8 Wyrzuty sumienia



Pracujemy ramie w ramie nad kampanią marketingową i promocją już od sześciu tygodni przynajmniej parę godzin dziennie. Zazwyczaj sami w ogromnej przestrzeni jego biura. Siedzimy na przeciwko siebie od początku trzymając dystans. Jednak ilość godzin spędzona w jego towarzystwie sprawia, iż zaczynam inaczej o nim myśleć. Na pierwszy rzut oka nieprzystępny, opryskliwy i głośny facet kryje w sobie wiele tajemnic i subtelną wrażliwość.

Po dość intensywnych dziewięćdziesięciu minutach, które spędziliśmy dziś głównie na budowaniu tekstów na stronę internetową mam szczerze tego miejsca dość. Nie idzie nam dziś za dobrze, do tego jestem wykończona siedzeniem jak na kazaniu, bo choć chce, nie mogę się wyluzować. Jak ze szczotką w żołądku, siedzę wyprostowana na maksa, patrząc cały czas w jego hipnotyzujące, błękitne oczy. Już mam kończyć, kiedy odbiera esemesa i jego twarz robi się dziwnie napięta, jakby smutna i zrezygnowana.
- Coś nie tak? - pytam nie tyle z ciekawości co z szczerej troski. Jego wyraz twarzy jest tak niespotykany, tak szczerze zasmucony. Nie mogę uwierzyć, że na chwilę ściągnął te swoją maskę twardziela i pokazał że ma coś w środku.
- Tak. Coś jest nie tak - odpowiada nie patrząc na mnie.
- Przykro mi to słyszeć.
- Mój ojciec jest po zawale, kiepsko z nim - mówi z przejęciem - a w tych szpitalach to same debile są - siada zwracając się w moim kierunku, patrząc na mnie, a każde słowo wypowiadając z przejęciem w głosie- Bo widzisz on całe życie pił. W zeszłym tygodniu myślałem, że się zachlał. Ale kiedy się okazało, że jeszcze oddycha, zawiozłem go na odwyk. W środku nocy załatwiłem mu miejsce na oddziale, co graniczyło z cudem. Ale oni go tylko nafaszerowali lekami. I gówno mu pomogli. Wręcz przeciwnie. Teraz jest lepiej, ale jest straszny, wkurwia wszystkich dookoła, matkę wyzywa od najgorszych, i słuchać się tego nie chce. Trzeba go pilnować, w kółko coś wywija. Całe noce z nim siedziałem jak wrócił do domu, bo zwiał oczywiście jak wytrzeźwiał na tyle żeby zajarzyć co jest. Siora z matką tylko przez niego ryczą, ale na mnie nie działają jego teksty. Próbuje go ustawić do pionu, co nie jest łatwe.
- Musiał Pan sporo przez niego wycierpieć...
- Wyprowadziłem się, jak miałem osiemnaście lat. Z nim nie dało się żyć. Wolałem być sam i być zdany na siebie.
- I odniósł Pan sukces. Jest Pan cholernie wytrwały.
- Na początku pracowałem po szesnaście godzin na dobę, ale teraz mi się już nie chce. Zaczynam się zastanawiać, na co nam to wszystko. I tak wszyscy skończymy zdani na innych, chorzy, niedołężni, srający pod siebie. Wkurwiam się jak o tym pomyśle.
- To po co myśleć o tym. Nie lepiej cieszyć się chwilą obecną?
- W Pani wieku to łatwo powiedzieć, a im więcej lat przybywa, tym bardziej ci się nic nie chce. Tu cię boli, tam coś strzyka. Zmysły słabną i nic nie wydaje się już takie dostępne.
- Mówisz jakbyś miał sam z sześćdziesiąt lat na karku.
- Prawie - mówi, i wyraz twarzy mu łagodnieje, uśmiecha się delikatnie - może nie mam sześćdziesięciu lat, ale lepszą połowę mam już za sobą, a im człowiek starszy tym bardziej zaczyna się zastanawiać, co by było gdyby zrobił coś inaczej.
- Może zamiast tak wszystko analizować powinniśmy czerpać z życia ile się da, żyć pełną piersią by potem mieć co wspominać i nie żałować że się w porę nie skorzystało z okazji.
- Tak jakbyś ty czerpała z życia ile się da. Ile pracujesz dziennie? Dziesięć? Dwanaście godzin? Córkę widzisz niedługo rzadziej niż mnie w tygodniu, ciągle się śpieszysz, rzadko gdzieś wychodzisz, rzadko wyjeżdżasz, a żeby zarobić na życie musisz się użerać z takimi głupkami jak ja.

Nie mówię nic przez chwilę. Analizuje jego słowa patrząc mu prosto w jego zimne oczy. Siedzimy jakby bliżej siebie, pierwszy raz oboje pochyleni w swoim kierunku zamiast oparci o fotele. Przez chwilę wydaję mi się człowiekiem, zwykłym człowiekiem, który czuje zupełnie tak jak ja. Człowiekiem, który też się boi, który popełnia błędy, który nie ma wcale wszystkiego w zasięgu ręki. Przez ułamek sekundy widzę w nim swoje odbicie. Moje piwne oczy odzwierciedlone w jego błyszczącym błękicie. Uświadamiam sobie, że on też musi walczyć każdego dnia o prawo do bycia sobą. Walczy jak jak, jak wojownik, który bardziej niż czegokolwiek innego, boi się porażki. Przez tę chwilę czuję jakbym siedziała jak równy z równym. 
- Nie znasz mnie. Nie wiesz co sprawia mi radość. Nie każdy jara się tym samym. I może pracuje czasami po dwanaście godzin na dobę, ale dalej robię to co kocham. Poznaje świat na swój sposób i przede wszystkim nie narzekam. Nie boje się prawie niczego. Jednak carpe diem dla mnie ma swoje limity. Czasami to czego pragniemy nie jest wcale dla nas najlepsze.
- Pragniesz, czegoś, czego nie możesz mieć? - pyta zadziornie
- A znasz takiego, który nie pragnie czegoś, czego nie może mieć? - kiedy nic nie odpowiada, wpatrując się gdzieś w przestrzeń pomiędzy nami, dodaje - każdego dnia podejmujemy decyzje, dokonujemy wyborów. Każdy ruch, każda decyzja ma swoje konsekwencje. Akcja- reakcja. Pytanie, czym się kierujemy w naszych wyborach. Czasem ignorujemy siebie ku wyższemu dobru.
- A czasem ignorujemy resztę świata, i myślimy tylko o tym co jest dobre akurat dla nas a nie dla całej reszty świata - mówi z goryczą w głosie, ciszej niż dotąd.
- Masz do siebie o coś pretensje?
- A kto nie ma?
- Nie znam twojej rodziny, ale zapewniam cię, że ojciec nie pije przez ciebie.
- Może i nie - mówi zrezygnowany, patrząc na mnie ale myślami odpływając gdzieś indziej.
- Nic nie jest w naszym życiu łatwe. Ani bycie rodzicem, ani też bycie dzieckiem. Pamiętam, jak dorastałam, myślałam sobie, że jak będę wychowywać swoje dzieci, nie będę popełniać tych samych błędów co moi. Będę rodzicem idealnym. Ale teraz patrzę na to z perspektywy rodzica, i wiem, że to nie takie proste. Nie byłam idealnym dzieckiem, rodzicem też nie jestem. W obu rolach popełniłam cholernie dużo błędów. Moja matka zmarła krótko po tym jak wyprowadziłam się z domu. Nie dawała sobie rady. Nie potrafiła zmierzyć się z nową rzeczywistością. Przedawkowała leki uspokajające. To było sześć lat temu. A ja do dziś zastanawiam się czy jakbym nie wyprowadziła się z domu i nie zostawiła jej samej, to czy dziś może by jeszcze żyła.
- Każdy musi kiedyś się wyprowadzić, zacząć swoje życie - mówi wyrazie przejęty naszą wymianą.
- Wiem, ale ja wiedziałam, że będzie jej ciężko. Nigdy nie pozbierała się po rozwodzie z moim
ojcem. Ciężko jej było zacząć myśleć za siebie, ciężko było nauczyć się funkcjonować jak samodzielna jednostka. Nigdy wcześniej nie pracowała. Jak tylko mogłam, zaczęłam sama zarabiać. Przez długie lata nas utrzymywałam. Zrezygnowałam z wyjazdu na stypendium. Ale i tak odeszłam. Ona też nie była łatwą osobą do współżycia. Pić przestała jak skończyły się pieniądze, czyli zaraz po rozwodzie, ale ciężko było ją czymkolwiek zadowolić. Cokolwiek robiłam, nigdy nie czułam, że to wystarczy. Zawsze było coś nie tak.
- Codziennie podejmujemy decyzje, których możemy żałować do końca życia - mówi patrząc mi znów prosto w oczy. Jego ponury wyraz twarzy sprawia, że mam ochotę wstać i go przytulić.
- Sztuką jest nie dać się zwariować swoim myślom, które czasami penetrują ci głowę tak, że aż boli i nie wiesz co masz że sobą zrobić.
- Ta ... . Zapanować nad sobą, żeby czasem komuś nie przypierdolić … tak przypadkiem.
Mój zegarek zaczyna wibrować, przypominając mi o następnym spotkaniu, którego nie mogę odwołać. Wstaję powoli. Nieśpiesznie zaczynam się pakować.
- Muszę się zbierać. Mam umówione spotkanie. Skończymy jutro?
- Jasne. Jutro - odpowiada bez emocji w głosie.
- To na razie.
- Na razie.

I wychodzę świadoma jego wzroku na sobie. Zamykam za sobą drzwi, biorę głęboki oddech i
wracam do swojego biura. Całe popołudnie myślę o naszej rozmowie, o tym co czuje i o swoich wyrzutach sumienia. Dorastałam pełna pretensji do obojga swoich rodziców. Widziałam tylko ich błędy, ich porażki. Ale coś musieli zrobić dobrze. Istnieje. Może nie jestem idealna. Ale radzę sobie.
Część tego zawdzięczam im, i wiem że pewnie nigdy wcześniej nie przyznałam się nawet przed sobą, jak wdzięczna im jestem, za to że mnie wydali na świat i przez tyle lat utrzymywali przy życiu, kochali i troszczyli się. Wdzięczność za rzeczy, które uważamy za oczywiste, nie przychodzi nam łatwo. A przecież mamy tyle, za co możemy być wdzięczni. Za co powinniśmy dziękować każdego dnia.
Tej nocy nie mogę spać. Śnię o mamie, o tacie i o naszych ostatnich wspólnych wakacjach.
Słońce, piasek i błękit. Wszędzie jest tak niebiesko. Może dlatego teraz niebieski to mój ulubiony kolor. A może nie

Jakie miejsce na świecie moglibyśmy nazwać najbogatszym? Dubaj? Chiny? Stany Zjednoczone? Nie, nic z tych rzeczy.

Najbogatsze miejsce to zawsze cmentarz. Ten czy inny.

Na cmentarzu jest bowiem zawsze kopalnia pomysłów niezrealizowanych, nienapisanych
książek, niezaśpiewanych piosenek, wynalazków nieopatentowanych, pieniędzy nie zarobionych, nie spełnionych marzeń, nieziszczonych nadziei…. Lista jest długa. A prawda jest taka. Na łożu śmierci nie żałujemy tego co zrobiliśmy, ale tego czego nie zrobiliśmy. Ze strachu, z obawy przed porażką, z obawy co powiedzą inni....
A największą porażką jest bycie pokonanym przez te uczucia.


Latami zamęczamy się tym co było. Rozdrapujemy rany. Szukamy winnych. Pytamy, czemu nas to spotkało? Wierzący pytają, czemu bóg na to pozwolił.
Nie zdajemy sobie sprawy z wielu rzeczy. Nie uczymy się na błędach. Bo tylko mądrzy ludzie to robią a tych jest coraz mniej. Zamiast wyciągnąć wnioski i iść dalej, my odgrywamy sobie scenki z naszego życia jak jakiś sitcom, i użalamy się nad sobą. Narzekamy. Wyliczamy rzeczy, których nam brak. Skupiamy swoją uwagę na tym, czego w naszym życiu nie ma i co zrobiliśmy źle.

Znasz prawo przyciągania? The Law of Attraction? To na czym skupiasz uwagę, jest obecne w twoim życiu. Więc czego się spodziewasz, jeśli jedyne czym zaprzątasz sobie myśli to żal, poczucie straty, niesprawiedliwości, wszystko to czego nie ma w twoim życiu.


Mam dla ciebie zadanie na jutro.

Wstań, i pomyśl o tych trzech rzeczach, ale tak z przekonaniem.

1. Jestem piękną kobietą i dobrym człowiekiem i zasługuje na wszystko co najlepsze w życiu.

2. Jestem wdzięczna za …. I wymień trzy rzeczy, które akurat przyjdą ci do głowy, najlepiej takie, które cię uszczęśliwiają. Mogą być to malutkie rzeczy. Na pewno coś znajdziesz. Jak nie, napisz do mnie. Pomogę ci je znaleźć.

3. Pomyśl, o tym co może być, a nie co było. Co chcesz, żeby się stało. Wyobraź to sobie. Połóż ręce na sercu, i poczuj się tak, jakby to już się stało.

Potem wstań i zacznij swój dzień z uśmiechem na ustach.


Pamiętaj, nie żałuj tego co było. Nie skupiaj się na tym, co mogłaś zrobić inaczej, lepiej, szybciej. Jesteś tu i teraz, i decyzje, które teraz podejmujesz, kreują twoją przyszłość. Przestań narzekać. A na pewno narzekasz. Na korki, na brudne naczynia w zlewie, na niesprawną komunikację miejską, na niegrzeczne dziecko, na brak czasu….
Skup swoje myśli na tym co pozytywne, co dobre, co sprawia ci radość i przyjemność. Na tysiącu możliwości, które na ciebie czekają.

Wyrzuty sumienia, żal… to wszystko zostaw za sobą.

I pamiętaj, zmiana na lepsze, zaczyna się i kończy na tobie.
Podnieś swoją wartość, zwłaszcza w swoich oczach i daj sobie szanse na szczęście.

Oryginalny cytat dotyczący cmentarza jako najbogatszego miejsca na świecie :

Les Brown

“The graveyard is the richest place on earth, because it is here that you will find all the hopes and dreams that were never fulfilled, the books that were never written, the songs that were never sung, the inventions that were never shared, the cures that were never discovered, all because someone was too afraid to take that first step, keep with the problem, or determined to carry our their dream.”

Komentarze

  1. Już nie mogę się doczekać kolejnego postu :) Historia z Panem Czajkowskim robi się bardzo interesująca! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, trafilam na Ciebie i wiem ze już zawsze będę Cię czytać!!!! Sama mam 30 lat i stoje na rozdrożu. Strudne dzieciństwo, 5 lat terapii indywidualnej u psychologa i zakończony 10 letni związek z chłopakiem. Nie umiem lub nie chce ruszyć do przodu :(((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znajdujesz tu to co do ciebie przemawia! Napewno umiesz i napewno chcesz iść do przodu, ale może się boisz? Uwierz w siebie, zaakceptuj się taka jaka jesteś, wybacz siebie i zobacz lepsze jutro! Z całego serca życzę ci najlepszego. Wiatru w żagle!

      Usuń
  3. Przeczytam dzisiaj 8 części tego bloga. Jestem oczarowana. Z tej części wydrukuję sobie te zadania i będę je powtarzać codziennie. Obecnie jestem na rozdrożu. Już z wiarą na lepsze jutro ale jednak ciągle wracam do przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Wierze , że ci się uda! Z całego serca powodzenia. Nie poddawaj się , nie osądzaj, z przeszłością się uporasz. Czytaj, inspiruj się i będzie dobrze! Nie ma wyjścia!!! Cudnego , najlepszego, Gosia.

      Usuń

Prześlij komentarz