21 Przyjemność i cierpienie

Czy jesteś skora do udzielania rad? 
Kiedy przyjaciółka ma jakiś problem, mama ci się zwierza albo koleżanki w pracy - co wtedy robisz? 
Starasz się spojrzeć na wszystko z boku i doradzić jak najlepiej? Bo jesteś bystra, doświadczona. Wiesz co się z czym je. 
Co jest dla ciebie dobre, to też wiesz. Prawda?
 Jednak stosowanie własnych zaleceń jest szalenie niespójne. I często wyprowadzamy się same na manowce. 
Komuś mówisz - odejdź, zasługujesz na coś lepszego. Albo - zmień pracę, ta cię wykończy psychicznie. Przyjaciółce, która trochę ostatnio przybrała na wadze kupujesz w prezencie książkę ze zdrowymi przepisami albo karnet na zajęcia cardio na lokalnej siłowni. 
A ty? U ciebie wszystko w porządku? Wiesz co jest w twoim życiu nie tak, co nie styka. Zgrzyty są wszędzie. Pamiętaj nie ma doskonałości, a to co widzisz jest subiektywne. Każdy widzi wszystko swoimi oczami. To skoro jesteś taka bystra i wiesz co jest dla ciebie dobre, czemu nie zażyjesz własnych tabletek szczęścia? Mówisz komuś - rusz dupę - a sama siedzisz. Czemu nie wstaniesz? Wczoraj wszystko zaplanowałaś, dzisiaj miało być lepiej, miał być nowy początek, nowa ty a ty znów odpuściłaś. Dalej tkwisz w martwym punkcie. 
Życie z dnia na dzień i zajmowanie myśli narzekaniem, to coś do czego jesteś przyzwyczajona. To wszystko jest znajome, a przez to wygodne. Nawet jeśli nie jest przyjemne i nie daje szczęścia, ty nic nie zmieniasz. Bo stałość daje ci poczucie bezpieczeństwa. To w niektórych sytuacjach nawet może wydawać się chore, kiedy na przykład tkwisz w toksycznym związku. Ale odejście cię przeraża. Zmiany cię przerażają. Jak to było… I am a big, big girl in a big, big world….? A ty czujesz się jak duża dziewczynka? Czy jak kobieta, która jest Mistrzynią swojego życia? 

Najgorsze co możesz dla siebie zrobić, to na pytanie co tam u ciebie, odpowiedzieć : W porządku. Czemu? 

Nasz wspólny miesiąc dobiegał końca. I choć był to magiczny czas, spędzony w towarzystwie świetnych ludzi, to bardzo tęskniłam za domem, za Hanią, za spokojem mojej codziennej rutyny. Nigdy nie myślałam, że za tym zatęsknię. Za rutyną. Niby jej nie lubię, a jednak wszystko układam jak puzzle w układance. Wszystko musi być na swoim miejscu. Jutro mam spotkanie z kolejnym klientem. Kolejne zlecenie, kolejna umowa. Damian i ja pójdziemy swoimi ścieżkami. Nasz romans musi się zakończyć. Nie wiem na ile on chce utrzymać jakikolwiek kontakt między nami, ale myślę, że tak jak i ja, tak i on zdaje sobie sprawę z tego iż mało mamy w naszej codzienności czasu na takie wybryki. 
Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, wiele się od niego nauczyłam. Dziesiątki godzin przegadanych i spędzonych tylko we dwójkę. Nie musiałam przed nim niczego udawać. Nie bałam się przyznać, że czegoś nie rozumiem albo nie wiem. Nie musiałam grać ani imponować. On też wydawał się być bardzo otwarty i z dnia na dzień jakby spokojniejszy, mniej wybuchowy. Choć nie do końca wiedziałam czy to moja zasługa. 

W drodze powrotnej do domu, Damian jak zwykle wisiał na telefonie, jednak co jakiś czas zerkał na mnie lub chwytał za rękę. Bliskoś między nami stała się naturalna. Nie wstydziłam się przy nim siebie. Już nie. Wpatrując się krajobraz za oknem starałam się wyciszyć i usnąć. Mało ostatnio spałam co dla mnie, odwiecznego śpiocha, było wręcz zadziwiające. Sam fakt, że jeszcze nie chodziłam jak w letargu był cudem. 
- Ja pierdole, no! - podniesiony głos Damiana stawia mnie prawie na równe nogi, zważywszy, że siedzę w aucie. 
- Co się stało? - pytam, gdyż nie słuchałam jego rozmowy. Nie jestem w temacie i nie mam pomysłu co mogło go tak wytrącić z równowagi. 
- Dyrektor mojego hotelu miał dziś rano zawał. Leży na OIOMIE. Niewiadomo co z nim będzie. A żeby tego było mało, mamy najgorętszy okres, mnóstwo rezerwacji i wielką konferencje na tapecie. Muszę tam pojechać. Zobaczyć co z nim. Może mu jakoś pomóc. Znam tam paru lekarzy. I muszę ogranąć hotel. To jedna z moich największych inwestycji. Świetnie funkcjonuje i chcę żeby tak zostało.  
 - Przykro mi, Damian. Wierzę, że jakoś ogarniesz ten bałagan. Kto jak nie ty, co? - mówię spokojnie próbując podnieść go na duchu - za dobrze chyba wszystko szło, co? Coś musiało się spieprzyć. 
- Co za głupota. Ludzie często tak mówią, a dla mnie to największy banał i bezsens jaki można powiedzieć. To, że ci się układa nie znaczy, że nie ma żadnych problemów. Nigdy nie jest za dobrze. Chociaż najbardziej chyba nie lubię powiedzenia „nieszczęścia chodzą parami”. 
- Może masz rację. Ale ostatnio naprawdę wszystko nam się udawało. 
- Nic nam się nie udało. My po prostu zebraliśmy owoce naszej ciężkiej pracy. Jak mówisz, że coś się udało to brzmi to jakby to był taki fuks a nie wynik twojej ciężkiej pracy.
- Jak zawsze w sedno. Tak czy siak, wymyślisz coś. Zatrudnisz kogoś na zastępstwo i będzie ok. 
- Zatrudnię kogoś na zastępstwo? Może i tak powinienem zrobić. Nawet wiem kogo zatrudnię. 
- Kogo? - pytam. 
- Ciebie - odpowiada spokojnie, uśmiechnięty od ucha do ucha. 
- Mnie? - pytam z niedowierzaniem.
- Ciebie.
- Chyba nie mówisz poważnie - mówię siadając prosto w fotelu, zdając sobie sprawę, że rzeczywiście mówi poważnie. 
- Jak najbardziej poważnie. Jesteś stworzona to takiej pracy. Masz smykałkę do organizacji i zarządzania. Marketing to oczywiście kolejna twoja mocna strona - powiedział z przekonaniem, patrząc przed siebie z obiema dłońmi na kierownicy. 
- Ja dyrektorem hotelu? Chyba wierzysz w cuda. Bo to byłby cud jakbym podołała temu zadaniu. 
- A co to jest cud dla ciebie? Nie wierzysz w cuda? Jak możesz nie wierzyć w cuda? Rozejrzy się dookoła. Powiedz mi jak inaczej nazwiesz te ogromne drzewa, które wyrosły z maciupeńkiego ziarenka. Albo to, że mamy prąd albo komputery. Widzisz tonę flaków, kable, kabelki ale wiesz jak to działa? Ile procesów, musi zajść i ilu ludzi musi pracować nad tym, by świat kręcił się jak teraz? Cuda dzieją się koło nas cały czas. My po prostu jesteśmy ignorantami. 
- Nazwałeś mnie ignorantką? 
- Chyba przypadkiem. Ale to nie twoja wina. Za długo tkwiłaś w swojej strefie komfortu. Podświadomość wysyła ci sygnał, namawia byś wróciła do swojej rutyny. Ale ty przecież tego nie chcesz. Powiedz szczerze. Czy teraz czujesz, że żyjesz pełną piersią? Czy tęsknisz do swojego życia? - Przy tobie nie da się żyć na pół gwizdka - odpowiadam szczerze - ale nie zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że żyję czy żyłam w strefie komfortu. 
- Nie chodzi o to, że twoje życie to sielanka. Większość z nas nie lubi zmian. Źle na nas wpływają. Po prostu tkwiłaś w życiu, które znałaś. Żadnych niespodzianek, stabilizacja. 
- Czasem mam wrażenie, że czytasz między wierszami tego co mówię i znasz mnie bardziej niż ktokolwiek inny. 
- Po prostu zwracam uwagę na wszystko co robisz, Gośka. Nie tylko lubię się z tobą bzykać. Lubie ciebie jako całość. Pakiet all-inclusive. 
- Do tego jesteś strasznie zabawny. Ale nie mogę przyjąć tej pracy. 
- Czego się boisz? 
- Nie boję się. Po prostu nie chcę tak piąć się po szczeblach kariery, jeżeli wiesz o co mi chodzi. 
- Boisz się tego, że wszyscy pomyślą, że dostałaś te robotę bo ze mną sypiasz? 
- No właśnie. 
- Nikt nie wie, że ze mną sypiasz, a nawet jakby wiedzieli to co to za różnica. Może tak pomyślą pierwszego dnia, aż nie zobaczą cię w akcji. Czemu zdanie innych ma dla ciebie takie znaczenie? 
- Jak może nie obchodzić nas zdanie ludzi, którymi się otaczamy i z którymi spędzamy więcej czasu niż z własną rodziną? 
- Normalnie. Nie jesteś w stanie zadowolić wszystkich, zawsze znajdzie się ktoś, kto z tego czy innego powodu będzie ci rąbał dupę za twoimi plecami. Nie masz na to wpływu. A skoro nie masz wpływu, nie ma co o tym myśleć. Na łeb można dostać od ciągłego kontrolowania się i myślenia co komu można powiedzieć a czego nie.
 - Damian, dla ciebie wszystko jest takie proste. Chcesz czegoś, to działaj. Wstań i idź. Zrób. Umiesz, to świetnie. Nie umiesz, to się naucz. Ja tak chyba nie potrafię - wyznaję cicho. Głos zaczyna mi się łamać. Ta rozmowa nagle zaczyna wchodzić na niewłaściwe tory.
- Gośka, co ty pierdolisz. Co jest kurwa proste? Nic nie jest proste - mówi podnosząc głos po raz kolejny. Tym razem jednak całe jego ciało reaguje na moje słowa. Jest bardzo wkurzony - Czemu ci się wydaje, że dla mnie coś jest prostsze? Co ty pierdolisz, Gosia. To nie jesteś ty. 
 - Proszę, cię. Przestań krzyczeć - mówię prawie do siebie kiedy robi krótką przerwę w swojej tyranii. 

Mijają sekundy a on nic nie mówi. Oddycha głęboko. Wzrok skupia na drodze. Jedziemy w takim milczeniu przez dobre piętnaście minut. Po jakimś czasie Damian zjeżdża na MOPa i parkuje samochód daleko od reszty. Kiedy wyłącza silnik, obraca się w moją stronę, bierze mnie za rękę i zaczyna mówić. 
- Gosia, posłuchaj mnie. Ludzie teraz mówią, że mi wszystko przychodzi łatwo. Że wszystko mi się udaje. Ale tych ludzi nie było przy mnie jak siedziałem skulony pod ścianą patrząc jak ojciec bije matkę albo moje rodzeństwo. Nie było ich przy mnie jak zostawiłem wszystko za sobą. Byłem dzieciakiem bez planu, pomysłu, wiary w siebie. Bez gorsza przy duszy. Czułem się jak śmieć. Nie jak człowiek, jak podróbka człowieka zdatna na złom albo na przerób mięsa. Nie czułem ani nie widziałem swojej wartości. Teraz jestem pewny siebie, ale wierz mi, to nie kwestia genów ani mojego wyglądu, pozycji czy stanu konta. Pewność siebie to wyuczona umiejętność. Całe lata poświęciłem temu żeby zbudować siebie i żeby ukształtować mój mózg tak jak ja chce a nie tak jak chce reszta świata. Dalej nad sobą pracuje. Nie odpuszczam, uczę się nowych rzeczy. Niech nikt mi więc nie mówi, że dla mnie biznes to tylko pieniądze i ich zarabianie. Robię to co ma dla mnie sens. I ciężko pracuję. Angażuje się. Nic jednak nie jest dla mnie proste. Co drugi dzień dostaje od życia po twarzy. Codziennie ktoś próbuje mi wbić nóż w plecy. Nie wszystko idzie mi tak jak sobie planuje, ale od reszty świata różni mnie to, że ja się nie poddaję. Tak długo coś robię, aż odniosę sukces. Nie odpuszczam. I możesz mi wierzyć, nic nie jest łatwe, po prostu ja daję radę. 
- Przepraszam Damian, nie chciałam żeby tak to zabrzmiało. Nie chciałam cię urazić. Wiem, że walczysz każdego dnia ze sobą i z całym światem. Podziwiam cię za to. Jednak to takie ludzkie użalać się nad sobą, wmawiać sobie, że inni mają łatwiej a ty masz ciągle pod wiatr - mówię ze łzami w oczach. Moje dłonie spoczywają na jego kolanach. Patrze mu prosto w jego ciepłe, błękitne oczy - Wstyd mi jednak za siebie, że ulegam tym moim ludzkim słabościom -Wybacz mi. 
- Nie gniewam się na ciebie, zastanawiam się tylko czemu w tobie tyle wątpliwości - mówi nie odwracając wzroku - Możesz być kim tylko chcesz. Możesz uwierzyć w co tylko chcesz. W siebie, swoje siły i umiejętności i w to, że wszystko jest możliwe.
- To tak cudownie brzmi, i kiedy to mówisz, ja w to wierzę. Ale kiedy następnego dnia rano wstaję, znowu mam wątpliwości. 
- To jest właśnie błędne koło. Motywacja i zaangażowanie nie zawsze są wtedy kiedy potrzeba. Ale to nie jest powód dla którego wszystko w naszym życiu układa się jak się układa. 
- A co? - pytam zaciekawiona. 
- Wszystko zależy od tego z czym kojarzymy ból a z czym przyjemność.
- Nie rozumiem.
- Kiedy na przykład wiesz, że musisz przestać tyle jeść bo dupa ci rośnie. I masz do wyboru przed sobą czekoladę i buty do biegania, to co ci się będzie kojarzyło z przyjemnością? Musisz szybko podjąć decyzję. Co wybierzesz ? 
- Musiałabym ze sobą ostro walczyć, żeby nie wybrać tej czekolady. 
- No właśnie. Za wszystko winny jest nasz mózg. Instynktownie broni nas. Zniechęca do wszystkiego czego nie zna, co może być bardziej męczące, nie wygodne, nie przyjemne. Jesteśmy też bardzo niecierpliwi. Kiedy nie widzimy wyników czegoś, nie możemy ich dotknąć a co gorsza zobaczyć czasami nawet przez tygodnie, wydaje się to nam abstrakcyjne . Nasz mózg nas broni przed wszystkim nowym, nieznanym. Żeby to złamać musisz dzień w dzień pracować nad tym czego nie lubisz w sobie. Dzień w dzień drążyć w sobie te zmianę. Musisz być cierpliwa i stanowcza. 
- Wiem, że to co mówisz ma sens. Czuję, że mogłabym dać z siebie więcej, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy słyszę te szepty, czuję strach i zwątpienie. Ta oferta pracy to naprawdę świetna okazja dla mnie, ja to wiem. Ale boje się. Po prostu się boje a lista tego czego się boje jest dłuższa niż przeciętne kazanie w niedzielę na mszy. 
- Wiem, że się boisz. Każdy się boi. Ale odwaga polega na tym by bać się, a i tak zrobić to czego się obawiasz. 
- Damian, jesteś niesamowity wiesz? Odkąd cię poznałam moje życie zmieniło się o 360 stopni. 
- Wierz mi, moje też - mówi pochylając głowę, by mnie pocałować. Jego usta są miękkie, ciepłe i smakują nieziemsko. Po dłuższej chwili wracamy na drogę w kierunku domu. Hania miała wrócić następnego dnia po południu więc kiedy Damian mnie poprosił bym została z nim tę ostatnia noc, zgodziłam się. Kochaliśmy się przy świetle świec i muzyce Franka Sinatry. 
Zgodziłam się przyjąć ofertę pracy w jego hotelu. Postanowiłam zawiesić swoją działalność na jakiś czas i spróbować. Na pół roku miałam się przenieść do Poznania wraz z Hanią. Karolowi przedłużyli kontrakt na rok a on zgodził się bez żadnych konsultacji ze mną. Ale nie miałam mu za złe. Nabraliśmy do siebie dystansu, przestaliśmy się kłócić ale decyzje przestaliśmy podejmować wspólnie. Zasugerował, żeby Hania wróciła do niego w listopadzie. Zgodziłam się. Święta spędzi z nim w Hiszpanii, do mnie wróci przed Sylwestrem. O rozwodzie nikt nie wspomniał. Jednak o powrocie do siebie też nie. Karol miał spędzić w domu tylko trzy noce. W sobotę rano wyruszał w drogę powrotną. Nie wiedziałam co przyniesie przyszłość. Nie miałam pojęcia jak to wszystko sobie poukładam. Takiej rewolucji w swoim życiu nie spodziewałam się w najśmielszych snach. A teraz miałam się od tak z dnia na dzień przeprowadzić, zacząć nową pracę, zostać z Hanią sama, zacząć nowy związek? Wiedziałam tylko że muszę nad sobą pracować. Muszę się uczyć. Siebie i świata. Muszę wyjść ż tej mojej strefy komfortu i zobaczyć co świat dla mnie przygotował. 

Mistrzynie! 
Trzy rzeczy: 

1. Pewnoś siebie to nie nabyta cecha charakteru. To wyuczony nawyk. I ja się pod tym podpisuje. 
2. Naszym życiem, a tym samem nami, kierują dwie potężne siły: unikanie bólu za wszelką cenę i dążenie do tego co sprawia przyjemność. 
3. To jak wygląda twoje życie, zależy od tego jak jesteś zaprogramowana. Pozostaje zapytać kto lub co cię programuje? Czy może powiedziałaś już dość i programujesz sama siebie? Nie kupuj gotowych rozwiązań. Wysil się i stwórz software, który zaprowadzi cię na szczyt. 


Spójrz prawdzie w oczy. Jesteś własnym ciszym zabójcą. Motywacji wystarcza ci tylko na obietnice wobec samej sobie, których potem nie dotrzymujesz. Nie zdajesz sobie sprawy, że siedzenie przed ekranem cały dzień, marnowanie czasu na pustą telewizję zabija twój pociąg do życia, zabija twoje możliwości. Albo gorzej. Zdajesz sobie sprawę, że bagno w którym tkwisz to bagno, ale nie jest ci tam wystarczająco źle by się z niego wydostać. Marudzisz, narzekasz, robisz miny, ale dalej siedzisz w tej papce śmierdzącego błota. Oddychasz, jest ci cieplutko, nie musisz za dużo tu robić. Więc co ? Zostajesz w tym bagnie? Czy ruszysz wreszcie dupę i wyleziesz z niego. Weźmiesz prysznic, weźmiesz swój dziennik i zaplanujesz wszystko od początku do końca. 
Potem odliczysz…. 5… 4… 3… 2… 1… i wystrzelisz jak rakieta.

Pamiętaj. Twój mózg jest tak zaprogramowany by chronić nas przed potencjalnym bólem, przed cierpieniem. Wszystko co jest ci obce, to potencjalne niebezpieczeństwo. Musisz zignorować te sygnały. Musisz zdecydować, czy chcesz to swoje bagienko, czy trochę się wysilisz i pozwolisz sobie na prawdziwe życie. W większości sytuacji, kiedy mamy do wyboru natychmiastową przyjemność, jakąś nagrodę, coś pysznego albo coś dużo, dużo lepszego ale po czasie, nawet po długim czasie, ponad 70% z nas wybierze natychmiastową nagrodę. Twój mózg działa instynktownie. Jesteśmy niecierpliwe. I zapominamy, że czas przeleci i za jakiś czas będziesz żałować - czemu nie poczekałam, czemu się nie przemogłam. 
To wszystko wydaje się takie skomplikowane, życie wydaje się zbyt trudne. Wyzwania są nie na twoje siły. Myślisz tak czasem? - to przestań. 

Zacznij spokojnie, nie śpiesz się. Decyzje, które podejmiesz dziś kreują twoją przyszłość. Podejmuj więc dobre decyzje. Dobre dla ciebie. Malutkie, pozornie nieważne decyzje, które podejmujesz każdego dnia są ogromnie ważne. 

Wstań kiedy zadzwoni budzik. Nie masz pracy? To nic. Wstań wcześniej. 

 Zjedz zdrowe śniadanie. Nie rezygnujesz z płatków Nestle na całe życie, albo z Nutelli. Dziś zjedz coś lepszego, coś dobrego dla ciebie i twojej świątyni. Może owoc? Owsianka? To twoja decyzja. 

Pocałuj swojego partnera z uśmiechem na twarzy. Pokłóciliście się? To nie ważne. Pocałuj go tak żeby czuł, że jesteś. 
Nie masz nikogo koło siebie. Spójrz w lustro i uśmiechnij się do siebie. Bo jesteś Mistrzynią! 

Ubierz sukienkę. Poczuj się kobieco. Umaluj rzęsy, załóż ulubiony naszyjnik, coś co sprawi że poczujesz się dobrze. 

Włącz radio, swoją ulubioną piosenkę, albo jedząc śniadanie posłuchaj dobrej książki. A może jakiś motywujący filmik na you tube? 

Odkładasz coś na później? Zrób to dziś. Zamiast kolejnego odcinka ulubionego serialu czy godzin spędzonych oglądając ulubiony kanał na you tube idź na spacer, zadzwoń do przyjaciółki, do mamy.

Nie kupuj dziś nic co zawiera cukier. Kup sobie kwiatka. 

Małe decyzje. Malutkie. Drobne zmiany. Niby nie znaczące. 

Wprowadź nowe nawyki do swojej codziennej rutyny. Zamiast coli wypij sok marchewkowy. Zamiast gazety poczytaj książkę. Zacznij się ruszać. Twoje zastygłe mięśnie z czasem zaczynają boleć, cierpieć. Nie pozwól na to. Nie musisz zaraz ruszać na maraton. Zacznij spokojnie. Rozciągnij się rano. Zrób parę przysiadów. Zaparkuj samochód najdalej jak się da żeby zrobić te parę kroków więcej. 

Nie narzekaj dziś. Nie marudź. (wiem, że to trudne).
Choć jeden dzień nie osądzaj nikogo. (To jeszcze trudniejsze!)
Unikaj negatywnych myśli o sobie, o innych o swoim otoczeniu. Zignoruj to co jest nieatrakcyjne koło ciebie. Zwróć uwagę na to co jest piękne w twoim otoczeniu.

I bądź jak ta rakieta. Poszybuj w górę i stań się Mistrzynią swojego życia. 

Zadanie: 

Pomyśl o trzech rzeczach, o których marzysz. Cokolwiek by to nie było. Zastanów się, przemyśl to. Niech to nie będzie wygrana w totka, manna z nieba czy coś tego pokroju. Mam namyśli coś, o czym marzysz od dawna, coś czego pragniesz i co mogłoby wpłynąć na jakość twojego życia. Zapisz to w swoim dzienniku. Teraz pomyśl, co cię powstrzymuje. Co sprawiło by ci ból? Co przysporzyłoby ci cierpienia w procesie dążenia do realizacji tego celu. Teraz pogódź się z tym, że ból jest niezbędny. Bez cierpienia, nie było by przyjemności. Od jutra wystrzel jak rakieta. Odlicz od pięciu w dół i rusz do działania 

Świat to miejsce gdzie znajdziesz dwa typy ludzi: wizjonerów i zdobywców, ludzi którzy chcą i robią. Oraz pragmatyków i pesymistów, którym się nie chce lub którzy się boją. Teraz twój ruch. Twoja decyzja. Kim chcesz być! 


Ten tekst był zainspirowany przez dwóch moich mentorów : Tonnego Robbinsa i jego książkę Personal Power, gdzie cały rozdział poświęcił właśnie tematowi Cierpienia i Przyjemności oraz Mel Robbins, autorce książki "5 second rule". Jej historia jest ogromnie ciekawa, motywująca i niesamowita.

Jej książka nie jest dostępna po polsku ale możesz o zasadzie pięciu sekund poczytać w języku polskim.


Jej Ted Talk też nie jest z polskimi napisami ale jeżeli znasz trochę angielski zapraszam do słuchania: Mel Robbins- How to stop screwing yourself over

Komentarze

Prześlij komentarz