20 Piękno

Czasami kiedy patrzę w lustro widzę obcą osobę. Kogoś, kto nie jest mną. Kiedy nie widzę swojego odbicia, mam inne wyobrażenie siebie. Trochę bardziej pozytywne. Jednak kiedy moje rysy, usta, oczy są wyraźnie wyeksponowane w tafli lustra, nie poznaję się lub pragnę zobaczyć kogoś innego. 

Na początku mojej znajomości z Karolem nic poza nim się nie liczyło. Świat jakby zaszedł za horyzont, jak księżyc za dnia. Po paru latach i urodzeniu Hani, zaczęłam być bardzo świadoma swoich niedoskonałości. Nigdy wcześniej nie miałam problemów z wagą. Nie byłam chudą nastolatką, ale moje kształty zawsze były zachęcające, kobiece, bardzo kształtne. 

Kiedy Karol coraz częściej pracował do późna i przestał poświęcać mi tyle uwagi, a ja z dnia na dzień byłam szersza i cięższa, zaczęłam wstydzić się własnego wyglądu i unikać luster. Stałam się bardzo świadoma wszystkich moich niedoskonałości. Każdej zmarszczki, fałdki, skazy na skórze. 
Nic co na siebie włożyłam, nie dawało mi satysfakcji ani poczucia, że wyglądam choćby ładnie. Zaczęłam myśleć o sobie jak o tej nieatrakcyjnej, za którą nikt się nie ogląda i na którą nikt nie zwraca uwagi. Stałam się dla siebie przeciętna, może nawet bardziej niż przeciętna. Nijaka. Wszystkie komplementy puszczałam mimo uszy. Czułam, że są nieszczere. 
Za namową Karola zaczęłam biegać. Nie dlatego, że byłam za gruba. Nigdy mi tego nie powiedział. Ale martwiło go moje ciągłe zmęczenie, niezdrowe odżywianie się i spędzanie całego wolnego czasu przed telewizorem. Posłuchałam go. Zmieniłam dietę. Chciałam być w pełni sprawna i chciałam odzyskać energię do życia, by być dla Hani towarzyszem zabaw i by nie musiała ciągle słuchać, że jestem wiecznie zmęczona. 
Zaparłam się. Powtarzałam sobie codziennie, że dam radę. Kiedy nie chciało mi się rano wstać, przywoływałam do siebie uczucie, które czuję kiedy wracam z trasy: mokra, pozytywnie zmęczona i bardzo szczęśliwa. I wstawałam. Dumna z siebie, że mam w sobie odwagę i siłę by coś w sobie zmienić.

Moją pasją stało się wyszukiwanie i gotowanie zdrowych dań, a Karola i Hani zadowolone miny były dla mnie dodatkową motywacją. Po paru miesiącach odzyskałam energię i moja kondycja wyraźnie się poprawiła. Ale w mojej głowie nic się nie zmieniło. Pracę nad tą częścią ciała pominęłam. 

W Bieszczadach spędziliśmy prawie tydzień po czym ruszyliśmy w dalszą trasę. Damian miał parę umówionych spotkań w Krakowie więc zatrzymaliśmy się tam na jeden dzień. Był środek lata. Dzień był pochmurny i deszczowy. Pomimo niesprzyjającej pogody poszliśmy na wieczorny spacer po starym mieście i na kolację do bardzo ekskluzywnej restauracji Padre. Urocze miejsce w zabytkowej części Krakowa. Biel połączona z surowymi ścianami z cegieł. Pyszne dania podane w finezyjny sposób i bajeczna atmosfera. A ja nie potrafiłam cieszyć się chwilą. Byłam spięta i jakaś poddenerwowana. Bałam się, że nieodpowiednio się ubrałam. Miałam na sobie ulubione dżinsy, tunikę i płaskie czółenka a nie szpilki jak większość kobiet siedzących wokół nas. Żmudnie układane przed kwadrans fale na mojej głowie przez wilgotne powietrze, stały się napuszoną plątaniną siana. Było duszno i mój makijaż nie dawał rady, więc zamiast pięknej, matowej cery wyglądałam jak wypolerowana, spocona bombka. 

Damian na pewno wyczuwał mój nastrój. Zawsze był bardzo spostrzegawczy. Ale nie odezwał się aż do deseru, kiedy zauważył jak po raz setny próbuje wygładzić palcami włosy. Nie wiedziałam skąd ten dzisiejszy napad złego samopoczucia. Kiedy jesteśmy sami, nigdy się tak nie zachowuje. Nie czuje się tak niepewnie. Kiedy otaczają nas obcy ludzie, obezwładnia mnie niepewność. Zaczynam porównywać siebie z otoczeniem. Zaczynam zastanawiać się jak mnie to otoczenie odbiera i co myśli widząc mnie w towarzystwie, dziś eleganckiego mężczyzny, który pomimo czterdziestu paru lat wygląda jak młody bóg ze swoimi niebieskimi oczami, blond czupryną i wysportowaną sylwetką od ciągłych treningów na kortach tenisowych. 
Jednym słowem czułam się nie dość dobra by być gdzie byłam. 
- Gośka, kurwa, co jest dzisiaj z tobą - mówi do mnie, mimo wszystko starając się ściszyć swój raczej donośny głos. 
- O co ci chodzi? - pytam, udając głupią. 
- Wiercisz się, poprawiasz coś co chwilę, oglądasz swoje odbicie. Siedzisz jak na kazaniu i wzdychasz co dwie minuty. Skąd ta zmiana? - kontynuuje wyraźnie poirytowany. 
- Nie wiem. To chyba nie jest mój dzień - odpowiadam zrezygnowana. 
- Co ty pierdolisz? Nie jest twój dzień? Bo co? - krzyczy. 
- Jezu, nie masz tak czasem? - odpowiadam równie zirytowana. Nasz na pozór miły wieczór przerodził się w małą katastrofę.
- Jak? -pyta zdziwiony.
- No nie masz czasem złego dnia? 
- Mam czasem dni kiedy nie wszystko mi idzie jak bym chciał, ale nie mam gorszych dni. Kiedy czuję, że spada mi kondycja biorę głęboki wdech, wyciszam się na chwilę i idę dalej do przodu. Nie roztrząsam wszystkiego co może być nie tak - mówi już spokojniejszym głosem patrząc mi czule w oczy. Wiem, że rzeczywiście interesują go moje uczucia. Stara się mnie zrozumieć  - Co jest? Nie podoba ci się tu? 
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się po prostu, że to nie miejsce dla mnie. 
- Co ty pierdolisz? - znów się unosi. 
-Możesz tak na mnie nie najeżdżać? Po prostu nie czuje się odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu - wyrzucam z sobie, naśladując jego ton głosu i sposób mówienia - Spójrz na siebie i spójrz na mnie. Spójrz na to jak wyglądamy. Jak ja wyglądam. Nie pasuje tu. Nie pasuje do ciebie - wyrzucam z siebie i czuję wyraźną ulgę. Po policzku spływa mi jedna łza, której nie zdołałam powstrzymać. 
- Gosia - mówi wyraźnie ściszając głos - Nie masz pojęcia jak widzą cię inni ani też nie masz pojęcia co ma wpływ na ich postrzeganie ciebie. Dlatego gówno powinno cię obchodzić co te pionki wokoło myślą w tej chwili na twój temat. Nie urodziłaś się po to by zaspokajać pragnienia estetyczne swojego otoczenia. 
- Damian, daj spokój. Nie zrozumiesz mnie. 
- Czemu? Bo jestem facetem? Czy dlatego, że według ciebie jestem bardziej atrakcyjny? 
- I to, i to - przynaje zrezygnowana.
- Co za bzdury - znów podnosi głos opierając się o krzesło. Dobrze, że siedzimy daleko od pozostałych gości restauracji a w pomieszczeniu generalnie panuje gwar - Piękno jest kwestią subiektywną. Każdy inaczej je widzi. To co jest piękne dla mnie, tobie może się nie podobać. Ale swoją własną urodę musimy sami dostrzec. Nie jestem próżny, ale wiem co się robi, żeby dobrze wyglądać i robię to. A kiedy wychodzę do ludzi nie myślę już o tym, bo wiem że wyglądam dobrze. A jak się komuś nie podoba to co widzi, to niech nie patrzy. 
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
- Jak ze wszystkim. Ale ty jesteś bystra dziewczyna. Wiesz, że mam rację. Widzisz w sobie tysiące wad i niedociągnięć. Ale to wszystko siedzi w twojej głowie. To co robisz w życiu, jak spędzasz czas wolny, z kim się spotykasz, ile masz kasy na koncie. To wszystko ma wpływ na to jak się postrzegamy. Niektóre wpływy są większe, a inne mniejsze. Najbardziej znaczący  wpływ na to jak się widzisz, ma to co sobie powtarzasz każdego dnia. Jeżeli codziennie sobie pomyślisz, że wyglądasz tak se. To tak się będziesz czuć we własnej skórze. Tak se. 
- Czemu zawsze to co mówisz wydaje się takie oczywiste. 
- Bo tak naprawdę to wiesz, ale ignorujesz tą prawdę. Nie możesz czekać zawszę na poklask i aprobatę innych. Twoja własna aprobata i poklask muszą ci wystarczyć. Ale tak naprawdę to najtrudniej zdobyć. Musisz nad tym popracować. Dla mnie jesteś piękna. Ale w chwilach jak dziś, kiedy za dużo myślisz o swoim wyglądzie i wręcz epatujesz swoim brakiem pewności siebie i zwątpieniem we własną urodę, mi też wydajesz się mniej atrakcyjna. 
Przełykając kolejny kęs deseru, na który Damian zamówił nam czekoladowy suflet, próbuje przetrawić jego słowa. To co mówi ma sens, i wiem, że ma rację. Jednak ja zbyt długo powtarzałam sobie, iż nie jestem wystarczająco atrakcyjna, wysportowana, inteligentna. I choć jego słowa są szczere, i trafiają tam gdzie trzeba, to też trochę przerażają i bolą. 

Niespodziewanie Damian wstaje od stołu, zostawia zwitek banknotów na stole i chwyta mnie za rękę. Pośpiesznie wychodzimy z restauracji. 
- Gdzie mnie ciągniesz? - pytam skonsternowana, jednak nie wzbraniam się. Daję się prowadzić. 
- Zobaczysz - odpowiada zawadiacko.

Prawie biegiem przemykamy przez skąpane w deszczu miasto. Jest duszno i pachnie wilgocią. Damiana biała koszula całkowicie przemokła i przykleiła mu się do ciała. Oboje mamy mokre włosy. Biegniemy tak dłuższą chwilę. Damian zwalnia dopiero kiedy docieramy do rzeki. Przed nami rozciąga się widok na Wisłę. Już zupełnie spokojnie wchodzimy na most. Damian zatrzymuje się mniej więcej w połowie. Cały czas mocno ściska moją dłoń jakby bał się, że puszczę.Jest już ciemno. Niewiele jest dookoła nas ludzi ale nie jesteśmy też sami. Niebo jest zasnute chmurami ale rzeka błyszczy od tysięcy światełek odbijających się od wody. 
- Ufasz mi? - pyta zdyszany patrząc mi prosto w oczy.
- Tak - odpowiadam szczerze, bez namysłu. 
- Ściągnij buty, i stań na barierce. 
- Co? Chyba zgłupiałeś! 
- Zrób to i nie kłóć się ze mną. 
Ton jego głosu i jego spojrzenie sprawiają, że przestaję z nim dyskutować. Poręcz nie jest wysoka, ani też nie jest wąska ale mimo wszystko trochę się obawiam. Trzymając go mocno wspinam się na barierkę. 
- Teraz się odwróć, a ciężar swojego ciała opieraj o mnie. I nie puszczaj mojej dłoni. Pomalutku- jest bardzo spokojny, pewny siebie i dzięki temu ja też zaczynam się czuć pewniejsza i odważniejsza. 
Kiedy staję wyprostowana, przede mną widzę tylko wodę i otaczającą mnie noc. Widok jest niesamowity. Zapierający dech w piersiach. Stoję tak mocno trzymając jego wyciągnięte dłonie i zapominam o wszystkim. Świat jest tak piękny a ja tak często o tym zapominam. I tak ogromny. Łzy ciekną mi po policzkach. Całe moje ciało drży. 
- A teraz powtarzaj za mną. Jestem Mistrzynią swojego życia. 
- Co? -pytam ponownie zaszokowana. 
- Słyszałaś mnie. Powtórz - mówi zdecydowanie. 
- Jestem Mistrzynią swojego życia - powtarzam po nim czując się troche jak idiotka.
- Głośniej - krzyczy.
- Jestem Mistrzynią swojego życia! - krzyczę za nim, wyraźniej, bardziej zdecydowanie. 
- Głośniej Gosia. Zawyj jak lwica, którą jesteś. 

Więc krzyczę. Jak lwica. Na całe gardło. Parę razy. I pierwszy raz w życiu czuję się wolna. Od moich chorych wyobrażeń, od wątpliwości. Od strachu, że nie dam rady. Jestem tu i teraz. Żyję. I dam radę. Przecież jestem Mistrzynią swojego życia. 





Miałaś kiedyś takie marzenie a może sen, że stroisz się, malujesz, układasz włosy i kiedy wchodzisz do sali pełnej ludzi słyszysz ochy i achy. Ludzie patrzą na ciebie z zachwytem, uśmiechają się do ciebie, komplementują. A ty czujesz się jak królowa? 

Marzenie marzeniem, sen snem. A potem idziesz na imprezę, przyjęcie, spotkanie, koncert, cokolwiek i nikt nie zwraca na ciebie uwagi. Nikt się nie zachwyca. Nikt nie komplementuje. Cisza, którą słyszysz cię onieśmiela, wysysa z ciebie ostatnie podrygi poczucia własne wartości i czujesz się gorsza. Brzydsza. Jak takie brzydkie kaczątko, które nigdy nie wyrośnie na pięknego łabędzia. 
Mężczyźni i chłopcy cię ignorują, nikt nie zerka w twoim kierunku. Nikt nie prosi do tańca, nie zagaduje. Jesteś, ale jakby cię nie było. Czujesz się samotna pośród tłumu. 
Wiesz dlaczego? Bo uroiłaś sobie w głowie, że o to właśnie chodzi. Że to co robisz, robisz dla innych, dla obcych, którzy mają nadać sensu twojemu istnieniu. 

A nie tędy droga. 

Jesteś piękna. Jakkolwiek nie wyglądasz, jesteś piękna. I póki tego sama nie zauważysz, inni nie będą tego widzieć. 

Otoczenie jest jak muzyka. Kiedy słuchasz rytmicznych dźwięków, żywych, melodyjnych to czujesz jak ta energie  płynie z muzyki wprost do twojej duszy i twojego serca. I twoje ciało tańczy, a ty jesteś szczęśliwa. 

Kiedy słuchasz smętów, pieśni pogrzebowych bądź smutnych, dołujących kawałków tak jak ja kiedy słyszę My Immortal, możesz tylko pogłębić swój żal, smutek, gorycz, która cię przenika jak chłód kiedy wychodzisz na mróz bez kurtki. 

Dbaj o siebie. Kiedy zakładasz sukienkę, rób to dla siebie. Kiedy nakładasz makijaż, rób to dla siebie. Poczuj w sobie piękno i ciesz się nim. Nie czekaj aż inni zobaczą w tobie to czego sama nie widzisz. Bo to nigdy nie nastanie. 

Pozwól światu zobaczyc Twoje piękno!

Bo jesteś Mistrzynią Swojego Życia.



CAŁĄ KSIĄŻKĘ MISTRZYNI DOSTANIESZ TUTAJ - kliknij!
CAŁĄ KSIĄŻKĘ MISTRZYNI DOSTANIESZ TUTAJ - kliknij!

Komentarze

  1. potrzebowałam dziś takiego tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dosłownie o mnie ...
    nawet terapia DDA nie dała mi tak do myślenia jak ten tekst, popłakałam się...
    Czasmi warto też zgłebić skąd u siebie bierze się brak poczucia własnej wartości... u mnie zdusiła ją rodzina gdy byłam jeszcze dzieckiem. Teraz uczę się akceptować siebie. dziękuję za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję😘Mądre słowa😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby człowiek to wszystko wie, ale jak to wygląda w praktyce ... Dziękuję za przypomnienie. Świetny tekst��

    OdpowiedzUsuń
  5. Super tekst! Bede to codziennie czytac, zeby przypadkiem nie zapomniec ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakby specjalnie dla mnie napisane 💙

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny wpis...Bardzo mi tego brakowało.
    Nawet Chodakowska go doceniła na swoim FB! I chwała jej za to, bo nigdy bym tutaj nie dotarła.
    Dziękuję Ci Małgosiu, za tak motywujący do walki o siebie tekst.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziś mam urodziny... i chyba potrzebowałam przeczytać taki tekst.. dziękuję bardzo.. to dobru dzień żeby w końcu coś zmienić..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najcudowniejszego!!! Zawsze jest dobry moment żeby zacząć od nowa...

      Usuń
  9. Dziękuję :) tego potrzebowałam , teraz już tylko pozostaje czytanie Twojego tekstu jak najczęściej by znów uwierzyć w siebie. Dziekuję :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam 41 lat ... uświadomiłaś mi, że tylko mi się wydaje, że "taka jaka jestem" jestem. Buduję swój obraz przed innymi ... to nie wychodzi ze mnie. To nie znaczy, że jest źle, jest pięknie i dobrze :) Tylko coś we mnie ciągle krzyczy, a ja to tłumię. Ja nad tym pracuję, próbuję coś z tym robić .. ale czy w rzeczywistości tak robię? Czy tylko mi się tak wydaje ... zaczynam rozumieć słowa "otwórz się". Czas przestać żyć złudzeniami i myślami. Czas na to by pogodzić się ze sobą, by być sobą. Cholerka! ;)
    Pozdrawiam. Karolina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serducho dla ciebie i powodzenia. Takie szczere z głębi serca!

      Usuń
  11. Czytam i w głowie mi się ładuje. Kobieto co Ty że mną wyprawiasz ????? Pisz ciągle, coraz więcej a ja pochłaniam te teksty jak sucha ziemia wodę. Uwielbiam Cię!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jej! Dziękuje!!! 26 Mistrzyni będzie dostępna w wersji książkowej. Pewnie będziesz zainteresowana :)Sama bardzo się cieszę. Wielkie serducho dla ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  13. O rety..
    A dla mnie to bomba jest.
    Muszę zająć się domem.
    Nie sposób wykonać to co najpilniejsze czytajac.
    Z żalem opuszczam niedoxzytany tekst.
    Mam zamiar do niego wrócić jeszcze dziś w wolnych minutach.
    Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje, wracaj kiedy chcesz, byle często! Cudnego, i powodzenia w domowych obowiązkach!

      Usuń

Prześlij komentarz