9 Maski

Pierwsze wrażenia są zazwyczaj dość mocno zakorzenione w naszej podświadomości. Obraz danej osoby jaki mamy w głowie, malujemy w ciągu paru pierwszych chwil. Swój obraz, to jakim sami siebie widzimy i jakim widzą nas inni, nie zawsze jest spójny. Nosimy maski, czasami nawet wiele na raz, kryjąc się za nimi, bojąc się pokazać jacy jesteśmy w rzeczywistości.

Karol wydawał mi się mężczyzną marzeń. Widział we mnie kobietę, której ja nie widziałam. Namiętność, która była między nami przez pierwsze lata była czymś niesamowitym. Mogliśmy całe
dnie spędzać w łóżku. Spełnienie, które mi dawała, było niestety czysto fizyczne. Nasza więź emocjonalna, nigdy nie była idealna. Zawsze wydawało mi się, że kobieta, którą pokochał i poślubił, była tylko w jego wyobraźni. Nie rozumiał mnie, nie miał podobnych pragnień, i po mimo wspólnych zainteresowań i sposobów na spędzanie wolnego czasu, nie byliśmy bratnimi duszami. Hania nie scaliła naszego związku, a gdy namiętność wygasła, wszystko między nami zaczęło się zmieniać. Karol coraz częściej miał do mnie pretensje, że nie jestem taka jak kiedyś. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że przecież wszystko się zmienia, że my oboje się zmieniliśmy, że nasze życie się zmieniło. Pojawiła się Hania i staliśmy się rodziną. Nie rozumiał tego. Nie rozumiał mnie. 

Ja chyba też widziałam w nim kogoś kim nigdy nie był. Szukałam w nim wrażliwości i zrozumienia przez tyle lat, nie zdając sobie sprawy, że szukam czegoś co jest fatamorganą. Kiedy już wydaje się, że ją widzisz, znika.

Po paru latach małżeństwa, nasze ułożone życie było czymś, o czym marzyłam jak byłam małądziewczynką. Stabilizacja. Pewna sytuacja finansowa. Dom. Rodzina. Wakacje dwa razy do roku. Praca. Ta ostatnia tak nas pochłonęła, zwłaszcza Karola, że przestaliśmy zwracać uwagę na siebie i zaczęliśmy się od siebie oddalać. Karol tworzył trzy, nawet cztery projekty co roku. Często wyjeżdżał. Marzenie z dzieciństwa, stało się przekleństwem. Żonglując wszystkimi obowiązkami, próbując się odnaleźć w codzienności, zabrakło nam czasu na życie.

- Może wyjedziemy gdzieś na weekend, tylko we dwójkę? - zapytałam kiedy oboje szykowaliśmy się do łóżka. Cały tydzień myślałam nad tym, co mogę zrobić, żeby poczuć to co kiedyś było między nami. Przypomniał mi się nasz wyjazd na Cypr, gdzie chodziliśmy godzinami po plaży, kąpaliśmy się w morzu i rozmawialiśmy o naszych planach, o jego wielkich projektach. Jego zaangażowanie było niesamowite. Był tak oddany swojemu powołaniu. Mogłam go słuchać godzinami. Przez ostatnie lata bardzo się rozwinął jako architekt. Jako urodzony ekstrawertyk, potrafił każdego przekonać do swoich racji, a przede wszystkim potrafił przekonać nawet najbardziej wymagającego inwestora, by właśnie jemu powierzył realizację projektu.
- Nie teraz Gośka, dobrze? Wiesz, że terminy mnie gonią - mówi nie odrywając wzroku od telefonu. Jego beznamiętny głos, zaczyna budować we mnie niepewność.
- Karol, tylko na weekend. I tak jesteś w domu. Mój ojciec weźmie Hanie, już go pytałam. Ona się cieszy że spędzi trochę czasu z dziadkiem, który strasznie się nudzi na emeryturze - zwracam się do niego, używając najbardziej ponętnego głosu jaki potrafię z siebie wydobyć. Muszę spróbować go przekonać.
- Daj spokój Gosia - odpowiada już może nie beznamiętnie, ale raczej z irytacją w głosie.
- No nie każ się błagać. Moglibyśmy pojechać do Krakowa, pójść do teatru, może na jakiś mecz? Nie byliśmy nigdzie od wieków.
- Nie mam ochoty na piłkę, a w teatrze dopiero byliśmy- podnosi na mnie wzrok, jednocześnie podnosząc głos. Tak łatwo go ostatnio wyprowadzić z równowagi.
- Nie byliśmy. Ty byłeś ze swoim wspólnikiem, a ja byłam z Hanią w domu - wyjaśniam starając się nie okazać jak buduje się we mnie smutek. Całe moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz, jakby mrowienie.
- Gośka, prowokujesz kłótnie. Wszystko, żeby postawić na swoim - warczy na mnie.
- Ja po prostu chce z tobą spędzić trochę czasu. Czy to takie złe?
- Nie, i doceniam, że chcesz, ale to na prawdę nie jest dobry moment. Jak skończymy ten projekt, ok? - mówi już spokojny, całując mnie w czoło.
- Ok - odpowiadam zrezygnowana.
- A kiedy wrócimy do tematu drugiego dziecka? Miałaś się zastanowić. - mówi patrzą mi w oczy.
- Karol, drugie dziecko teraz to nie jest dobry pomysł. Oboje dużo pracujemy, ledwo mamy czas dla Hani - wyjaśniam, nie wierząc że naprawdę wraca do tego tematu i to jeszcze w tym momencie.
- Przecież nie musisz pracować, ja zarabiam wystarczająco dużo by nas utrzymać.
- Wiem, ale ja nie chcę być kurą domową. A jak teraz zamknę firmę, to ciężko będzie mi wrócić. Sam wiesz jak to jest. Znikasz na chwilę ze sceny, i zaraz o tobie zapominają.
- Nie chcę żeby Hania była jedynaczką. Ja mam trójkę rodzeństwa i nie wyobrażam sobie jak wyglądało by moje życie bez nich.
- A ja jestem jedynaczką i dobrze mi z tym. I nie chcę być skazana w stu procentach na ciebie. Po za tym lubię swoją pracę …
- Dalej mi nie ufasz? O to chodzi? - przerywa mi Karol, znów podnosząc głos.
- Nie, nie o to. Zapomnijmy o tym. Idę spać…
- To o co chodzi? Ciągle masz do mnie o coś pretensje. Najpierw sama mnie namawiasz bym budował firmę, bym się nie poddawał. A teraz, kiedy zaczynam odnosić w branży sukcesy, ty jesteś niezadowolona.
- Nie jestem niezadowolona. Po prostu brakuje mi czasów kiedy nosiłeś mnie na rękach i wielbiłeś jak swoją królową.
- Nosić cię na rękach to mogłem jakieś dziesięć kilogramów temu. Po za tym jesteś nie fair. Co chcesz osiągnąć ty wiecznym narzekaniem, co?
- Ja nie narzekam, po prostu za tobą tęskne. I ja też ciężko pracuje, dbam o dom, Hanie, o ciebie. A ty zachowujesz jakbyś był jedynym zaangażowanym człowiekiem w tym domu - wyrzucam z siebie, ledwo powstrzymując łzy. Nie chcę przy nim płakać. Wstaję i wychodzę z pokoju.
- Gosia, przepraszam, to nie tak miało zabrzmieć, przepraszam…
- Idę spać do gościnnego. Dobranoc - mówię w drzwiach i zamykam je za sobą. Nie mogę kontynuować tej rozmowy, bo boje się, że powiem o trzy słowa za dużo.

Następnego ranka kiedy wstaję, Karola już nie ma. W kuchni czeka na mnie kawa i ulubiony rogal z marmoladą. Obok leży kwiatek zerwany z doniczki w pokoju Hani i karteczka ze słowem przepraszam. Nie wiem co mam myśleć. O nim, o nas, o naszej rodzinie. Czasem mi się wydaje, że oboje się ze sobą zaczynamy męczyć. Nie mieliśmy dobrego dnia od bardzo dawna. Nie mamy wspólnych znajomych, często spędzamy czas osobno. Nie lubi mojej przyjaciółki Jowity gdyż twierdzi, że jest wścibska i wtyka nos w nie swoje sprawy. Ja uważam, że jego wspólnicy i kumple z branży to sztywniacy i jedyne co się dla nich liczy to pieniądze. Kiedyś najlepszy czas na spędzenie wspólnie popołudnia to był hot dog z budki i spacer po mieście. Ale wspólne wyjście na jogging z samego rana. Teraz trenuje na siłowni z profesjonalnym treneram. Ja pozostałam wierna moim wydeptanym ścieżkom do biegania. Kocham go, i zawsze będę go kochać. Ale nie wiem dokąd zaprowadzi nas przyszłość.

Kiedy wchodzę do biura Damiana, jest zajęty rozmową z jakimś facetem, także witam się przelotnie i siadam za swoim biurkiem. W tym tygodniu buduje kampanie reklamowe w social media. Zostało mi dwa, może trzy tygodnie pracy. Potem wystawię fakturę, pożegnam się i każde z nas ruszy w swoją stronę. Kiedy nieznajomy facet wychodzi, Damian włącza radio i pomieszczenie wypełnia melodyjny i kojący głos Adele śpiewającą, że our love is not water under the bridge. Skupiam się na swojej pracy i wyłączam jakby otoczenie. Lubie się zaangażować tak w stu procentach. Wtedy wiem, że żadne myśli mnie nie rozproszą i moja praca będzie najwyższej jakości.

Trzy godziny póżniej z gotowymi projektami podchodzę do jego biurka, żeby zapytać co myśli i ewentualnie nanieś jakieś poprawki. Ku mojemu największemu zdziwieniu pochłonięty jest całkowicie lekturą dość grubej książki. Nie podejrzewałam go o zamiłowanie do literatury. - Co czytasz? - pytam z ciekawości, gdyż okładka jest dla mnie niewidoczna.
- Biografię Jobbs’a. Nie chce mi się pracować.
- Świetne podejście. I co? Dobra ta książka?
- Dobra.
- Dużo czytasz?
- Trochę. Głównie biografię. Zazwyczaj ludzi, którzy odnieśli w życiu duży sukces albo ponieśli
ogromną porażkę. Te są zawsze najbardziej wciągające. Zdziwiona, co? Nigdy nie oceniaj książki
po okładce, bo ta często jest do dupy. A wiesz dlaczego?
- Nie.
- Bo nie autor ją tworzył. Jest jaka jest i nic nie mówi o tym co jest w środku.
- Staram się mieć to na uwadze - odpowiadam czekając aż podniesie oczy z nad książki i weźmie
ode mnie foldery. Jednak, kiedy widzę, że nie zamierz tego zrobić, kładę je przed nim i wychodzę.
- Do jutra.
- Narazie Gosia.
Patrzymy na innych i widzimy rzeczy, których nie ma, ludzi którzy nie istnieją. Patrzymy na siebie, i nie widzimy tego co jest za to widzimy, czego nie ma.

Karcimy innych za to, że oceniają nas po wyglądzie a sami nie możemy patrzeć na siebie w lustrze dłużej niż to absolutnie konieczne.

Wiele jest książek i wypowiedzi na temat tego, co nami kieruje, co sprawia, że możemy być szczęśliwi. Każda mówi o czymś innym ale wnioski zawsze są te same. Przeszkodą, która przeszkadza nam w osiągnięciu tego czego pragniemy, jesteśmy my sami. Wstyd i strach powoduje, że wychodzimy na świat dopiero po założeniu odpowiedniej maski. Nie pokazujemy tego jacy jesteśmy, bo nie chcemy zostać odrzuceni przez otoczenie. Jeśli maska, którą nakładamy nie zakrywa widocznych elementów naszego wyglądu, po prostu nie idziemy. Rezygnujemy z życia.

Przyklejamy sobie sztuczne uśmiechy, wyrabiamy sztuczne poglądy szlifujemy nieprawdziwe wypowiedzi. Obraz który kreujemy jest często bardzo daleki od tego jaka jest rzeczywistość. I nawet w domu, wśród ludzi, którzy tworzą naszą rodzinę, nie okazujemy słabości, wrażliwości, chronimy nasze „słabe punkty”. Wszędzie nam towarzyszą te dwa przebiegłe uczucia. Wstyd na jednym ramieniu i strach na drugim. I słuchamy ich, kiedy mam coś do powiedzenia. Kiedy coś robimy czy przeżywamy, kierują nami fałszywe pobudki.

Kiedy kochamy, to milczymy. Bo przecież ja nie mogę mu się podobać. No gdzie ja?!

Kiedy miłość wygasa, kłamiemy, że kochamy. Przecież nie zaczniesz wszystkiego od nowa. A co powiesz dzieciom, rodzicom?!

Kiedy jesteś nieszczęśliwa, nie przyznasz się do tego co sprawia, że łzy napływają ci do oczu. Przecież to oznaka słabości.

Kiedy mężczyzna cię źle traktuje, kiedy nie docenia już twoich starań to przecież twoja wina, co nie? Na pewno przytyłaś, nie dbasz o siebie, nie gotujesz już tak dobrze. Źle organizujesz swój czas.

Kiedy chcesz czegoś co nie jest na topie, co nie należy to ogólnie akceptowanych i „normalnych” to przecież z tego rezygnujesz. Nawet przyjaciółki by cię wyśmiały. No gdzie?! Przestań nie ma mowy,  żebyś wychylała się z szeregu!

Kiedy czegoś nie wiesz, nie rozumiesz, czy nie potrafisz, to dlatego że jesteś ta słabsza płeć, ta gorsza. Głupia i niedouczona, choćby nie wiem ile tytułów naukowych miała. Tak nigdy nie będziesz dość dobra.

Te myśli są w naszych głowach każdego dnia. Nie dość piękna, nie dość zgrabna, nie dość zaradna, kobieca, mądra. Lista jest długa. Zawsze zaczyna się od „nie”.

Ściągnij maskę, chwyć swój wstyd pod pachę, i wytargaj go za uszy i wrzuć pod dywan.

Nie bój się pokazać tego co w środku. Twoja wrażliwość, twoje serducho, ono musi być na wierzchu.
Nikt nie może cię zranić, chyba że na to pozwolisz.
Musisz znaleźć w sobie siłę, musisz siebie samą przekonać, że zasługujesz.

Jesteś warta. Po prostu. Jesteś tego warta.

Nie chowaj się za maską, nie dbaj o zdanie innych. Sama jesteś sobie sędzią i to ty musisz decydować o swoim życiu. Nie przypadek. Nie ludzie w koło ciebie. TY!

Są trzy kroki, które powinnaś wykonać:

1. Załóż pamiętnik. Najlepiej jakiś ładny zeszyt, taki wymyślny z zakładką i twarda oprawą. Niech
twoje myśli mają ładną okładkę.

2. Podziel pierwszą stronę na pół i zapisz po jednej stronie, to jaka jesteś. A po drugiej za jaką mają cię inni? Jaką maskę budujesz dla reszty świata. Nie bój się słów. Nie kłam sama przed sobą. A wiem, że będziesz próbować. Jeśli wątpisz w swoją uczciwość, zrób to kilka razy.

3. Każdego dnia, zauważaj te małe rzeczy, które świetnie ci wychodzą, zauważaj te pozytywne rzeczy w sobie i chwal się. Na głos…. „Mam dziś świetne włosy. Moje nogi dobrze prezentują się w tej sukience. Mam śliczny uśmiech. To był pyszny obiad. Jestem boska, że to potrafię.

Pamiętaj, że jeśli dziś zaczniesz, jutro będzie pierwszy dzień twojego nowego życia. Nie odkładaj niczego. Czas tak szybko leci, że nim się obejrzysz, minie twój czas.

Zachęcam do posłuchania, niestety w większości to Ted Talk’s organizowane niezależnie i nie mają polskich napisów. Jednak słowa tych kobiet ( i nie tylko) , są silne i trafiają prosto w sedno.




Komentarze

Prześlij komentarz