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz