27 Ofiara
Mistrzyni, rozdział 19
Całą książkę z dedykacją możesz zakupić tutaj :)
Maya Angelou powiedziała: “Kiedy ludzie pokazują ci kim są, uwierz im, uwierz im za pierwszym razem.” Kiedy facet pokazuje ci, że wymówki to jego specjalność. Kiedy się spóźnia na pierwszą randkę, a potem zamiast cię słuchać, nadaje o sobie. Kiedy nie dzwoni po spotkaniu. Kiedy cię nie wspiera. Kiedy ci nie pomaga. I wtedy, kiedy bije cię po raz pierwszy. Pokazuje ci jaki jest. Uwierz mu za pierwszym razem. Nie każ sobie powtarzać. Nie każ mu udowadniać, że na serio taki jest. Nie miej potem pretensji do całego świata. Bo powinnaś mu kazać spierdalać za pierwszym razem jak coś wywinie. Nie powinnaś. Musisz. Musisz wierzyć ludziom za pierwszym razem, kiedy pokazują ci jacy są. Wierz im. Wierz im całą sobą. Nie tyczy się to tylko mężczyzn. Ale wszystkich ludzi. Kiedy pokazują ci jacy są. Uwierz im za pierwszym razem. Nie za drugim, nie za trzecim. Za pierwszym.
Minął miesiąc, odkąd przeprowadziłam się do Poznania. Miesiąc pełen wyzwań, ale też pięknych chwil. Miesiąc bez Damiana. Nie byłam do końca pewna czy za nim tęskniłam. W pewnym sensie na pewno. Jednak jego obecność była czasem bardzo przytłaczająca. Czas z nim spędzony był bezcenny i cudowny, ale dalej nad sobą pracowałam i jeszcze dużo musiałam się nauczyć nim byłabym w stanie stanąć przed nim jak równy z równy. Dzięki niemu wiedziałam, że wszystko zależy od tego co sama myślę o sobie i otoczeniu, od tego jak wszystko postrzegam. Ale nie da się z dnia na dzień po prostu zmienić ten burdel w głowie w poukładane, niesplątane myśli, które nie doprowadzałyby mnie do szału i nie wzbudzały tylu negatywnych emocji.
Pierwszy raz od bardzo dawna byłam sama, tylko ja i Hania. Żadnych mężczyzn. Każdą wolną chwilę poświęcałyśmy na zwiedzanie Poznania, jego zakamarków, kafejek i placów zabaw, a że pogoda dopisywała, kilometry same znikały za nami.
Pewnego dnia, a było to piątkowe popołudnie, szłyśmy niespiesznie w stronę bulwarów nad Wartą. Hania chciała pojeździć na rolkach a ja założyłam buty do biegania. Nie było gorąco, słońce wyglądało za chmur co dłuższą chwilę. Szłyśmy pogrążone w rozmowie o tym jak skomplikowane jest życie pierwszoklasistki, kiedy usłyszałam, jak ktoś woła moje imię.
- Gośka! Gośka! Szafran! - wołał znajomy mi głos.
- Jolka? To ty? - poznałam moją psiapsiółkę ze szkolnej ławki.
Padłyśmy sobie w ramiona, wyściskałyśmy się, wycałowałyśmy i kiedy w końcu stanęłyśmy spokojnie, mogłam się jej dobrze przyjrzeć. Pani businesswoman jak się patrzy. Zgrabna, zadbana blondynka w ślicznie skrojonym, kremowym żakiecie i spodniach. Do tego złote szpilki i piękny makijaż. Gwiazda jak z okładki.
- Wyglądasz bosko! - powiedziałam Jolce szczerze. Na serio byłam pod
wrażeniem. Kiedyś przeciętna dziewczyna a dziś laska na szczycie.
- Ty też świetnie wyglądasz. Co tu robisz? Mieszkasz w Poznaniu?
- Nie wiem. Tymczasowo na pewno. Trafiła się niepowtarzalna okazja i
nie mogłam jej odrzucić. A ty?
- Prowadzę z mężem firmę meblową. Żadna masowa produkcja - odparła Jolka. W
jej głosie był entuzjazm, pasja. Oczy jej błyszczały. Wyglądała na spełniona
babkę.
- Super. Pani Prezes! Musimy się spotkać na kawie. Szukam teraz wyjątkowych
mebli do hotelu, w którym pracuje. Przy okazji nadrobimy zaległości z ostatnich
prawie dziesięciu lat.
- Jasne, jasne - powiedziała energicznie - to byłoby coś. Stęskniłam się za
tobą i naszymi nocnymi pogawędkami.
- Tak, potrafiłyśmy do rana gadać o wszystkim i niczym.
- Tak. To prawda. To wymieńmy się numerami i zdzwonimy się w
tygodniu.
- Koniecznie.
Byłam w lekkim szoku widząc Jolę po tylu latach. Do tego to jak się prezentowała. Przedsiębiorca, kobieta sukcesu. Piękna i przedsiębiorcza. Te minione lata tylko dodały jej uroku i urody. Wyglądała jak milion dolarów i widać było na pierwszy rzut oka, że powiodło jej się w życiu. Nie wiedziałam wtedy jak bardzo się myliłam.
Spotkałyśmy się dwa razy w ciągu kolejnych dwóch tygodni. Jolka opowiedziała o swoich podróżach z mężem, o dwójce cudownych dzieci, o firmie i nagrodach jakie co roku zdobywali za osiągnięcia w branży. O domu jaki wybudowali i o planach na przyszłość. Wszystko to brzmiało jak amerykański sen. Dziewczynka, która nie miała szczęśliwego domu, której mama piła, która miała zawsze problemy w szkole, jakimś cudem ukończyła studia i założyła swoją firmę.
Podziwiałam ją i słuchałam z otwartą buzią. Nie zazdrościłam, ale podziwiałam. Jej pewność siebie, determinację, pasję. Moja wizja jej życia była jednak bardzo powierzchowna, oparta na eleganckim ubraniu, na zadbanej buzi, szpilkach i pewnej posturze. Mówiła bardzo dużo, bez ustanku. Wszystko to było tak niesamowite a jej osoba tak czarująca, że nie zwróciłam uwagi na to, że opowiadała o wszystkim, ale nie o sobie. Jej córki, jej praca, jej mąż, ich doświadczenia. Prawie żadne zdanie nie zaczynało się od ja.
Na trzecie spotkanie umówiłyśmy się w klubie. Dałam się przekonać, że chwila oddechu od wszystkich tych nowych zadań i obowiązków, które pochłaniały mnie na co dzień tylko dobrze mi zrobi. I Jolka miała racje. Tańczyłyśmy do późna, prawie nie rozmawiając. Jola była nieokiełznana na parkiecie. Przykuwała uwagę mężczyzn, ale ją nikt nie interesował. W drodze powrotnej rozmawiałyśmy o ewentualnej współpracy. Hotel, w którym pracowałam potrzebował powiewu nowoczesności.
Jadąc więc do pracy następnego dnia, postanowiłam, że wlecę zobaczyć Jolkę w akcji w jej królestwie, przy okazji wzięłabym katalogi z ich kompletną ofertą. Nie wiem co mi podyktowało ten ruch, czy może podświadomie czułam, że coś jest nie tak? Nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć.
- Cześć Jolka, powiedziałam wchodząc do jej biura.
- Część Gosia, co ty tu robisz? Umawiałyśmy się na dziś? - zapytała mnie
praktycznie w samych drzwiach. Była inna niż zwykle. Taka cicha. Jakby mniejsza
i poddenerwowana.
- Przejeżdżałam i pomyślałam, że wejdę po katalogi. Dziś mamy zebranie
zarządu i bardzo by mi się przydały - zaczęłam się tłumaczyć, czując się jakbym
zrobiła coś złego.
- Poproszę moją asystentkę, żeby je ci je wydała. Przepraszam cię, ale to
nie jest dobra chwila.
Sytuacja stała się absurdalna. Jedna wizyta, jedno spotkanie nie w tym miejscu a Jolka stała się zupełnie inną osobą. Nie poznawałam jej.
- Ok, ok. Nie ma problemu. Przepraszam, nie chciałam się narzucać. Nie
zastanowiłam się nawet ani nie zadzwoniłam do ciebie a powinnam. Przepraszam,
nie gniewaj się.
- Nie przejmuj się… - zaczęła, ale nie dane jej było dokończyć. Do jej
gabinetu wszedł mężczyzna średniego wzrostu, bardzo wysportowany, ubrany raczej
luzacko, ale bardzo gustownie. Z jednej strony przypominał mi trochę Damiana.
Też miał błękitne oczy, blond włosy jednak jego były krótko przystrzyżone. Pewnie,
żeby ukryć przerzedzające się włosy. W jego posturze było coś
nieprzyjemnego.
- Kochanie, jesteś zajęta? O, widzę, że nasz gościa. Nie chciałem
przeszkadzać.
- Nie, nic się nie stało. To stara znajoma, ale już wychodzi. Przyjechała
po katalogi. Rozważa współpracę z nami. Prowadzi hotel w centrum miasta -
tłumaczyła Jola jak przypuszczałam swojemu mężowi. Jej głos, jej postura, jej
ruchy. Cała ona była inną kobietą niż ta z którą tańczyłam poprzedniego
wieczoru.
- Szymon Radzyń, miło mi poznać koleżankę Jolanty - powiedział mężczyzna
wyciągając dłoń w moim kierunku.
- Małgorzata Szafrańska, mnie również. Jola bardzo dużo mi o panu
opowiadała - powiedziałam ściskając jego wyciągniętą dłoń.
- Doprawdy? Proszę nie wierzyć w ani jedno słowo. Jola ma tendencje do
wyolbrzymiania - powiedział lekko ironicznym głosem spoglądając w kierunku
swojej żony, tak jednak patrzała wszędzie, ale nie na niego.
- Mówiła w samych superlatywach, także nie ma się pan czego obawiać.
- Proszę mów mi Szymon. I myślę, że najlepiej będzie jak będziemy mogli zweryfikować,
czy Jola wyolbrzymia czy nie zapraszając cie na kolację. W piątek będzie
dobrze?
- Dobrze, bardzo chętnie - odpowiedziałam odruchowo. W głosie tego
mężczyzny było coś hipnotyzującego. Był przystojny, pewny siebie i miał bardzo
męski głos. Jednak oprócz tego było w nim coś co wzbudzało respekt.
Czułam, że to najwyższy czas bym z tamtą wyszła.
Kolacja u Radzyniów była nienaganna. Innym słowem nie potrafię jej opisać. To było jak pokaz na żywo ich idealnego życia. Jolka znów była żywiołowa, gadatliwa i uśmiechnięta. Ale coś było w niej nie tak. Co jakiś czas spoglądała w moim kierunku jakby coś sprawdzała. Zaczęłam mieć wątpliwości czy jej cudowne życie faktycznie było tak cudowne jak to wszyscy przedstawiali.
Minęły trzy tygodnie od tej kolacji. Jola napisała mi że wyjeżdża w delegację na parę tygodni i odezwie się jak wróci. Pochłonięta swoimi sprawami zapomniałam o niej na chwilę. Do czasu, gdy wpadłyśmy na siebie w Posnani. Wyglądała jak nie ona. Niby na pierwszy rzut oka wyglądała jak zawsze, ale nie do końca. Nie dla mnie.
- Hej, myślałam, że cię nie ma w mieście.
- Już wróciłam. Ale nie miałam czasu na babskie pogaduszki - powiedziała
opryskliwie.
Pierwszy raz się do mnie w ten sposób odezwała.
- Dobra, nic się nie stało. Nie musisz się spowiadać. Po prostu cieszę się,
że cię widzę. Po za tobą nikogo w tym mieście nie znam - zaczęłam spokojnie
wycofując się, chcąc dać jej przestrzeń.
- Sorki, Gosia. Nie złość się - Jola mówi już spokojnym, lekko płaczliwym
tonem łapiąc mnie delikatnie za ramie.
- Hej, co jest? Jolka? - pytam kładąc jej rękę na ramieniu.
Nic mi nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na mnie i po prostu się rozpłakała. Przytuliłam
ją mocno do siebie i trzymając ją przy sobie, dałam jej płakać. Był środek
dnia, a my stałyśmy po środku alejki wśród mnóstwa innych osób robiących zakupy
w największej w mieście galerii handlowej.
Kiedy trochę się uspokoiła zeszłyśmy na dół do Starbucks’a i siadając w
najciemniejszym kącie lokalu, z gorącym latte w ręce, dałam jej się wygadać.
Całe jej ciało się trzęsło. Patrzała na mnie opowiadając mi o swoim tragicznym
życiu, które tylko z pozoru wydawało się idealne a łzy cały czas spływały jej
po policzkach.
- Na początku wszystko było jak w bajce. Uwiódł mnie swoimi komplementami,
swoją czułością. Był szarmancki, czuły, delikatny. Czułam się jak królowa.
Wielbił mnie. Sprawiał, że czułam się jak stuprocentowa kobieta. Piękna, mądra,
pociągająca. Razem założyliśmy firmę. Połączyliśmy pasję z biznesem i to był
strzał w dziesiątkę. Potem pojawiły się córki. Bliźniaczki. Początki
rodzicielstwa nigdy nie są łatwe dla związku. Ale ja tak byłam pochłonięta
nimi, a on pracą, że bardzo się od siebie oddaliliśmy. Przestaliśmy być
partnerami. On był mężem a ja matką. Dom, w którym mieszkamy wybudował bez
pytania mnie o zdanie. Z dala od innych ludzi, poczuł się na tyle pewnie, że
kłótnie i delikatne przepychanki zamieniły się w regularne bicie. Za każdym
razem powtarzał, że mu przykro, ale nie miał innego wyjścia, gdyż moje
zachowanie wyprowadza go z równowagi. Wiem, że mnie kocha, ale ja nie wiem, ile
dam jeszcze rade wytrzymać.
- Czemu go nie zostawisz? - pytam prosto z mostu.
- Nie mogę tego zrobić Gosia. Kiedyś mu powiedziałam, że jak jeszcze raz mnie
uderzy to go zostawię, ale zagroził, że odbierze mi dzieci i firmę. A to
wszystko co mam. Poza tym z czego ja bym żyła? Jestem za stara, żeby zaczynać
wszystko od nowa. A ta firma to mój jedyny azyl. Dziewczynki go kochają. Jest
świetnym ojcem. Nie chce, żeby przechodził przez traumatyczny rozwód.
- Jola, nie wierze, że ty to mówisz. Nie mieści mi się to w głowie. To przez co
przechodzisz od tylu lat i to co mówisz. Po prostu w to nie wierze. Nie
wierzę...
Zdjęcie : Monika Olszewszka
FB : https://www.facebook.com/fotografiaamatorska.moniqa/
Jackson Katz w swoim TedTalku mówi o tym, że przemoc przeciwko kobietom to
problem przede wszystkim mężczyzn. Mówi, że ten temat jest tak przedstawiany,
że mężczyźni nie czują się jego częścią a tak naprawdę to i kobiety, i
mężczyźni doświadczają tej przemocy. Jeżeli nie są sami tymi, którzy jej
używają to doświadczają jej będą świadkami jak ich matki, siostry, przyjaciółki
są bite, maltretowane, napastowane, obrażane czy gwałcone.
Ale co mnie najbardziej urzekło w jego wypowiedzi jest to.
Spójrzcie na rozwój tego zdania.
Szymon boje Jolę.
Jola jest bita przez Szymona.
Jola jest bita.
Jola jest bitą kobietą.
Ostatnie zdanie to zdanie, które najczęściej pojawia się, kiedy ten temat jest
opisywany. Bita kobieta. Molestowana kobieta. Zgwałcona kobieta. Z jednej
strony, to wyrażenie staje się interpretacją kobiety a z drugiej mężczyzna jest
z niej wykluczony. Już przy drugim zdaniu pojawia się on na końcu, aż w końcu
jest pominięty. Jakby to był tylko problem kobiet.
Mnie najbardziej uderza to, że kobiety utożsamiają się z tak przypiętą
plakietką. Czują się ofiarami. Kiedy słyszą pytania: „Czemu ona nie odejdzie?
Co ona miała na sobie? Czemu tam była? Czemu, czemu, czemu? Kobiety nieraz
czują się winne, jakby to one spowodowały własną krzywdę. Jakby na nią
zasługiwały.
Pytań jest tysiące, ale każde kierowane do kobiety. Czemu nie pytamy: „ Czemu
on to zrobił?”
W jednym z wywiadów Oprah’y z Rihanną rozmawiają o tym jak miłość jej życia bez
ostrzeżenia, bez powodu pobił ją tak dotkliwie, że trafiła do szpitala. Rihanna
opowiada, jak przeżywała to przed kamerami, jak musiała o tym mówić i zamiast
ukryć się w zaciszu domu, w ciszy, jej nazwisko pojawiało się na okładkach
gazet i jak jej prywatna tragedia stała się publiczną. Przyznała się Oprah co
ona myślała w tamtym momencie. A myślała o tym, kto jemu pomoże.
Problem przemocy w polskich domach dotyka bardzo wiele osób. Każda z nas zna
kogoś kto tego doświadczył bądź sam tego doświadcza. A jeszcze więcej z nas nie
wie o tym co dzieje się w domach, które nas otaczają. Największy problem jest
taki, że czując się jak ofiara, jak dno, jak osoba, która jest wszystkiemu
winna, nie wiemy, jak wyjść z tego bagna.
Słysząc całe życie, że jesteś do niczego, że jesteś głupia, brzydka, nic nie
warta zaczynasz w to wierzyć aż w końcu sama to powtarzasz. Chcesz odejść, ale
boisz się co będzie. Co ludzie powiedzą? Czy ci uwierzą? Co pomyślą o tobie?
Czy dasz sobie radę sama? Co z dziećmi? Co z pieniędzmi? Zadajesz sobie masę
pytań i nie znając odpowiedzi, zostajesz.
Leslie Morgan Steiner, wykształcona i piękna kobieta, autorka książki Crazy
Love, mając 22 lata trwała w związku małżeńskim z mężczyzną, który ją bił,
groził bronią. Czemu nie odeszła? To pytanie zadaje sobie w TedTalku o tym
samym tytule. Opisuje, jak wpadła w sidła, w bardzo precyzyjnie zaplanowaną
pułapkę. Kiedy jej narzeczony pobił ją na 5 dni przed ślubem po raz pierwszy,
uwierzyła mu, że to jednorazowy incydent. Bardzo się pomyliła.
Wydawało jej się, że nikt nie wie co ona czuje, że jest wyjątkowa i
osamotniona w swoim dramacie. Kiedy w końcu powiedziała dość po jednym
z najbardziej okrutnych czynów jakich doznała od swojego męża, przestała żyć w
ciszy. Bo jak mówi przemoc rozwija się w ciszy. Więc
powiedziała wszystkim. Swojej rodzinie, przyjaciołom, znajomym, sąsiadom i
totalnie obcym. Każdemu kto chciał słuchać. Teraz ma trójkę dzieci i jest
szczęśliwa z drugim mężem. Ale jej droga była daleka od łatwej...
Martin Luther King powiedział: „Na końcu, to nie słowa naszych wrogów, ale
cisza naszych przyjaciół rani nas najbardziej”
Kochane! Mistrzynie! Piszę te słowa będąc jedną z was. Bo każda z nas w ten czy
inny sposób doznała przemocy lub była ofiarą lub jej świadkiem. Jeśli nie
przemocy fizycznej to psychicznej, która jest równie okropna. Nie jesteście
same. Nigdy. Pomoc jest na wyciągnięcie ręki. Ale zacząć zawsze musicie od
siebie.
PRZESTAŃCIE TRWAĆ W CISZY.
POWIEDZCIE WSZYSTKIM.
BO NIE MACIE SIĘ CZEGO WSTYDZIĆ!
DOZNANIE PRZEMOCY JEST OKROPNYM DOŚWIADCZENIEM ALE W ŻADEN SPOSÓB WAS TO
NIE DEFINIUJE.
NIE BĄDŹCIE OFIARAMI WŁASNEJ BEZSILNOŚCI.
ZOSTAJĄC NIE POMAGACIE DZIECIOM. SZKODZICIE IM.
Większość mężczyzn, którzy stosują przemoc wobec swoich kobiet, doznało ich w
dzieciństwie lub było obserwatorami przemocy w dzieciństwie. Dzieci przeżywają
ogromną traumę czując, widząc, domyślając się, podejrzewając co dzieje się
w ich rodzinie. Nie mówią nic. Nie rozmawiają na ten temat. Cierpią w ciszy.
Według przeprowadzonych badań, taka trauma z dzieciństwa sprawia, że jako
dorośli są bardziej podatni na choroby, a zachorowanie na raka, choroby serca,
czy nawet skłonności samobójcze są dużo bardziej prawdopodobne u takich
osób.
Nie skazujmy nasze dzieci na taki los. Nie cierpmy w ciszy.
Nie wstydźmy się tego, że wyrządza nam się krzywdę. TO NIE NASZA WINA!
I jeśli mężczyzna robi ci krzywdę raz, uwierz mu za pierwszym razem. Jeśli
zrobił to raz, zrobi to znowu. Obejrzyjcie TedTalki, o których wspominam. Są z
polskimi napisami. Zastanówcie się. Wasze życie nie musi tak wyglądać. Nie
żyjcie jak ofiary.
KAŻDA Z WAS ZASŁUGUJE NA SZACUNEK,
NA DOBRE TRAKTOWANIE,
I CO NAJWAŻNIEJSZE, KAŻDA Z WAS MA PRAWO POWIEDZIEĆ NIE!
Szanujmy się same i nie pozwólmy, bym inni nas nie szanowali. Kiedy słyszymy,
jak ktoś obraża, rani, krzywdzi innych, nie bądźmy niewzruszone.
DZIAŁAJMY!
I pamiętajmy. Problem przemocy w rodzinie to nie problem tylko kobiet. To
problem przede wszystkim mężczyzn. Mężczyznom brak przywódców, którzy dawaliby
im wzór jak należy żyć, jak traktować kobietę, jak kochać kobietę. Więc
wychowajmy naszych synów na świetnych przywódców będąc dla nich przykładem i
nie tolerując przemocy!
Dlaczego ofiary przemocy rodzinnej nie odchodzą od swoich
oprawców ! - Ted Talk z polskimi napisami.
Przemoc wobec kobiet - to problem mężczyzn ! -
Ted Talk z polskimi napisami.
Jak trauma w dzieciństwie wpływa na zdrowie w ciągu całego
życia - Ted Talk z polskimi napisami.
Masz prawdziwy talen do slow. Piszesz o rzeczach waznych i wartosciowych, ale bez tego wszechobecnego banalu, ktory wystepuje w mediach. Twoj przekaz dociera i zostawia slad. Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńDziękuje. Będe pisać... na pewno.
UsuńBrawo! Kolejny mocny i pouczający post :) Temat, o którym nie mówi się głośno, a powinno się !
OdpowiedzUsuń"Jeśli zrobił to raz, zrobi to znowu." - 100 % prawda! Moja ciocia niestety tego doświadczyła nie raz...jednak nie siedziała długo cicho, jest MĄDRĄ KOBIETĄ i wiedziała, że trzeba drania usunąć z jej życia.
Dziękuję Gosi, że mogę być współtwórcą Twojego bloga i odzwierciedlać temat postu na zdjęciu :)
P.SA tutaj link do mojego fanpage jakby ktoś był zainteresowany :) --->https://www.facebook.com/fotografiaamatorska.moniqa/
Zapraszam na sesje zdjęciowe :) Niedługo w ofercie sesje świąteczne:)
Pozdrawiam Monika