2 Zdrada

Dla Karola byłam pierwszą dziewczyną. Pierwszą i ostatnią. Wszystkie jego wcześniejsze kontakty z kobietami to były przelotne miłostki. Poznaliśmy się w szkolnej bibliotece. Miał wtedy 18 lat, ja 21. Praktykantka i maturzysta. Omotał mnie swoją charyzmą, usidlił zmysły dotykiem i zauroczył wdziękiem. Jego wyjątkowe poczucie humoru i zabójczy uśmiech pokochałam jednak najbardziej. Zaraz po maturze się oświadczył. Miał pomysł na biznes, ja pomogłam mu wszystko zorganizować. Został przedsiębiorcą, architekturę kończył zaocznie. Ja po roku pracy w korporacji też założyłam własny interes. Nie czułam się dobrze w rzeszy powielonych osobowości gdzie każdy przebłysk inności i indywidualności gasi się wiadrem zimnej wody. Rok później byliśmy już po ślubie. W podróż poślubną polecieliśmy do Londynu. Moje zamiłowanie do brytyjskiej literatury  a jego do piłki nożnej i architektury nie dało nam się nudzić. Byliśmy wyjątkową parą, ale zawsze bałam się, że kiedyś przestanę być dla niego taka wyjątkowa.

Od samego początku bardzo dobrze nam się układało w łóżku, byliśmy bardzo kompatybilni. Jednak odkąd zaszłam w ciążę, i na świecie pojawiła się Hania, nie mogłam w sobie odnaleźć tego czegoś. Nic nie było w stanie mnie podniecić. Stałam się aseksualna. Starałam się udawać, ale nie wychodziło mi to za dobrze. Karol stwierdził, że zrobiłam się oziębła, obwiniał siebie. A ja do dziś nie wiem co wywołało zmianę. Nie było to tylko pojawienie się Hani na świecie. Jeszcze zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży, straciłam tak na prawdę apetyt na seks. Erotyzm stał się dla mnie tylko spoconą plątaniną ciał, której nie potrzebowałam. Byłam wtedy pewna, że za tym co czuję kryje się jakiś powód, jednak nie drążyłam tematu. Nie chciałam wracać do tego co było, do swojej burzliwej przeszłości.

Kiedy Hania miała rok, Karol zorganizował z kumplami z firmy wyjazd na mecz do Francji. Nie było go dwie noce. Dwie noce, spędziłam sama, śpiąc spokojnie w swoim łóżku. On dwie noce spędził rozmyślając jak mi się przyznać, że zdradził mnie z jakąś Francuzką, którą poznał w trakcie meczu. Powiedział mi o tym zaraz po powrocie, nie wiedząc jak do tego  doszło. Ból w jego oczach był tak szczery, że było mi go żal.

-Jak mecz? Wdziałam skrót w telewizji. Lillie dało im się nieźle we znaki. Szczerze powiedziawszy,  nie wiem czy zasłużyli na remis. Jak myślisz? - mówię pomagając się Karolowi rozpakować. Hania pochrapuje u siebie. Za oknami ciemno, ponuro i mroźnie - Karol, coś taki cichy? - wołam głośniej by zwrócić jego uwagę. Stoi i wpatruje się we mnie swoimi wielkimi, piwnymi oczami. Minę ma nieciekawą, jakby miał zaraz zemdleć albo puścić pawia - Dobrze się czujesz?
-Muszę ci coś powiedzieć - mówi wolno, spokojnie, ale z napięciem w głosie. Nie patrzy mi w oczy. Jego wzrok jest skierowany na mnie ale gdzieś się rozpływa po drodze.
-Co się stało? - pytam przerażona, widząc że to coś naprawdę katastrofalnego. Karol nie jest typem do poważnych rozmów i psychoanalizy. Od razu przychodzi mi do głowy, że pewnie jest chory. Bardzo chory. Czekam cierpliwie, aż się odezwie, a niepewność zaczyna mnie zżerać od środka - Karol, cholera jasna, powiedz to wreszcie!
-Przepraszam, ja tak bardzo cię przepraszam... - płacze wpadając w moje ramiona trochę niezdarnie. Nie mogąc utrzymać równowagi, opadam na wykładzinę a on ze mną. Widząc łzy w jego oczach, czuję moje własne, wielkie i soczyste pod powiekami - Musisz mi wybaczyć, Gosia, proszę, powiedz, że mi wybaczysz!
Nic nie mówię. Nie wiem jak mam się odezwać. Nie wiem co mam powiedzieć. Nie mogę się ruszyć, nie czuję swojego ciała. Nie czuję nic, jakby ktoś mi zamroził serce. Jego słowa, jego łzy, i to co one oznaczają powoli wnikają we mnie, w moją skórę i zaczynam czuć palące ciepło. Prawie słyszę syczenie w uszach jak lód na który wylewa się wrzątek. Wiem już, dlaczego płacze. Nie musi mówić tego na głos. Nie chcę żeby to robił. Zaczyna łkać, a ja wraz z nim. Topimy się trzymając się w ramionach, bojąc się puścić. Bojąc się tego co będzie, gdy w końcu to zrobimy.

Nie wybaczyłam mu od razu, jednak wróciliśmy do życia jakby nic się nie stało już od następnego poranka. Coś się jednak między nami zepsuło i zaczęłam obsesyjnie interesować się tematem zdrady. Gdy trafiłam na wykład Esther Perel, która tak pięknie mówiła o tym dlaczego uciekamy się do zdrady, zrozumiałam wiele rzeczy. Myślę, że był łatwą zdobyczą. Nie był doceniany przeze mnie, nie w kontekście ojca czy mężczyzny, ale właśnie nie doceniany jako kochanek. Wystarczyła iskierka. Odepchnęłam go. Nie pozwalałam się do siebie zbliżyć. Nie czyni go to wolnym od winy. Sprawił mi ogromny ból, zburzył mój światopogląd i pozorny spokój. Godzinami wyobrażałam sobie jak posuwa te Francuzkę.
Kiedy myśli zatruły mnie do granic wytrzymałości, podczas kolejnej z nieprzespanych nocy, Karol wiercąc się w łóżku objął mnie nagle swoim ramieniem, poczułam to ciepło co kiedyś. Pierwszy raz od tygodni czułam ulgę dzięki jego dotykowi. Zrozumiałam, że nasz związek się zakończył, to co było już nie wróci. Nie damy rady tego naprawić. Ale możemy zacząć od nowa. I zaczęliśmy. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Byliśmy i dalej jesteśmy świetnymi partnerami. Uzupełniamy się, dogadujemy, dbamy o siebie. Nigdy nie chciałam nikogo innego. On też nie. Dałam mu furtkę wyjścia. Mógł odejść, bez żadnych konsekwencji. Błagał bym dała mu drugą szansę. Wydawało mi się, że się nam udało. Dopóki nie zjawił się On.

Odkąd w moim życiu pojawił się Karol, myślałam, że żaden mężczyzna już się dla mnie nie będzie liczył. Śmiałam się mówiąc, że z jednym jest dość kłopotów. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że jestem w innych ramionach, że dotykają mnie inne dłonie, patrzą na mnie inne oczy.

Czy to co się stało, stało się dlatego że mnie zdradził? Czy czułam gdzieś w podświadomości, że muszę mu się odwdzięczyć tym samym?! Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale choć z jednej strony jestem przerażona, to z drugiej czuję podniecenie, którego w życiu jeszcze nie czułam. Co przyniesie przyszłość? Kolejną porażkę, czy może jednak coś dobrego co sprawi, że moje życie stanie się pełniejsze? Czas pokaże jakie okażą się moje decyzje.


Zdjęcie: freepik.com

W każdym związku są wzloty i upadki. Początki, jak to wszyscy określają, to motyle w brzuchu, wieczna potrzeba bycia ze sobą, dotykania się. Nigdy nie macie się dosyć. Wszystko się zmienia kiedy życie puka do drzwi. Poziom hormonów opada, pożądanie gaśnie. I zostaje … co? Rutyna? Nieee… zostajemy my , dalej ci sami. Błąd, który popełniamy to brak zaangażowania i pasji w naszym życiu. Problemy codzienności rządzą nami i naszym światem. Pozwalamy im dyktować warunki. Częściej myślimy o tym czego nam brak niż o tym co mamy na wyciągnięcie  ręki. Ludzi, którzy nas otaczają, bierzemy za pewniak.

Niektórzy twierdzą, jak na przykład Sylwester Stalone, że jeśli nad związkiem trzeba pracować, to znaczy, że nie jesteśmy z właściwą osobą. Nie powinniśmy się zmieniać tylko po to, by partner widział nas jako bardziej interesujące, ciekawsze. Nie powinniśmy zmieniać naszych nawyków tylko dlatego że druga połówka ich nie lubi czy nie toleruje.

Inni twierdzą, że związek to sztuka kompromisów i ciągłej pracy nad sobą i związkiem. By być z jedną osobą w stałym związku do końca życia, trzeba czasem się poświęcić dla dobra sprawy.

Ale z tym poświęceniem, to bym się nie zgodziła. Jacek Walkiewicz opowiadał o różnicy między poświęceniem a zaangażowaniem. Mamy na przykład dobrą jajecznicę na boczku. Mało fit, za to jaka pychota. I żeby ta jajecznica powstała, kura musiała się zaangażować, by znieść jajko, a świnia musiała się poświęcić, byśmy mogli ją zjeść. Widzicie różnice?

Uważam, że tego na co dzień nam brakuje. Zamiast czytać Cosmopolitan, powinnyśmy zatrzymać się na moment, wziąć głęboki wdech i spojrzeć na swoje życie i ludzi w nim z perspektywy. Wszystko co robimy, powinnyśmy robić z zaangażowaniem i pasją, bo mamy ogromne szczęście, że żyjemy, jesteśmy tu i możemy kochać siebie i innych. Bądźmy wdzięczne, nie próżne. Bądźmy zaangażowane a nie poświęcajmy się. Kochajmy i dajmy się kochać.


Link do wykładu:

Rethinking infidelity a talk for everyone who has ever loved by Esther Perel


Jacek Walkiewicz o pasji, marzeniach i nie tylko



Komentarze

Prześlij komentarz