173 Kintsugi




Pisałam odkąd pamiętam. W podstawówce na każdym kawałeczku papieru zapisywałam myśli i słowa, które składałam w wiersze. Wiersze o smutku, łzach i cierpieniu. Cierpieniu, o którym nie mówiłam na głos, bo przecież ktoś mógłby mi zarzucić - co takie dziecko jak ty wie o cierpieniu?
Pamiętam jak dziś niektóre słowa ... upadłam i rozsypałam się na tysiące kawałeczków.
Która z was choć raz tak się nie czuła? Rozsypana na tysiąc kawałków, nie widząc sensu ani nadziei, czując, że jutro nie nadejdzie? Czując, że już nic nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Już nic nigdy nie będzie dobrze, no bo jakim cudem?! Jak pozbierać tysiąc kawałeczków z powrotem na miejsce i stworzyć ponownie idealną całość? Niemożliwe. Po prostu.

Tak wiele cierpienia spotyka nas w życiu. Tracimy coś każdego dnia. Starzejemy się. Niszczymy. Inni ludzie nas ranią, okłamują, zdradzają. Odchodzą od nas. Wiecznie czekamy, aż stanie się cud i coś się zmieni. Świat będzie lepszy, spokojniejszy. Ktoś poda nam pomocną dłoń. Czas mija ale zamiast cudów pękamy coraz bardziej.

Dlaczego pytamy? Dlaczego nas to spotyka? Za co nas spotyka taka kara? Taka niesprawiedliwość. Czym sobie zasłużyliśmy na taki los? Ja pytałam. Często. Ale moje pytania pozostawały bez odpowiedzi. Popękana, nieszczęśliwa, niedoskonała zastanawiałam się ile jeszcze zniosę nim będę już tak popękana aż zamienię się w pył? Pamiętam jak dziś, siebie, zapłakaną, leżącą na podłodze mojego pokoju, słuchającą My Immortal w kółko i w kółko.

Miałam wtedy niecałe osiemnaście lat i zero pomysłu na siebie czy swoje życie. Czułam się niewarta niczego. Czułam się zbyt niedoskonała, by o cokolwiek poprosić życie.

Ale oto jestem tu dziś, piętnaście lat później, silniejsza niż kiedykolwiek. Jakim cudem? Czy faktycznie stał się cud? 

Japończycy mają taką cudowną tradycję naprawy popękanej ceramiki, która nazywa się Kintsugi. Historia mówi, że kiedyś pewien Japoński shogun potłukł swoją ukochaną filiżankę z chińskiej porcelany i wysłał ją do Chin, nakazując jej naprawę. I jego poddani głowili się jak to zrobić, by nie było śladu zniszczeń. Polegli. Na całym froncie. Bo nie da się czegoś, co popękało, naprawić bez śladu. Japończycy to zrozumieli i zamiast ukrywać pęknięcia, wyeksponowali je. Łącząc kawałki ceramiki lakiem i metalami szlachetnymi jak na przykład złotem. I tak powstawały unikalne filiżanki, misy, i inne ceramiczne wyroby. Dziś tak naprawiona ceramika jest dużo bardziej wartościowa niż nowa, "idealna", taka bez skazy. 
A najcudowniejsze w tym jest to, że taka posklejana ceramika jest bardziej wytrzymała. Nie pęka od razu. 
Dziś ta sztuka jest dalej praktykowana i rozrosła się do miana filozofii.

Hemingway w Pożegnaniu z bronią powiedział "Świat łamie każdego i wielu potem jest silniejszych w miejscach złamania. Ale takich co nie dają się złamać, świat zabija."

I tak właśnie jest. Świat łamie nas, każdego dnia poddaje próbom. Od porażki do porażki, od potknięcia do potknięcia. Od nas jednak zależy co zrobimy ze sobą i jak te sytuacje wykorzystamy. Możemy leżeć wiecznie w kawałkach, narzekać, patrzeć z boku na tych dzielniejszych, którzy mieli odwagę pozbierać się. Możemy też wziąć lak do ręki i poskładać się do kupy, a nim na blizny położymy sproszkowane złoto, to poszukamy wzorów, wyczujemy fakturę naczynia, nauczymy się z tego wszystkiego czegoś, co nas wzbogaci.

Zazwyczaj nie jesteśmy dumne z naszego dotychczasowego życia. Wydaje nam się iż niedościgniona doskonałość określa naszą wartość. Nie jesteśmy z siebie dumne. A powinnyśmy. Każda porażka, każde doświadczenie, uczy nas, wzbogaca, wzmacnia i sprawia, że jesteśmy coraz silniejsze. 

Z jednej strony nigdy nie będziemy już takie jak przedtem, ale według tradycji kintsugi, możemy stworzyć siebie od nowa. Siebie bardziej odważną, dzielniejszą, pewniejszą siebie. Siebie silniejszą. 

Kintsugi to sztuka odbudowywania siebie i swojego życia. Ale jak? Jak się tego nauczyć? Jak zaakceptować siebie po tylko latach robienia sobie wyrzutów, czucia się nie wystarczająco dobrą, nigdzie nie pasującą i niedoskonałą kobietą, której zbyt wiele razy próbowano udowodnić, że nie jest dość dobra?

Nie wystarczy pozbierać popękanych kawałków, zebrać je w dłoni i już zrobione. By stać się silniejszą, bardziej odporną, musisz jeszcze posklejać zebrane kawałki i ozdobić sproszkowanym złotem, być zamiast wstydu, czuć dumę, kiedy wspominasz swoje stoczone walki.

Candice Kumai, w swojej książce Kintsugi Wellness: The Japanese Art of Nourishing Mind, Body and Spirit opowiada o tym, czego nauczyli ją rodzice i japońska tradycja. Jej ojciec był imigrantem z Polski, a jej matka Japonką z krwi i kości. Ona dorastała w Stanach, i sporo czasu zajęło jej zrozumienie, że choć jest inna, choć niedoskonała i zdecydowanie daleka od wpasowania się w jakiekolwiek standardy, jest też unikalna, niesamowita i przekuła swoje doświadczenia w sukces. 

Korzystając więc z tradycji, Kumai opowiada nam, jak karmiąc ciało, duszę i umysł dojść do spełnienia i szczęścia.

  1. Wabi-sabi to sztuka dostrzegania piękna w tym, co nietuzinkowe, niesymetryczne. My w Europie lubimy żeby wszystko było równe, gładkie a nasza nerwica natręctw często przejmuje kontrole. W tym co nas otacza i w wyglądzie również kochamy symetrię. Idea wabi-sabi mówi o tym, by piękno widzieć właśnie w szczelinach, pęknięciach i ciemnych zakamarkach. Podziwiać i eksponować niedoskonałości, które są przecież zupełnie naturalne w świecie. Żadna roślina nie rośnie dziko w równym rządku, tylko jeśli posieje ją człowiek. Tylko wtedy rośnie w równych grządkach. Piękno jest w prostocie tego co nas otacza i sztuką jest to dostrzec. Nie należy się niedoskonałości wystrzegać czy bać, należy je zaakceptować i podziwiać.
  2. Kansha to sztuka okazywania wdzięczności i jej kultywowania, której nam tak brakuje. Tak wiele bierzemy za pewniak. Ciepłą wodę, prąd, chleb i mąkę. Naszych bliskich. Tak wiele na co dzień nie doceniamy. A wystarczy przejechać się w poniedziałek o 20 na dworzec centralny i zobaczyć ilu bezdomnych przychodzi by dostać coś ciepłego do jedzenia i picia. Wystarczy pojechać do domu dziecka czy do schroniska dla zwierząt. Dla mnie ogromną lekcją pokory był czas kiedy moja mama leżała w ośrodku rehabilitacyjnym przy hospicjum. Tam człowiek widzi jak wiele ma, za co musi być wdzięczny. Dwie zdrowe nogi, dzięki którym może sam dojść chociażby do kibelka.  Sprawne ręce i umysł. Młodzi ludzie umierają każdego dnia w takich miejscach. Więc czemu myślimy, że nas to nie spotka? Doceniasz każdy kubek herbaty? Każdy łyk kawy czy świeży chleb na twoim talerzu? Doceniasz to, że możesz autobusem dojechać do pracy albo własnym samochodem, i nie musisz iść pieszo przez pół miasta? Nie doceniamy też ludzi w naszym życiu. Naszych rodziców, przyjaciół, partnerów, dzieci. Często tak skupiamy się na ich niedoskonałościach, że nie widzimy jak wiele znaczenia i wartości wnoszą do naszego życia. Bo życie to związki, bez nich nic nie ma sensu. Kiedy ostatnio zadzwoniłaś do bliskiej osoby z podziękowaniem ? Powiedziałaś jej jak wiele znaczy dla ciebie? 
  3. Osettai - bądź pomocna. Bardzo często nie czujemy się potrzebne, albo dość zdolne czy dobre by wspierać innych. Osettai mówi, by doceniać swoje talenty, bez zbędnej skromności, szlifować je i dzielić się z innymi z potrzeby serca a nie przez inne czynniki. Jesteśmy tak często interesowni. Coś za coś, sami to sobie powtarzamy, a przecież powinniśmy być wsparciem dla siebie nawzajem. Tak wiele osób go potrzebuje. W twoim otoczeniu również.  Wystarczy się rozejrzeć. Ale my wolimy się wycofać, nie angażować. Niech inni robią, ci co mają czas i pieniądze. 
  4. Ganbatte to idea by dawać z siebie wszystko. By każdego dnia ćwiczyć ciało i umysł, nie poddawać się i wierzyć w swoje powodzenie. 
  5. Shikata ga nai - zaakceptuj to, czego nie możesz zmienić. Nie poć się ani nie martw przez rzeczy, na które nie masz wpływu. To niszczy tylko twoją energię. Zaakceptuj to czego zmienić się nie da. Maya Angelou sugerowała kiedyś, by do takich sytuacji podejść kreatywnie, zmieniać punkt widzenia i szukać, bo czasem odpowiedz siedzi nam między oczami, ale póki nie spojrzysz w lustro, nie dostrzeżesz jej. Odpuść narzekanie. To niczego nie zmienia, niczego nie poprawia. Odsuń się od krytyki, i skup na pozytywach. Jeśli będziesz denerwować się drobiazgami, o których po tygodniu nie pamiętasz jak korek uliczny, nieodebrane połączenie czy pogoda, będziesz marnować cenne chwile, których nikt już ci nie odda. Zamiast tego zaangażuj się w coś, znuż w marzeniach i doceń. Każdą chwilę. 
  6. Ki o tsukete - naucz się dbać o siebie i wierz, że jesteś tego warta. Nasze ciało kocha być w ruchu. Wyjdź więc na zewnątrz, dotknij ziemi, popracuj w ogrodzie, przejdź się do parku albo biegaj, uprawiaj jogę. Rób cokolwiek, ale bądź w ruchu. Myśl o tym co wkładasz do swojego ciała. To twoja świątynia, nie chcesz w niej śmiecić. Nie tylko jedzenie, ale też słowa, myśli czy obrazy, które oglądasz mogą cie zaśmiecić od środka. Kiedy mówisz czy myślisz negatywne rzeczy. Kiedy oglądasz wiadomości, brutalne sceny czy obrazy - unikaj tego. Zwłaszcza przed snem słuchaj spokojnej muzyki, pij wodę albo dobre herbaty i daj sobie chwile tylko dla siebie. Pamiętaj by jeść to co świeże i żywe. Jak najmniej przetworzone. 
  7. Oddychaj. Jeżeli nie medytujesz zacznij. Jeżeli jest ci to obce, to chociaż naucz się głęboko oddychać, i rób to świadomie tak często jak się da. Po przebudzeniu, daj sobie chwilę, usiądź, zamknij oczy i dziesięć razy zrób głęboki wdech licząc do 6 i pełen wydech licząc do 8. Oddech pomaga w wielu sytuacjach zachować spokój wewnętrzny a medytacja dosłownie zmienia nasz układ hormonalny, nasze wiązania nerwowe w mózgu. Zmienia nas. Na lepsze. Więc oddychaj, medytuj i bądź sobą z uśmiechem na ustach.
  8. Yuimaru to tradycja dbania o swoje społeczeństwo, o ludzi którzy nas otaczają, o naszą rodzinę i przyjaciół. Tak łatwo jest nie mieć czasu na co dzień by poczuć ten kontakt z drugim człowiekiem. A telefon tego nie ułatwia. To sztuczny kontakt, brak mu tego ludzkiego pierwiastka. Prawdziwe relacje to takie w realu, z telefonem po za zasięgiem dłoni i wyłączony. Telewizorem. Zrób sobie przysługę. Zamiast oglądać wieczorem telewizor, wypij z przyjaciółką kubek kakao z cynamonem. Albo odwiedź rodziców i podziękuj im za wszystkie wyrzeczenie jakich się dopuścili wychowując cię.


Do tego o czym mówi Candice można by dorzucić ideologię Duńczyków zwaną Hygge. Moja ukochana przyjaciółka z Londynu ofiarowała mi książę Hygge w zeszłym roku na gwiazdkę. Tak niewiele czasem trzeba by w swoje życie wprowadzić więcej światła i pozytywnej energii. 

  1. Świece. 
  2. Kadzidła.
  3. Świeże kwiaty.
  4. Coś ciepłego i miękkiego. Kapcie, koc, przyjaciel?
  5. Coś dobrego dla brzuszka i coś dobrego dla uszka. Dobra czekolada i Adele? A może Syml i lody na kokosowym mleku? Uwielbiam.


Czasem tak niewiele trzeba by poczuć się jak w domu. By się uśmiechnąć i spojrzeć lepiej na siebie i to co nas otacza. 

Zbyt często zapominamy, że jesteśmy częścią natury i perfekcjonizm nie jest nam pisany. Musimy upadać i pękać, bo tylko dzięki temu możemy się rozwijać, wzmacniać i doceniać jeszcze bardziej te ulotne chwile szczęścia. Ten ułamek sekundy kiedy czujesz promień słońca na twarzy, czyjeś ciepło na swoim ciele, czyjeś uśmiech skierowany do ciebie.

To co dajemy od siebie zawsze do nas wraca. Bezinteresowna pomoc, uśmiech, czy dobroć. 

Zapomnijmy o tym, jacy jesteśmy niesymetryczni i nierówni, a zamiast tego doceńmy w sobie wszystkie pęknięcia, rysy i zadrapania. One nas tworzą. Ona nas budują. Są częścią nas. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że przeszłości się nie zmienia ani nie żałuje. Ją się docenia, bo zawsze wynika z niej życiowa nauka. I mówię to ja, ale nie tylko. Ostatnio oglądałam TedTalk Cheryl Hunter, i ona tak samo nauczyła się doceniać swoje doświadczenia, pomimo tego że doświadczyła niezwykłego okrucieństwa. Przez parę dni, jako młoda dziewczyna, była na zmianę bita i gwałcona, by w końcu zostać porzuconą na betonowym bruk za miastem. 

Niezależnie co nas w życiu spotkało, wszystko jest w naszych rękach. Popękane nie działamy dobrze. Ale zawsze możemy się posklejać, i dumnie wypinać pierś, eksponować nasze pozłacane blizny, wiedząc że tak wiele w życiu już przetrwałyśmy.

Za mało w nas dumy, za mało takiego zuchwałego podejścia do życia. Wierzę, że to się zmienia. Że przestaniemy dążyć do świata, w którym wszystko jest takie samo przeciętne, proste i symetryczne a docenimy urok krzywej i nierównej osobowości własnej.


Bardzo wiele znaczyło dla mnie otwarcie się i wejście w świat przeszłości. Mam nadzieję, że z pożytkiem dla was. 

Komentarze

  1. Oczywiście, że z pożytkiem dla nas. :) Jesteś niesamowita , każdy Twój wpis biorę sobie głęboko do serca. :) Dziękuję, że jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przyjemnie sie czyta to,co piszesz

    OdpowiedzUsuń
  3. Super tekst, myślę że prawie każda z nas ma takie momenty w życiu kiedy życie "wali" nas na łopatki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz